Gdyby człowiek był w stanie pracować nad sobą, wszystko byłoby bardzo proste i szkoły okazałyby się niepotrzebne.
Ale nie jest w stanie i przyczyny tego tkwią bardzo głęboko w jego naturze.
Pozostawię na razie na boku jego nieszczerość wobec samego siebie, nieustanne kłamstwa, które sobie powtarza, i zajmę się wyłącznie podziałem centrów.
Już samo to sprawia, że samodzielna praca człowieka nad samym sobą jest niemożliwa.
Musicie zrozumieć, że trzy podstawowe centra,. a więc myślowe, emocjonalne i ruchowe, są ze sobą powiązane i w normalnym człowieku działają symultanicznie.
To właśnie stanowi główną trudność w pracy nad samym sobą.
Co oznacza ta symultaniczność?
Oznacza, że określona praca centrum myślowego związana jest z określoną pracą centrum emocjonalnego i ruchowego, a więc pewien rodzaj myśli nieuchronnie związany jest z pewnego rodzaju emocją (lub stanem ducha) i z pewnego rodzaju ruchem (lub pozycją ciała); jedno wywołuje drugie, to znaczy pewnego rodzaju emocja (lub stan ducha) wywołuje pewne ruchy lub pozycje ciała, jak również pewne myśli; a pewnego rodzaju ruch lub pozycja ciała wywołuje pewnego rodzaju emocje lub pewnego rodzaju stan ducha, itp.
Wszystko jest ze sobą powiązane i jedna rzecz nie może istnieć bez drugiej.
Wyobraźcie sobie teraz, że człowiek postanawia myśleć w nowy sposób. Ale czuje wszystko po staremu.
Wyobraźcie sobie, że nie lubi R. – G. wskazał na jednego z obecnych.
– Ta antypatia do R. natychmiast przywołuje w nim dawne myśli i zapomina on o podjętej przez siebie decyzji, by myśleć w nowy sposób.
Albo przypuśćmy, że zawsze kiedy myśli, ma zwyczaj palić papierosy – jest to nawyk ruchowy.
Postanawia myśleć w nowy sposób.
Zapala papierosa i zaczyna myśleć po staremu, nie zdając sobie z tego sprawy.
Nawykowy ruch zapalania papierosa zawrócił jego myśli na stare tory. Musicie pamiętać, że człowiek sam nie może zerwać tych powiązań. Konieczna jest wola innego człowieka i konieczny jest kij.
Jedyne, co na pewnym etapie swojej pracy może zrobić człowiek, który chce pracować nad samym sobą, to być posłusznym.
Sam z siebie nic nie może zrobić.
Bardziej niż cokolwiek innego potrzebny jest mu nieustanny nadzór i obserwacja.
On sam nie może nieustannie siebie obserwować.
Następnie są mu potrzebne pewne reguły, których przestrzeganie wymaga przede wszystkim pewnego rodzaju pamiętania siebie, a poza tym pomaga mu w walce z nawykami.
Tego wszystkiego człowiek sam nie może zrobić.
W życiu wszystko zawsze układa się zbyt wygodnie, by pozwolić człowiekowi pracować.
W szkole człowiek znajduje się pośród ludzi, których sam nie wybierał i z którymi być może bardzo trudno jest mu współżyć i pracować, i to na dodatek w warunkach, do których nie jest przyzwyczajony i które wydają mu się niewygodne.
Wytwarza to napięcie między nim a innymi.
I to napięcie jest także niezbędne, ponieważ stopniowo łagodzi ono jego “ostre loty".
Praca nad centrum ruchowym może być właściwie zorganizowana tylko w szkole.
Jak już powiedziałem, niewłaściwa, niezależna lub automatyczna praca centrum ruchowego pozbawia pozostałe centra wsparcia; podążają one wtedy mimowolnie za centrum ruchowym.
Często zatem jedyną możliwością, by inne centra zaczęły pracować w nowy sposób, jest zajęcie się najpierw centrum ruchowym, to znaczy ciałem.
Ciało, które jest leniwe, zautomatyzowane i pełne głupich nawyków, uniemożliwia jakąkolwiek pracę.
– Istnieją jednak teorie – powiedział jeden z nas – wedle których człowiek powinien rozwijać duchową i moralną stronę swojej natury, i jeśli mu się to powiedzie, to nie będzie wtedy żadnych przeszkód ze strony ciała.
Czy jest to możliwe, czy nie?
– I tak, i nie – odpowiedział G.
– Wszystko zależy od tego “jeśli".
Jeśli człowiek osiągnie moralną i duchową doskonałość bez przeszkód ze strony ciała, to ciało nie będzie utrudniać dalszych osiągnięć.
Ale niestety nigdy tak się nie dzieje, ponieważ ciało zaczyna ingerować już na wstępie; ingerować poprzez swój automatyzm, swoje przywiązanie do nawyków, a przede wszystkim poprzez swoje niewłaściwe funkcjonowanie.
Jeśli rozwój moralny i duchowy bez ingerencji ze strony ciała jest teoretycznie możliwy, to jest on możliwy tylko w wypadku idealnego funkcjonowania ciała.
A kto może powiedzieć, że jego ciało działa w sposób idealny?
A poza tym już same słowa “moralny" i “duchowy" wprowadzają w błąd.
Wcześniej wystarczająco często tłumaczyłem, że mówiąc o maszynach, nie powinno się rozpoczynać od ich “moralności" lub ich “duchowości", lecz należy zacząć od ich mechaniczności i od praw, które rządzą tą mechanicznością.
Bycie człowieka nr 1, 2 i 3 jest byciem maszyn, które są w stanie przestać być maszynami, ale nie przestały nimi być.
Ale czy nie jest możliwe, że na fali emocji człowiek zostaje przeniesiony na inny poziom bycia? – zapytał ktoś.
– Nie wiem – odparł G.
– Znowu mówimy różnymi językami.
Fala emocji jest niezbędna, ale nie może ona zmienić nawyków ruchowych; nie może spowodować, żeby centra, które przez całe swoje życie działały niewłaściwie, zaczęły działać prawidłowo.
Zmiana nawyków i naprawa centrów wymaga oddzielnej, specjalnej i długotrwałej pracy.
Mówisz: przenieść człowieka na inny poziom bycia.
Ale z tego punktu widzenia człowiek dla mnie nie istnieje.
Istnieje natomiast złożony mechanizm składający się z szeregu złożonych części.
“Fala emocji" pojawia się w jednej z tych części, ale na inne może ona w ogóle nie mieć wpływu.
W maszynie cuda są niemożliwe.
Cudem jest już samo to, że maszyna jest w stanie się zmienić.
A ty chcesz, by zostały pogwałcone wszystkie prawa.
– A łotr na krzyżu? – zapytał jeden z obecnych.
– Czy jest w tym jakaś prawda, czy nie?
– To zupełnie co innego – powiedział G.
– Obrazuje to całkiem odmienną ideę.
Po pierwsze, miało to miejsce na krzyżu, to znaczy w przeraźliwych cierpieniach, niepodobnych do niczego w zwyczajnym życiu; po drugie, działo się to w chwili śmierci.
Ma to związek z ideą ostatnich myśli i uczuć człowieka w chwili śmierci.
W zwyczajnym życiu myśli te umykają i zostają zastąpione innymi, nawykowymi myślami.
W życiu nie zdarzają się długotrwałe fale emocji i dlatego żadna z nich nie może spowodować zmiany bycia.
A poza tym trzeba zrozumieć, że nie mówimy tutaj o wyjątkach czy wypadkach, które mogą się zdarzyć lub nie, lecz o ogólnych zasadach, o tym, co każdemu przydarza się każdego dnia.
Zwykły człowiek, nawet jeśli dojdzie do wniosku, że praca nad sobą jest niezbędna, jest niewolnikiem własnego ciała.
I jest on niewolnikiem nie tylko rozpoznanego i widocznego działania ciała, lecz także niewolnikiem nie rozpoznanych i niewidocznych jego działań, a one właśnie sprawują nad nim władzę.
Tak więc jeśli człowiek postanawia walczyć o wolność, to przede wszystkim musi walczyć ze swoim własnym ciałem.
Wskażę wam teraz jeden aspekt funkcjonowania ciała, który należy uregulować.
Dopóki to funkcjonowanie jest nieprawidłowe, dopóty żaden inny rodzaj pracy, czy to moralnej, czy duchowej, nie może odbywać się we właściwy sposób.
Pamiętacie, że kiedy mówiliśmy o pracy “trzypiętrowej fabryki", zwróciłem wam uwagę na to, że większość wyprodukowanej przez tę fabrykę energii bezużytecznie się marnuje, i to między innymi na niepotrzebne napięcie mięśniowe.
To niepotrzebne napięcie mięśniowe pożera olbrzymią ilość energii.
I pracując nad sobą trzeba szczególnie zwrócić na to uwagę.
Mówiąc ogólnie o pracy fabryki, należy zdać sobie sprawę, że zanim będzie można zająć się zwiększeniem produkcji samej energii, najpierw konieczne jest ograniczenie marnotrawstwa.
Jeśli zwiększy się produkcję bez ograniczenia tego marnotrawstwa i bez podjęcia wysiłków w tym kierunku, to nowo wyprodukowana energia będzie jedynie powiększała te niepotrzebne straty i może nawet wywołać niezdrowe zjawiska:
A zatem jedną z pierwszych rzeczy, których człowiek musi się nauczyć, zanim rozpocznie jakkolwiek fizyczną pracę nad sobą, jest zaobserwowanie i odczuwanie napięcia mięśniowego.
Człowiek musi być w stanie: kiedy jest to potrzebne, rozluźnić mięśnie, to znaczy rozluźnić niepotrzebne napięcie tych mięśni.
Zalecił nam wiele ćwiczeń na stopniowe rozluźnianie mięśni, zawsze zaczynając od mięśni twarzy, a także ćwiczenia na “doznawanie" dłoni, stóp, palców na każde zawołanie.
Sama idea konieczności rozluźniania mięśni nie była niczym nowym, natomiast wyjaśnienie G., że rozluźnianie mięśni ciała powinno zaczynać się od mięśni twarzy, było dla mnie czymś zupełnie nie znanym; nie natrafiłem na nie ani w książkach o jodze, ani w pracach z dziedziny fizjologii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz