1 czerwca 2022 r. przez Suzanne Maresca
31 maja 2022, jennyschiltz.com
https://tinyurl.com/4f833xtf
Niedawno odbyłam niesamowitą sesję z moim kręgarzem, który zajmuje się czymś więcej niż tylko kręgarstwem. Ostatnio pracowaliśmy nad moimi stopami. Odczuwam bóle i koślawość stóp, które są charakterystyczne dla osób po operacji zespolenia kręgosłupa. Wiedziałem jednak, że nie chodzi o sam zabieg, ale o coś zupełnie głębszego. Musiałam konsekwentnie pracować z czakrami stóp, aby utrzymać je w stanie otwartym.
W trakcie pracy opowiedziałam mu o moim bólu stóp i o tym, że moim zdaniem jest on związany z tym, że nie jestem w stanie w pełni uziemić się poprzez stopy. Kiedy wypowiadałam te słowa, miałam wizję moich stóp w sandałach, a ja byłam w długiej spódnicy lub tunice sięgającej do kostek. Podłoże pod moimi stopami było czerwone/brązowe, skaliste. Czułam, że z każdym krokiem byłam zakotwiczona w ziemi. Poprzez korzenie, które czułam, że wychodzą z moich stóp, dzieliłam się sobą z ziemią, a ona dzieliła się sobą ze mną. Poczułam tak głębokie połączenie, szczęście i cel.
Wiedziałam, że pokazano mi moje życie jako Esseńczyka. Odkryłem to życie około 18 miesięcy temu podczas sesji QHHT. Poszedłem na sesję z nadzieją, że zrozumiem głęboki strach, który miałem przed zrobieniem czegoś złego. Była to blokada, z którą walczyłem przez całe życie. Podczas sesji QHHT zostałem poprowadzony do życia, w którym powstał ten odcisk/program.
Zobaczyłem siebie biegnącego pod górę, w panice. Serce podchodziło mi do gardła. Mój umysł był pełen modlitw, by to, czego się obawiałem, nie było prawdą. Gdy wbiegłam na wzgórze, zobaczyłam duże pole, na którym ustawiono wiele krzyży. Moje wnętrze się zatrzęsło, gdy zacząłem biec w dół wzgórza w kierunku pola.
Gdy tylko zbliżyłem się na tyle, by zobaczyć ukrzyżowanych ludzi, wiedziałem, że to moi współbracia i siostry esseńczycy. Moje przerażenie wzrosło, gdy zdałem sobie sprawę, że nie oszczędzono również dzieci i młodych ludzi. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Wszyscy wiedzieliśmy, że jesteśmy zagrożeni, a im bardziej ludzie domagali się ofiary, zakończenia zamieszania wywołanego przez Yeshua, tym większe było niebezpieczeństwo. Zaczęliśmy się nawet ukrywać, przyczaić.
Jednak nigdy w najśmielszych snach nie sądziłem, że zrobią to tym, których złapią. Znałem tych ludzi, kochałem ich. Mój wzrok padł na konkretny krucyfiks i ku mojemu absolutnemu przerażeniu zdałem sobie sprawę, że to mój wnuk. Był to dumny, silny młody człowiek, który musiał walczyć z całych sił, ponieważ jego twarz była opuchnięta, a ciało zakrwawione i posiniaczone.
Jakby mój świat się zatrzymał, a ze mnie wydobył się najbardziej nieszczęsny dźwięk, gdy krzyknęłam: "Mój wnuk jest ukrzyżowany!!!". Ludzie odciągnęli mnie, abym i ja nie został złapany, ponieważ dopiero co się zidentyfikowałem.
Cały czas myślałem, że wszystko robiłem dobrze. Byłem pobożny, przestrzegałem zasad. Przez wiele lat pracowałem, aby pomóc w sprowadzeniu na świat Dziecka Światłości, Yeshua. Pracowałem, aby zasiać nasiona na czas, kiedy przyjdzie wiele dzieci światła. Prowadziłam życie skoncentrowane na sercu, pełne więzi, pomogłam tak wielu osobom, a jednak spotkała mnie ta tragedia. To był naprawdę moment: "Dlaczego, Boże, opuściłeś mnie?
Mój pogrążony w traumie umysł doszedł tylko do jednego wniosku: musiałem zrobić coś złego. Musiałem zgrzeszyć lub w jakiś sposób zawieść Boga.
Praktyk QHHT odciągnął mnie od tej sceny, abym mógł spojrzeć na nią z wyższej perspektywy i oderwać się od emocji. Powiedziała, że wydałem z siebie przeraźliwy dźwięk, a moje ciało wygięło się w łuk na stole. To była bardzo trzewna reakcja.
Z wyższej perspektywy zacząłem pracować z moim najwyższym aspektem. Wyjaśniła, że w ludzkim doświadczeniu istnieje dwoistość dobra/zła, dobra/zła, światła/ciemności, a wszystko to prowadzi do systemu kary i nagrody.
W ramach tego programowania dwoistości pojawia się przekonanie, że jeśli ktoś jest prawy, dobry, jasny itp. Analogicznie, jeśli ktoś jest niewłaściwy, zły, ciemny itp. zostanie ukarany i doświadczy bólu. Jest to paradygmat niebo/piekło, który odgrywa się w codziennym życiu.
Na poziomie logicznym wszyscy wiemy, że to nonsens. Dobrym ludziom cały czas przytrafiają się bolesne i tragiczne rzeczy. Podobnie widzimy, że ci, którzy mogliby zostać uznani za złych, pozornie żyją w nagrodę.
Jednak na głębszym, podświadomym poziomie nie zawsze jesteśmy w stanie trzymać się tej logiki. Widzimy to bardzo wyraźnie na przykładzie maltretowanych dzieci, które w głębi duszy wierzą, że musiały zasłużyć na maltretowanie. Możemy nawet dostrzec to programowanie w obrębie społeczności duchowej w sposobie definiowania karmy. Wielu postrzega karmę jako dobro/zło, nagrodę/karę lub przyczynę i skutek.
Z wyższej perspektywy wyjaśniono mi, że to wszystko jest nauką. Nie należy ich oceniać jako dobre lub złe, słuszne lub niesłuszne. W tamtym życiu dusza, która była moim wnukiem, chciała doświadczyć ekstremalnych prześladowań za swoje przekonania. Zgodziłem się i podpisałem umowę, że będę mu pomagał w tym doświadczeniu. Dla mnie było to doświadczenie, które pomogło mi zrozumieć dychotomię poczucia pełnego połączenia, podtrzymania, celowości, a jednocześnie przeżywania absolutnego zniszczenia.
Pod wieloma względami widzę, dlaczego było to konieczne. Łatwo jest mieć wiarę i zaufanie, gdy wszystko przebiega gładko i bezboleśnie. Traumatyczne wydarzenia stawiają nas przed pytaniem, czy potrafimy oderwać się od paradygmatu dwoistości i osądu. Czy potrafimy utrzymać nasze połączenie z Bogiem, ze Wszystkim, co Jest, kiedy sprawy nie idą tak, jak planowaliśmy?
Kiedy mi to wszystko wyjaśniono, zrozumiałam, jak łatwo jest zatracić się w poczuciu winy, wstydu i osądzaniu tej rzeczywistości. Naprawdę wierzyłem, że zrobiłem coś złego i w rezultacie, że dotkliwa strata była moją karą.
W tym życiu wywoływałem w sobie poczucie, że zrobiłem coś złego. To nieopisane podłoże doprowadziło mnie do tego, że stałem się zadowoloną z ludzi wycieraczką, która stawiała innych na pierwszym miejscu. W ciągu ostatnich 15 lat zmieniłam tak wiele sposobów, w jakie zhańbiłam siebie. Teraz jednak zabieram się za to jeszcze głębiej, uzdrawiając to całkowicie poprzez dotarcie do odpowiedzialnego za to systemu przekonań.
Przez ostatnie 18 miesięcy integrowałem to, czego nauczyłem się podczas sesji QHHT. Czasami potrzeba sporo czasu, by przetrawić głębsze lekcje i przerobić programowanie. Zobaczyłem, jak łatwo było mi nie osądzać innych, ale nie potrafiłem okazać sobie tej samej łaski.
Podobnie zrozumiałem potrzebę wszystkich doświadczeń i to, że są one po prostu sposobem uczenia się. Ale i tak osądzałbym wtedy swoje własne doświadczenia. To dość podwójne standardy, ponieważ stawiałam sobie niemożliwe wymagania, których nie stawiałam innym.
Wykonałam niesamowitą pracę, aby zmienić te motywy, jednak moje stopy pokazywały mi, że mam jeszcze więcej do zrobienia.
Kiedy leżałam na stole do chiropraktyki, przyszły do mnie słowa: "Czy jesteś gotowa znów w pełni zaufać?".
Czy mogę ufać w Boskie wyczucie czasu? Czy mogę ufać, że wszystko układa się tak, jak powinno? Kiedy przechodzimy przez ten cykl wznoszenia, możemy mieć wrażenie, że jesteśmy wstrząsani do tego stopnia, że odkręcają się śruby i wkręty. Możemy mieć wrażenie, że w każdej chwili wszystko się rozpadnie.
Zaufanie oznacza, że nawet jeśli wszystko się rozpadnie, będę wiedział, że tak ma być z jakiegokolwiek powodu na poziomie kosmicznym/boskim. Czy mogę ufać, że bez względu na to, jak potoczy się ta historia, jestem bezpieczny na głębokim poziomie duszy? Czy mogę naprawdę zaufać, że wszystko jest doświadczeniem uczenia się, a nie nagrodą/karą za to, co ja lub ludzkość zrobiliśmy lub czego nie zrobiliśmy?
Kiedy wdychałam słowa, że nadszedł czas, by ponownie w pełni zaufać, poczułam mrowienie w stopach. Moje ciało pragnie być w pełni uziemione, w pełni połączone z ziemią, bez powstrzymywania się. Wszystko we mnie wzywa mnie do życia w pełni, do BYCIA TU I TERAZ.
Być w pełni obecną, w pełni połączoną, bez względu na wszystko. To nie może być warunkowe, albo jestem, albo nie.
Po sesji moje ciało poczuło się zupełnie inaczej, jakby pozbyło się ogromnego ciężaru. Poczułam, że moje stopy się przesunęły i po założeniu butów stwierdziłam, że potrzebuję nowych. Moje stare były dopasowane do stóp, które nie potrafiły do końca stąpać po ziemi, nie potrafiły w pełni zaangażować się w chodzenie po tej ziemi bez względu na wszystko. Dziś rano poszedłem na spacer w moich nowych butach i poczułem poziom połączenia, jakiego jeszcze nie doświadczyłem w tym życiu. Uświadomiłem sobie również, że w moich nogach są mięśnie, które wcześniej nie były właściwie używane, ponieważ odczuwam nieznany mi ból mięśni.
Dzielę się tym, ponieważ tak wielu z nas pracuje nad niezwykle głębokimi tematami. Ten dotyczący nagrody/karania jest ogromny, ponieważ łączy nas z matrycą strachu i ograniczeń. Nadszedł czas, aby się uwolnić. Być tu i teraz, chodzić po tej ziemi w pełnej chwale, bez żadnych oczekiwań, jak to powinno być. To po prostu jest. To jest upadek paradygmatu.
Kiedy ta zmiana wchodzi na jeszcze głębszy poziom, w mojej głowie rozbrzmiewają słowa "KEEP GOING". Stajemy się KIMŚ, porzucając przekonania i ograniczenia, które utrzymywaliśmy przez wieki.
Przesyłam wam wszystkim dużo miłości. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy wspierają i dzielą się tą pracą. Wygląda na to, że mój zasięg w mediach społecznościowych jest bardzo zacieniony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz