Pewien indiański wódz powiedział kiedyś, że z dala od natury serce człowieka oddziela się coraz bardziej od poczucia wspólnoty i kontaktu z drugim człowiekiem. Patrząc na oddzielenie, jakiemu ulegliśmy jako ludzie i jako cywilizacja, jest to jak najbardziej trafne spostrzeżenie.
Nie zdajemy sobie jednak sprawy,
że to oddzielenie nie przejawia się tylko na poziomie wyobcowania w
codziennych relacjach z drugim człowiekiem, izolacji siebie wraz ze
swoja rodziną w coraz bardziej zamkniętych osiedlach, z coraz
wymyślniejszymi systemami kontroli i zabezpieczeń. Co najgorsze, z
poczucia tego wewnętrznego wyobcowania wynikają i są tworzone codzienne
dobra cywilizacyjne, służące nam na co dzień technologie i wynalazki,
dobra kultury, technologie wytwarzania i przetwarzania żywności, jak
również coraz wymyślniejsze systemy edukacyjne.
I w tym niestety kryje się
największe zagrożenie. Człowiek wyobcowany i samotny, organizacja czy
też firma technologiczna nastawiona przede wszystkim na zysk i
przetrwanie za wszelką cenę, wymyśla i wdraża do produkcji tylko takie
wynalazki i technologie, które są zgodne z tym krótkoterminowym, mało
perspektywicznym założeniem czy celem.
Efektem tego są produkty i
technologie niesłużące człowiekowi, lecz tylko zaspokajające na krótko
jego ciągle zmieniające się, sterowane trendami żądze i krótkie chwile
pseudoprzyjemności,
żywność, która nie jest zdrowa, lecz tylko w sztuczny sposób smaczna dla podniebienia – jej spożywanie tworzy z ludzi rzesze pacjentów dla zakładów opieki medycznej, które nie leczą (bo to nie w ich interesie), lecz tylko przerzucają pacjenta między swoimi specjalnościami, pozbawiając go z czasem za pomocą lekarstw prawidłowo funkcjonującego systemu immunologicznego, co uniemożliwia ciału regenerację, zdając go na łaskę i niełaskę niedoinwestowanego, wciąż kulejącego systemu.
W tym magicznym poniekąd czasie,
na „koniec czasów”, jak to nazywam, zabijamy siebie nawzajem i
jednocześnie coraz doskonalej i szybciej niszczymy biosferę Ziemi, która już ponad 20 lat temu straciła zdolność regeneracji, czyli nie odradza się w naturalnych cyklach pór roku.
Mamy coraz mniej ryb w oceanach, coraz mniej drzew w puszczach i dżunglach amazońskich,
prawie przetrzebiliśmy populację wielkich ssaków morskich (waleni, wielorybów i delfinów), a któż wie, że ssaki te to superinteligentne, żyjące w harmonii z biosferą planety istoty, które za pomocą infradźwięków, które wydają, stabilizują siatkę strukturalną Ziemi w miejscach, gdzie się rozpada (np. pęknięcia płyt tektonicznych).
W takim momencie cywilizacyjnym,
kiedy socjotechnika i technologiczna manipulacja umysłami ludzi na
niespotykaną nigdy wcześniej skalę staje się faktem, a nie spiskową
teorią, jedynym ratunkiem dla ludzi będzie coraz powszechniejszy powrót do natury nie tylko na cotygodniowy spacer, lecz ażeby odzyskać siebie, swój umysł, swoje serce, poczuć dawno utraconą więź z umysłem planetarnym i biosferą Ziemi,
która na „koniec czasów” może dać nam schronienie i wolność od
codziennej manipulacji i programowania przez media, reklamę i
technologię, o jakiej jeszcze nam się nie śniło.
Tylko umysł wolny od lęku będzie w stanie przeciwstawić się i pozostać niezależny od obcych programów i manipulacji.
Tylko własna, połączona z otwartym sercem intuicja pokaże nam najlepsze, służące nam najlepiej rozwiązania.
Tylko więzi oparte na powszechnej akceptacji i braku osądu pozwolą nam tworzyć na powrót świat, który stanie się areną dla życia i tworzenia w zgodzie z kosmicznymi prawami, bo
na „koniec czasów” dezawuacji uległy również systemy religijne, które nie prowadzą ludzi do Boga i do szerszego pojmowania swojej natury i celu tutaj życia i ewolucji, lecz wręcz od tego ludzi odciągają, strasząc ich piekłem i potępieniem.
A w ludzkiej podświadomości, w karmicznie i ewolucyjnie uwarunkowanych polach świadomości, które na „koniec czasów” również dążą do oczyszczenia, jest wystarczająco dużo energii zranień, by wciąż ulegać hipokryzji i manipulacji systemów religijnych, ale również systemów politycznych, ekonomicznych i pokrewnych.
Zostawmy ten chocholi taniec końca czasów tym, którzy chcą w nim uczestniczyć, bo Nowa Era już
nastała, ratunek już się dokonał. Nie podzielajmy lęku z tymi, dla
których jest on orężem i tarczą jednocześnie, a okaże się, że te
rzeczywistości funkcjonują na „koniec czasów” jednocześnie.
Czas przejścia jest
tylko procesem rozciągniętym w czasie, aby każdy mógł dokonać wyboru co
do dominującej rzeczywistości, w której przyjdzie mu żyć.
Jedna z tych rzeczywistości ma przyszłość, druga upadła, tylko również upadek jest rozciągnięty w czasie.
Ten czas dany jest nam po to, byśmy mogli po drodze nauczyć się akceptacji, nieosądzania, tolerancji dla odmienności. Byśmy mogli otworzyć swoje serca, bo to również jest procesem i wymaga czasu.
Wykorzystujcie naturę do
synchronizacji swojego pola i swojego umysłu. Ona jest na to gotowa i
zapewni wam ochronę, bo matka nigdy nie opuszcza swoich dzieci.
Od Was zależy tylko decyzja, czy chcecie to zrobić. Reszta dzieje się sama, bo taka jest natura rzeczy.
Reszta jest CUDEM.
Pozwólcie CUDOWI, by mógł się dla Was wydarzyć.
Szaman Tańcujący z Wiatrem
*Artykuł ukazał się w styczniu 2012 w miesięczniku „Szaman”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz