piątek, 31 lipca 2015

Oraz świadomość

 (And Consciousness ) autor: Jean Tinder




 

Czy kiedykolwiek czuliście się na szczycie świata, jakbyście mieli wszystko pod swoją kontrolą, by po chwili czuć się jakby coś wysłało was na skraj rozpaczy? Albo to że pewnego dnia czujecie jak pełny sens oświecenia jest omal na wyciągnięcie ręki, a następnego dnia budzicie się przepełnieni lękiem i smutkiem z bóg-jeden-wie jakiego powodu. Wiem że wszyscy przeżyliśmy tę oszałamiającą huśtawkę od najwyższych wzniesień po najniższe niże, i jeżeli mamy znaleźć winnego tej huśtawki to zwykle widzimy jego twarz w lustrze. Jednak uważam że dla ludzi na ścieżce integracji, takie szalone dni służą tak naprawdę jako skrót na tej ścieżce. Cały sęk polega na tym gdzie umieszczasz swoją świadomość.

Kiedy mamy wybór, świadomy czy też nie, aby wyruszyć w ten proces integracji, no cóż, dzieje się wtedy wiele. Wiele myślę o problemach jakie niosą to co my nazywamy "objawy wzniesienia", które w rzeczywistości są efektami ubocznymi procesu integracji. Pamięć o tym może być pomocna w chwilach kiedy nasze utknięte aspekty zaczną pukać do drzwi naszego Ja, przynosząc ze sobą ten cały śmierdzący bagaż, zawierający w sobie lęk, złość, smutek, poczucie winy i jakąkolwiek inną okropność którą byśmy od razu chcieli zakopać głęboko pod ziemią. Kiedy aspekt podejdzie bliżej, czujemy ten cały bagaż - zastanawiając się wtedy co jest z nami nie tak. Ale w rzeczywistości moment odczucia tej okropności jest doskonałą okazją na integrację.

To dlatego Adamus podkreślał wagę "oraz" Jeżeli pamiętacie o "oraz" wasze problemy, okazują się najwspanialszymi darami jakie można sobie dać.

Kilka tygodni temu wyruszyłam w podróż, którą już jakiś czas temu zaplanowałam, wesoło myśląc że będzie ona prosta, łatwa i przyjemna. Jednak pod jej koniec czułam się jakbym okrążyła cały wszechświat tam i z powrotem. Od momentu kiedy zaczął być organizowany warsztat Threshold poczułam ogromną potrzebę uczestnictwa w nim, i w ostatnim miesiącu miałam taką możliwość, miał o się odbyć niedaleko miasta Kelown. Kocham podróże i zorganizowałam zabawny plan podróży. Wylecę z Denver do Seattle, spotkam się z przyjaciółką i razem z nią dolecę w sześć godzin prosto do Kelown. Ciesząc się po drodze miłą, relaksującą, całodzienną podróżą i przyjazdem punktualnie wprost na powitalny obiad.

Wysiadłam z samolotu w Seattle przepełniona dumną z samej siebie, że wszystko poszło tak gładko. W tym nagle, w drodze po odbiór bagażu, naszło mnie chorobliwe uświadomienie. Mój paszport był bezpiecznie schowany daleko w domu w Kolorado! Wewnątrz Stanów Zjednoczonych możesz podróżować mając jedynie prawo jazdy, ale oczywiście musisz mieć paszport by przekroczyć granice Kanady. Stojąc na środku zatłoczonego lotniska, robiło mi się naprzemian gorąco i zimno, w miarę jak uświadomienie konsekwencji zaczynały do mnie docierać. Planowałam tę podróż od miesięcy, ktoś inny liczył na mój przyjazd, i ciężko mi było wymyśleć rozwiązanie tego monumentalnego spartolenia. Uch... czas na oddech i próbę zignorowania tych panikujących głosów w głowie.

Na sam początek zadzwoniłam do przyjaciółki, aby wiedziała co się stało. Następnie popytam kilka linii lotniczych o odloty do Denver. ale to był świąteczny weekend więc wszystkie loty były wyprzedane. No cóż, może mężulek Joep mógłby polecieć do Seattle, spędzić noc i rankiem wrócić do domu. Ale nie spodobał by mu się ten pomysł, i kto wie ile to by kosztowało.

"Oddychaj!" mówiłam do siebie. "Jest zawsze rozwiązanie. Co by zrobił Mistrz?" Hmm, może mogłabym wyczarować paszport prosto ze swojej torebki. Wzięłam głęboki wdech, wyobraziłam to, i sprawdziłam. Nic z tego, nadal go tam nie było. Wiedziałam że byłam za bardzo przywiązana do pozytywnego wyniku by taki wyczyn się udał. "Nie przestawaj oddychać ..." Hmm, jeśli Joep mógłby dostać się na samolot i przywieźć mi paszport, może mógłby zostawić sam paszport w samolocie. Wróciłam do biura linii lotniczych i po kilku telefonach, w końcu to zaaranżowałam. Och co za ulga! Na szczęście nie ominie mnie warsztat i ominie pokaźny wydatek na drugi bilet. Cała aranżacja kosztowała mnie jedynie wpisowe. I no cóż, wiele czasu. Mój drogi, cierpliwy Joep przyjechał do mnie, jadąc dodatkowo przez dwie godziny przez burzę śnieżną, z paszportem na lotnisko, moja przyjaciółka leciała już do Kelown, a Ja osiadłam w oczekiwaniu.

Teraz jak porażka została zażegnana, stare znane uczucie i głos już dłużej nie mógł być ignorowany. "Dlaczego wciąż kreujesz takie głupie problemy? Dlaczego musisz wszystko spartolić, nawet innym ludziom? Kiedy w końcu zaczniesz być roztropna i zrobisz coś porządnie dla odmiany?" Zajmowała się tą wewnętrzną pracą wystarczająco długi czas by rozpoznać wspaniałą okazję, mimo że była tak żałosna, aby poświęcić ten ekstra czas by zrobić trochę Oraz (and-ing). W końcu, jeżeli ma wszystko służyć mojemu oświeceniu, nawet pozornie głupie błędy, chcę zobaczyć jak ta sytuacja może mi posłużyć. Więc nie przestawałam oddychać.

Tak, czuję się jak idiotka oraz ta kreacja wydaje się absolutnie idealna. Tak, wygląda to na totalną stratę czasu i pieniędzy oraz jestem tutaj z dodatkowym extra czasem tylko dla siebie, i nieco mogę go spędzić nad oceanem! Tak, stworzyłam ogromny problem innym oraz to jest okay, może nawet posłuży im to w jakiś sposób. Tak to było konfudujące, przerażające i frustrujące, oraz jakim to jest przypływem ekscytacji dla doświadczenia mojej duszy!

Wszystkie te rzeczy nadeszły a ja stawałam się coraz bardziej zmęczona. Powinnam być już w ośrodku wypoczynkowym, odpoczywając i przygotowując się na jutrzejszy warsztat. Jednak oto byłam tutaj, siedząc w moim wynajętym samochodzie, próbują się zdrzemnąć przed dalszą podróżą. Kuląc się na tylnim siedzeniu w dodatkowych ubraniach, dla utrzymania ciepła, próbowałam zasnąć, jednak bez powodzenia. Część mnie w tym momencie przypomniała sobie jeden z komentarzy Adamusa. "Życie jest tam gdzie umieścisz swoją świadomość." Doświadczałam już tego z całkiem ciekawymi rezultatami. Tak więc wzięłam głęboki wdech i zaczęłam "układać" moją świadomość, wybrałam odczucie bycia wypoczętą i odświeżoną, tak jakbym przespała całą noc w wygodnym łóżku. To nie była wizualizacja ani nawet wyobrażanie; to było proste umieszczenie siebie w tej świadomości, albo umieszczanie mojej świadomości w tej rzeczywistości. Oczywiście mój mózg bardzo się starał to przeanalizować i zrobić to o co go prosiłam, nawet podczas nieustannego mi przypominania o tym jak on postrzega całą sytuację. Ale, odpuszczałam to z każdym głębokim oddechem, i rzeczywiście doświadczając kilku chwil w których miałam jasną świadomość czując się przy tym totalnie wypoczętą.

Po jakimś czasie przestałam już być dalej śpiąca więc postanowiłam iść do biura bagażowego. I w końcu, po długim opóźnionym przylocie i zagubionym bagażu, o północy cenny paszport był już w moich rękach. Mogłam wreszcie wyruszyć do Kolewn, trzydzieści godzin później niż zaplanowałam. Wreszcie ruszyłam w drogę zapraszając Adamusa do towarzyszenia mi i poczwórnej latte z Starbucksa w dłoni.

To była z pewnością całkiem surrealistyczna podróż. Pokochałam to osamotnienie i to że całkiem nieźle udało mi się utrzymać "szeroko otwarte oczy" mojej świadomości. Podczas gdy noc wraz z kilometrami upływały, czułam dziwną fizyczną dezorientację przychodzącą w konsekwencji z braku snu. Przyglądając się strukturom swojej wewnętrznej rzeczywistości zaczynającym się chwiać i rozkładać, zrozumiałam że to było idealne przygotowanie do warsztatu. Najwyraźniej każda część Mnie poza mózgiem zorganizowała to doświadczenie - tak, w szczególności by wspomóc moje uświadomienie.

Wreszcie zarejestrowałam się o szóstej rano w pięknym ośrodku Sparkling Hill (Iskrzące Wzgórze), i po krótkiej drzemce nastał czas by zacząć warsztat. Moje bariery ochronne zostały z powodzeniem rozbrojone i zanurzyłam się w najbardziej transformującym doświadczeniu jakie pamiętam. Tak, byłam zmęczona, oraz był to początek całkowicie nowego etapu mojej egzystencji. Tak, głupio mi było z powodu tego wszystkiego oraz czułam jak mój wewnętrzny Mistrz pełny miłości zorganizował to niesamowite doświadczenie.

Mogłabym opowiedzieć tę historię na wiele różnych sposobów, ale wybieram ten, gdzie umieściłam swoją świadomość czyli w przygodzie i uświadomieniu. To jest niesamowita sprawa umieszczanie swojej świadomości tam gdzie sobie wybierzesz! To wcale nie oznacza, że rzeczywistość zostanie nagle przez to zmieniona; to oznacza tylko twoje doświadczenie "co jest" oraz co wybierzesz. To oznacza że możesz być śpiący oraz wypoczęty, głupi oraz roztropny, ludzki oraz boski, idiotą oraz Mistrzem. I z pewnością to sprawia że życie staje się o wiele ciekawsze!

Tłumaczenie: Sławomir Łukaszewicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz