Jeśli jesteś przekonany, że coś nazywało się kiedyś
inaczej albo wydarzenia czy filmy miały inny finał, prawdopodobnie
dopadł cię "efekt Mandeli".
To jedna z najoryginalniejszych teorii spiskowych.
Opiera się na relacjach ludzi, którzy twierdzą, że pamiętają
alternatywną wersję dziejów i są przekonani, że niektóre rzeczy
potoczyły się lub nazywały inaczej. Winna temu ma być równoległa linia
rzeczywistości, która wcina się w naszą albo ktoś, kto w ramach tajnego
eksperymentu ingeruje w naszą czasoprzestrzeń…
REKLAMA
Jeśli
jesteś przekonany, że coś nazywało się kiedyś inaczej albo wydarzenia
czy filmy miały inny finał, prawdopodobnie dopadł cię "efekt Mandeli".
To jedna z oryginalniejszych, jeśli nie najdziwaczniejsza z teorii, na
jakie można natknąć się w internecie. Uznaje ona, że nasza rzeczywistość
przecina się ze światem równoległym, przez co niektórzy ludzie
pamiętają inną wersję przeszłości niż reszta.
"Efekt" dotyczy głównie spraw błahych, jak
zakończenia filmów czy nazwy produktów, ale są też poważniejsze
przypadki, kiedy ktoś pamięta inny przebieg wydarzeń politycznych albo
inny układ państw na mapie świata. Czy winne wszystkiemu są luki w
pamięci, do których wymyślono fantastyczną teorię? A może jest coś, co
potwierdza, że naprawdę żyjemy na skrzyżowaniu wymiarów?
Pamiętam, że było inaczej!
Jak wielu się domyśla, "efekt Mandeli" bierze nazwę
od byłego prezydenta RPA - zmarłego w 2013 r. Nelsona Mandeli. Problem w
tym, że wielu ludzi żywi silne, nierzadko graniczące z pewnością
przekonanie, że przywódca walki z apartheidem umarł w więzieniu w latach
80. i było to szeroko komentowane przez media.
Jedną z osób, która tak myśli jest Fiona Broome -
amerykańska pisarka, która przeprowadziła na ten temat internetową
sondę. Wkrótce uświadomiła sobie, że grono ludzi pamiętających
"alternatywną wersję dziejów" jest bardzo liczne.
"To nie jest teoria spiskowa" - pisze Broome. "Ma
to związek z alternatywną historią i równoległymi rzeczywistościami.
Zgłębianie mechaniki kwantowej pokazuje moim zdaniem, że świat złożony
jest z nakładających się na siebie rzeczywistości, które ludzie jakoś
składają w to, co nazywamy codziennością".
Śmierć Mandeli to tylko czubek góry lodowej. Z
materiałów zebranych przez autorkę wynika, że część ludzi pamięta także
śmierć Fidela Castro czy Muhammada Alego (obaj jeszcze żyją). Inni
pamiętają, że manifestant z placu Tian’anmen, który zatrzymał kolumnę
czołgów i stał się bohaterem słynnego zdjęcia został tak naprawdę przez
pojazdy zmiażdżony. Jeszcze inni są przekonani, że USA posiadały dawniej
51 lub 52 stany (w rzeczywistości jest ich 50) albo że huragan Katrina
spustoszył południowo-wschodnią część USA wcześniej niż w sierpniu 2011
r.
Efekt Mandeli ma też wymiar geograficzny. Na
stronie Broome można znaleźć relacje ludzi, którzy pamiętają, że Nowa
Zelandia czy Japonia leżały "kiedyś" na mapie zupełnie gdzie indziej niż
teraz. Większość "alternatywnych wspomnień", o jakich piszą ludzie
dotyczy jednak spraw bardzo błahych, np. zakończenia filmów czy nazw
produktów. Podobnych bzdurnych historyjek wynikających po prostu ze
złego zapamiętania tego czy tamtego jest na witrynie Broome sporo.
Prawdziwe zaniepokojenie budzą jednak przypadki
pokazujące, że skumulowany "efekt Mandeli" może wywrócić życie człowieka
do góry nogami.
W 2008 r. w internecie zrobiło się głośno o
przypadku Leriny Garcíi, z której relacji wynikało, że przeskoczyła ona
do naszej rzeczywistości z jakiegoś równoległego wymiaru egzystencji i
utknęła tu na dobre. Zdesperowana kobieta opisała swą historię w liście
do jednego z hiszpańskich portali. Wkrótce jej relacja rozeszła się po
sieci.
"Pewnego dnia obudziłam się i odkryłam, że wszystko
wygląda inaczej, ale nie miało to nic wspólnego z podróżą w czasie. Był
to na pozór normalny dzień, ale wiele rzeczy wydawało się nie takich,
jak zwykle. Były to drobne, ale bardzo istotne ‘odchylenia od normy’.
Cztery miesiące temu obudziłam się o poranku. Byłam
w wynajętym domu, gdzie mieszkałam już siódmy rok. Wszystko początkowo
wydawało się normalne i nie zwróciłam uwagi, że mam na sobie nie swoją
piżamę. Potem pojechałam do pracy i zaparkowałam na tym samym miejscu,
co zawsze. Ale kiedy udałam się na stanowisko robocze okazało się, że…
nie ma go. Na drzwiach wisiały tabliczki z nazwiskami, ale mojego tam
nie było. Pomyślałam, że pomyliłam piętra, ale przecież byłam na swoim.
Następnie przeszłam do innej części budynku. Okazało się, że nadal tam
pracuję, tylko… w innym dziale. Powiedziałam nawet dyrektorowi, że nic
nie wiem o przenosinach! Przeszłam potem we wskazane miejsce, ale
powiedziałam, że czuję się źle i wyszłam. Wszystko inne, w tym zawartość
mojej torebki wyglądało normalnie: dowód osobisty, karty kredytowe itp.
Ale zmiany pracy nie pamiętałam. Zaraz potem poszłam do lekarza i
poddałam się testowi na obecność alkoholu i narkotyków. Byłam czysta.
Następnego dnia poszłam do pracy, (…) wyjaśniając, że wcześniej źle się
czułam" - relacjonowała.
Ale to nie wszystko. Kobieta pamiętała, że kilka
miesięcy przed "przeskokiem" rozstała się z długoletnim partnerem. Potem
spotykała się z mężczyzną z sąsiedztwa o imieniu Agustin. Kiedy ocknęła
się w nowej rzeczywistości, była nadal w starym związku, a nowy
partner… wyparował. Nie było go w jego mieszkaniu, a jego syn nie
chodził do swojej szkoły. García twierdzi, że wynajęła nawet prywatnego
detektywa, by ich odnaleźć, ale to nic nie dało. W naszej rzeczywistości
ci ludzie nie istnieli!
Jak tłumaczyć podobne zdarzenia? Broome pisze, że
choć większość z nich to efekt szwankującej pamięci albo zaburzeń
psychicznych, skala "efektu Mandeli" u całkiem zdrowych i normalnych
ludzi wskazuje, że coś jest na rzeczy. Pisarka szuka wyjaśnień w
teoriach z obszaru "egzotycznej fizyki", choć wśród komentujących na jej
stronie nie brak sugestii, że efekt pomieszania wspomnień wynika z
tego, iż ktoś podróżuje w czasie, czym zaburza jego naturalny bieg. Może
to być grupa uczonych, która odbywa te wojaże potajemnie, dla własnych
korzyści. Ale ta koncepcja nie tłumaczy wszystkich incydentów.
Życie w wielu wymiarach
Jakie jest prawdopodobieństwo, by za "efekt
Mandeli" odpowiadały interakcje naszej rzeczywistości z równoległym do
niej wymiarem? Choć brzmi to egzotycznie, koncepcja równoległych
wszechświatów ma coraz więcej zwolenników w środowisku naukowym. Jej
twórcą był amerykański fizyk Hugh Everett III (1930-82), który pod
koniec lat 50. włączył się w gorącą dyskusję na temat interpretacji
zasad mechaniki kwantowej. Dotyczyła ona dziwacznej natury mikroświata i
zachowania cząstek elementarnych, które istnieją w każdym możliwym
fizycznym położeniu. Dzieje się tak do momentu obserwacji/pomiaru, które
sprawiają, że cząstka przybiera określony stan. Ta dziwaczna zasada
doprowadziła niektórych uczonych do wniosku, że to człowiek aktem swojej
obserwacji lub świadomości powołuje rzeczywistość do istnienia.
Everett miał inne zdanie. Twierdził, że świadomość
nie odgrywa przy tym żadnej roli, a nasz wszechświat przy każdym
zdarzeniu kwantowym ulega podziałowi. Dzieje się tak za każdym razem,
kiedy dokonujemy jakiegoś wyboru, stąd istnieje nieskończona ilość linii
rzeczywistości. Innymi słowy, równoległe wszechświaty są zamieszkane
przez niezliczone kopie nas, które wypełniają każdy możliwy scenariusz
naszego życia. Podobnie, jeśli w przeszłości coś w skali kosmosu mogło
się wydarzyć, ale nie zaszło, na pewno stało się faktem w którymś z
paralelnych uniwersów.
Everett, który zmarł młodo był przekonany do swej
teorii do tego stopnia, że nie dbał o zdrowie i nie hamował nałogów,
wierząc, że po śmierci i tak będzie żył w którymś z równoległych
światów. Początkowo jego koncepcja spotkała się z negatywną reakcją
środowiska naukowego, a on sam po napisaniu doktoratu zrezygnował z
dalszej kariery akademickiej i związał się z obronnością. Dziś jego
"interpretacja wielu światów" ma szerokie grono zwolenników, choć nadal
pozostaje w sferze rozważań teoretycznych. Popiera ją m.in. wybitny
fizyk dr David Deutsch, który nie tylko uznaje, że alternatywne
rzeczywistości istnieją, ale również, że fizyka nie wyklucza naszej z
nimi interakcji…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz