niedziela, 13 sierpnia 2017

Avatar: film śliczny, umoralniający, a może raczej zdradzający kolejną prawdę?


„Avatar” Jamesa Camerona (2009) to widowisko niby science-fiction i najbardziej kasowy film w historii kina, a przede wszystkim traktat o tym co oznacza bycie człowiekiem współżyjącym ze swoją ojczystą planetą, bez względu na to czy jest to Ziemia czy Pandora. I tak wiadomo, że chodzi o Ziemię.
A więc grzeczne bla, bla:
Obraz jest nie tyle filmem antywojennym, co głosem przeciw konfliktowi i przemocy, a co ważniejsze przeciw ograniczonemu myśleniu jakie prezentuje większość bohaterów z kręgów militarnych i korporacyjnych.
Generalnie przeciwko myśleniu zamiast odczuwania. To oni chcą eksploatować rdzenną planetę niebieskich ludzików Na’vi, dla swoich matrixowych potrzeb. To już bliższe prawdziwemu przesłaniu filmu.
Symbolicznym aktem przemocy z ich strony jest zniszczenie Drzewa stanowiącego energetyczne centrum i źródło harmonii dla mieszkańców całej planety. Widzimy zagładę świadomości, chaos i zniszczenie. Jednak nadal dla wielu jest to po prostu tylko film science-fiction.
Kolejne bla, bla, czyli owszem oczywistość:
Tak zwani pozytywni bohaterowie, czyli mieszkańcy planety i naukowcy, są oczywiście zdegustowani i przerażeni bezmyślnym i bezdusznym postępowaniem ludzi dewastujących środowisko naturalne i jego bogactwa. Kosmici-tubylcy nie są traktowani z szacunkiem, jako rdzenni mieszkańcy, ale jak szkodniki, które należy wytępić, aby osiągnąć zysk i pieniądze.

Niczym to się nie różni od wyniszczenia rdzennych Indian podczas wielkich wypraw w stylu Kolumba, utracenia na zawsze indiańskich zwyczajów, w tym bardzo ważnych dla ogólnego dobra, tańców szamańskich, które uodporniały Ziemię i podnosiły jej wibrację.
Niszczą życie, ale co ważniejsze niszczą planetę. Na’vi to społeczność, która żyje naprawdę w bliskim kontakcie ze swoim otoczeniem, są częścią środowiska przyrodniczego. Dla nich śmierć to jedynie symbol kontynuacji kręgu życia.

I to już o wiele ciekawsze stwierdzenie: dla nich śmierć to jedynie symbol kontynuacji kręgu życia.

Bo tak jest, nie ma żadnej śmierci, którą usiłują nam wszyscy wmówić. Nie ma śmierci, jest tylko życie. To, że widzisz ciemność, oznacza tylko tyle, że teraz nie ma tam światła, a nie, że jest ciemność. Weź tę ciemność i zanieś ją tam, gdzie jest światło i zobacz, czy istnieje. Weź światło i zanieś tam, gdzie jest ciemno i zobacz co się stanie. Wyjdź ze schematów myślowych. To program na umyśle padnie, ale nie Ty. Po prostu nastąpi tylko pewna zmiana, ale nadal będziesz Ty niezmienny.
Na’vi nie czują się panami innych stworzeń, nie stawiają się na piedestale hierarchii. Są takimi samymi myśliwymi jak inne zwierzęta. To, że potrafią porozumiewać się werbalnie nie oznacza, że mają prawo dominować w swoim świecie.
Jak podkreśla jedna z bohaterek: „w korzeniach tych drzew jest więcej połączeń niż w ludzkim mózgu” i to dużo więcej!
Można o tym przeczytać u Osho w „Świadomości”. Każda roślina ma świadomość, nawet kamień ma jakąś świadomość, Ziemia ma świadomość, Kosmos ma świadomość, tylko my śpimy. I nie potrafimy się przebudzić, czyli dotrzeć do własnej świadomości, boskiej energii światła.
Pandora tworzy piękną społeczność, w której Na’vi uczą się od zwierząt i na odwrót. Tubylcy żyją, aby przetrwać i uczyć się od swojego otoczenia, a nie dominować. Przesłanie życia w pokoju ze swoim otaczającym środowiskiem jest oczywiste, mało tego, główny bohater Jake stwierdza, że Ziemia straciła całe swoje zasoby zieleni z powodu ludzkiej chciwości. Taka wizja przyszłości jest więc wyjątkowo pesymistyczna : zasoby Ziemi zniknęły, więc ludzie podążają gdzieś indziej i niszczą inną planetę.
Ale to też należy do zwyczajowego bla, bla, jak to w takich filmach, zawsze umoralniających.
Pandora
Pandora jest wizualnie oszałamiająca i bardziej zasobna niż Ziemia. Chcemy być jej częścią, chcemy żyć jak Na’vi. Chcemy być w Pandorze. Tu kryje się grzeczne i oficjalne przesłanie społeczne filmu: niszcząc Pandorę, Cameron uświadamia odbiorcy, do czego jest zdolny. Ostrze krytyki wymierza nie tylko w wielkie monopolistyczne korporacje, ale także w nas samych, prowadzących często tak apatyczne i płytkie życie.
I dobrze.
Przeciętny odbiorca łatwo pojmie meaistreamowe przesłanie reżysera, w tym delikatny temat rasowy, bowiem Jake (główny bohater) zakochuje się w niebieskim, wielkim jak żyrafa obcym. Ponieważ „widzi” prawdziwą osobę pod tą niebieską skórą, widzi jej serce i zakochuje się w tym co zobaczył. To samo dotyczy Neytiri, która poza jego ludzkim ciałem widzi w Jake’u odważnego i nieustraszonego wojownika. Ich miłość wykracza poza bariery rasowe i poza typowy schemat „miłość nie rozróżnia koloru”, jaki przewija się często w filmach.
I to jest jasne, to jest czytelne i ludzie z wypiekami na policzkach oglądając przepiękne obrazy w okularach 3D trzymają z dobrymi, a nie ze złymi, czyli tak jak w każdej baśni z morałem dla dzieci.
Jeszcze raz wrócę do pierwszego zdania: „Avatar” Jamesa Camerona to widowisko niby science-fiction …
No właśnie, niby. Tak jak miliony ludzi na świecie postrzegały film Matrix, jako fajne science-fiction, tak samo Avatar należy do tej produkcji Hollywood, która zdradza prawdę, a większość sądzi, że to tylko ładny film z morałem, że przyroda jest ważna i należy o nią dbać. Że Ziemianie są be i niszczą wszystko.
Nie zapominajmy, że Hollywood jest miejscem, gdzie rządzą technologie, czyli 4 wymiar. To stamtąd od czasu do czasu idą, pewnie dla jaj, albo jednak z innych powodów, przecieki, jak jest naprawdę.
A jak jest naprawdę?
W tym filmie najbardziej istotnym przesłaniem i uchyleniem rąbka tajemnicy jest sam Avatar. Są wśród nas ludzie/istoty, które są swoimi awatarami.
 Zakochując się w Neytiri, prawdziwe człowieczeństwo Jake’a objawia się wtedy, gdy jest w swoim Avatarze. Kiedy budzi się w swoim ciele człowieka, jest poddany presji ze strony armii i staje się marionetką w rękach społeczeństwa nastawionego na samolubne dobro.
I to jest prawda, ta oczywista, którą Cameron chciał grzecznie ukazać, jednak chodzi o coś innego. Na’vi, to my kiedyś, a wśród nas żyją różne awatary, do złudzenia przypominające ludzi, które wywierają na nas wpływ. Od dawna jesteśmy więc  poletkiem doświadczalnym dla Kosmosu.
Oficjalny morał z baśni:
Poprzez umożliwienie nam „zajrzenia w głąb duszy Na’vi”, niebiescy zyskali naszą empatię a Cameron sprawił, że stanęliśmy po ich stronie, a przeciw Amerykańskim najeźdźcom, co uwydatniło anty-konfliktowe przesłanie filmu.
Bla bla bla.
To jest oczywiście ta grzeczna bajeczka, którą znajdziemy w prawie każdym amerykańskim filmie. No może poza tymi niezależnymi.
avatar, pepsieliot, thisisbio
przekazywanie energii, wspólnota dusz, wspólna świadomość, to wszystko jest w nas teraz, wspólna, boska jaźń
Kiedyś byliśmy mieszkańcami Ziemi, takimi jak Na’vi. Byliśmy blisko natury, każdy z nas żył zgodnie z jej prawami, czyli nie był traktowany jak korporacja. Następnie pojawili się Oni.
Nieważne, czy przybyli z innej planety, czy też Ziemia jest znacznie większa, a my mieszkamy tylko na takiej soczewce, czyli jej części, którą ONZ ma za swoje logo. Otoczonej wodami oceanów i nie wolno nam nawet zbliżyć się do bieguna południowego. Tak czy inaczej,  raczej przybyli do nas z góry, czyli nadlecieli, bo tak powstały wszystkie religie, że ktoś nadlatywał z góry, schodził po schodach, a następnie mówił co mamy robić. I to był cud.
A więc żyliśmy sobie w pełnym rezonansie z Ziemią, jednak zostaliśmy zmodyfikowani. Staliśmy się śpiący. Zgubiliśmy drogę do siebie samych. Nic już nie kumamy, gdyż nie mamy pojęcia kim jesteśmy. Sądzimy, że wiemy, bo płacimy podatki i posyłamy dzieci do szkół. Karmimy cudze awatary. Żyjemy w cudzych programach komputerowych i sami oprogramowujemy nasze umysły. Prawie nikt nie rozumie już mowy drzewa, nie mówiąc o karmieniu Ziemi własną energią i pobieraniu jej z Ziemi i generalnie Kosmosu.
Obecnie na każdym kroku jesteśmy karmicielami tamtych, dajemy im nasze emocje na pożarcie. Przez bezduszne technologie jesteśmy obserwowani.



Teorie spiskowe mówią (o dziwo często okazują się prawdami), że kilka najważniejszych na świecie bankierskich rodzin (to oni zadłużają państwa, ale to drobnostka, gdyż również oni drukują pieniądze) mają ścisłe powiązania z 4 wymiarem, czyli z bezdusznymi technologiami. Zdrada za nieśmiertelność.
Jednak nic nie pomoże na zawsze. Gdy nadejdzie odpowiedni czas, wszyscy jednym rządkiem zawiną się do Absolutu, bo wszyscy jesteśmy tym samym. Boską energią światła. Tyle, że niektórym palma uderzyła i zapomnieli kim są.
Na’vi to my kiedyś. Potem to się stało. Zostaliśmy przerobieni na tych, którymi teraz jesteśmy. Ale nadal się nas obserwuje, trochę jak zwierzęta w cyrku. Do tego wśród nas żyją awatary różnych ras, w tym Reptilian (jaszczurów) i innych. Siedzą w Hollyłudach, ale też na stołkach najważniejszych w państwach, w tym na tronach.
Czasami robią sobie jaja i wyświetlają nam filmy, w których jest sama prawda. Są absolutnie pewni, że niczego nie zrozumiemy, albo … wręcz przeciwnie.

Podsumowanie

Miej oczy szeroko zamknięte, patrz ze środka i bądź uważny, oraz świadomy. Gdy tylko uda Ci się przebudzić, w tym samym momencie nikt i nic nie będzie miało już nad Tobą władzy. Nie rezonujesz już z żadnym awatarem, z bólem, z cierpieniem też nie, nie z biedą, żyjesz w obfitości.
Stajesz się po prostu świadoma, przebudzona, połączona wysokimi wibracjami miłości z matką Ziemią.
Avatar jest filmem z udziałem świadomości i mówi o tym, że wszyscy jesteśmy połączeni jako jedna świadomość, w tym planety i królestwo zwierząt. Avatar posiada także uderzające podobieństwo do rzeczywistego przejęcia ziemi przez gady (czyli 4 wymiar, czyli technologie).
W filmie akurat ludzie tworzą korpus hybrydowy, mieszają się i manipulują rasę Na’vi, dokładnie tak, jak kiedyś zadziało się na Ziemi.
Wkrótce podam listę najważniejszych filmów, które mówią prawdę. Nie wnikaj, czy dla jaj, czy po prostu.
Piona!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz