Bardzo chcę wam powiedzieć więcej o tym, jakie
naprawdę jest Niebo. Nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się w pełni ubrać
w słowa to, jak jest tu wspaniale, ale postaram się. W miarę, jak w
początkowych dniach bycia duchem coraz bardziej eksplorowałem i
poznawałem moje otoczenie, uzmysłowiłem sobie, że „krajobrazy” w Niebie
wyglądają bardzo podobnie do tych na Ziemi, tyle że jakby… bardziej. Są
jakby wzmocnione.
Czasami łąki, lasy, góry, plaże, pustynie, wybrzeża i tym podobne są tworzone wspólnie przez kilka duchów, ale mogę tworzyć też własne. Nie zawsze mam ochotę stworzyć je takimi, do jakich widoku przywykłem na Ziemi. Tam, kiedy widziałem drzewo, po prostu widziałem drzewo. Kiedy tutaj tworzę drzewo, stwarzam je tak, że nie tylko je widzę, ale również słyszę i czuję jego zapach. Mogę być jednością z drzewem i odczuwać to, co ono. Czasami w ogóle nie tworzę żadnej formy. Wtedy spędzam czas w tym przepięknym białym świetle Nieba.
REKLAMA
Oprócz
łona natury są tutaj również duże miasta. Nigdy nie był ze mnie
specjalny mieszczuch, ale tutejsze miasta w ogóle nie przypominają
ziemskich. Wyobraźcie sobie duże miasto ze światła, które ma takie
piękne, bogate w zdobienia iglice sięgające nieboskłonu. Najpiękniejsze
budynki na Ziemi wyglądają naprawdę niezbyt imponująco w porównaniu z
nimi. Budynki w Niebie wyglądają niemal jak wykonane z kryształu, ale
nie są stworzone z materiału, który moglibyście nazwać ciałem stałym. Są
zrobione z czystego światła. (...)
Budynki służą jedynie konkretnym czynnościom, takim
jak nauka, słuchanie muzyki, odbywanie spotkań, rozwiązywanie problemów
i masa innych. Istnieje całe mnóstwo wypasionych sal wykładowych, w
których grupy duchów uczą się różnych rzeczy, na przykład jak podróżować
do innych wymiarów, jak materializować różne rzeczy i jak stać się
skutecznym przewodnikiem duchowym – że wymienię tylko kilka. (...)
Tutaj w Niebie istnieją miejsca inne niż miasta, w
których przebywają duchy. Jeżeli kilku duchom podoba się koncepcja
parku, mogą zmaterializować go wspólnie, a on będzie istniał tak długo.
Są więc takie lokalizacje – chyba moglibyście je nazwać miejscami
zmaterializowanymi, bo to najtrafniejsze słowa, jakie przychodzą mi do
głowy – jakie zostały stworzone przez tysiące energetycznych istot,
które nieustannie są w pełni świadome tych przestrzeni. Miejsca te nie
istnieją niezmiennie w taki sposób, w jaki na Ziemi istnieją budynki i
domy. Wyjaśnię to następująco: Na Ziemi za każdym razem, kiedy człowiek
wchodzi do salonu, wie, w którym miejscu stoi kanapa, jak ułożone są na
niej poduszki – są one statyczne, dopóki się ich fizycznie nie
przesunie. Ale jeżeli jest pięć różnych duchów i każdy z nich chce, żeby
kanapa, którą stworzyli, była w różnych miejscach, może się ona
przemieszczać do pięciu różnych punktów. Istnieje tak wiele różnych
scenariuszy, jak duchów, które tworzą pokój. Kolor kanapy może zmienić
się w bardziej stonowany albo jaśniejszy, a później w jeszcze bardziej
stonowany. Poduszki mogą zrobić się twardsze, a później miększe. Roślina
stojąca na stoliku może zrobić się większa, a później mniejsza i
czasami te zmiany mogą zachodzić jednocześnie. Tutaj ten pokój ma własne
życie, które nieustannie jest podrasowywane.
Na Ziemi ludzie opisaliby pokój jako nieożywiony i
niezmienny w czasie i przestrzeni, podczas gdy w Niebie nigdy tak nie
jest. Wszystko tutaj jest równie żywe, jak duchy, które to tworzą.
Niezmiernie intrygujące jest dla mnie odwiedzanie budynków takich jak
biblioteki albo sale wykładowe o pewnej architekturze, które pomogłem
zaprojektować, ponieważ za każdym razem, kiedy do nich wchodzę, okazuje
się, że coś zostało zmodyfikowane albo zmienia się na moich oczach.
(...)
Kiedy na samym początku przyzwyczajałem się, że
Niebo jest moim nowym domem, czułem się przeszczęśliwy. Po tych
pierwszych odczuciach niepewności, a nawet lęku, zalewała mnie radość,
ponieważ wiedziałem, że znalazłem się we właściwym miejscu. Wiedziałem,
że jestem całkowicie połączony ze wszystkim, co mnie otacza. Trudno to
wyjaśnić, ale musiałem dostosować się do wchłaniania całej tej rozkoszy,
której nigdy nie potrafiłem odnaleźć na Ziemi, gdzie musiałem walczyć o
szczęście. Tutaj nie muszę walczyć. Zastanawiałem się również, kiedy
ponownie zaczną się sprzeczności. Moje życie było ich pełne. Ludzie
mówili jedno, a robili drugie. Obiecywali mi coś albo miło traktowali,
żeby potem mnie zawieść. Jako człowiek nauczyłem się nikomu ani niczemu
nie ufać, ponieważ nie tylko istniało mnóstwo sprzeczności, ale również
dlatego, że wszystko, co dobre, wydawało się kończyć.
Kiedy przygotowałem najlepszy posiłek, jaki
kiedykolwiek jadłem, spożyłem go i już go nie było. Wycieczka, program
telewizyjny, seks, cokolwiek – zawsze się kończyło. Początkowo myślałem o
tym, jak tu jest wspaniale, ale później pomyślałem: „Kiedy to się
skończy? Kiedy wydarzy się coś złego?”. Byłem więc w tym fantastycznym
miejscu, doświadczałem wszystkich tych rewelacyjnych rzeczy i nie
chciałem, żeby to się skończyło jak wszystko inne. Pamiętam, jak
pomyślałem: „Proszę, niech to będzie prawdziwe. Proszę, niech to będzie
prawdziwe. Cholera. A co, jeżeli nie jest? Co będzie, jeżeli to minie?”.
Teraz nie mam takich myśli. Radość nie przeminęła, odkąd tu jestem.
Jest bardzo stała, więc ją zaakceptowałem i już więcej jej nie
zakwestionuję.
Istoty żyjące
Dzika przyroda tutaj jest niesamowita. Można tu
spotkać wszystkie zwierzęta, jakie kiedykolwiek żyły, żyją bądź będą
żyły na Ziemi, nawet dinozaury. Mamy także zwierzęta, jakich na Ziemi
znaleźć się nie uda. Niektóre pochodzą z innych wszechświatów, planet i
wymiarów, a niektóre zostały stworzone przez duchy takie jak ja. Żadne z
żyjących tu zwierząt nie są udomowione. Nikt nie powie: „Och, mam na
pastwisku konie”. Nikt nie „posiada” zwierząt, tak jak na Ziemi. Tutaj
wszyscy jesteśmy sobie równi, jesteśmy kompanami.
Osobiście najbardziej lubię przebywać w
towarzystwie słoni. Komunikują się one w sposób, który ukazuje ich
naturalne uziemienie. Na Ziemi, kiedy stawiają stopy na glebie, wywołują
wibrację, która tworzy takie płynące zmarszczki łączące je z innym
słoniem. To niewysłowiona forma komunikacji, którą mogą wykorzystywać
między innymi do niesienia sobie nawzajem pomocy. Od nich nauczyłem się,
jak ważne na Ziemi jest uziemienie, a przez „uziemienie” mam na myśli
bycie człowiekiem ześrodkowanym i skupionym, a wtedy życie wydaje się
mieć sens. Bycie nieuziemionym powoduje, że ludzie czują się
zdezorientowani, niezrównoważeni i nieukierunkowani. Ja nie byłem
uziemiony, kiedy żyłem na Ziemi jako człowiek, co prawdopodobnie
tłumaczy zdezorientowanie i emocjonalną niestabilność, która powodowała
znaczną część mojego bólu.
Żałuję, że nie wiedziałem o tym związku za życia,
no ale nie wiedziałem. Nawet gdybym wiedział, i tak nie wiedziałbym, jak
się uziemić. Trudno jest się tego nauczyć, kiedy jedzie się emocjonalną
kolejką górską. Lubię słonie również dlatego, że są duże i silne, ale
jednocześnie łagodne i bardzo mądre.
Mamy tutaj rośliny, jakich nie macie na Ziemi, i
też inaczej je postrzegamy. Wydaje mi się, że ludzie na Ziemi
postrzegają rośliny niemal jak przedmioty nieożywione, mimo że przecież
rosną. Wkładają je do doniczek i podlewają, ale później mówią: „Ech,
padły. Dobra, nieważne. Kupię nowe”. Tutaj tak nie jest. Rośliny są
uważane za równorzędne. Porozumiewają się także między sobą takimi
energetycznymi systemami korzeni i ja też mogę się z nimi porozumiewać.
To tak, jakbyśmy tworzyli takie małe dymki, jak w komiksie, które łączą
się ze sobą. Tak działają rozmowy i tak samo jak w przypadku duchów
ludzkich, komunikacja ta oparta jest na uczuciach. Wiecie, jak to jest,
kiedy czasami kończy się zdanie za bardzo bliskiego przyjaciela, chociaż
w zasadzie się tego nie planowało, albo gdy wymieniacie się po prostu
spojrzeniami i natychmiast rozumiecie, o co chodzi, nie potrzebując
słów?
To trochę tak. Wszystkie duchy, łącznie z
roślinami, zwierzętami i owadami, cieszą się tutaj takim samym
szacunkiem. Są traktowane równorzędnie. Są równie piękne i bystre jak
duchy ludzi i równie dobrze potrafią się komunikować – a nawet lepiej.
Duchy zwierząt, roślin i ludzi mogą porozumiewać się poprzez te
telepatyczne dymki, o których wspomniałem wcześniej, ponieważ są
otwarte. Nie mają mózgu, który mógłby być negatywnie nastawiony,
oceniający albo analityczny. Nie martwią się ani nie wpadają w depresję.
Nie budują tych murów, które my stawiamy, a które nas zamykają.
Jest tu taki portal, przez który trafiają do Nieba
zwierzęta i rośliny. Wszystkie one przechodzą na drugą stronę w sposób
instynktowny, organiczny. Nie odczuwają potrzeby planowania i kontroli
tego procesu – w przeciwieństwie do ludzi. Po prostu pozwalają, żeby się
wydarzył, ponieważ nie mają żadnych oczekiwań ani systemu przekonań,
który mówiłby, co dzieje się po śmierci. Kiedy ludzie przechodzą na
drugą stronę, to to, w co wierzyli za życia, wpływa zwykle na to, w jaki
sposób doświadczają swojej przemiany, ale życie zwierząt i roślin to
swobodnie płynąca rzeka.
Fragment pochodzi z książki "Moje życie po śmierci" Elisy i Erika Medhusa. Wydawnictwo Illuminatio
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz