Historia mówi wprost: Jezus nie urodził się 25
grudnia, a chrześcijanie początkowo w ogóle nie obchodzili Bożego
Narodzenia. Data świąt - jak wiele innych elementów tradycji
chrześcijańskiej - ma pogański rodowód. Tego dnia wypadały urodziny
Mitry oraz święto ku czci rzymskiego boga słońca.
Foto: Shutterstock
Śpiewając kolędę "Bóg się rodzi" upamiętnia się
raczej pogańskich bogów, a nie Jezusa, który - zgodnie z opinią
pierwszych wyznawców - urodził się wiosną. Jednym z niewielu prawdziwych
wątków w tradycji bożonarodzeniowej jest za to… Gwiazda Betlejemska.
Historyczna
prawda o Bożym Narodzeniu szokuje. Analiza Ewangelii i pism wczesnych
autorów chrześcijańskich pozwoliła ustalić, że Jezus wcale nie urodził
się 25 grudnia. Datę tę wybrano, by zastąpić dawne święta pogańskie.
Tego dnia celebrowano narodziny popularnego wśród obywateli Cesarstwa
rzymskiego boga Mitry oraz święto Słońca Niezwyciężonego.
Okazuje się też, że w początkach chrześcijaństwa
Boże Narodzenie w ogóle nie istniało. Jeśli pisano o dacie narodzin
Jezusa, umiejscawiano je w kwietniu, maju lub listopadzie. Z elementów
bożonarodzeniowej tradycji silne korzenie w rzeczywistości ma jedynie
historia o Gwieździe Betlejemskiej, która poruszyła babilońskich magów.
Jezus - dziecię wiosny
Temat "Jezusa historycznego" - mimo postępującego
zeświecczenia Europy - nadal budzi żywe zainteresowanie. Dyskusję nad
nim rozpalił w 1863 r. francuski uczony i niedoszły ksiądz, Ernest Renan
(1823-92), który w książce "Żywot Jezusa" dokonał krytycznej analizy
postaci chrześcijańskiego Mesjasza. Twierdził, że był on zwykłym
człowiekiem - mistykiem, jakich wielu było w Ziemi Świętej. Bogiem mieli
go okrzyknąć dopiero uczniowie.
"Data urodzenia Jezusa nie jest znana. […] Jego
ojciec i matka, Józef i Maria, byli prostymi ludźmi - rzemieślnikami
żyjącymi z pracy własnych rąk w sytuacji materialnej typowej dla Wschodu
- ani w biedzie, ani w dostatku. […] Jezus miał braci i siostry, z
których - jak można wnioskować - był najstarszy" - pisał Renan, którego
Pius IX nazwał "europejskim bluźniercą".
Obecnie przyjmuje się, że Jezus przyszedł na świat w
okresie 8-2 p.n.e. Dwie kanoniczne Ewangelie (Łukasza i Mateusza),
które wspominają o jego narodzinach, są ubogie w szczegóły. Spowodowało
to, że w pismach Ojców Kościoła - Tertuliana, Orygenesa czy Ireneusza z
Lyonu - brak wzmianek o świętowaniu Bożego Narodzenia. Teolog Andrew
McGowan dodaje, że wręcz potępiali oni obchody urodzin bóstw, uznając je
za pogaństwo.
Rozważania o dniu narodzin Jezusa pojawiły się
dopiero na przełomie II i III stulecia, m.in. u Klemensa
Aleksandryjskiego (ok. 150-215), który pisał: "Są tacy, co ustalili nie
tylko rok, ale nawet dzień Pańskich narodzin i twierdzą, że miało to
miejsce 28 roku panowania Augusta, 25 dnia egipskiego miesiąca pachon.
[…] Inni wskazują na 24 lub 25 dzień pharmuthi".
Po przeliczeniu okazuje się, że wcześni wyznawcy
Jezusa uważali, że urodził się on w okolicach 20 kwietnia lub 20 maja!
Jako potwierdzenie, że nie mogło stać się to zimą uważano też obecność
na wypasie pasterzy, którzy zgodnie z ewangeliczną relacją przyszli
złożyć Dzieciątku pokłon.
Ksiądz Alexander Hislop (1807-65) - autor
kontrowersyjnej książki "Dwa Babilony", powołując się na XIX-wieczne
akademickie autorytety, stwierdzał: "W dniu narodzin Jezusa pasterze
pilnowali trzód, co wydaje się niemożliwe dla warunków zimowych. Jeśli
ktoś myśli, że o tej porze panuje w tym regionie nie tak bardzo
ekstremalna aura, niech przypomni sobie słowa Jezusa: ‘Módlcie się, żeby
wasza ucieczka nie wypadła w zimę’".
Jak zatem 25 grudnia stał się w tradycji zachodniej dniem narodzin Jezusa? Pierwsza wzmianka o celebracji tego święta pochodzi z manuskryptu "Kalendarz 354 roku". Okazuje się, że w tym
samym dniu w Cesarstwie rzymskim obchodzono święto synkretycznego bóstwa
solarnego. Uroczystości ku czci Sol Invictus (Słońca Niezwyciężonego)
upamiętniały "narodziny" nowego słońca. Nieco wcześniej Rzymianie
obchodzili z kolei Saturnalia - święto równości i pojednania.
Co więcej, na kilka dni przed Bożym Narodzeniem
wypada przesilenie zimowe obchodzone w wielu pierwotnych religiach
Europy (dla Słowian było to tzw. Święto Godowe, którego reliktem jest
zwyczaj kolędowania). Jest wysoce prawdopodobne, że tradycja
chrześcijańska zaadoptowała stare daty na potrzeby kultu Jezusa,
ułatwiając postęp chrystianizacji.
"Dobra nowina" z Babilonu
Współczesna nauka dokonała też ciekawych ustaleń
odnośnie innej tajemnicy świąt - Gwiazdy Betlejemskiej. Choć zwykle
przedstawia się ją jako kometę, było to zjawisko innego typu - nowa
(jasno świecąca gwiazda) lub - co bardziej prawdopodobne - koniunkcja
planet.
Analizując dane i modele, astronom i publicysta David Reneke ustalił, że Gwiazda
Betlejemska mogła być koniunkcją Wenus i Jowisza z 2 r. n.e. Planety
znalazły się wówczas na nieboskłonie tak blisko siebie, że wyglądały jak
jedno źródło światła. Zjawisko było widoczne przez krótki czas w
połowie czerwca, co dodatkowo wzmacniało hipotezę, że Jezus urodził się w
ciepłym miesiącu.
Kandydatek do miana Gwiazdy Betlejemskiej jest
jednak więcej. Simo Parpola - archeolog i profesor asyrologii na
Uniwersytecie Helsińskim szukał ich przy pomocy babilońskiej astronomii.
Ustalił, że mogła to być supernowa z 5 r. n.e., odnotowana także w
źródłach chińskich. Ponieważ Mateusz Ewangelista wspomniał, że Jezus
urodził się za panowania zmarłego w 4 r. p.n.e. Heroda Wielkiego,
musiało jednak chodzić o jakieś wcześniejsze zjawisko na niebie.
Parpola skupił się na koniunkcji Jowisza i Saturna z
7 r. p.n.e., którą żywo interesowali się uczeni z Babilonu, o czym
świadczą zapiski znalezione w jego ruinach. Planety spotkały się wtedy
trzykrotnie, co było wydarzeniem rzadkim i znamiennym z punktu widzenia
astrologii (wówczas scalonej z astronomią): "W systemie babilońskim
Jowisz był poświęcony Mardukowi - najwyższemu z bóstw. Z kolei Saturn
symbolizował króla - boskiego pomazańca na Ziemi" - wyjaśniał uczony.
Dla wróżących z gwiazd koniunkcja zapowiadała
narodziny władcy naznaczonego przez niebiosa i świt nowego porządku
świata: "Fakt, że w ostatniej fazie dołączył do niej Mars oznaczał, że
król miał nadejść z zachodu, bowiem w wierzeniach babilońskich Czerwona
Planeta symbolizowała tą część świata, tj. obszar dzisiejszej Ziemi
Świętej" - dodawał Parpola na łamach "Biblical Archaeology Reviewz'.
Właśnie to tkwi u podstawy legendy o Trzech
Mędrcach ze Wschodu. Niewykluczone, że magowie naprawdę ruszyli do
Judei, by szukać tam posłańca z nieba. Sprawa była bowiem silnie
związana z ich wierzeniami. Parpola twierdzi, że ostatnia koniunkcja
przypadła trzy tygodnie przed przesileniem zimowym, kiedy Babilończycy
świętowali zwycięstwo boga Nabu nad siłami mroku, co nazywali "dobrą
nowiną".
Według św. Łukasza, właśnie tymi słowami aniołowie zwiastowali pasterzom narodziny Jezusa…
Chrystus pogański
Jeśli "dobra nowina" (gr. euangélion) była
zapożyczeniem z tradycji babilońskiej, czy możliwe, że chrześcijaństwo
ma w sobie więcej elementów z religii starożytnego Wschodu? Najpewniej
tak, choć dla hierarchów i historyków związanych z Kościołem to temat
tabu.
Na przełomie XIX i XX w. pojawiły się śmiałe
hipotezy, według których pierwsi wyznawcy Jezusa dokonali licznych
zapożyczeń z wierzeń pogańskich, głównie z kultu Mitry. Ten
persko-indyjski bóg w I w. n.e. zyskał wielu wyznawców wśród ludności
Cesarstwa rzymskiego i był utożsamiany z bóstwem słońca, Heliosem. Jedna
z wersji mitu o narodzinach Mitry mówi, że jego matką była dziewica, a
miejscem przyjścia na świat jama lub jaskinia, gdzie pokłon oddali mu…
pasterze.
Urodziny Mitry świętowano 25 grudnia. Co ciekawe,
jego czciciele uznawali niedzielę za dzień święty i praktykowali
ceremonie przypominające chrzest i eucharystię. Kult Mitry miał jednak
charakter misteryjny i wymagał wtajemniczenia. Choć mało o nim wiadomo,
był na tyle popularny, by konkurować z wczesnym chrześcijaństwem. Cios
mitraizmowi zadał jednak cesarz Teodozjusz Wielki (347-95), ustanawiając
chrystianizm religią panującą i prześladując innowierców.
Zatem czy rozbrzmiewająca w święta kolęda "Bóg się
rodzi" sławi tak naprawdę narodziny Mitry i nowego słońca? Historia
udowadnia, że korzenie Bożego Narodzenia wiążą się z Jezusem tylko
pośrednio, a wersja przedstawiana przez Kościół jest (delikatnie mówiąc)
umowna. Choć wielu wiernych nie zaakceptuje tych informacji, warto
pamiętać, że chrześcijaństwo to "produkt", na który złożył się dorobek
różnych filozofii i religii.
Wbrew temu, co twierdzą księża, "pogańskie" życie
duchowe było dosyć bogate i pierwsi chrześcijanie czerpali z niego
przeróżne wątki. Choć w ciągu dwóch milleniów istnienia Kościoła udało
się zatrzeć po tym ślady, w Bożym Narodzeniu pozostał pewien
archetypiczny uniwersalizm. Mówiąc prościej, w każdym z nas drzemie
jeszcze mały poganin świadom pierwotnych korzeni tego święta. I chyba to
on sprawia, że przysłowiowa "magia Bożego Narodzenia" udziela się nawet
niewierzącym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz