Jesteśmy
ze sobą połączeni bardziej niż sobie to uświadamiamy, na wielu
poziomach, jesteśmy jak impulsy w systemie nerwowym, lub naczynka
połączone, które przekazują wodę ze zbiorniczka do zbiorniczka żeby
wpaść do oceanu. To bardzo interesujące jak przejawia się nasze
połączenie, jak uwidaczniają się nieraz nasze związki, połączenia,
zależności i ich mądrość, która tchnie wiedzą o porządku wszechświata.
Czasem wydaje się, że zerwanie kontaktów
z człowiekiem, zabranie swoich rzeczy i przeniesienie się do innego
miejsca oznacza koniec połączenia i zamknięty rozdział- nic bardziej
mylnego. Nadal jesteśmy częścią większego planu, powiązania na
głębszych, subtelnych poziomach. Wykonujemy większe prace, zadania,
uczymy się nowego, współpracujemy poprzez innych ze sobą dla wyższego
dobra, dla nowej drogi. I choć nie zawsze widać, że idziemy tą sama
drogą, albo obok siebie, to w innych wymiarach naszej znajomości nadal
pracujemy nad jej pewnymi aspektami.
Życie jest zaskakujące w swojej
doskonałości, wszechświat jest żywym zaskakującym organizmem, czym mnie
zaskakuje raz po raz? Doskonałością rozwiązań. I dzięki Bogu, bo choć
nieudolni, nieraz ślepi i głusi na nasze wzajemne powiązania i to kim
dla siebie w prawdzie jesteśmy, nie możemy zniszczyć doskonałości Planu
wyższego. Nieraz nieświadomi dlaczego pewne rzeczy się dzieją, dlaczego
przydarzają się nam zaskakujące zbiegi okoliczności, dlaczego jedni
przychodzą a drudzy odchodzą, a jeszcze inni są, choć już ich nie
chcemy, trwamy odgradzając się od wiedzy o naszych połączeniach, o
więzi, która jest nadal żywa i przeplata się przez eony, przez wymiary i
wcielenia…
Pewna kobieta miała dylemat- w sensie
czysto ludzkiego myślenia, gdyż w wieku ok. 40 lat z górką otrzymała
pewien (jak się jej wydawało niechciany) dar. Czwarte już dziecko,
‘wpadka’-termin nieistniejący w słowniku doskonałego planu wszechświata
:). Pierwszy odruch to zaskoczenie drugi to płacz, bo to już późno, bo
co ludzie powiedzą, bo co z pracą i finansami…. Jak takie myśli działają
na dziecko, które schodzi? Wyniki badań płodu złe…lęk w rodzinie
narasta…dwa wyjścia widać, albo akceptacja albo dalszy opór skutkujący
trudniejszymi rozwiązaniami. Dusza kobiety mądra była- kobieta zresztą
oczytana w literaturze tzw. duchowej, i szybciutko przestawiła swój tok
myślenia w kierunku: chcę skoro już dostałam, najwidoczniej tak być ma,
tylko Boże niech zdrowe będzie, przyjmuję i dziękuję ale proszę niech
zdrowe będzie. I cud, bądź jak kto woli natychmiastowa odpowiedź
wszechświata- wyniki się poprawiły, ciąża zaczyna się normalnie
rozwijać…
Inny przykład o połączeniu wszystkich
nas w wielkim organizmie wszechświata: para spodziewa się dziecka ale
nie ma gdzie zamieszkać, problemy finansowe od paru lat i brak pokoju
dla przychodzącego dziecka. W tym samym czasie nakłada się na siebie
kilka spraw- zwolnienie od spłacanego długu-umorzenie wierzytelności ..i
śmierć dziadka w rodzie, który zostawia w spadku młodej parze
mieszkanie…i zgadnijcie jakiej płci będzie potomek młodej pary-
zapowiada się śliczny zdrowy chłopczyk (swoją drogą dziadek dobrze sobie
sprawy poustawiał na kolejne przybycie).
Nieraz powtarzam, że każda dusza ma swój
energetyczny dorobek, i każde dziecko coś dobrego ze sobą niesie, każde
dziecko chce przyjść z jakimś darem, z pomocą dla swego nowego domu,
jakoś ułożyć sobie życie, wnieść swój wkład energetyczny w życie nowej
rodziny. A my jak idziemy w ‘odwietki’ do przyjaciół na parapetówkę, to
nie staramy się zanieść czegoś co im przyda się na nowej drodze? Nikt
nie jest sam, nikt nie jest na tyle biedny by nie przynieść choćby
dobrej woli, miłości szklankę i potencjału duchowego, którym wspiera i
pomaga przenosić wspólnie góry…
Czasem jest tak, że czujemy jedne osoby w
naszym życiu mocniej a drugie słabiej, że z niektórymi, nawet na drugim
końcu świata mamy jakby niewidzialne połączenie s.o.s., lub jak to
czasem niektórzy się śmieją nieodciętą pępowinę… Ja z takich
nieprzeciętych pępowin się nie śmieję, bo troszkę inaczej to widzę.
Czasem jest to tak silny związek dusz, że próba przerwania takiego
połączenia ciągnie jedną osobę za drugą w inny wymiar bytowania.
Niektóre takie połączenia objawiają się dosłownie np. nawet odczuwaniem
fizycznym emocji, bólu drugiej osoby. Gdy ten ktoś potrzebuje pomocy
instynktownie jakby wiemy kiedy podnieść telefon i zadzwonić, kiedy
przyjechać, albo bezwiednie jakby idziemy do sklepu i niesiemy do domu
jej potrzebną na zaraz rzecz.
Są też ludzie, z którymi pozornie drogi
nasze się rozchodzą, ale nie tracimy z nimi kontaktu w sensie duchowym,
pracy duchowej wykonywanej tutaj i tam w wielowymiarowym aspekcie.
Osobiście sama mam tak, że pozostaję w ścisłym duchowym związku z pewną
osobą, i poprzez ten fakt widzę też i nieraz spotykam ją w różnych
sprawach, choć wcale do tego nie dążę a wręcz tu unikam. Powiązane
jednak jesteśmy poprzez koleżanki i znajomych, z którymi w życiu
fizycznym w materii obie mamy bliski kontakt. I choć można powiedzieć,
że to koniec, że zrywamy, że zawieszamy kontakt, to…jak się okazuje na
pewnym poziomie nie jest to już tak oczywiste.
Widzenie życia, drogi, spraw a nawet
uczestniczenie we wspólnej karmie z takimi osobami często nadal ma
miejsce, bo nie sposób zerwać wszystkich połączeń, szczególnie jeśli
łączy ktoś kogo się razem kocha- jak w przypadku np. wspólnych dzieci.
Wówczas kontakt pozostaje, wspólne sprawy, majątkowe, rodzinne,
wychowawcze, nauka…i część drogi dalej się razem przechodzi. Podobnie
dzieje się w przestrzeni energetycznej. Gdy tracimy kontakt z jakimś
przyjacielem, kimś z rodziny, to nie znaczy, że ta osoba przestaje dla
nas istnieć. Ileż to razy słyszę od osób, które nie chcą mieć kontaktu
ze swoimi byłymi małżonkami, z rodzicami, z jakimiś znajomymi, że śniły
im się te osoby w jakiś sposób i coś wspólnie robili, gdzieś chodzili,
coś załatwiali, bądź przekazywali sobie. Tam połączenie jest, pozostaje
niezależnie od naszej chęci uznania go, dopóki jest coś czego się
wspólnie podjęliśmy, coś co nadal zobowiązuje, coś co razem kochamy albo
nienawidzimy ale jest nasze po części, jesteśmy wspólnymi autorami
czegoś, to chcąc nie chcąc siedzimy przy jednym stole karmicznym. Nie
zawsze chętnie spożywamy wszystkie posiłki, nie zawsze musimy się tam
wylewnie witać, ale uznajemy swoje istnienie i swoją współzależność…a
wyżej, wyżej, gdzie miłość z mądrością króluje w nas, kochamy się nadal,
bo już wybaczyliśmy, zrozumieliśmy i niczym to się zdaje.
Ja zawsze gdy chcę powiedzieć
przepraszam odwołuje się do tej wyższej świadomości i mam nadzieję, że w
tym życiu jeszcze ta miłość i wybaczenie zostanie wpuszczona do niższej
świadomości i zakwitnie porozumieniem w materii…ale nie zawsze czas
dany na Ziemi w jednym życiu starcza, by miłość, która na siłę żadnych
bram nie wyważa, zdążyła wydrążyć cierpliwością i łagodnością swoją
drogę do serca człowieka.
I choć tutaj nieraz mówimy, jemu, jej: o
nie, nigdy nie pomogę, palcem nie kiwnę, ani nawet centa nie dam… To po
drugiej stronie gdzie rozumienie zjawisk jest inne, gdzie granice się
zacierają, gdzie widać czarno na białym bez niuansów i masek kto komu co
winien, i jaka praca nas czeka, wiemy, że im szybciej zrobimy, tym
szybciej skończymy i zaczniemy nowy lepszy rozdział, pójdziemy dalej z
lżejszym tobołkiem. Można też i tam się wymigiwać od pracy na rzecz
wspólnego zadania, grupy dusz, ale to przynosi tylko ból duszy ..wielki,
który czuje się jak pieczenie, rozrywanie głęboko i wyrywanie z
korzeniami… Bo jesteśmy wspólnym drzewem- my, rodzina, grupa dusz
pracująca tu w jednym zadaniu, i gdy wycofujemy się z pracy na rzecz
całości robimy bardziej krzywdę sobie niż pozostałym. Chętnie czy
niechętnie jemy tego tatara- mięso(tak najczęściej widzę jakąś karmę do
przerobienia) ze wspólnego stołu. Jedni grymaszą drudzy wybrzydzają a
jeszcze inni proszą o dokładkę hihi.
Ciekawie widać też małżeństwa, które dobrze ze sobą żyją, dogadują się, dzielą energia kreacji i wspierają, wtedy siedzą ręka w rękę przy jednym stole i jedzą ze wspólnego talerza. I nie ważne czy podano teraz na stół sprawy mojej koleżanki czy jego kolegi- jego karma moja karma… Ostatnio z zaskoczeniem niejakim spostrzegłam przy wspólnym stole karmiczny małżeństwo, które przez lata się nie dogadywało a teraz po terapii małżeńskiej i daniu sobie jak to określili kolejnej szansy wcinali ze wspólnego talerza na przyjęciu jej przyjaciółki, której mąż w sumie nawet nie znał, ani nie chciał znać (jednym słowem pomagał jej naprawiać, popchnąć sprawy jej koleżanki, dlatego że gdy w jedności żyjemy nie ma moja- twoja energia, dajemy co mamy- tu nie ma intercyzy).
Gdy kiedyś zapytałam co zrobić żeby w
końcu uwolnić się od przeszłości, miałam na myśli osoby, które w sercu
wyrwę zostawiają, otrzymałam odpowiedź która zaskoczyła mnie swoją
prawdą, którą w głębi przecież znałam. Brzmiała ona bezpośrednio: Jest
to możliwe, ale czy jesteś gotowa wyrwać sobie serce z korzeniami, czyli
zerwać wszelkie pozostałe z tym nerwem powiązania… To tak jak pytanie,
czy mogę zerwać kontakt z siostrą, z którą się poróżniłam, a odpowiedź
by brzmiała, tak, ale jeśli wyrzeczesz się matki, którą tak kochasz, bo
przecież z jednego jesteście i poprzez nią zawsze kontakt z siostrą
będziesz miała… Tak można by to przetłumaczyć.
I tak pracujemy w innych wymiarach na
poletkach różnych osób, z którymi pozornie nie mamy kontaktu lub nie
chcemy mieć do czynienia, lub chcemy lecz z różnych względów nie możemy.
Dla jednych to nadzieja, że jednak wciąż jesteśmy razem, dla innych to
przymus i niezbyt strawne danie.
Niemniej jednak gdy pamiętamy o stałym połączeniu, wymianie informacji i energii, o pracy jaką tutaj wykonujemy w innym wymiarze-tym ponad pozorem naszej rzeczywistości, wówczas wiemy jak silne więzy nas łączą i czym one są, co płynie w tej żywej nici połączenia, czym ona jest? Poczuj, dotknij, zrozum, a ciepło w sercu poczujesz i żyć się zechce, a sens istnienia unaoczni się w pięknym obrazie doskonałego Planu.
Niemniej jednak gdy pamiętamy o stałym połączeniu, wymianie informacji i energii, o pracy jaką tutaj wykonujemy w innym wymiarze-tym ponad pozorem naszej rzeczywistości, wówczas wiemy jak silne więzy nas łączą i czym one są, co płynie w tej żywej nici połączenia, czym ona jest? Poczuj, dotknij, zrozum, a ciepło w sercu poczujesz i żyć się zechce, a sens istnienia unaoczni się w pięknym obrazie doskonałego Planu.
Jesteśmy tutaj i pracujemy w dużo
większym zakresie niż nasze ciasne pojęcie pracy od 8 do 16, niż ciasne
pojęcie nawet pracy nad własnym rozwojem czy jakąś tam indywidualną
karmą. My tutaj wszyscy razem pracujemy nad naszą świadomością zbiorową
nad wyniesieniem, kawałek po kawałku świadomości ludzkiej do wyższego
piękniejszego wymiaru (można by to nawet ująć tak, że pracujemy nad
jakością nad przetrwaniem człowieka, gatunku ludzkiego). W małych
zbiorowościach, rodzinach dusz, po większe i szersze, jak naczynka
połączone w organizmie, jak mrówki pracujemy przekazując sobie impulsy,
informacje, a gdy ktoś zawiedzie, to sam siebie karze i sam jest sobie
sędzią, bo dusza cierpi gdy od rodziny się oddala, gdy dom zapomina, gdy
serce się jej wyrywa.
Nie jest przypadkiem, że w twoim życiu
jest stale ta osoba, ten człowiek, ten przyjaciel, ta koleżanka…że
jesteście różni, że się uzupełniacie, że się wymieniacie, że ona ma coś
czego ty potrzebujesz, a ty go w inny sposób podtrzymujesz. Znam parę,
która znała się od młodych lat, i choć zawsze się kochali i gdzieś tam
byli blisko siebie to w prywatnym życiu nigdy związku nie utworzyli, ale
zawsze mogli na siebie liczyć. I choć mieli odrębne rodziny, to związek
dusz pozostał i realizował się ponad ciasnym pojęciem kochanków- bo to
było poniżej ich szacunku względem siebie i rodzin swoich. Istnieje
miłość ponad ziemskim pojęciem seksualności, którą czuje się duchowo,
jak nierozerwalną więź, która jest i będzie po drugiej stronie, w jej
obliczu nie ma tzw. przysługi, czy pomocy, której serce może odmówić.
Z drugiej strony trzeba też uważać by
swym egoizmem lub wymaganiami roszczeniowymi nie zaburzyć połączenia
dusz i równowagi w rodzinie dusz… Bo to może skutkować pozornymi
podziałami, które później naprawiają się nieraz dłużej niż jedno
wcielenie…
Uczymy się od siebie nawzajem nawet gdy
tego nie widzimy lub nie przyznajemy przed sobą, lub wydaje się nam, że
od tej osoby to ja już niczego się nie nauczę. Nieprawda, nie ma
przypadków. Nie przez przypadek w twoim życiu jest ona czy on. Nawet
jeśli największy gbur, czy mogłoby ci się wydawać prostak mówi coś do
ciebie, lub wchodzi w twoje życie z butami…hmmm to za słowami może być
ukryte inne znaczenie. Co on ci pokazuje a czego nie masz, co powinieneś
odrzucić, czego nauczyć się, a co przyjąć z pokorą? Niektóre oczywiste
sprawy nie są dla nas samych takie oczywiste na pierwszy rzut oka.
Każde połączenie jest i jest potrzebne
bo czemuś służy, czy je chcemy uznać czy nie, to nasza sprawa. A tam, w
przestrzeni innego postrzegania, gdzie materia już nie króluje ze swoją
iluzją jednowymiarowości człowieka, widzimy te połączenia jak na dłoni i
pojmujemy, że jesteśmy dla siebie kimś więcej niż przygodnymi znajomymi
z pracy, z ulicy, ze szkoły. Szanujmy każdą obecność w naszym życiu, bo
nigdy nie wiadomo przez kogo, przez jakie połączenie, przyjdzie do nas
informacja, odpuszczenie, klucz do bramy, kto nas przeprowadzi kawałek
dalej, a kto zje za nas tego cholernego tatara :), który mnie mdli i
wywołuje niestrawność… Jedni łatwej strawią surowe mięso podczas gdy
inni odrzucą szarlotkę z bitą śmietaną jako obrzydlistwo, jak mój mąż
np. :). I to jest idealne połączenie przy stole …on danie główne a ja
deser, kto co woli, ale dobrze, że jest ktoś kto pomoże przebrnąć przez
ten posiłek karmiczny.
Magdalena
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz