Fakty o UFO, o których nie masz pojęcia
To, co opinia publiczna wie o UFO to w większości
mity i domysły. Wnioski, do jakich doszli uczeni po 70 latach analizy
zjawiska "latających talerzy" mogą was zszokować. Wiele wskazuje, że
obiekty UFO… nie pochodzą z kosmosu, ale nie są też dziełem ludzi. Mogą
być emanacją nieznanej siły, która mieszka z nami na Ziemi albo gośćmi z
innych wymiarów. To tylko jeden z kilku faktów, które mogą zmienić
wasze spojrzenie na problem UFO.
Foto: istock
Większość ludzi uznaje, że UFO to statki istot z
kosmosu, które odwiedzają Ziemię w sobie tylko znanych celach. Nic
podobnego - odpowiada środowisko ufologiczne. Z biegiem lat badacze
doszli do bardzo kontrowersyjnych wniosków odnośnie natury
"latających talerzy". Część uznaje, że obiekty UFO pochodzą z Ziemi,
ale… nie są dziełem człowieka, tylko przejawem działania "niewidocznej
inteligencji", która żyje obok nas. Inni wiążą je z "mózgiem planety"
albo wizytami istot z równoległych wymiarów. Jedno jest pewne - im głębiej w problematykę UFO, tym więcej niewiadomych.
UFO stare jak świat
Temat "latających talerzy" pojawił się po II wojnie światowej, kiedy zachodnie media
zaczęły informować o fali spotkań z nieznanymi obiektami powietrznymi.
Za autora pierwszego doniesienia o UFO symbolicznie uznaje się
amerykańskiego pilota Kennetha Arnolda (zm. 1984), który 24 czerwca 1947
r. zobaczył nad Mount Rainier w Górach Kaskadowych przelot dziewięciu
srebrzystych dysków.
Prawda jest jednak taka, że ludzie widywali UFO od
wieków, a wzmianki o tym zachowały się w źródłach historycznych z
różnych epok.
Zdaniem wielu biblijny prorok Ezechiel (ok. VI w.
p.n.e.), opisując spotkanie z "bożym rydwanem" nad rzeką Kebar, mówił
tak naprawdę o zaawansowanej maszynie latającej. Istnieją też dziesiątki
sugestywnych relacji z późniejszych wieków. Przykładowo, w zbiorach
klasztoru św. Cyryla z okolic jeziora Roboziero k. Wołogdy (Rosja)
znaleziono niezwykłą relację o spotkaniu z latającym dziwem. Obiekt miał
pojawić się 15 sierpnia 1663 r. podczas nabożeństwa z okazji święta
Wniebowstąpienia NMP.
"Kiedy ludzie byli wewnątrz domu bożego dał się
słyszeć w niebie potężny huk i wielu wyszło na plac, by się temu lepiej
przyjrzeć. Był wśród nich Lewko Fiedorow, który (…) około południa
zobaczył wielką kulę ognia zstępującą nad Roboziero z czystego nieba" -
mówi fragment raportu mnicha sporządzony dla przełożonego, który
precyzuje dalej, że obiekt miał ok. 45 m. długości, krążył nad jeziorem i
wystawały z niego dwa promienie świetlne. "Kiedy kula przelatywała nad
wodą, kmiecie, którzy byli w łódkach próbowali się do niej zbliżyć, ale
parzył ich ogień i gorąco im na to nie pozwalało. Wody jeziora zostały oświetlone na dużą głębokość."
Dwa lata po tych wydarzeniach "płaską formę
przypominającą talerz" zobaczyli pośród dymów i ogni na niebie
mieszkańcy nadbałtyckiego Barhöfft. Pisarz Erasmus Francisci
relacjonował, że rybacy, którzy próbowali zbliżyć się do latającego
tworu na drugi dzień "czuli się niedobrze, trzęśli się i cierpieli na
bóle głowy i kończyn".
Wiele intrygujących relacji sprzed wojny znajdziemy
także w zbiorach polskich badaczy. Przykładowo w 1922 r. na warszawskim
Targówku "coś ze świstem zleciało z nieba", a następnie zawisło 2-3 m.
nad ziemią. Był to metaliczny obiekt, który świadkom przypominał
"złożone wewnętrzną stroną do siebie spodki".
UFO nie pochodzi z kosmosu?
UFO budzi spory samą nazwą. Jest to akronim od
angielskiego terminu oznaczającego "niezidentyfikowany obiekt latający".
W szerszym znaczeniu odnosi się to do każdego powietrznego obiektu,
którego pochodzenie pozostaje nieznane (niezależnie od tego czy jest to
rzucony w powietrze beret czy statek bojowy obcych). W węższym ujęciu
oznacza inteligentnie sterowane obiekty latające, które wyglądają na
wytwory zaawansowanej techniki, ale które ze względu na nieziemskie
osiągi czy dziwnych pasażerów nie mogą być dziełem człowieka.
Od końca lat 40., kiedy zachodnie media ogarnął
szał na "latające talerze" utwierdzano społeczeństwo w przekonaniu, że
za niewyjaśnione spotkania z UFO odpowiadają przybysze z kosmosu.
Większość ludzi uważa tak do dziś, ale ci, którzy wnikliwiej
przeanalizowali ten problem, doszli do zupełnie innych wniosków. Jedną z
takich osób jest dr Jacques Vallée (ur. 1939) - francuski astronom,
informatyk (jeden z twórców Arpanetu - poprzednika Internetu) i
inwestor, a także jeden z najbardziej poważanych, ale i kontrowersyjnych
ufologów.
Dr. Vallée najbardziej nurtuje wewnętrzna
niespójność zjawiska UFO. Przebadawszy wiele spraw zauważył, że choć
pozornie wyglądały na absurdalne, były zupełnie realne. Ale nie była to
jedyna obserwacja, która doprowadziła go do wniosku, że "latające
spodki" nie są dziełem kosmitów.
W relacjach świadków bliskich spotkań uderzyła go
ogromna rozbieżność. Mówiąc krótko, trudno znaleźć dwa takie same opisy
obiektów i ich pasażerów (świadkowie opisują je podobnie, ale za każdym
razem inaczej). Po drugie, obiekty i ich załogi nigdy nie dążą do
otwartego kontaktu. Potrafią za to perfekcyjnie manipulować świadomością
i psychiką obserwatorów. Umieją też znikać, ulatniać się w ostatniej
chwili i zawsze są o krok przed ludźmi, jakby z góry znali ich zamiary. Z
kolei opisywani przez świadków ufonauci z jakichś powodów mają niemal
zawsze humanoidalną budowę, widywani są na Ziemi bez skafandrów
ochronnych (co dla astronauty jest jak samobójstwo) i często zachowują
się w sposób niegodny zaawansowanych eksploratorów z kosmosu: straszą,
napadają i terroryzują Bogu ducha winnych Ziemian. Często mówią
ziemskimi językami, a nawet wyglądają na ludzi!
Analizując przebieg dziesiątków wiarygodnych
bliskich spotkań, dr Vallée doszedł do kontrowersyjnego zdaniem
niektórych wniosku: UFO jest realne, ale nie pochodzi z kosmosu - jest
wytworem tajemniczej "inteligencji", która współistnieje z nami na
planecie.
Uczonemu nie chodzi jednak o osiedlonych na Ziemi
kosmitów. Uznaje on, że UFO to efekt działania jakiegoś mechanizmu
naszej rzeczywistości, który ma ściśle określony cel. Jego zdaniem jest
on niczym "metafizyczny nauczyciel". Poprzez zdarzenia jak spotkania z
obcymi, objawienia maryjne, doznania mistyczne itp. próbuje on kierować
rozwojem ludzkości, ucząc nas nowych idei oraz ostrzegając przed
niebezpieczeństwami. Jest on jak rodzaj "myślącego żywiołu" lub
inteligencji, która jednak nie może się z nami porozumieć w otwarty
sposób.
Vallée uznał też, że głównym celem UFO jak i całego "systemu" jest zmiana świadomości ludzi.
"Życie tych, którzy spotkali UFO często ulega
dramatycznym zmianom. Niekiedy rozwijają oni nowe uzdolnienia. Ilość
świadków, którzy mówią otwarcie o swoich doświadczeniach jest względnie
niewielka, gdyż większość wybiera milczenie. Kontakt między człowiekiem a
UFO następuje w warunkach kontrolowanych ściśle przez drugą wymienioną
stronę. Cechą charakterystyczną tego zjawiska jest pozorna absurdalność,
która powoduje odrzucenie go przez niektóre warstwy społeczne i
przyswajanie jego znaczenia na poziomie podświadomości" - pisał.
Innymi słowy zdaniem dr. Vallée UFO to produkt
nieznanego pochodzenia "programu" wgranego do naszej rzeczywistości,
którego zadaniem jest kształtowanie rozwoju ludzkości. To on, objawiając
się w postaci "bóstw w rydwanach" i tym podobnych stworzył religię.
Pokazując się z kolei jako "latające spodki" przyzwyczaił ludzkość do
idei istnienia we wszechświecie inteligentnych ras. Równocześnie
przestrzega on nas przed degradacją planety, bo o tym zwykle w swych
przekazach mówią obcy.
Jaki jest jego ostateczny cel i pochodzenie, nie
wiadomo. Może jest to inteligencja planety, a może "system"
zainstalowany w "matriksie" rzeczywistości przez projektantów naszego
wszechświata? Vallée sugeruje z kolei, że przypomina to zbiorową
nieświadomość z koncepcji Carla G. Junga (niezależny twór powstający z
myśli i sił psychicznych wszystkich ludzi).
Inne hipotezy, które kwestionują kosmiczne
pochodzenie UFO uznają te obiekty za pojazdy przybyszów z przyszłości,
gości z innego wymiaru albo "kryptoziemian" - rasy, która rozwija się w
rzeczywistości ukrytej przed ludzkimi zmysłami.
Czy UFO ewoluuje?
Jedna z hipotez uznaje, że UFO towarzyszy
człowiekowi od zawsze, choć jego interpretacja była zależna od epoki.
Ezechiel wziął je za "rydwan Jahwe". Z kolei w średniowiecznym folklorze
latające machiny brano za przybyszów z cudownej krainy Magonia. Wiele
wskazuje jednak na to, że UFO nie jest jednorodne i co jakiś czas…
zmienia formę, w jakiej objawia się ludziom. Tego zdania był m.in. John
A. Keel (1930-2010) - znany amerykański pisarz i badacz UFO nazywający
te obiekty "końmi trojańskimi". Tłumaczył, że widzimy tylko ich
zewnętrzną powłokę, podczas gdy wnętrze skrywa nieznaną i wciąż
niepojętą siłę.
Keel twierdził, że to nie ludzie zmieniają pogląd
na zjawisko UFO, tylko energia za nim stojąca dopasowuje się do naszego
postrzegania. Nazywał ją "superspektrum", uznając, że ma ona naturę
elektromagnetyczną i jest rodzajem niepoznanego dotąd "inteligentnego
żywiołu", z którym współistniejemy na planecie. Superspektrum wchodzi w
nieustanne relacje z człowiekiem, objawiając mu się na różne sposoby i
tworząc - jak w systemie dr. Vallée - kolejne idee i wierzenia. Innymi
słowy, wychowuje ono Homo sapiens.
Superspektrum najpierw powołało do istnienia
religie, przyjmując postać bogów. Potem widywane były wspominane
"podniebne okręty" z Magonii. Na przełomie XIX i XX w. przez USA
przetoczyła się z kolei fala obserwacji "latających machin" i "widmowych
sterowców", których pasażerowie, jak wynika z licznych relacji,
zachowywali się równie absurdalnie, co ufonauci. Podczas II wojny
światowej piloci obu stron konfliktu widywali tajemnicze światła zwane
"foo fighters". Ostatecznie po 1945 nastała fala spotkań z "widmowymi
rakietami" i "pociskami", a w końcu z "latającymi talerzami", które w
okresie pierwszych lotów w kosmos utożsamiono z obcymi. Po latach
"talerze" zastąpiły "latające trójkąty" i "bumerangi" stanowiące obecnie
często obserwowaną kategorię UFO.
Badania nad UFO
Od momentu pojawienia się "foo fighters" wśród
władz wojskowych i cywilnych wzrosło zainteresowanie
niezidentyfikowanymi obiektami. Wzmocniło je kilka dziwnych incydentów,
które sprawiły, że zaczęto zastanawiać się, czy UFO nie jest wrogie
wobec ludzkości. Jednym z pierwszych była tzw. bitwa o Los Angeles z
1942 r., kiedy nieznanego pochodzenia obiekt w kształcie dysku zawisł
nad "Miastem Aniołów" i został ostrzelany z dział przeciwlotniczych.
Jeszcze większy popłoch wywołało kilkukrotne pojawienie się eskadry UFO
nad Waszyngtonem w lipcu 1952 r., czego nie potrafiło wyjaśnić
Amerykańskie Lotnictwo.
Lata powojenne były okresem, kiedy zagrożenie ze
strony UFO traktowano na Zachodzie z powagą i w mediach nie stroniono od
tego tematu. Już w 1948 r. powołano w USA pierwszą wojskową grupę
mającą badać to zjawisko. Na jej podstawie w 1952 powstał słynny Projekt
Blue Book (Niebieska Księga). W 1954 r., za czasów, kiedy kierował nim
kpt. Edward J. Ruppelt (zm. 1960), opublikowano słynne memorandum,
zgodnie z którym liczba niewyjaśnionych incydentów z UFO wynosiła 22
procent wszystkich zgłoszeń. Ruppelta szybko odsunięto na bok, a
amerykańskie władze nabrały wody w usta w kwestii "latających talerzy",
co stało się podstawą teorii spiskowych, iż wiedzą one o UFO coś, o czym
nie powinni dowiedzieć się ludzie.
Projekt Blue Book istniał do 1970 r., a
podsumowujący raport nt. zagrożeń ze strony UFO opracował dla niego
znany fizyk Edward Condon (zm. 1974). Wniosek stwierdzał: "Żadna z
relacji o UFO nie wskazywała na możliwość zagrożenia kraju. Siły
Powietrzne nie znalazły też dowodów na to, że wśród zdarzeń uznanych za
‘niewyjaśnione’ są takie, które można przypisać technologii nieznanej
nauce. Nie ma też dowodów, by za niezidentyfikowane przypadki
odpowiadały pojazdy spoza Ziemi." W prywatnych wypowiedziach Condon
wyjaśniał jednak, że nie oznaczało to, iż UFO nie istnieje, ale że nie
da się go badać przy pomocy metod naukowych. Podobne zdanie miał Sir
Hugh Dowding (zm. 1970) - naczelny dowódca RAF w bitwie o Anglię i
marszałek brytyjskiego lotnictwa podkreślający, że natura UFO wykracza
poza ramy naszego myślenia.
Od tamtego czasu rząd ani armia USA oficjalnie nie
badają zjawiska UFO, ale też mu nie zaprzeczają. Wszelkie pytania
kwitują zwykle odpowiedzią, iż "nie stanowi ono przedmiotu
zainteresowania, gdyż nie stwierdzono, by było zagrożeniem dla
bezpieczeństwa kraju". Swoje odpowiedniki Projektu Blue Book posiadali
także Sowieci (tzw. program Sietka). Komórki badające UFO działają z
kolei nadal m.in. w Brazylii, Peru, Chile i Francji, gdzie grupa GEIPAN
podlegająca tamtejszej Agencji Kosmicznej ilość niewyjaśnionych
incydentów z udziałem UFO szacuje na 22 procent wszystkich zgłoszeń.
Ludzie od zawsze wierzą w obcych
Wielu ludzi utożsamia temat życia pozaziemskiego ze
zjawiskiem UFO, sądząc, że wiara w obcych pojawiła się po wojnie wraz z
doniesieniami o "latających talerzach" i wyścigiem w kosmos. Nic
podobnego. Już grecki filozof Anaksagoras (V w. p.n.e.) snuł spekulacje o
mieszkańcach Księżyca. Tomasz z Akwinu (XIII w.) sugerował możliwość
istnienia więcej niż jednego świata. W XVI w. o obcych rozmyślał
Giordano Bruno (spalony na stosie przez inkwizycję), zaś Bernard
Fontenelle w dziele "O mnogości światów" (1686) pytał o
prawdopodobieństwo odwiedzin istot z jednej planety na drugiej. Z kolei w
XVIII w. księgi o swoich duchowych wyprawach na inne światy i
spotkaniach z kosmitami publikował szwedzki uczony Emanuel Swedenborg.
Przyjrzeliśmy się kilku kwestiom pokazującym, że
życie pozaziemskie i prawda o UFO to problemy bardziej skomplikowane niż
się powszechnie sądzi. Tylko gdzie szukać ostatecznych odpowiedzi?
Najlepiej gdzieś pośrodku. Możliwe, że fenomen UFO
jest jak worek, do którego wrzuca się zdarzenia o różnym pochodzeniu.
Obok teorii dr. Vallée czy tej o przybyszach z innego wymiaru znajduje
się mała przestrzeń dla obcych astronautów.
Wiele osób nadal wierzy, że wzrost obserwacji UFO
po II wojnie wynikał z tego, iż obserwatorzy z obcych światów zauważyli
szaleństwo ludzkości i zaczęli się nam baczniej przyglądać. Możliwe też,
że z biegiem lat ufonauci, zwątpiwszy w ludzkość, zrezygnowali z
kontaktu. Jesteśmy dla nich niebezpieczni, zbyt głupi albo stanowimy
tylko mieszkańców planetarnego zoo.
Nie wiem, czy jesteście ciekawi, co ja o tym myślę,
Oczywiście po odrzuceniu tu nieznanej technologii,
Naszych ludzi wspieranych lub nie przez tzw. obcych.
Ja to już
wiem wcześniej i z własnego doświadczenia,
Gdy po defibrylacji, zwiedzałem
równoległe światy,
I tak, że byłem w nich widziany tak jako kula światła.
Podobnie jak my mieszkańcy ich reagowali na mnie,
Więc dla mnie to jest najrozsądniejsze
wytłumaczenie,
Jak i to, że po drugiej stronie nie musimy mieć statki,
Bo świadomość
tego nie potrzebuje, ale to nie znaczy,
Że ich nie ma i nie jest jeszcze
gotowa na takie wybryki.
autor blogu
autor blogu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz