„Ten bowiem, który nie poznał siebie,
nie poznał niczego. Ten zaś kto poznał siebie samego, już osiągnął
wiedze o głębi wszystkiego..(..).. Jeśli zaś nie poznacie siebie, wtedy
istniejecie w nędzy i sami jesteście nędzą”.
Jezus, Księga Tomasza, Nag Hammadi Codex II,7
———————————–
„Człowiecze poznaj siebie, a wtedy poznasz Bogów”
Inskrypcja w Świątyni Luksorskiej w Egipcie
—————————–
„Poznaj samego siebie”
Inskrypcja w Delfach w Grecji
W tym poście miałem, zawrzeć pozostałe
składowe, tego co ja uważam za rozwój duchowy. Ponieważ kolejna
składowa, którą tutaj wymieniłem rozrosła się i jest dosyć długa,
postanowiłem, że będzie jeszcze trzecia część, poświęcona tym
pozostałym. Pisząc poniższy tekst musiałem dokonać wyboru: Ma on być w
miarę krótki i być może nie do końca zrozumiały, czy dłuższy ale za to
bardziej sensowny. Wybrałem to drugie, miłego czytania :)
4.Uwalniasz i oczyszczasz się od własnych negatywnych, szkodzących Ci uwarunkowań, programów, przekonań i kodów mentalnych.
Powyższe cytaty doskonale oddają naturę rozwoju duchowego, czyli kierowanie uwagi w głąb siebie, aby poznać, odkryć swoje prawdziwe ja. Istnieje mądre definicja duchowości, mówiąca o tym, że duchowość nie polega na uczeniu się czegoś nowego, ale na oduczaniu się wszystkiego, co przez całe życie ze sobą nosiliśmy, a zwyczajnie nas to powstrzymywało od naszej prawdziwej natury, czyli bycia potężną, twórczą, wolną, radosną i kochającą istotą. Nie trzeba do siebie nic dodawać, tylko pozbyć się tego co uniemożliwia nam bycie tym w kim w swej istocie jesteśmy naprawdę.
Specjaliści z zakresu neurobiologi doszli do wniosku, że umysł świadomy ogarnia zaledwie 5 procent aktywności poznawczej. Oznacz to, że 95 procent naszych działań, decyzji, zachowań oraz emocji jest wynikiem niedostrzegalnym dla nas na pierwszy rzut oka procesów, zachodzących w umyśle podświadomym. Najmocniej na nasze życie oddziaływają programy, czyli przekonania, wierzenia, mity kulturowe, uprzedzenia itd, które zostały w nas zapisane najwcześniejszej. Podświadomość dziecka od pierwszych dni rejestruje wszystkie komunikaty, które dochodzą do niego z zewnątrz. W momencie gdy przychodzimy na świat, od samego początku ulegamy „programowaniu”. Szczególnie silnie dotyka nas ono do szóstego roku życia. W pierwszych dwóch latach życia w mózgu dziecka dominują fale delta. W okresie od drugiego do szóstego roku, aktywność mózgu dziecka przyspiesza, a mózg funkcjonuje wtedy w zakresie fal theta. Częstotliwości delta i theta charakteryzują stan mózgu, znany jako trans hipnagogiczny. Jest to ten sam stan, za pomocą którego hipnoterapeuci wgrywają w umysły swoich pacjentów nowe zachowania. Inaczej mówiąc, do szóstego roku życia dziecko przeżywa swoje życie w transie hipnotycznym. W tym czasie przyswaja ono główne przekonania na temat życia, swojej roli w świecie. Szacuje się, że wszczepiony w tym czasie program, będzie nieuchronnie wpływał na 95 procent zachowań do końca życia. Największą wadę tego jest to, że ładujemy w umysły dzieci wszelkie przekonania i poglądy, kiedy nie ma ono jeszcze wyrobionej zdolności krytycznego myślenia. Dopiero w następnych latach, mózg zaczyna pracować na zakresie fal alfa i beta, które umożliwiają zdolność do świadomego przetwarzania informacji.
Często mimochodem zaadresowana w kierunku dziecka uwaga, może przez resztę życia działać na nie jak wyrok. Dla przykładu jeżeli raz się powie dziecku, że nie zasługuje na coś, to program „Nie zasługuję” może już silnie oddziaływać na dziecko przez resztę jego życia. Jeżeli taki program faktycznie na stałe się zakorzeni w ludzkiej podświadomości, to może skutecznie zablokować potencjał twórczy człowieka, który nawet gdy zrozumie swoją potężną twórcza naturę, będzie miał problemy z zamanifestowaniem czegokolwiek w swoim życiu. Taki człowiek może wiele czasu poświecić na wyobrażanie sobie, wizualizowanie czego chce, lecz wgrany w podświadomość program „nie zasługuję”, będzie za każdym razem spowalniał, bądź nawet blokował pojawienie się w jego życiu wszystkiego co pragnie, na czym tak bardzo się skupia. Dzieje się tak dlatego, ponieważ aby proces twórczy przebiegał sprawnie, wymagany jest rezonans świadomości i podświadomości. Dopiero gdy taki osobnik uświadomi sobie sabotujący jego własne życie program „Nie zasługuję”, a następnie będzie potrafił uwolnić się od niego (jest wiele technik na od programowanie, którym też kiedyś poświęcę tutaj więcej uwagi, ale już sama intencja, że się tego chce, dużo zmienia), na sam koniec zastępując go nowym przekonaniem, oddającym prawdziwą naturę człowieka, np „Jestem boską istotą, która zasługuje na wszelkie dobra, życie w obfitości i miłości”, wtedy będzie mógł skutecznie materializować w swoim życiu to co zapragnie.
Jeżeli już uświadomimy sobie jak w wielu przypadkach mocna jest rozbieżność pomiędzy naszymi świadomymi intencjami, a tym co mamy wprasowane w naszą podświadomość, łatwo wtedy zaczniemy zauważać również ten wewnętrzny konflikt u innych. Jasne i oczywiste staje się dla nas to, że popularny w obecnych czasach slogan „Myśl pozytywnie” to za mało. Bardzo duża ilość ludzi nie może pokonać tej niewidocznej dla siebie przeszkody. Dziwią się, że przecież myślą pozytywnie, są optymistami w kwestii tego co chcieliby mieć w swoim życiu, ale nic to jednak nie daje. Wydaje im się, że biegają niczym chomik w kółko. Nie uświadamiają sobie oni po prostu tych wszystkich wzorców i blokad, które wdrukowane są w ich podświadomość. Dla przykładu ktoś sobie wizualizuje bogactwo, lecz równolegle jego podświadomość zapełniona jest masą przekonań, które odcinają go od napływu obfitości bogactwa do jego życia. Takie blokujące wzorce mogą przybrać postać np takich przekonań: „Pieniądze są tylko dla bogatych”, „Pieniądze są złe, bo tyle jest przez nie cierpienia na świecie”, „O pieniądze trzeba ciężko walczyć w życiu”. „Ja to chyba nigdy nie będę bogaty”. „Dużą ilość pieniędzy zdobywa się głównie przez nieuczciwość”, „Moje życie jest walką o przetrwanie, zawsze ledwo wiąże koniec z końcem”. Drugą dziedziną życia, w której nasza podświadomość nas często sabotuje jest obszar związków miłosnych. Tutaj również multum ludzi narzeka, że nie może poznać tej odpowiedniej dla siebie osoby, pomimo, że często myślą i wyobrażają sobie istnienie takiego kogoś. W tym przypadku również podświadome przekonania dają znać o sobie. Kilka z nich to np: „Nie zasługuję na miłość”, „Nikt mnie nie kocha”, „Nie istnieje moja bratnia dusza”, „Nie stać mnie na atrakcyjną drugą połówką” itd. Również nasze przekonania wobec samego życia często bywają na tyle destrukcyjne, że odcinają nas od przypływu do nas wszelkiego rodzaju obfitości. Do najpopularniejszych należą: „Zycie to walka o przetrwanie”, „Życie to nie bajka”, „Wszystko w życiu przychodzi ciężko” itd.
Należy pamiętać, że każde z podświadomych przekonań jest potężnym komunikatem, który nieustannie wysyłamy we wszechświat, więc w odpowiedzi na ten komunikat otrzymamy to co wybraliśmy. Pamiętajmy, że 95% naszych decyzji i działań sterowanych jest przez podświadomość.Tutaj łatwo zrozumieć rolę pecha i szczęścia. Mówimy często, że ktoś ma szczęście w życiu lub nieustannego pecha. Nie istnieje takie coś ja z góry przypisany fart lub niefart. Ludzie po prostu podświadomie inaczej patrzą na życie, na samego siebie, co skutkuje tym, że jednym wszystko wychodzi, a drudzy mają ciągle pod górkę. Życie jest gotowe nieść Ci cały czas wszystkie obfitości, lecz czeka na moment kiedy Ty sam na to wydasz zezwolenie. Pomimo, że może to brzmieć patetycznie, taka jest prawda.
Na nasze szczęście, podświadomość nie jest naszym żadnym wrogiem, czarną stroną, przez którą jesteśmy obezwładnieni. Można ją skutecznie oczyszczać, udoskonalać, tak aby zaczęła nam naprawdę służyć. Tutaj jest zawarta właśnie istota duchowości. Duchowość jest poszerzaniem własnej świadomości do takich granic, aby ujrzeć i porzucić wszystkie zakodowane w naszej podświadomości szkodliwe przekonania, które uniemożliwiają nam bycie pełnym ja. Jako pełne ja rozumiem, bycie potężną, twórczą, świadomą, uwolnioną od strachu, kochającą boską istotą, co w istocie rzeczy jest naszą prawdziwą naturą. Jest to praca z sobą, którą czasami wykonuje się przez całe życie. Przypomina ona obieranie cebuli. Zrzucamy z siebie warstwę po warstwie, aż w końcu dostaniemy się do naszego rdzenia, naszej nieuwarunkowanej czystej, boskiej natury. Przeważnie człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy z ilości wgranych w podświadomość programów. Ja sam po uświadomieniu w sobie dwudziestego programu, przestałem dalej liczyć :) Część z nich już przepracowałem, ale jeszcze wiele, wiele przede mną. Zarówno do przepracowania jak i odkrycia.
Piękne podczas odkrywania własnych uwarunkowań, jest to, że zaczynamy sobie zdawać sprawę, że zdecydowana większość z nich nie pochodzi od nas samych. Jest to dla wielu wręcz szokujące, ale równocześnie głęboko wyzwalające. Jak wspominałem, duża część z nich pochodzi od naszych rodziców, którzy przejęli je od swoich rodziców. Jeszcze inna część pojawia się na wskutek zaprogramowania przez otoczenie lub kulturę, w której się wychowaliśmy. Również rządy posługują się głównie mediami, aby programować w nas różnego rodzaju wzorce, oparte wyłącznie na częstotliwości strachu. Istnieją również narodowe wzorce podświadomych programów, uwarunkowane historią danego narodu. Tak więc my Polacy, szczególnie mamy mocno zaprogramowany „wzorzec ofiary”, ze względu na historię naszego kraju. Wzorzec ten bardzo mocno nas blokuje na wielu poziomach. Domyślam się również, że sama informacja, mówiąca o tym, że jesteśmy potężnymi istotami, obdarzonymi mocą stwarzania, mogła wywołać wśród wielu osób niedowierzania lub nawet oburzenie. Ma to miejsce dla tego, że u takich osób odezwał się wtedy program, wgrany już od małego, mówiący: „Jestem w swej naturze mały i niegodny, urodzony na starcie z grzechem. Powinienem z tego powodu odczuwać nieustanne poczucie winy. Jest wtedy szansa, że Bóg się przestanie na mnie wreszcie gniewać”. Łatwo zauważyć, że taki program nie powstał u człowieka jako efekt jego samoświadomości, lecz został narzucony przez grupę ludzi, która przed wieloma wiekami, tworząc doktryny, świadomie i z premedytacją dokonała manipulacji na człowieku, aby nigdy nie przeskoczył pewnego poziomu świadomości, na którym już będzie ciężko go kontrolować. Był to zwyczajnie świadomy i podły cios wymierzony w naturę człowieka. Można porównać go do umieszczenia doniczki z nasionem, w warunkach pozbawionych światła.
Ktoś może zadać pytanie jak sobie uświadomić niektóre niewidoczne programy? Poza wnikliwą samoobserwacją w ciszy, kluczowa jest szczera intencja, skierowaną w głąb siebie, aby szkodzące nam programy stały się dla nas przejrzyste. Jako, że jesteśmy istotami twórczymi, wysyłając taką intencję, otrzymamy odpowiedź. Skoro szukamy, to i znajdziemy. Odpowiedź może często przyjść pod postacią wspomnień rożnych wydarzeń naszego życia, które spowodowały powstanie danego przekonania. Możemy również zostać ponownie zalani emocjami, które nam towarzyszyły podczas silnych doświadczeń życiowych, które wywarły duży wpływ na naszą podświadomość. Najczęściej jednak takie destrukcyjne przekonanie zwyczajnie wypłynie na powierzchnie naszego świadomego umysłu, przez co łatwo je wtedy rozpoznamy. Bardzo pomocna jest również medytacja. Będąc w trakcie medytacji, kiedy jesteśmy uwolnieni od własnego umysłu, który pozostaje wtedy na uboczu wyciszony, dużo łatwiej jest z tej perspektywy zauważyć wszystkie szkodliwe, odgrywane przez podświadomość programy. Zawsze biorąc kilka kroków do tyłu, uzyskujemy lepszy i szerszy obraz.
5. Teraźniejszość – wrota do duchowości.
Nasza świadomość jest uwarunkowana przez ego do tego stopnia, że przeważnie traktujemy chwilę obecną, jako środek do celu, przeszkodę lub wroga. Teraźniejszość jest dla nas zazwyczaj przystankiem, następnym krokiem, który musimy postawić, aby ostatecznie dotrzeć do punktu w przyszłości, w którym zastaniemy długo oczekiwane przez nas lepsze warunki, bądź zrealizujemy postawiony przed sobą cel. W sytuacji gdy bardzo mocno pragniemy znaleźć się w lepszym punkcie w przyszłości, chwilę teraźniejszą postrzegamy wręcz jako przeszkodę, którą musimy pokonać. W najgorszych przypadkach teraźniejszość jest dla nas swoistym wrogiem, np. gdy dzieje się nam coś złego, dopuszczamy się oskarżeń, obwiniania, lub nie lubimy tego, co akurat robimy.
Ważnym krokiem na ścieżce rozwoju duchowego jest uświadomienie sobie, że teraźniejszość jest jedyną chwilą, momentem, który istnieje. Życie zawsze objawia się w teraźniejszości. Wszystko co nas spotkało, a także spotka w życiu, miało miejsce w chwili teraźniejszej. Jeżeli myślimy o czymś co działo się rok temu, to w chwili kiedy to się wydarzało, doświadczaliśmy tego jako naszej teraźniejszości. Jeżeli o tym wspominamy, to także właśnie w danej, konkretnej chwili obecnej, jako mentalna projekcja w naszej głowie. Podobnie jest w przypadku gdy pomyślimy o momencie, który ma nastąpić np. jutro o ósmej rano. Jawi się on nam również jako nasza przyszłość – projekcja złożona z myśli w chwili obecnej, a gdy jutro nastanie godzina ósma, doświadczymy i tak tego momentu jako teraźniejszości. Przeszłość i przyszłość są niczym więcej jak projekcjami naszego umysłu.
Z naszego podejścia do chwili teraźniejszej, wynika jakość i treść życia, którego doświadczymy w „przyszłości”. Ponieważ życie objawia się nieustannie poprzez chwilę obecną, teraźniejszość oraz życie są jednym i tym samym. Życie nie może istnieć poza teraźniejszością. Teraźniejszość jest jedyną stałą w naszym życiu, poza którą nie możemy wyjść. Wszelkie zmiany odbywają się w niej i poprzez nią. Sposób w jaki zapatrujemy się na teraźniejszość, na to co dzieje się obecnie, determinuje nasz stosunek do samego życia. Mając na uwadze naszą naturę istot obdarzonych mocą twórczą, łatwiej teraz będzie nam zauważyć, że nasze ustosunkowanie się do teraźniejszości jest nieustannym komunikatem wysyłanym przez nas w eter, informującym jakie mamy podejście do życia. Życie zawsze odpowiada na nasze komunikaty, mówiąc „Będzie tak jak chcesz, żeby było”, więc jeżeli traktujemy chwilę obecną jako przeszkodę, problem, w momencie gdy uda nam się już uporać z tą „przeszkodą”, życie ześle nam kolejny problem do rozwiązania. Jeżeli traktujemy teraźniejszość jako wroga, na pewno będziemy mieć sposobność w przyszłości, aby dalej tak myśleć o chwili obecnej. Multum ludzi odnosi wrażenie, że ich życie polega na przechodzenie z jednego problemu w kolejny. Wyjściem z takiej sytuacji jest inne podejście, zmiana własnego nastawienia do teraźniejszości.
Niesamowite przyspieszenie w naszym rozwoju osobistym, duchowym następuje w momencie gdy zaczniemy traktować teraźniejszość jako przyjaciela. Skoro już wiemy, że i tak nigdy nie zdołamy uciec od teraźniejszości, czymś naturalnym i wskazanym wydaje się być radosne witanie każdej nadchodzącej chwili z otwartymi ramionami. Pozwala to nam zrzucić z siebie emocjonalno-psychiczny bagaż, który nieustannie ze sobą nosimy, uwarunkowany naszym przywiązaniem do przeszłości lub przyszłości. Im mniejszą władzę sprawuję nad nami czas, tym coraz słabsze jest działanie naszego ego. Ładnie ujął to Jezus słowami „Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego”. Królestwo Boże symbolizuje stan świadomości, w którym jesteśmy szczęśliwi, radośni, wolni od wszelkich negatywizmów. Stan, który możliwy jest jedynie gdy będziemy obecni w teraźniejszości, czyli będziemy patrzeć pod pług.
Mając teraźniejszość za przyjaciela wysyłamy do samego życia informacje, komunikat, że zapatrujemy się na nie otwarcie, radośnie, co w swoich skutkach sprawi, że życie wreszcie zacznie nam „służyć”, tak jakbyśmy tego chcieli. W momencie gdy już nauczymy się całkowicie zagłębiać, „stapiać się” z chwilą obecną, zaczniemy doświadczać w naszym życiu wielu małych cudów. Wydostaniemy się wreszcie spod władzy naszego umysłu, który do sprawowania kontroli i dominacji nad nami, nieustannie potrzebował idei czasu, konceptu przeszłości i przyszłości. Przede wszystkim nasze życie nabierze lekkości, ponieważ wydarzenia z przeszłości, bądź troska o przyszłość przestaną na nas silnie oddziaływać. Będąc już zaawansowanym praktykantem bycia w teraźniejszości, możemy sami decydować jak w danej chwil chcemy się czuć, aż w końcu staje się to naturalnym sposobem naszego życia, ponieważ zewnętrzne wydarzenie nie mają już mocy emocjonalnego oddziaływania na nas. Nawet gdy przydarzają się nam rzeczy z pozoru złe, potrafimy je zaakceptować, rozumiejąc ich znaczenie, zachowując spokój ducha. Możliwość decydowania w każdym momencie życia o swoim samopoczuciu jest prawdziwą wolnością duchową, istnym wyzwoleniem. Do takiego stanu świadomości prowadzi daleka droga, wymagająca nauczenia się umiejętności akceptacji oraz ufności do wszystkiego co nas w życiu spotyka. Wówczas z osoby reaktywnej, u której to jak się ona czuje było uzależnione od tego co się dzieje w jej świecie zewnętrznym, przetransformujemy się w osobą kreatywną, która posiada moc wyboru i ustanawiania tego jak się chce czuć, nie zależnie od warunków zewnętrznych. Właśnie dlatego prawdziwy mistrz duchowy jest zawsze przepełniony spokojem i radością, ponieważ potrafi sam decydować o tym jak się chce czuć.
Stając się obecnym w teraźniejszości, tak naprawdę docieramy do głębi rzeczywistości, dzięki czemu możemy wreszcie zobaczyć ją taką jaka jest naprawdę. Nasze zmysły stają się wyostrzone, myślenie ulega spowolnieniu, odsuwając się na drugi plan. Dzięki temu zaczniemy zauważ wokół nas o wiele więcej piękna oraz życia, znajdującego się we wszystkim co nas otacza. Ugruntowanie naszej uwagi na chwili teraźniejszej, otwiera nas na napływ życiodajnej, kreatywnej energii źródła, ponieważ niepoddana dyktaturze umysłu teraźniejszość jest jedyną furtką, przez którą może ona do nas dotrzeć. Wiele cennych wskazówek wyjaśniających jak być obecnym w teraźniejszości znajduje się w poniższej prelekcji Eckharta Tolle. (Polecam jego książkę „Potęga teraźniejszości”).
https://globalneprzebudzenie.wordpress.com/2015/04/26/duchowe-przebudzenie-cz-1/
https://www.youtube.com/watch?v=pm9J2GTDPBM
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz