Opowiedziana dla Kasi
dnia 08.12.2015r,
Całym sercem dziękuję za jej spisanie.

Za górami za lasami w dalekiej Północnej Krainie, pośród wielkich jezior, mieszkał sobie mały Grzesiu. Urodził się w maleńkiej wsi i żył sobie, niczym szczególnie się nie wyróżniając, oprócz ciszy w sobie i niezwykle jasnych kręconych loczków. Pomagał swoim rodzicom w niewielkim gospodarstwie, karmiąc kury, kaczki i gąski, którymi się opiekował, aby znosiły jajka i dawały pierze do poduszek, w których sypiał wraz z licznym rodzeństwem. Mieszkał w skromnej szopie, bez elektryczności, radia, lodówki czy telewizji, niemal obok innych zwierzątek współmieszkańców w tej samej zagródce pod lasem.
Potem Grześ dorastał i w wieku kilku latek przydzielono mu znacznie odpowiedzialniejsze zadania w jego nauce i pracy na rzecz rodziny. Pasienie krówek i owiec, to całodzienne zajęcie małego chłopca, który na łonie natury w jej deszczu oraz słońca, poznawał uroki przyrody i ludzkiego świata pracy. Kochał Grzesiu naturę, rozumiał ją i swoim serduszkiem rozmawiał z mieszkańcami pobliskiego lasu, bacznie obserwował każdą istotkę uroczego, magicznego siedliska. Na urokliwą łąkę wychodziły dziki, jelenie, zające oraz sarny, a czasem nawet niezauważenie czmychnął lis, pospiesznie podążając do swojej pobliskiej nory. Grzesiu nie wiele odzywał się do ludzi, ale z uwagą przyglądał się zwierzętom i swoim serduszkiem pojmował ich mowę i nauki, które one mu przynosiły. Ptaki z uwagą przyglądały się małemu chłopcu, pomagając mu we wszystkim i uczyły go również swego ptasiego języka. Zwierzęta rozumiały Grzesia, bo czuły jego czyste serce i przynosiły mu potrzebną edukację, aby go przygotować do dorosłości, do stawienia się z pełnią nauk, które Grzesiu przyniósł jako swoją ścieżkę do spełnienia. Podążał tak przez życie, spotykając wielu ludzi, którzy chcieli, aby on jej nigdy nie odnalazł, aby zagubił serce i włączył ludzki umysł, potem Grzesiu zrozumiał, że Oni wszyscy mu pomagali. Dzieci w szkole mówiły mu, aby nie był inny i aby rozpoczął posługiwał się ludzkim umysłem, zamiast bujać w obłokach, bo wtedy dostaniesz lepsze stopnie i przestaniesz być gamoniem.
Grzesiu nie rozumiał ludzi, dziwił się ich nieszczerości i wolał zamiast do szkoły chodzić na leśne eskapady. Przemierzał tak leśne ostępy, czując się bezpieczny, opatulony szatą roślinności i czułością ptaków, której nie doświadczał tyle od ludzi. Czuł, że tu w lesie, nikt go nie skrzywdzi i nie powie że jesteś najgorszy uczniem w klasie. W dni, kiedy było zimno, po prostu rozpalał ognisko i piekł ziemniaka, aby nie być głodnym, bo w jego rodzinie jedzono to, co wspólnie uprawiano na polu i w ogródku. Prawdą przebudzenia w swoim sercu, dostrzegał Grzesiu różnicę wewnętrznego świata harmonii i miłości, jaki miał w sercu i świata, w który wkraczał jako dorosły, który wydawał mu się nieznany i okrutny.
Przyjmował go Grzesiu z lękiem i bał się osądu za najgorsze stopnie jakie przynosił w swoich zeszytach. Był niezadowolony z wyników swoich smutnych niechcianych wypraw do wiejskiej szkoły w której bito dzieci za złe stopnie i dzielono na złych i dobrych, naznaczając każdego cyfrą oceny. Jeszcze bardziej niż szkoły nie rozumiał kościoła, którego się lękał i nie rozumiał okrutnego Boga, któremu ludzie w uniżeniu mu się kłaniali, strasząc siebie wzajemnie ogniem piekielnym. Dlatego jako dziecko unikał takich wypraw i to pomogło, że jego dziecięce serduszko pozostało czyste, nieskalane czarnymi rytuałami, którym tam rodzice poddawali swoje dzieci. Grzesio mimo, że doroślał, to jednak nadal pozostawał dzieckiem, bo zachował czystość swego serduszka, którego nie oddał dla uwielbienia i na ofiarę dla krwiożerczego „boga”, który nakazywał złowieszczo picie krwi Jezusa i jedzenie ciała.
Nie rozumiał Grzesiu świata, w którym się znalazł, czuł wiele zagubienia i stwarzał w sobie dużo kompleksów, którymi zasmucał swoje dziecięce serduszko. Ukryta za wsią skromna zagroda i ciasna izba bez elektrycznego światła nie pomagała poznawać świata ludzi, ale pomagała bardzo dostrzec świat całej Natury Matki. Mały Grzesiu obserwował ten swój świat i w stawie za stodołą przeglądał się sobie jak w lustrze, rozmawiając z kumkającymi żabami. One rechotały się z tego, że Grześ nie czuł się człowiekiem, chociaż na niego wygląda. Podpływały rybki i poruszały swoimi pyszczkami, ale w bagiennej wodzie stawu Grześ ich nie rozumiał i nie odczytywał jeszcze ich przekazu. Czuł, że pojawił się w tym świecie, ale że jest inny od każdego człowieka, którego spotykał w swojej wsi. Dziwił się swym złocistym włosom formułujących na głowie pierścionki i odnajdywał tak różnorodność uroku tego świata, również w swoim wyglądzie, którym był zaskoczony. Ludzie mówili do Grzesia, dlaczego tak nie robisz jak my wszyscy i tworzyli swoje cierpienia, każdego dnia walcząc i kłócąc się z sobą, a w niedziele za to klękali przed swoim bogiem w odległym kościele, dziękując mu za to, że to on ich obdarował tym wszystkim.
Grzesiu czuł, że w swoim sercu ma wszystko, chociaż coraz więcej ludzi, których spotykał mówiło mu, że jesteś malutkim głuptaskiem, bo masz najgorsze stopnie w szkole i nazywali matołkiem lub obdartusem. Świat człowieka stawał się dla Grzesia przerażający z każdym krokiem, bo narastały zadania, z którymi Grzesiowi przyszło się zmierzyć samemu. Odnajdywał jednak rozwiązania i kompromisy, próbując zrozumieć świat człowieka, który jawił mu się światem biedy, pieniądza i chciwości. Uwielbienie jakie ludzie dawali zwykłym papierkom przewyższało uniżenie w jakim kłaniali się dla zazdrosnego i okrutnego boga w swoim kościele, który karał nawet dzieci.
Płakał Grzesiu będąc małym chłopcem, że nikt go nie rozumie, a tak wiele chciałby powiedzieć ludzkiej rodzinie w której się pojawił. Pomagał innym jak umiał i nie lękał się wyrazić prawdy, za co się narażał na niełaskę tych, co decydowali o losach Grzesia i układach świata. Mały Grześ sprzeciwiał się temu lecz powoli zaczynał rozumieć, że żadna walka tu nic nie daje, że tym razem potrzebna jest Miłość. Szukał jej Grzesiu wszędzie, rozpoczynając od ludzkiej rodziny w której się pojawił wraz z jedenaściorgiem innych dzieci, które urodziła jego matka. Choć zapracowana to rozumiała Grzesia i na swój sposób łączyła się sercem, wspierając go w zadaniach, jakie on przyjął i przygotowywał, na swoją naukę. Poznając świat człowieka od samej podszewki, zaprzątnięta pracą i kłopotami ludzkiej biedy, ubóstwa i alkoholizmu swego męża, taty Grzesia. Mówiła Grzesiowi pamiętaj, że jesteś mądrym chłopcem i uczyła go miłości, aby zrozumiał, że ta wielkość wynika z miłości i równości, dlatego tak bardzo uczył się Grześ pokory w ludzkiej rodzinie do której na planetę Ziemię przybył.
Zobaczcie obraz chłopca w tej bajce. Jak idzie Grześ przez swoją wieś i rozmyśla o ludziach i świecie, w których się pojawił, próbuje się przystosować do ich świata, ale czuje jednak swoją odmienność. Jeszcze nie rozumie tego, że odrzucenie które zaczął odczuwać do człowieka, bardzo boleśnie w tej nauce rozpoczęło się przekładać na lekcje, które tym bardziej stawały się bolesne dla małego Grzesia. Powraca smutny na swoje podwórko, kiedy inne dzieci wyszydzają Grzesia i rzucają w niego kamieniami i wyzwiskami mówiąc mu, że to Ty sam jesteś inny, bo nie chcesz bawić się w grę w którą my gramy.
Razu pewnego, znużony Grzesio wagarowaniem, usiadł w lesie pod sosną i zasnął wygrzewając się w ciepłych promieniach wiosennego słońca. Drzewo z czułością opatuliło Grzesia swoją delikatną uzdrawiającą energetyką. Tak spał, ufny dla świata, który go otacza i usypiał szczebiotem wiosennych śpiewów ptaków, pracujących przy swoich gniazdach. W czasie tego snu przyszedł Leśny Skrzat i powiedział Grzesiowi, kim jesteś i abyś nie wierzył w to, co mówią Ci inni i sam odnalazł swoją wielkość. Grześ, aż się przebudził i Skrzat oddalił się znikając w zaroślach, a za to zeszła z drzewa wiewiórka i powiedziała: Nie lękaj się Grzesiu, to duch natury i On pomógł Ci oczyścić Serce. Teraz już wiesz Kim Jesteś i podarowała Grzesiowi orzecha. Tak Grześ radośnie wrócił do swojej wioski, już nie reagował na przezwiska.
Dzięki tym naukom Grześ zrozumiał, że jego droga jednak na Ziemi jest inna, że podążając drogą Człowieka tej wsi, doprowadzi to wszystkich na manowce. Tak Grześ wydoroślał, a bardziej zaczął udawać, bawiąc się, że tym dorosłym jest. Rozpoczął, tak jak inni ludzie, spełniać siebie w zadaniach, w których jak wszyscy wokół poświęcał swój cały dzień. Jedno, co zawsze pamiętał to to, żeby nie zapomnieć, że dziecięce wartości w serduszku są bardzo cenne i aby o nich pamiętać, aby kochać tak dary Matki, którą wybrał jak i Ojca. Pokora, której go nauczyli jest pomocą w zrozumieniu innych w całej wsi, bo oni wszyscy są tak naprawdę jednak rodziną Grzesia i wszyscy pomagali Grzesiowi poznać ten świat.
Tak przebrnął świat dorosłości, ucząc się życia człowieka, poznając podstępne gry i manipulacje w jakich ten świat pogrążył się cały. Przyglądając się temu Grzesiu, mimo że był dorosły, nadal czuł się dzieckiem, małym chłopcem, dlatego, nie pogubił w świecie dorosłych i po wielu doświadczeniach zrozumiał, że dzieckiem zawsze był i jest. To pomogło Grzesiowi zrozumieć świat w którym się pojawił i uwolnić w prostocie, tak jak dziecko z przywiązań i przekonań dorosłego świata. Grzesiu zrozumiał, że stworzyli obwarowania, zasady, przysięgi, którymi ludzie przywiązywali siebie wzajemnie, utwardzając w przekonaniach, że tymi dorosłymi są. Tak zapomnieli o wewnętrznym dziecku, które cudem doskonałości, szczęścia i radości jest w każdym. Kiedy dotrzesz w swoim Sercu do dziecka w sobie, możesz być też tak szczęśliwa/y jak Grzesio. Odczujesz, że masz w sobie wszystkie dary świata i wielką doskonałość, która Cię przepełnia. Odczujesz uwolnienie od ułudy zewnętrznego boga, którego ludzie postawili ponad sobą, bo jako Małe Dziecko pojmiesz to z łatwością, bo uwolnisz umysł człowieka, który jest poznaniem, ale i staje się niewolą.
Mały Grzesiu pasąc krówki na pastwisku wraz ze swoim psem, z którym rozumiał się lepiej niż z bliskimi, pojmował to wszystko w ciszy natury, która go otaczała. Pies Bary rozumiał potrzeby Grzesia i sam opiekował się stadem, aby jego przyjaciel mógł marzyć o pięknym bajkowym świecie w którym wszyscy są szczęśliwy i nikt już nie umiera.Dzięki swemu przyjacielowi, rozpoczął czytać podróżnicze książki i sam bardzo poczuł się wolny. Grzesiu zrozumiał, że nic nie może zatrzymać człowieka i że można podróżować we własnej duszy i tak samo można być szczęśliwym, niezależnie od okoliczności. Zauważał w tych rozmyślaniach, że ludzcy rodzice okradają swoje dzieci z natury, bo rozpoczynają od obrzędów wyganiających z dziecka diabła, a naprawdę przyjmują iluzję, że ich dziecko jest nieczyste. Potem kupują plastikową zabawkę i włączają programator licząc, że telewizja wychowa ich dziecko. A zapominają o Miłości ludzkiego Serca, której to dziecko przyszło doświadczyć w tej rodzinie. Grzesiu obudził się, ale tak naprawdę nigdy nie zasnął tak głęboko jak inni, bo kiedy uwolnią się świat człowieka, każdy odczuje, że jest Bogiem, którego już nie poszukujesz w innych i nikogo już nie stawiasz ponad siebie.
Grzesiu pokochał ludzkie nauki, ich dary jakie przyniosły nieprzypadkowo w każdym doświadczeniu, nawet tych najboleśniejszych. Już nie wierzył tym wszystkim, którzy mu mówili, że jesteś malutki i że tylko ludzka szkoła spowoduje, że będziesz przydatny, bo czuł, że w sercu ma wszystkie mądrości świata. Nie miał też Grzesiu plastikowych zabawek i już teraz rozumie, jak bardzo kochali go rodzice i co naprawdę cennego mu dali jednak w zamian. Dziś Grzesiu czuje, jak jest wielki, jak doskonały, ale i w pełni przyjmuje, że ta doskonałość jest w każdej istocie natury Matki Ziemi.
Kiedy powrócisz do swego serduszka, zrozumiesz tak jak mały Grzesiu, że masz w sobie wszystko, wszystkie skarby świata i krainy szczęśliwości stoją przed Tobą otworem. Mało tego, w tym Serduszku pojmiesz, że to Ty Sam, Ty Sama je tworzysz i spotykasz tylko to, co dajesz sobie. Przebudzenie dziecka w człowieku jest milowym krokiem, bo dziecko uwalnia zgubne myślenie dorosłego człowieka, hierarchię którą on przyjął, podporządkowania i nauki, w które on uwierzył jako dorosły, nie zdając sobie sprawy, że taki świat przyjął jaki mu podsunięto.
Grzesiu już wyzbył się przekonań – prawd dorosłości i uwierzył w prostotę tworzenia Sercem Boskiego Dziecka w sobie. Teraz z dumą przemierza wieś, widzi jak wszyscy są piękni, jak roześmiani, pomocni, uprzejmi i bez uprzedzeń, tylko zwierzęta mrugają porozumiewawczo okiem. Nikt go nie zaczepia i nie mówi, że Grzesiu jesteś głupi, bo kiedy kochasz prawdziwie Sercem, to odczujesz, że inni to Ty i to Ty sam ich stworzyłeś, dlatego są teraz tak piękni. Każdy przynosi cudowną pomoc, najlepszą dla Ciebie jaką potrzebujesz, bo tak jak Grzesio wszedłeś w wymiar Serca, w prawdziwe Królestwo Szczęśliwości.
Morał z tej bajki jest taki: Poznaj najpierw siebie jako małą dziewczynkę, jako małego chłopca, a zrozumiesz tak jak Grzesiu, że życie może być tak piękne i cudowne. Odczujesz, że w życiu spotyka Cię tylko to, co Sam/a tworzysz i że zmienić możesz tylko siebie. Pojmiesz, że nikt nie jest zbawicielem świata, ale jednak wszystko to, co stworzysz w sobie, stwarzasz w każdym. Dlatego tak ważny jest powrót do Miłości, a wibracje Dziecka w każdym z łatwością pomogą to uczynić. Możesz i Ty, tak jak mały Grzesiu uwierzyć sobie, że jesteś wielki, ważny i mądry, a nie w to, co mówią inni, że jesteś malutki.
Kocham Cię i miłego przebudzenia.
http://prawdaserca.pl/2015/12/bajka-o-malym-grzesiu/