wtorek, 29 września 2015

Magonia po Polsku – spotkania z niezwykłymi istotami cz.1


http://arekmiazga.blogspot.com/2015/01/magonia-po-polsku-spotkania-z.html



Po opublikowaniu na blogu artykułu dotyczącego przedziwnych istot  spotkałem się z dużym zainteresowaniem Czytelników, a tym samym otrzymałem kolejne zdarzenia opisujące spotkania z niezwykłymi istotami jakie przejawiają się w naszej kulturze od setek lat.





    

    
Znany badacz UFO Jacques Valle po raz pierwszy w 1969 roku użył określenia Mogonia w swojej książce ‘’ Paszport do Magonii’’, w której była mowa o istotach niegdyś określanych i opisywanych w starych podaniach i legendach ludowych jako skrzaty, elfy, gnomy, diabły, anioły czy bajkowe krasnoludki. Magonia według Vallego była przedziwną krainą leżącą pomiędzy niebem, a ziemią, z której pochodzą dziwne istoty, które nierzadko poruszają się w osobliwych świetlnych pojazdach,  czyli z innej nieznanej nam rzeczywistości? Valle zauważył ścisłe powiązanie i korelację współczesnych opisów UFO z opisami i ingerencją dziwnych istot  sprzed setek lat w naszą kulturę.  Również w Polsce możemy znaleźć wiele odniesień dotyczących w/w istot jak np. w książkach etnografa, historyka  folklorysty Franciszka Kotuli, który spisał wiele relacji z terenu Podkarpacia.  W dzisiejszym artykule chciałbym po raz kolejny zainteresować Czytelników opisami zdarzeń w których zauważono niewielkich rozmiarów istoty, wypisz wymaluj  jak z bajek o krasnoludkach, które  niegdyś przypominały nam nasze dzieciństwo. Czy zdarzenia niegdyś opisywane są jedynie bajkami  naszych podświadomych wierzeń ? Przyznam, że byłem bardzo sceptyczny  w  dawne opowieści o niezwykłych małych istotach, ale jak przejść do porządku dziennego skoro takie relacje o istotach są opisywane współcześnie ? W czasie poszukiwań polskich przypadków obserwacji ‘’skrzatów’’  natknąłem się na opis pewnego zdarzenia jakie dokumentowała niegdyś CBUFOiZA i dotyczy osobliwej istoty, którą cechował niezwykły wygląd.  Zdarzenie miało miejsce w okolicy Gorzowa Wielkopolskiego w 1972/73 roku, a świadkiem była 10 letnia wówczas dziewczynka. Zdarzenie dokumentował M.Osesek z CBUFOiZA.

‘’Było już ciemno kiedy zbliżałam się do domu i widziałam już swoje podwórko ucieszyłam się, że szczęśliwie dotarłam do celu i, że nic mi się nie stało. Pewne obawy o bezpieczeństwo były uzasadnione ponieważ odległość między kościołem a domem wynosiła ponad dwa kilometry. Przed domem paliła się lampa a podwórko było oświetlone. Idąc szybkim krokiem i będąc tuż przy bramie zauważyłam to ‘’coś’’. Co mnie bardzo przeraziło.  Jakiś stworek zbliżał się od strony sadu w moim kierunku a ja myślałam tylko o tym czy zdążę wbiec do domu i zamknąć drzwi. Pamiętam, że bardzo się bałam, ale nie przyszło mi do głowy aby wołać o pomoc kogoś z domowników. Pamiętam wygląd stworka miał około 40-50 cm wysokości, kształt owalny, ciemne zabarwienie, kończyny bardzo cienkie górne dłuższe od dolnych nóżki  około 10 cm. Oczy duże ciemne cały stworek troszkę włochaty, możliwe uszy lub różki (kojarzył się z diabłem lub goblinem). Nie spojrzenie mnie tak przeraziło, ale stwór bo nie wiedziałam co to jest i czy zagraża mnie lub innym. Obserwacja ta oprócz strachu i obaw przed ponownym spotkaniem nie wywołała żadnych skutków ubocznych.’’
Odręczny rysunek świadka ukazujący wygląd postaci.


W literaturze ufologicznej wielokrotnie podobne owłosione istoty były obserwowane w obecności pojazdów UFO, w tym wypadku poza istotą świadek nie zauważyła w pobliżu obecności UFO.  Wiele podobnych zdarzeń zebrał badacz z USA Albert Rosales, zajmujący się CE-III i spotkaniami z dziwnymi istotami. W jego archiwum, jakie otrzymałem, znajduje się wiele przypadków opisujących skrzaty lub inne małe istoty.  Dla przykładu podam dwa opisy.

Porvenir, Sewilla, Hiszpania Data:1946 Czas: popołudniu 7-letni Dominguez-Adame i przyjaciel wracali ze szkoły i właśnie weszli  na dziedziniec domu  wówczas zauważyli dwóch małych ludzi, tylko około 30-35cm w wysokości,  które stały na środku podwórza patrząc w innym kierunku. Kiedy istoty wyczuł obecność dwóch dziewczyn odwrócili głowy, aby spojrzeć na nich, i najwyraźniej przestraszyły się  ich i bardzo szybko wskoczyły do kanału odpływowego Ciekawe dziewczyny podbiegł do kanały i próbował wprowadzić swoje ręce w szczelinę, aby chwycić małe istoty, ale wejście było bardzo wąskie, około   10cm. Istoty  miały ludzkie rysy twarzy , na sobie mieli coś w rodzaju brązowej sutanny i czerwone berety.


Park Nottingham Anglia Wollaton Data: 29 października 1979 Czas: Zmierzch.Kilkoro dzieci powracających do domu usłyszało  dźwięk jakby dzwonu i zobaczyły wychodzące z zalesionej okolicy gnomy około 60 istot  o pomarszczonych twarzach i długich białych brodach, jechały jakby na  jakiś ‘’pojazdach’’ , w kierunku bagien w pobliżu jeziora, a niektóre gonił dzieci aż do bramy parku. Niektóre z humanoidów nosiły czerwone kapelusze i zielone spodnie i śmiały się w szczególny sposób . Dzieci uciekły z okolicy.

Wręcz unikatowe w skali naszego kraju przypadki obserwacji ‘’skrzatów’’ otrzymałem od  dwóch Czytelniczek , dzięki temu, że poruszyłem na blogu sprawę ‘’skrzatów’’ i innych istot. Jak się okazuje osoby będące świadkami takich zdarzeń niezbyt chętnie dzielą się swoimi historiami w obawie przed  ośmieszeniem w oczach znajomych lub często bliskich osób.  Nie łatwo nawet osobie zajmującej się UFO przekazać tak kontrowersyjne i absurdalne z naszego punktu widzenia  i pojmowania rzeczywistości relacje. Te osoby mi zaufały, za co serdecznie dziękuję i za odwagę.  Wato podkreślić, że w samym środowisku ‘’ufologicznym’’  temat ten jest niezbyt chętnie poruszany w obawie o ośmieszenie lub  dyskredytację  osoby/badacza w branży. Sam się już spotkałem z takim ‘’atakiem’’ od entuzjastów wierzących w kosmitów, dla których takie historie jak w niniejszym artykule są nic nie warte.  Ja jednak jestem zdania, że warto się zajmować takimi opisami i nie przesądzać sprawy z góry, tylko dlatego, że jest tak nieprawdopodobna. Jako osoba zajmująca się UFO i innymi zjawiskami nie zamykam się nawet na takie trudne problemy jak relacje o skrzatach, gdyby tak było musiałbym również odrzucić relacje o UFO i bliskich spotkaniach ponieważ te również cechują się wysokim wskaźnikiem dziwności a często absurdalności.


W okolicy Pułtuska, pomiędzy wsiami Psary a Bartodzieje doszło do przedziwnego zdarzenia w 1998 roku.  Poniżej przytaczam szczegółowy opis świadka.
‘’ Od lat razem z mężem czytamy Pana blog, interesują nas różne dziwne zdarzenia. Sami mieliśmy kilka takich, ale ostatni artykuł odnośnie dziwnych stworzeń przypomniał nam bardzo nieprawdopodobną historię, która nam się przydarzyła. Otóż 16-17 lat temu wybraliśmy się z mężem i z psem na spacer do starego lasu w okolicach Pułtuska. Był to stary las i dość odludny, pora roku to wczesna wiosna, godzina około południa ,gdzieniegdzie jeszcze plackami w cieniu leżał śnieg. Nie szliśmy żadną ścieżką, wokół rosły luźno rozrzucone stare sosny i graby. Pies szedł pierwszy, za nim mąż, ja na końcu. W pewnym momencie przykucnęłam, żeby zasznurować sobie but. I w tym momencie kontem oka zauważyłam po swojej prawej stronie jakiś ruch i automatycznie spojrzałam w tym kierunku. W tym momencie doznałam niesamowitego zdziwienia, jakieś 30metrów ode mnie zobaczyłam małą biegnącą postać. Istota ta przypominała w wyglądzie dokładnie bajkowego skrzata, tu zrobię opis. Wysokość około 50cm., poruszała się biegnąc na dwóch nogach, poruszając przy tym rękoma tak jak człowiek, który szybko biegnie. Postać zbudowana była proporcjonalnie i ubrana podobnie jak człowiek: czapka zwisająca z tyłu i podskakująca od biegu, coś jakby kurtka na długość poniżej pasa, spodnie i buty z zaokrąglonymi noskami. Na twarzy istota miała brodę zupełnie jak skrzat z bajki. Całe ubranie było w odcieniach brunatnych. Istota zachowywała się tak, jakby mnie nie widziała, biegła bokiem do mnie, ale najwyraźniej spieszyła się. Cała obserwacja trwała jakieś 4 sekundy, ja cały czas byłam przykucnięta, nie poruszałam się. Po jakiś 4 - 5 sekundach zniknęła mi za drzewami. Wtedy podniosłam się i zawołałam męża. Nie odczuwałam żadnego strachu, tylko zdziwienie. Mąż wypytał mnie o szczegóły i poszliśmy szukać śladów. Gdzieniegdzie jeszcze leżał śnieg, ale żadnych śladów nie udało nam się znaleźć, pies też niczego nie zwęszył. Bardzo zadziwieni ,rozmawiając o tym co się wydarzyło, wróciliśmy do domu. Po kilku latach narysowałam dla córeczki tego skrzata, załączam foto. 




Starając się zrozumieć to co się wydarzyło próbowaliśmy z mężem znaleźć na ten temat jakieś informacje. Jedyne na co się natknęliśmy to opisy takich zdarzeń z zamierzchłych czasów dotyczące krasnali lub skrzatów. Zaznaczę , że nie miewam żadnych zwidów a obraz i istota, którą widziałam wyglądała bardzo realnie. Przydarzyło się to tylko raz, a wracaliśmy jeszcze w to miejsce wielokrotnie. Do dziś jest to dla nas niezrozumiałe, a zdarzenie to opowiedzieliśmy tylko najbliższym znajomym.’’ 

Z informacji, jaką przekazała świadek wynika, że w okolicy obserwacji ‘’skrzata’’ doszło do dwóch dziwnych, anomalnych  zdarzeń.
 Miejsca z zaznaczonymi i opisanymi zdarzeniami

‘’Pierwsze to relacja naszej mamy, sami nie byliśmy świadkami tego zdarzenia, ale mama bezpośrednio po nim opisała nam to co widziała. Dom mamy stał na skraju tego lasu z opisanego incydentu ze skrzatem. Mama, z tego co pamiętam, widziała wieczorem przez okno z kuchni przemieszczającą się świecącą kulę. Kula ta leciała nad polami dość nisko w kierunku w/w lasu. Więcej szczegółów nie pamiętamy, a mama już niestety nie żyje. Możemy dodać ,że dom stał około kilometra od tego miejsca, gdzie widziałam skrzata. Termin tego wydarzenia był zupełnie inny, niż ten kiedy widziałam skrzata, rok, może dwa różnicy.’’

Drugie dziwne wydarzenie przeżyliśmy wspólnie z mężem i córką. Wieś, w której mieszkała mama znajduje się ok. 10km od Pułtuska. Na trasie tej wydawałoby się bezpiecznej, przecinającej las znajduje się mały mostek nad niedużym ciekiem wodnym. Miejsce to na przestrzeni lat jest związane z wieloma śmiertelnymi wypadkami. Samo miejsce wydaje się zwyczajne, lecz miejscowi wiedzą, że zginęło tam sporo ludzi w różnych wypadkach samochodowych, motocyklowych i nawet na koniu zginął tam nasz znajomy leśniczy ( przy drodze została postawiona pamiątkowa tablica ku pamięci leśniczego). Piszę o tym miejscu, gdyż jest to bezpośrednio związane z naszym zdarzeniem. Trudno będzie to dokładnie opisać , ale spróbuję. Dodam jeszcze, że jadąc tym odcinkiem drogi zawsze zachowywaliśmy szczególną ostrożność. Było to ładnych kilka lat temu, wracaliśmy właśnie od mamy późnym wieczorem. Zbliżając się do opisanego mostku zdarzyło się coś dziwnego, czego do dziś nie potrafimy wytłumaczyć. W światłach samochodu widzieliśmy prosty odcinek drogi, za jakieś ok. 250metrów miał być mostek. W tym momencie w światłach samochodu po prawej stronie drogi zobaczyliśmy świecący punkt, który wyglądał dokładnie jak świecące oczy jakiegoś zwierza leśnego. Wrażenie zwierzęcia powodowało to, że ten punkt przechodził jakby przez drogę z prawej strony na lewą. Zwolniliśmy , bo byliśmy pewni , że to jakaś sarna, a przez cały czas nie spuszczaliśmy z tego wzroku. Ale jakież było nasze zdziwienie, gdy dojeżdżając do wysokości tego punktu zobaczyliśmy ,że jest to słupek drogowy z białym  światełkiem odblaskowym i po prostu stał wkopany w ziemię. Najdziwniejsze jest to, że słupek przesuwał się względem szerokości drogi w miarę zbliżania się do niego,  z prawej strony na lewą. Trzy osoby siedzące w aucie, czyli ja , mąż i córka obserwowaliśmy przesuwanie się tego światełka w poprzek drogi. Wyglądało to tak , jakby obraz widzianej przez nas w światłach drogi nie pokrywał się z miejscem ustawienia słupka. Powinniśmy ten słupek widzieć cały czas z lewej strony drogi, ponieważ droga szła prosto. Do tej pory nie potrafimy zrozumieć czemu obraz drogi nie pokrywał sie z miejscem ustawienia słupka i skąd wrażenie rozbieżności, czy może załamania obrazu. Tłumaczymy sobie że to jakaś anomalia, która spowodowała zakrzywienie obrazu.’’

W opisach dziwnych istot zauważalny jest pewny szczegół na który zwróciłem uwagę, a mianowicie nie tylko występowanie zalesionych terenów/ starych parków, ale występowanie rzek, kanałów i mokradeł czy ma to jakiś związek z tego typu istotami nie wiadomo, ale inna historia zdaje się niejako to potwierdzać ? Opis poniższego zdarzenia otrzymałem od mojego stałego Czytelnika, który słyszał o skrzatach w miejscowości Żelowice na Dolnym Śląsku. Niestety musiałem opierać się tylko na informacji  z drugiej ręki ponieważ główni świadkowie nie żyją lub  mieszkają w innej okolicy.   Na moją prośbę Marcin ( dziękuję za informacje)  przekazał wszelkie informacje jakie uzyskał od swojej teściowej, łącznie z wykonaniem zdjęć miejsc w których zauważono dziwne postacie.
 

‘’Tak jak pisałem wcześniej byliśmy u teściów w odwiedzinach i podpytałem się trochę o "skrzaty". Z ogólnego chaosu informacji wynika, że widziane tam były w ilości kilka na raz i to było kilka różnych osobnych zdarzeń,  wszystkie odbywały się po ciemku nie za widnego dnia. Teściowa  sprowadziła się do Żelowic na przełomie lat 70/80 i już wtedy krążyły opowieści, że w parku straszy i że widziano krasnale. Pracując na polach PGRu często słyszała od innych pracowników o tych zdarzeniach. Miejsce w którym się to wszystko działo nazywane przez miejscowych jest "Betlejemką" ale teście i żona nie potrafią powiedzieć skąd wzięła się ta nazwa. Miejscowi tą drogą często chodzą na skróty przez park z wsi Kowalskie do Żelowic. Teściowa o dwóch zdarzeniach słyszała bezpośrednio od świadków. Było to w latach 90-tych. Mówi, że wcześniej te opowieści traktowała z niedowierzaniem, dopiero jak usłyszała je od tych osób to w nie uwierzyła jako prawdziwe. Pierwsza historia dotyczy małżeństwa które widziały kilka "krasnoludków" które skakały, uśmiechały i nawoływały (raczej gestami niż słownie) żeby szli za nimi. Podobno jakaś siła spychała ich w ślad za nimi. Trwało to kilka sekund i tak jakby byli w "innym stanie" w tym czasie zanim to ustało. Druga obserwacja dotyczy mężczyzny mieszkającego kiedyś w pałacu. Osoba ta pogubiła drogę i "ocknęła" się stojąc nad rowem. Trafił tam bo jakaś siła go zaciągnęła w to miejsce. On też widział skrzaty tylko nie wiem czy to było podczas tego samego zdarzenia czy jako osobna przygoda. to tam "gościa" namawiały Krasnale żeby szedł za nimi. Teściowa mówi, że on słyszał jak go wołały "chodź, chodź"  Teściowa mówi, że zawsze mówił "że gdyby był pijany to rozumie że pobłądził, ale był trzeźwy". Żona natomiast z opowieści zna historię młodej dziewczyny co widziała krasnoludka (prawdopodobnie razem z mężem) i następstwem tego było jej samobójstwo.’’
 Mapa Żelowic z opisem 
 Czerwona linia oznacza przebieg mostku z rzeczką w tej okolicy dochodziło do spotkań z małymi istotami.
 Widok na ''rzeczkę''  miejscem rzekomych spotkań ze skrzatami.

Nie można stwierdzić, aby te dziwne istoty miały jakiś ścisły związek ze zjawiskiem UFO, ale znamy wiele Bliskich Spotkań, w których zauważono różne małe pokraczne istoty w obecności UFO.  Autorzy książki ‘’mieszkańcy latających talerzy’’ Coral i Jim Lorenzen opisali wiele spotkań z małymi istotami w czasie Francuskiej fali UFO w 1954 roku. Także w Malezji wiele Bliskich Spotkań z UFO cechowały nadzwyczaj drobne i małe istoty. Dziwnym przypadkiem, zdarzenia z małymi istotami pojawiają się również w miejscach w których UFO przejawiały swoje ‘’manifestacje’’ tak było m.in. w Słocinie. Co prawda nie wspominałem nigdy o tego typu przypadku ponieważ jak sądzę, wiele osób zwyczajnie w to nie da wiary. Jednak dziś postanowiłem opisać to zdarzenie, którego świadkiem była kobieta w średnim wieku, która miała wcześniej dwa Bliskie Spotkania z UFO.  Do obserwacji dziwnego ‘’człowieczka’’ doszło  na wiosnę 2014 roku. O sprawie tej dowiedziałem się dopiero znacznie później, gdy podczas rozmowy wspomniałem o dziwnych małych istotach.  Świadek z dużymi oporami opowiedziała mi tą historię, która jest wręcz absurdalna dlatego uważała, że nawet nie będzie mnie o niej informować ponieważ jest zbyt dziwna abym jej w to uwierzył. Zdarzenie miało miejsce  w momencie kiedy kobieta podeszła do okna aby je zamknąć, zauważyła nierealną rzecz.

‘’ To co widziałam, przez bardzo krótką chwilę było maleńkim człowieczkiem około 30 cm wysokości , trzymającym w ręku coś takiego jak światełko, latarenka, które zamocowane było jakby na wygiętym kiju. Istota wyglądała na starszą osobę, była na pewno w coś ubrana, ale ze względu na ciemność nie zauważyłam, żadnego szczegółu twarzy czy ubioru. Z początku pomyślałam sobie że to jakiś ptak. Widziałam to króciutko, pod rosnącym pod oknem jałowcem. Chyba wyczuło albo zobaczyło, że patrzę bo znikło. Wstrząśnięta, pod wpływem tego, co zobaczyłam stworzyłam nawet wierszyk.’’

Analogiczne postacie były opisywane w dawnych czasach, które miały przy sobie ‘’różdżki’’ za pomocą, których potrafiły znikać ? Absurd, który istnieje po dziś dzień. W Polsce tak naprawdę nikt jak dotychczas nie zajmował się zbieraniem relacji o  dziwacznych istotach. Na chwilę obecną ciężko znaleźć jakąś dobrą teorię, wyjaśniającą problem tego typu istot, które nie tylko przejawiają się w dawnych czasach, ale również we współczesnych, co dowodzi tego, że nie jest to wymysł oparty jedynie o legendy i podania ludowe. Czy widywane istoty bez względu jaki posiadały egzotyczny wygląd są fizycznymi istotami czy nieznanymi projekcjami natury paranormalnej, lub mieszkańcami innych wymiarów ? Warto  wziąć pod uwagę jeszcze inną możliwość, o której pisał niegdyś John Keel, iż tego typu istoty i inne kreatury mogą być aberracjami ludzkiego umysłu, chwilowymi materializacjami energii z niedostępnego naszym zmysłom wymiaru, a w tym wypadku nauka nie potrafi ‘’zmierzyć’’ a tym bardziej potwierdzić takich zdarzeń.
 Grafikę do artykułu wykonał Sebastian Woszczyk www.yoszko.com 

Apel: Zachęcam wszystkich potencjalnych świadków podobnych zdarzeń do podzielenia się ze mną swoimi historiami, wszystkim zapewniam zrozumienie, anonimowość i dyskrecję kontakt: arekmiazga@gmail.com

 

Dziwne latające istoty w Polsce

Tajemnicze latające istoty widywane był w wielu rejonach kraju przez wiarygodnych ludzi. Nikt nie wie, czym lub kim były. Spotkania z nimi były jednak zaskakująco realne, a czasem szokujące. To, co przydarzyło się ludziom, o których piszemy może przyprawiać o dreszcze. Czy spotkali oni "zwiadowców" z innego świata?

Dziwne latające istoty w Polsce Foto: Shutterstock

W pierwszej połowie sierpnia 2011 r. skontaktował się ze mną pan Marian B. z Zachodniej Polski, który miał do przekazania absolutnie niezwykłą opowieść z czasów "kawalerki". Mówił, że nie ma pojęcia, z czym zetknął się wraz z grupką przyjaciół, ale zdarzenie to na swój sposób odmieniło jego postrzeganie świata.
REKLAMA
Było to - relacjonował - późną jesienią 1969 r., między Pieńskiem a Lasowem (dolnośląskie), przy granicy polsko-niemieckiej. Pan Marian był w grupie pięciu nastolatków, którzy wracali wieczorem z kina w pierwszej wymienionej miejscowości.
- Szliśmy na skróty polną drogą, która w pewnym momencie zbliża się do torowiska - mówił. - Zaczęliśmy dyskutować między sobą. Nagle spojrzałem - obok nas, w odległości 3-4 metrów […] rosło drzewo dębowe, a przy drzewku stała bardzo dziwna postać…
Relacji mężczyzny o tym, co stało się potem wysłuchało na YouTube ponad 110 tys. osób. Wiele komentarzy do materiału (mimo ogólnego rynsztokowego poziomu dyskusji w internecie), wyrażało zdziwienie i zaskoczenie tym, o czym mówił.
Anioł czy obcy?
Oto dlaczego ta historia była tak niezwykła. Po zauważeniu postaci, którą otaczała dziwna jasność, młodzieńcy przez chwilę się jej przyglądali. Była bardzo blisko i choć miała szarą głowę pozbawioną jakichkolwiek szczegółów, odnieśli oni wrażenie, że istota się im badawczo przygląda.
- Wzrostem była podobna do nas. Miała ok. 170 cm - wspominał pan Marian. - Szara nieczytelna twarz z wyraźnie odznaczającą się częścią twarzową i szyjną. Głowę otaczała bardzo delikatna żółtawa poświata, natomiast dolne partie tej postaci były "osłonięte" delikatnym odcieniem błękitu. Co bardzo ważne, kolory jasne - widoczne dla oka, nie emitowały światła poza siebie, tj. nie oświetlały ziemi i przeszkód mijanych przez tę istotę.
Ten ostatni fakt pan Marian miał możliwość zaobserwować, kiedy po krótkiej konfrontacji oko w oko, piątka ruszyła w stronę postaci, ośmielona przewagą liczebną. Dziwny "ktoś" szybko poderwał się z miejsca i zaczął się oddalać, unosząc się niewysoko nad ziemią.
- Pościg trwał po otwartym polu, w kierunku torowiska - dodał. - Istota nagle skręca w prawo poprzez pojedyncze malutkie drzewka i krzaczki, które są omijane w dość niezwykły sposób, dzięki płynności ruchów istoty, w całkowitej ciszy. Zauważyć muszę, że podczas pościgu czytelność kolorów była prawie niezauważalna, natomiast dominował kolor szary. Po przyspieszeniu i ostrym skręcie w lewo, zniknęła pod malutkim wiaduktem kolejowym.
Chłopcy sprawdzili otwór, w którym zniknęła istota. Nie było jej tam. Nie było jej również widać po drugiej stronie, gdzie rozciągały się tonące w mroku pola. Co to mogło być? Taka myśl jeszcze przez długo zaprzątała głowę pana Mariana i jego kolegów, których koleje życia układały się później bardzo różnie. Dziś żyje jeszcze dwóch innych świadków tego zdarzenia.
Sam pan Marian był zadowolony, że po tylu latach mógł podzielić się z innymi historią, co do której realności nie ma żadnych wątpliwości. Tylko jak coś takiego wyjaśnić? Świadek mówił, że odpowiedzi szukał w ufologii, wierząc, że być może był to przybysz z kosmosu. Miał jednak świadomość, że gdyby latającą istotę zauważył ktoś ze starszego pokolenia, niewątpliwie wziąłby ją za świętego albo anioła, a przy nasypie kolejowym koło Lasowa stanęłaby upamiętniająca to kapliczka…
Wielki chłop w powietrzu
Starsi ludzie niekoniecznie muszą jednak rozpatrywać tajemnicze przeżycia przez pryzmat religii. Przykładem tego może być doświadczenie 71-letniej Izydory K. ze Szczecinka, z którą rozmawiałem w 2008 r. Do opowiedzenia o tym, co spotkało ją podczas niedzielnego marcowego wypadu w okolice Bornego Sulinowa (zachodniopomorskie), skłonił ją syn.
Pani Izydora, którą cechował trzeźwy analityczny umysł, wybrała się z mężem na przejażdżkę do lasu, w którym znajdowały się ruiny radzieckich instalacji wojskowych. Jej małżonek chciał obejrzeć je z bliska, ale ona nie miała na to chęci. Postanowiła, że pooddycha świeżym powietrzem w pobliżu samochodu.
Czekając na męża przeszła kilka metrów i w pewnym momencie zamarła. Zauważyła bowiem, że z naprzeciwka zbliża się do niej coś dziwnego. Był to potężny, jakby zakamuflowany człowiek, a w zasadzie sam jego kontur wiszący w powietrzu. Pani Izydora opisała go jako "barczystego mężczyznę z rozłożonymi ramionami", który przelatywał nad jej głową. Postać w środku była przezroczysta i tylko jej obrys był wyraźnie "zagęszczony". Zdaniem kobiety, osobnik miał ponad 2 metry wzrostu.
Kiedy dziwny "twór" znalazł się tuż nad nią, zamarła ze strachu. Jak mówiła, ten widok ją na moment sparaliżował. Zrobiło jej się również słabo. Kiedy "kształt" bezszelestnie minął ją i zniknął w koronach drzew, wycofała się do samochodu i z niepokojem oczekiwała nadejścia męża, obawiając się, że "to coś" może zrobić mu krzywdę. Wkrótce jej małżonek wrócił, co przyjęła z ulgą, ale chcąc jak najszybciej opuścić to miejsce, powiedziała mu, że źle się czuje. O latającym dziwadle nie wspomniała ani słowem.
O tym, co naprawdę się wydarzyło opowiedziała bliskim dopiero kilka dni później, obawiając się, jak na to zareagują. Dobrze wiedzieli jednak, że seniorka nie była skłonna do fantazjowania i - jak to się mówi - twardo stąpała po ziemi. Jeżeli twierdziła, że coś widziała, musiało tak być…
Olbrzym z Koniewa i spadochroniarz z Manasterza
Świadkiem innego podobnego zdarzenia był Piotr G. - dziś pełniący odpowiedzialne stanowisko w służbie zdrowia. Spotkanie z latającym człowiekiem zaliczył on wraz z kolegą późną jesienią 2000 r. w pobliżu wioski Koniewo koło Lidzbarka Warmińskiego.
- Był to jeden z wielu wieczorów, po którym wracałem od kumpla z Koniewa - wspominał. - Jeździła nas ogromna paczka osób. Kto mógł i miał czas, zawsze tam jeździł. Mniej więcej w połowie drogi między miastem a wsią jest dolina, w której są dwa ostre zakręty otoczone niewielkim laskiem. Tamtego wieczora wracaliśmy we dwóch. Był to okres przedzimowy, ale śniegu jeszcze nie było, godzina ok. 23. Wracaliśmy rowerami. Rozmowa toczyła się - jak pamiętam - o tym, że kolega z osiedla otworzył w piwnicy siłownię i będzie można tam pochodzić. Wjechaliśmy na prostą, dojeżdżając do doliny. Mimo, że pora była późna, księżyc świecił bardzo mocno, więc było naprawdę wszystko widać. Po ok. 70-100 metrach, jakby w jednym momencie, coś kazało nam obojgu spojrzeć w prawo. Jechaliśmy wolno, gdy nagle wzdłuż ściany lasu uwidoczniła się lecąca postać, którą widać było nadzwyczaj dobrze! Leciała bokiem, twarzą odwrócona w naszą stronę. Wtedy zatrzymaliśmy rowery. Kolega bez chwili namysłu odwrócił rower i (jak każdy normalnie reagujący człowiek) zaczął wiać - relacjonował mężczyzna, dodając, że zajściu towarzyszył dość głośny huk.
Jak twierdził, wielka - mierząca ponad 2 metry wzrostu postać - była doskonale widoczna. Spanikowani 17- i 22-latek wrócili do wsi. Kiedy pojawili się w dolinie ponownie, z matką kolegi, która odwoziła ich do Lidzbarka, nie zauważyli tam już dziwnej istoty. Pan Piotr do dziś nie wie, z czym miał do czynienia. Bez względu na to, co to było, było tam naprawdę!
Takie przypadki zdarzają się na całym świecie i wszystkie mają podobny, choć bardzo ulotny charakter. Owszem, brzmią niesamowicie, a ponadto trudno wyjaśnić je obserwacjami balonów lub ludzi z tzw. jet-packami - odrzutowymi plecakami, które są drogie, raczej niepraktyczne i czynią sporo hałasu. Jeśli to jednak nie ludzie, to kto? Może pozaziemscy astronauci?
- Trudno mi odpowiedzieć, skąd bierze się to zjawisko - mówi ufolog Arkadiusz Miazga. - Jeśli spojrzeć na nie całościowo, zobaczymy, że identyczne zdarzenia mają miejsce także w innych krajach. Udało się nawet wykonać kilka zdjęć tych istot, chociaż nie potrafię określić ich wiarygodności. Niezależnie od natury tego fenomenu, jest on niepokojąco realny. Istoty te, na pewno nie będące ludźmi, zachowują się jak zwiadowcy - obserwatorzy, choć nie dążą do otwartego kontaktu.
Kolejne zdarzenie tego typu miało miejsce w Manasterzu na Podkarpaciu - rejonie, w którym pan Miazga koncentruje swe badania. W połowie października 2005 r. członkowie miejscowej rodziny, a wśród nich młoda pani Anna, obserwowali z podwórza przelot "człowieka", który kilkaset metrów dalej dokonywał ewolucji w powietrzu, a następnie płynnie opadł do pobliskiego lasku.
- Któregoś dnia, podczas prac przydomowych, zauważyliśmy na niebie "coś", co przypominało człowieka (miało głowę i kończyny), ale leciało, a raczej spadało bardzo powoli w kierunku ziemi (nie miało żadnego spadochronu ani czegoś w tym stylu) - opowiada pani Anna. - Obracało się wokół własnej osi. Niestety takie to były czasy, że nie każdy miał super aparat w telefonie, żeby to uwiecznić. Było to dość daleko, więc nawet dziś byłoby to jedynie maleńką kropką na zdjęciu.
Krewni kobiety skrzyknęli się i udali do pobliskiego lasku, by zobaczyć, co to. Może po prostu balon? - zastanawiali się. Na miejscu nie znaleźli niczego, ale - jak wspominali - czuli się jakoś nieswojo, jakby byli "pod obserwacją".
Podobnych przypadków jest znacznie więcej, choć część z nich pewnie nie ujrzy nigdy światła dziennego, a ich świadkowie nie zbiorą tyle odwagi, by podzielić się z nimi, jak pan Marian czy pani Izydora ze Szczecinka. Problemem jest fakt, że historie te brzmią wręcz niewiarygodnie i wiadomo, jakie reakcje wzbudzą. Ich negacja nie zmienia jednak faktu, że obok nas często dzieją się rzeczy dziwaczne i nigdy nie wiadomo, kto stanie się ich następnym świadkiem. A dziwaczne są tak, że czasami trudno je komentować…
_____________________
Cytaty pochodzą ze zbiorów autora i archiwum A. Miazgi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz