niedziela, 9 sierpnia 2015

Ja Mam siebie i Ty masz siebie.

-autor: Jean Tinder
 

Ja mam siebie i Ty masz siebie.
Ja Jestem Istnieniem, I Ty jesteś istnieniem.
Ja o tym wiem i Ty o tym wiesz.
Ja wiem, że wiem, a czy Ty to wiesz, to ja nie wiem... zależy to od Ciebie.

Ja mam siebie i Ty masz siebie. Ja Jestem Kim jestem i Ty Jesteś, kim jesteś. Ja to wiem i Ty to wiesz, ja Wiem o tym, że wiem, lecz nie mogę wiedzieć, czy ty wiesz, że wiesz... zależy to tylko od Ciebie.
Spotkaliśmy się wpół drogi... ja jestem i widzisz Mnie, Ty jesteś i ja widzę Ciebie.
Ja jestem pełnią i czy widzisz mnie pełną, w zasoby bogatą, ja nie wiem... zależy to wszystko od Ciebie.
Ja wiem, że jestem, ja wiem, że mam, a czy Ty masz, ja wiem, ze masz, bogactwo wszelkie, wiem, że Jest, lecz czy Ty o tym wiesz, że Wiesz... ja tego nie wiem, zależy to wszystko od Ciebie...

Ja mam taką chęć, by Ci coś opowiedzieć. A co z tym zrobisz i co będziesz zechciał wiedzieć? Ja wiem, że wiesz, lecz zależy od Ciebie, co z niej dla siebie wybierzesz...

Tak więc...
Pewna opowieść.

Brak potrzebuje braku.
Jabłka na drzewie potrzebują soków z rdzenia jednego drzewa.
Nadmiar przybywa do nadmiaru.
Świadomość braku to też dostatek, karmiących soków w zbiorze.
I jest świadomość nadmiaru.
Bogactwa, zrodzenia, owocu.
Ja Mam. Ja jestem drzewem, staję się rdzeniem dla swojego drzewa.
I nadmiar mam, bo muszę mieć, by dać swoim owocom jeść.
Owocom w znaczeniu - jeść dać marzeniom i wieść życie godne Istnienia.

Jedno i drugie niezbędne w procesie rozwoju.

I jedna energia i druga wyglądają jakby były, że są w skrajnej opozycji do siebie nawzajem, lecz tak w głównym Stworzeniu nie jest, bo one ze sobą tak naprawdę są w symbiozie, się wymieniają, współpracują na rzecz zrodzenia i stworzenia.
Od zawsze. Teraz tylko to widać jaśniej.

I pojmują, ze jakiś czas muszą, każda ma mieć odpowiedni zapis w odpowiednim wariancie.

I tak w jaskrawym obrazie... oto.
Wersja najbliższa zdawaniu sobie sprawy z tego, na czym suwerenność polega.

Ta Informacja ma w sobie łatwość przyjęcia, na tyle, na ile otwarcie będzie, na tyle ujawni warstwę najgłębszą.
Zależy to tylko od Ciebie.

...................

Brak nie chce nadmiaru czegoś innego poza nadmiarem siebie samego.

Owoc myśli, ze nie ma soku własnego, bo owoc na drzewie nie ma soku jeszcze własnego.
Więc wszystko w porządku, wszystko jest w porządku w każdej sferze.
I na drzewie, a i pod drzewem.

Tak więc jak płynie wtedy energia?
Brak dopływa do braku zawsze płynnie, jest w ruchu, i odpowiednimi kanałami się to dzieje, każda energia pożądana jest dostarczana według wierzenia i przekonania.
...........................................
A więc świadomości braku, niedosytu potrzebują zasilenia z jednego rdzenia.

Łączą się ze sobą razem, tworząc jeszcze większe zasadzenie, i wspieranie rozwijania świadomości braku, świadomość bycia, w wersji takiej, jakoby było realne i prawdziwe, bo widoczne większością innych, więc musi być wiara umocowana jeszcze bardziej, by nastąpiła manifestacja.
"No tak, widzę ten brak, i widzę, ze mają go inni, więc tak, jest brak”. Akceptuję bycie w braku, bo nic innego nie widzę, brachu".
Tak do siebie szepczą jabłka niedojrzałe jeszcze.

Przyznanie się, co oznacza zobaczenie go, to już jest coś.
Ale to tuż przed spadem.

I każdemu w tym zestawie braku jest najpierw dobrze, bo razem, lecz potem okazuje się, ze zaczyna odczuwać jako źle, coś uwiera, i coś czuje, że jest nie tak.
To, co wyglądało na dobre przemieniło się na niedogodne.

Tak się czują, tak myślą, jako zbrakowani, że są nimi sami, i zgodnie razem solidarnie poszukują dowodów takich wokół, by się raźniej poczuć...
To jest taka gra.
Jeśli ja Widzę brak i jeśli Ty, tak, jak Ja, to...
Jesteśmy tacy podobni sobie, doskonale siebie rozumiemy.
Wróg który wrogiem, jest mi przyjacielem.
Dobro i zło pracuje na przemian.

Brak czegoś każdy wykaże chętnie i z pasją, aby tylko zapytać go, czego ma brak, z pasją wykaże i z radością przedstawi, bo w tej sferze jest to wskazane, i pożądane, by było zbrakowanie wykazane, by ono zostało uznane. I zaakceptowane.
Więc się rozglądają pomiędzy sobą, i każdy chce zobaczyć brakiem kogoś, albo brak miłości, "No tak, mam i ja". Albo brak pieniędzy, "no tak, mam i ja!", albo brak sukienki, radości, "no tak, i u mnie tak samo!"
I wszyscy czują się zrozumiani, więc są zadowoleni.

I co, jeśli....
Co się dzieje, gdy ktoś przyjdzie i powie: "To nie jest jedyna prawda!"
Tak nie ma na zewnątrz!
Są inne drzewa.
Albo...
Widziałem cały budynek, ogromny, są inne pokoje, a w nich nie ma czegoś takiego, i dlaczego tutaj was jest tyle, dlaczego się gromadzicie, i dusicie, przecież tam jest na zewnątrz więcej miejsca!
I być tak dalej nie musicie.

I co się dzieje, gdy w taki zestaw ktoś wkroczy z nowiną?
Nie wierzę w braki, nie ma kryzysu.
Brak dla braku jest za to.
Kryzys dla kryzysu być może jedynie.
Bieda niech będzie w biedzie.
I wy zasilać ich nie musicie, jako siebie...
Każdy, kto w to wierzy, okaże się, że jest w błędzie.
Bo to nie jest prawda jedyna.

Są ogromy miejsca i bogactwa połacie.

Lecz brak nie chce się z ogromem i bogactwem bratać, bo go to właśnie przeraża.

I, co się dzieje najpierw?
Gdy takie coś dotrze?
Gdy taka wieść wkroczy.
Ałłlła! aaaa, co Ty nam robisz!!
"Zamknij się!" powiedzą chórem zgodnie.
Zagrażasz naszym wierzeniom.
Jesteś zagrożeniem.
Ciebie tutaj nie chcemy.
.........................................
I co robi ten ów, ktoś, kto świadomość inną wniósł?
Nic.
Wychodzi, wszedł, by wnieść, nie po to, by na swoje barki brać te braki , czy powiedzieć „Posuń się, będę z tobą w nich siedzieć”.

Jak wszedł tak i poszedł, wkroczył na chwilę, przyniósł nowinę.

Lecz z wyjściem stało się tak, że nie zamknęły do końca się drzwi za nim.
Zostanie szparka w nich :)))
Wyłom.
I przez nie sączy się muzyka, więcej powietrza wpływa, coś na zewnątrz słychać...
I co się zadziewa wtedy?

Gdy tak brak z brakiem się nasyci, wszyscy się najedzą, ( a mówią, ze kanibalizmu nie ma na świecie)
I gdy komuś zrobi się niedobrze, w Końcu!
Wyleci tymi drzwiami w impecie, i gdy tak będzie wymiotował... się rozejrzy, a tam zupełnie coś innego, niż za drzwiami pokoju ciasnego.

Wróci z wieścią: "Słuchajcie! Ileż tam za drzwiami powietrza! Chodźcie ze mną!
Lecz...
Odkryje, ze oni wcale nie chcą.
.............................
Smutno mu będzie, na początku, bo poczuje się opuszczony, odrzucony, niezrozumiany.
Lecz wie w sobie, że nie wytrzyma być z nimi, a raczej tak jak Oni.
Poczuł powiew.
Oddychał nowym, nieznanym, zaczął być tym bardziej zainteresowanym.

Siedział jednak, bo czekał na nich, aż się zdecydują wyjść z nim razem.

Od czasu do czasu wspominał tę chwilę, marzył, że będzie, lecz chciał, by z nim wyszli też inni, kochał ich przecież, przeżyli razem tyle!

Lecz oni zamykali mu buzię.
"Gadasz", przeszkadzasz, nie mamy czasu na bzdury, my tutaj zajmujemy się brakiem, jest tak realny, że tobie się w głowie pomyliło, masz fantazje, no tylko popatrz, my go widzimy, tu: żywimy, więc? kto ma rację.
Lepiej bądź cicho, nas jest więcej, a Ty jesteś tylko jeden.
...........................
I siedzi, i się waha, ale czuje, że w tyłku coś go podszczypuje, nie może usiedzieć spokojnie w miejscu, wyrywa się, wyrwać by się chciał, lecz solidarnie pragnie, by inni zrozumieli jego stan, by odczuli to samo, co on w sobie ma...
Chodzi wokoło i chodzi, mówią mu, że jest nerwowy...
Bywa, że trochę powalczy, lecz z nimi o siebie najbardziej. O spokój, o zaufanie, o to że wie, że coś poza tym Jest.
Im bardziej będzie trzymał się siebie, tym w większą pewność siebie ubierze. Sam jeden, pomimo, że tylu naprzeciw.
:)).

I co potem?
Nic już nie powie, posiedzi trochę... jakby poddany, w sobie coraz bardziej zanurzony.
Nie nasłuchuje już, co mówią, bo słyszał już tyle razy, najczęściej słowa obrazy, oceny, że jakiś stał się dziwny dla nich, jakiś taki daleki, obcy jakby.... że ma niby ich w nosie, że odbiega od normy, taki jakiś... niedopasowany.

Wie jednak, że jest obserwowany, niby ignorowany, lecz nie ignorowany, udają, jakby powietrzem był dla nich, nie widzą, nie słyszą, jakby cieniem się tułał, lecz tak naprawdę stali się czujni, w każdym z nich coś się zadziało, niepokój jakiś, zachwianie pewności na temat braku.

Patrzą od czasu do czasu spode łba na niego, lub na samo buzi otworzenie, w zamiarze wymówienia...ostro reagując, zamilknąć nakazują...
Niby rozmawiając z sobą, niby brakowaniem zajęci, jednak on czuje, że go pilnują.
Pilnują, i staje się coraz bardziej, wyglądałoby na to, że podejrzanym dla nich.
Zło z dobrem jest na przemian.
Kiedyś dla nich był uznanym, lecz zmienił się, bo złamał zasady.
On myśli, że go nie lubią, a oni myślą, że to nie lubi on Ich.

Ich nie przeraża zwarta masa, a jego zaczęła przerażać.
Im to nie przeszkadza, ani masa, ani gra, lecz jemu bardzo przeszkadza.
Proporcje się zmieniły...
Im bardziej on staje się coraz Innym, tym mocniej zbijają się w kupie..
.
I serce łka, bo przecież wie, że nie jest zagrożeniem, lecz oni nie chcą tego wiedzieć.
On wie, że wie, a czy oni wiedza, czy nie... Zrozumiał, że zależy to od nich.

.........................................
Tak, zgadzam się, co mi tam! Nic nie mam do stracenia.
Jestem zagrożeniem, to jestem, nic tu po mnie, wychodzę!

Na nic tłumaczenia, na nic mi nowina, po co mi ona, jak nie mogę jej zasmakować.
Dotknąłem Tego, poczułem świeżość..., poczułem, i zobaczyłem, lecz... dlaczego mi nie wierzą?
Czy powinienem być, czy wyjść, zostać, czy odejść, Być czy nie Być...?/??/??
hmmmm
I znużony myśleniem a i staraniem przekonywania do siebie... stwierdza pewnego razu:
"Ja stąd wypadam, nie dam rady!"
Nie mam siły na powstrzymywanie i w ryzach siebie trzymanie, bo ja wiem, że wiem, że jest..

Oni nie muszą wiedzieć.

Czuje się jakiś czas, jakby hamowało i parło, parło i hamulce w nogach, mięśnie obolałe... z hamowania stale...
I,
Raptem zbiera się, w sobie zwiera. Prostuje.
Wstaje, drzwi otwiera szerzej, i opuszcza to miejsce.
Ja nie chcę, zwyczajnie nie chcę, Zgoda na siebie!
Niezgoda na bycie w masie
Wcale nie muszę!
I
Nic tu po mnie.
Wychodzę!
„Papappa", słyszy za plecami, i śmiechy, krzyżyk na drogę! Z ciebie i tak nie mamy żadnego pożytku, bo nam nie dajesz od jakiegoś czasu braku i jeszcze zacząłeś zaprzeczać.
..........................
I, zostaje sam...
Przechodzi.
Lecz wychodząc, staje się tak, że drzwi nie domykają się jeszcze bardziej, jakoś nie chcą się zamknąć, i więcej powietrza wpada...
Więcej światła z korytarza.
Zebrani w pokoju ciasnym widzą siebie nawzajem i odkrywają, że jakoś jest ich zbyt dużo. I odkrywają, że cisną się o swoje ciała, jakoś tak zwarci, zlepieni, jakby jednym organizmem byli. Z jednej ulepieni gliny, jednym wszyscy.
W Jedności siłą!
Zakrzykną, lecz... wcale nie czuli tej siły.

Nie spodoba się to niektórym, zaczynają myśleć...
Inaczej zaczynają patrzeć na siebie nawzajem... widzą wszystkie braki jeszcze bardziej, wpadło więcej światła.

Któryś raptem wypadnie, i jak jabłko z drzewa dojrzałe, "Ja stąd spadam, i ja też wypadam!"
...........................
I historia się powtarza... ktoś wyłamie się następny i wyjdzie, lecz drzwi zostaną jeszcze szerzej otwarte, niż wyjście przez pierwszego, a potem następnego.
I kolejny odkryje swój czas na powietrze dla siebie.
I jako następny zapragnie dotlenić siebie...
Za każdym razem każdy sobą drzwi otworzy na szerzej.

Najdłużej będą trwali najbardziej zatwardziali, ci zwący siebie twardym, hardym, wytrzymałym w ranach, tak przyzwyczajonym do bycia w brakach, że myślą, że za tą wytrwałość medal dostaną...
Najwięcej po głowie dostaje ten pierwszy, który się wyłamie.
Wmówią, że słaby taki, bo nie dał rady być w brakach.
Nie widzą w nim bohatera, i nie zobaczą, nie okrzykną, tak nie ma. Raczej uznają jako porażkę, chociaż, w środku tak naprawdę, to każdy w pojedynkę ma inne odczucie, niż mówią w masie, inaczej słyszy w sobie samym, lecz zespołem nawzajem w żadnym razie się nie przyznają, ze tak naprawdę to mu zazdroszczą, i go podziwiają za odwagę.

..............................
Zwycięstwo jest, gdy skorupa pęka.
Miękkość jest lepsza...
Otwartość jest piękna.

..............................
..............................
Jest
Jedność zbiorowa, to zależność masowa... I ona jest tak zaprogramowana na stałe, że brakiem siebie wyraża... Ten schemat doskonale działa i będzie działał doskonale, dla potrzebujących, spełnia ich wierzenia, energia służy wypełnieniem, dostatek braku w nadmiarze.
Jak nie brak zdrowia, to brak pieniędzy, brak tworzy brak na u - więzi .

I Jest
Jedność Indywidualna. Jedność siebie.
Wypięcie siebie z uwięzi, to Bycie Suwerennym.

I tak jest

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz