sobota, 30 kwietnia 2016

Mężczyzna i jego pies

Gerald Allen

A man and his dog were walking along a road. The man was enjoying the scenery, when it suddenly occurred to him that he was dead.
He remembered dying, and that the dog walking beside him had been dead for years. He wondered where the road was leading them.
After a while, they came to a high, white stone wall along one side of the road. It looked like fine marble... At the top of a long hill, it was broken by a tall arch that glowed in the sunlight.
When he was standing before it he saw a magnificent gate in the arch that looked like mother-of-pearl, and the street that led to the gate looked like pure gold. He and the dog walked toward the gate, and as he got closer, he saw a man at a desk to one side.
When he was close enough, he called out, 'Excuse me, where are we?'
'This is Heaven, sir,' the man answered.. 'Wow! Would you happen to have some water?' the man asked.
Of course, sir. Come right in, and I'll have some ice water brought right up. 'The man gestured, and the gate began to open.
'Can my friend,' gesturing toward his dog, 'come in, too?' the traveler asked.
'I'm sorry, sir, but we don't accept pets.'
The man thought a moment and then turned back toward the road and continued the way he had been going with his dog.
After another long walk, and at the top of another long hill, he came to a dirt road leading through a farm gate that looked as if it had never been closed. There was no fence.
As he approached the gate, he saw a man inside, leaning against a tree and reading a book.
'Excuse me!' he called to the man. 'Do you have any water?'
'Yeah, sure, there's a pump over there, come on in.'
'How about my friend here?' the traveler gestured to the dog.
'There should be a bowl by the pump.'
They went through the gate, and sure enough, there was an old-fashioned hand pump with a bowl beside it.
The traveler filled the water bowl and took a long drink himself, then he gave some to the dog.
When they were full, he and the dog walked back toward the man who was standing by the tree..
'What do you call this place?' the traveler asked.
'This is Heaven,' he answered.
'Well, that's confusing,' the traveler said. 'The man down the road said that was Heaven, too.'
'Oh, you mean the place with the gold street and pearly gates? Nope. That's hell.'
'Doesn't it make you mad for them to use your name like that?'
'No, we're just happy that they screen out the folks who would leave their best friends behind.

 

Mężczyzna dopiero, gdy zobaczył swojego psa, co odszedł przed laty,
Zorientował się, że jego życie się skończyło, więc poszedł z nim dalej.

Stanęli obaj przed złotą bramą z wysadzanymi brylantami,
Lecz strażnik dał mu do zrozumienia, że może wejść sam.

Wtedy odszedł od niej i dalej powędrowali do drugiej,
Gdzie strażnik nie robił z psem problemu i ich wpuścił.

Ale zaciekawiony spytał się o poprzednią bramę,
Dostając odpowiedź jasną, że to brama do piekła.

autor blogu

piątek, 29 kwietnia 2016

Antyszczepionkowcy się doigrali......

Ukryte Terapie - Jerzy Zięba


To się skończy w Strasburgu, lub jeśli Justyna przegra, to tam to powinno być wniesione. Innymi słowy, podatnik nie może zapytać o sprawdzenie powiązań doradców z przemysłem farmaceutycznym ! To przecież oni sami powinni złożyć takie deklaracje i wyjaśnienia! Tak jak to jest praktykowane w cywilizowanych krajach! Nie złożyli ? to za to powinno się ICH karać ! To tak jakby złodziej był sędzią we własnej sprawie!

SZCZEGÓLNIE, kiedy ktoś jest uważany, czy podaje się z eksperta, doradcy rządowego, powinien wykazać się KRYSZTAŁOWĄ CZYSTOŚCIĄ, a w tym przypadku BRAKIEM jakichkolwiek powiązań z przemysłem farmaceutycznym!! Osoby, które tego typu człowieka zaakceptowały jako "eksperta" powinny natychmiast być zwolnione! NATYCHMIAST! Zaakceptowanie takiej osoby jako "ekspert", obraza wszystkich Polaków. KTO ICH ZAAKCEPTOWAŁ? Imiona i nazwiska powinny być podane do informacji publicznej.

Karać inicjatora petycji ?? Od kiedy to jest PRAWORZĄDNOŚĆ ??
Petycję podpisało kilka tysięcy ludzi! Ich też dochtor weźmie do sądu?

Przecież dr. Jaśkowski publicznie o nim pisze TO SAMO, a nawet jeszcze gorzej !! Dlaczego jego nie pozwie do sądu? Boi się, że był by zniszczony w 15 sekund?

GDZIE SĄ OBROŃCY PRAWA W TYM KRAJU ?????

źródło

Dr Paweł Grzesiowski wytoczył proces liderce antyszczepionkowców.

Dr Paweł Grzesiowski wytoczył proces liderce antyszczepionkowców. 
• Filip Klimaszewski / Agencja Gazeta
Antyszczepionkowcy się doigrali. Pomówiony przez nich ekspert dr Paweł Grzesiowski walczy o dobre imię w sądzie

Antyszczepionkowcy mogą mieć kłopoty. Po opublikowaniu pełnej insynuacji petycji do premier Beaty Szydło, o usunięcie z pełnionych funkcji najbardziej cenionych ekspertów w dziedzinie szczepień, muszą liczyć się z konsekwencjami prawnymi. W petycji proepidemicy sugerowali m.in., że eksperci wymienieni przez nich z imienia i nazwiska są na usługach branży farmaceutycznej i nie mogą dobrze działać na rzecz zdrowia publicznego.

– Jeśli ktoś mnie obrzuca błotem, muszę się bronić. Od początku istnienia STOP NOP jestem hejtowany w internecie, podobnie jak inni eksperci. Ale ta petycja to coś znacznie poważniejszego. To donos na ekspertów do najwyższych władz państwowych. Wiem, że inni eksperci również przygotowują się do wstąpienia na drogę prawną – mówi naTemat dr Paweł Grzesiowski, sekretarz Zespołu Ekspertów do Spraw Programu Szczepień Ochronnych, międzynarodowy autorytet w dziedzinie szczepień, który jest jedną z osób wymienionych w petycji.
DR PAWEŁ GRZESIOWSKI
Sekretarz Zespołu Ekspertów do Spraw Programu Szczepień Ochronnych, międzynarodowy autorytet w dziedzinie szczepień
Mój 10-letni syn przypadkiem trafił na tekst tej petycji w internecie. Zapytał dlaczego ktoś pisze takie rzeczy na mój temat. Nie mogę być obojętny, bo to milczące przyzwolenie na niszczenie mojego dobrego imienia, na które pracuję od 25 lat. Jeśli ktoś insynuuje i pomawia mnie bezpodstawnie o korupcję i niszczenie ludzi, to jestem zmuszony do obrony.
Nie wykańczam ludzi 
Pod petycją podpisała się Justyna Socha, szefowa najbardziej aktywnej organizacji antyszczepionkowej w Polsce „STOP NOP”. Dr Grzesiowski pozwał więc Justynę Sochę. Ekspert domaga się wycofania oszczerstw oraz zapłacenia 100 tys. zł na rzecz Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Warszawie. Oprócz tego żąda podania wyroku do publicznej wiadomości i zwrotu kosztów postępowania.
– Musiałem wnieść pozew, bo nie jestem oszustem, nie wykańczam ludzi. Nie mogę zgodzić się na to, by bezkarnie obrzucano mnie pomówieniami i insynuacjami. Ta petycja do tej pory nie została usunięta z internetu, nikogo z nas nie przeproszono, mało tego, wnoszone są w tej sprawie nawet interpelacje poselskie. Dlatego ostateczną formą walki z pomówieniami jest rozstrzygnięcie tej sprawy przed sądem, chyba że autorka tej petycji wycofa oskarżenia i przeprosi wszystkich pomówionych – tłumaczy dr Grzesiowski.

Bezkarne obrażanie
Jego zdaniem to, że antyszczepionkowcy publicznie obrażają ekspertów świadczy tylko o bezkarności i poziomie zaślepienia tej organizacji.

– Specjaliści zbyt długo tolerowali agresywne działania tej grupy nie doceniając ich szkodliwości i zagrożenia dla zdrowia publicznego. STOP NOP nie działa nawet zgodnie ze swoim statutem. Szerzy nieprawdziwe informacje na temat szczepień i straszy ludzi – uważa lekarz.

Dodaje, że najwyższy czas, by Minister Zdrowia stanął w obronie programu szczepień obowiązkowych. – Bierność ministra w tym względzie jest niebezpieczna. Milczenie jest odbierane jako przyzwolenie na działania przeciwko szczepieniom. Tym bardziej, że jednym z pomówionych w petycji jest jeden z wiceministrów. 

Ekspert zapewnia też, że w Polsce kalendarz szczepień i same poszczególne szczepienia, podlegają nieustannym zmianom. Specjaliści pracują nad tym, by podawano nowoczesne, bezpieczne szczepionki. – Nie można opowiadać ludziom, że wszystkie szczepienia są złe. To zwyczajnie nieprawda.

Co na pozew dr Grzesiowskiego antyszczepionkowcy? Na swoim profilu na Facebooku „STOP NOP” pisze: „Grożą sądem za ideę dobrowolności szczepień i solidarność z ofiarami. Oskarżenie za wezwanie do przeprowadzenia audytu grup eksperckich pod kątem konfliktu interesów. Justyna Socha otrzymała prywatny akt oskarżenia od dr Pawła Grzesiowskiego za petycję Stowarzyszenia „STOP NOP’ wzywającą rząd do przeprowadzenia audytu grup eksperckich pod kątem konfliktu interesów”.

Jest spisek
Pojawia się też spiskowy wątek sprawy. W tym samym wpisie czytamy, że akt oskarżenia został wysłany dwa dni po pierwszym posiedzeniu Parlamentarnego zespołu ds. bezpieczeństwa szczepień ochronnych dzieci i dorosłych (Zespół powstał z inicjatywy Kukiz15, z którym Justyna Socha jest związana – przyp. red.).
STOP NOP
„W tym samym czasie również biorące udział w posiedzeniu dwie lekarki otrzymały pismo informujące o wszczęciu postępowania przez rzecznika odpowiedzialności zawodowej."
Zdaniem antyszczepionkowców, wniesiony akt oskarżenia sugerujący pomówienia, ma na celu jedynie zastraszenie Justyny Sochy oraz zwolenników idei dobrowolności szczepień oraz solidarności społecznej z ofiarami powikłań poszczepiennych.

„Dr Paweł Grzesiowski niejednokrotnie w artykułach i udzielanych wywiadach groził karą innym osobom, które wyrażają swoje poglądy na temat obowiązkowych szczepień. Oskarżona jest zagrożona karą grzywny lub nawet karą pozbawienia wolności do roku. Dr Paweł Grzesiowski żąda też wpłacenia 100 000 na rzecz jednego ze szpitali i prześwietlenia finansów Justyny Sochy” – wymienia STOP NOP.

Zdaniem organizacji, dr Grzesiowski „pełni funkcję publiczną i prawo do publicznych pytań o wyjaśnienie kwestii konfliktu interesów daje obywatelom konstytucyjna zasada zwierzchności władzy narodu, zasada demokratycznej kontroli sprawowania władzy, oraz prawa do informacji i wolności wypowiedzi, niezbędnych dla funkcjonowania demokratycznego państwa prawnego”.

Pod wpisem jest apel o wsparcie finansowe STOP NOP. W sumie nie ma się co dziwić, pieniądze mogą być potrzebne na zapłatę grzywny. Z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że szpital dziecięcy, w którym dr Grzesiowski zaczynał swoją pracę jako pediatra, już się cieszy z tak bardzo potrzebnego mu wsparcia.
Napisz do autora: anna.kaczmarek@natemat.pl
źródło 



Opublikowano , autor:

czwartek, 28 kwietnia 2016

Madrości Mistrza Moria

Mayil eWiadomosci
Kwiecień 2016
--
Drodzy Czytelnicy eWiadomości,
Wewnętrzna radość - czyż nie tego wszyscy pragniemy? Jeśli lubimy to, co robimy i w jaki sposób to robimy, radość zawsze do nas przyjdzie. Obudzi się delikatnie w naszych sercach i naszym zadaniem jest jej nie wystraszyć melancholijnymi lub negatywnymi nawykami myślowymi… Boska Matka może nam w tym pomóc, jeśli oddamy Jej nasze zmartwienia i lęki, stając się wolni i radośni jak dzieci, o które się bardzo dba. ePozdrowienia od Marie
Medytacja na pełnię księżyca - 22 kwietnia 2016 roku
Mistrz Morya,
Dobrze jest dążyć do wewnętrznej ewolucji w swoim życiu, do prawdziwego kontaktu ze swoją duszą. To jest tak ważne, ponieważ żyjąc w zgodzie ze swoją duszą, żyjesz z radością. Żyjąc w ten sposób, żyje się przyjemnie. To jest jakość życia sama w sobie.
Relacja ze swoją duszą, z najgłębszą częścią, która jest w tobie pozwala ci działać we właściwy sposób. Pozwoli ci to poznać odpowiednich ludzi i otrzymać prawidłowe prowadzenie.
(…)
Z pewnością zauważysz w sobie zmianę na wszystkich płaszczyznach. Zwracaj uwagę na wszystko, co ulega zmianie: smaki, zapachy, kolory, formy... to wszystko ma związek z twoją duszą, gdyż to ona teraz przejmuje prowadzenie.
Będziesz czuł się przyciągany do pewnych rzeczy, do konkretnych książek, trendów, ludzi oraz czuł się odpychany od określonych ludzi i spraw. Twoje rozróżnianie stanie się bardziej zdefiniowane i będziesz bardziej świadomy tego, czego chcesz (to chcę, tego nie chcę). To bardzo ważne, nauczysz się rozróżniać między ludźmi, z którymi chcesz mieć relacje i chcesz współpracować, a tymi, z którymi tego sobie nie życzysz.
Miej do siebie cierpliwość podczas tego etapu, ponieważ nie możesz w jednej chwili zmienić wszystkiego. Gdy zaczniesz wyraźniej obserwować ludzi i otaczającą cię rzeczywistość, pierwszą rzeczą, którą będziesz potrzebować jest olbrzymia cierpliwość. Nie potępiać, nie osądzać, mówiąc: „Tego nie chcę w żadnym wypadku”. Oczywiście możesz decydować, możesz podjąć ostrożną decyzję i otworzyć się na to wewnętrznie, ale nie powinieneś wyrzucać wszystkich ze swojego życia.
Przeciwnie, będziesz w stanie spojrzeć na nich w nowy sposób, z innej perspektywy. Wtedy zobaczysz, że ci ludzie, których nie lubisz i którzy nie pasują już w twoim życiu nadal pełnią w nim jakąś funkcję i mogą w nim pozostać. To spowoduje, że zrozumiesz ich wartość i pokochasz ich. Nie możesz ich jednak ograniczać, myśląc: „Oni należą do mnie”. W taki sposób możesz zbliżyć się do nich swobodniej, dać im więcej wolności, oraz nie będziesz zazdrościł im ich wolności.
Nawet jeśli mogą całkowicie ci się przeciwstawiać, nie będziesz się tym przejmował, życząc im wręcz jak najlepiej, ponieważ zrozumiesz, że każdy ma prawo do posiadania i wyrażania własnych idei. Kiedy żyjesz w zgodzie ze swoją duszą, wtedy jesteś wolny; więcej wiesz i jesteś bardziej świadomy, gdyż twoja perspektywa jest szersza.
© Geert Crevits, www.morya.org
Fragmenty z serii książek pt. Mądrość Mistrza Morii
tom 8 - Życie w centrum własnego życia

rozdział 9 - O wolności i świetle
--
Mayil eNieuws
Wizyta w Polsce w ostatni weekend czerwca
Marie odwiedzi Warszawę w ostatni weekend czerwca. W piątkowy wieczór będzie spotkanie o Mistrzu Morii i publikacjach Wydawnictwa Mayil. W sobotę Marie zobaczy się z ludźmi z trzech grup Mistrza Morii, które regularnie spotykają się w Warszawie. Będzie także ogólny program o mądrości Mistrza Morii dla wszystkich.
W następnych eWiadomościach napiszemy o szczegółach.
Mayil eNieuws
Kurs w Paryżu
Pierwszy francuski kurs „Telepatii i Rozwoju Intuicji” odniósł sukces. Wszyscy uczestnicy byli niesamowicie szczęśliwi, że kurs był taki bogaty w treść, że ta technika okazała się praktyczna i wykonalna, a ćwiczenia medytacji i inne porady dotyczące intuicji użyteczne. Także dla Marie to doświadczenie było wspaniałe i z całą pewnością warte powtórzenia!
Kurs w Paryżu
Mayil eNieuws
YouTube
Na targach „Lotus” w Houten (NL), 13 marca, Marie Crevits mówiła do zebranych ludzi o Mistrzu Morya:

Polski tekst tego wykładu znajduje się tu:
http://mistrzmoryaksiazki.blogspot.nl/2016/03/link-do-youtube.html
Mayil eNieuws
www.mayil.com/PL

Uważasz tę wiadomość za interesującą? Prześlij ją przyjaciołom.
Otrzymałeś ją od kogoś? Tu możesz się zapisać: http://www.mayil.com/PL/eWiadomosci.html
Wypisać? Napisz do nas e-mail eNews + @ + mayil.com
Ta wiadomość przekazywana jest w j. niderlandzkimangielskim i niemieckim.

  


Bądź na bieżąco z naukami Mistrza Morya zapisując się na bezpłatny e-miesięcznik
http://www.mayil.com/PL/eWiadomosci.html

- wstęp - przesłanie od Mistrza Morii wybrane specjalnie na pełnię księżyca w danym miesiącu - wiadomości o nowych publikacjach lub promocjach w Wydawnictwie Mayil - wiadomości o międzynarodowej działalności związanej z Mistrzem Moryą, Wydawnictwem Mayil lub ze stroną www.down-and-feathers.net
mayil.com

Maszynerię sprzed 400 milionów lat odnaleziono w Rosji




Fotografia tajemniczego artefaktu znalezionego na Kamczatce
Archeolodzy z Uniwersytetu w St. Petersburgu prowadzili wykopaliska na odległym półwyspie Kamczatka, w okolicy miejscowości Tigil. Odkryli dziwną skamielinę, wygląda jak jakiś mechanizm. Autentyczność tego znaleziska jest potwierdzona.



Według archeologa, Jurija Golubeva, odkrycie zaskoczyło naukowców, co do swej natury, co najmniej nadzwyczajnej, zdolnej zmienić historię a nawet prehistorię.

To zresztą nie pierwszy raz, kiedy odnajdywane jest coś, co wywraca ogólnie przyjmowana wersję historii. Zwykle konsekwencje przyjęcia takiego znaleziska do wiadomości wiążą się z takim szokiem kulturowym, że zaczyna działać psychologiczny mechanizm wypierania i o pewnych znaleziskach po prostu się nie rozmawia.

W tym przypadku mechanizm jest zaskakująco dobrze zachowany i tłumaczone jest to faktem, że Kamczatka to kraina wulkanów i wiele takich znalezisk zawdzięczamy właśnie im. Jest to po prostu odcisk tego mechanizmu. Może to być zegarek albo jakaś forma komputera. Jedno jest pewne, ta skamielina ma, co najmniej 400 milionów lat.

Ten artefakt również pozostałby nieodkryty gdyby nie turyści, którzy przypadkowo się na to natknęli. To na ich wezwanie pojawili się tam naukowcy i znaleziono setki odciśniętych cylindrów, które wyglądały jak części maszyny.

Według tego, co mówi Jurij Gobulev artefakt oglądali też amerykańscy koledzy i byli zaskoczeni tym, co zobaczyli. Nikt nie mógł w to uwierzyć, że 400 milionów lat temu na Ziemi istniał człowiek, ale znalezisko sugeruje obecność inteligentnych istot w tamtym zamierzchłym okresie.

Gobulev obawia się, że pomimo odkrycia zostanie ono zamiecione pod naukowy dywan, bo już teraz podnoszą się głosy, że te dowody nie są definitywne. Uważa on, i trudno się z nim nie zgodzić, ze ewolucja nie jest linearna i mogła zachodzić kilka razy. Skąd zresztą założenie, że ta maszyneria mogła być wytworzona przez człowieka, przecież gady królowały na tej planecie dużo dłużej niż ludzie.

środa, 27 kwietnia 2016

Kwiaty - nawet Darwin by tego nie mógł wyjaśnić ...

kwiaty, które wyglądają jak coś innegokwiaty, które wyglądają jak coś innegokwiaty, które wyglądają jak coś innegokwiaty, które wyglądają jak coś innegokwiaty, które wyglądają jak coś innegokwiaty, które wyglądają jak coś innegokwiaty, które wyglądają jak coś innegokwiaty, które wyglądają jak coś innegokwiaty, które wyglądają jak coś innegokwiaty, które wyglądają jak coś innegokwiaty, które wyglądają jak coś innegokwiaty, które wyglądają jak coś innegokwiaty, które wyglądają jak coś innegokwiaty, które wyglądają jak coś innegokwiaty, które wyglądają jak coś innegokwiaty, które wyglądają jak coś innego 

Właśnie upadła teoria


DNA podtrzymywana we wspólnych oświadczeniach przemysłu, że łańcuchy DNA organizmów zmodyfikowanych genetycznie (GMO) są rozkładane w przewodzie pokarmowym i tym samym nieszkodliwe dla ludzi. Ostatnie badania opublikowane w czasopiśmie naukowym Plos One wykazały, że duże fragmenty modyfikowanego DNA przyswajane z jedzeniem są w pełni zdolne do przekazywania swoich genów bezpośrednio do krwioobiegu burząc mit, że transgeniczne pokarmy działają na organizm w taki sam sposób jak naturalne, niemodyfikowane produkty spożywcze.
Połączona analiza czterech innych niezależnych badań z udziałem ponad 1000 ludzkich próbek przeprowadzona przez zespół naukowców z uniwersytetów na Węgrzech, w Danii i USA przyjrzała się procesowi asymilacji GMO – taka żywność jest obecnie spożywana na całym świecie. Obejmuje to produkty pochodzące z upraw modyfikowanych, takich jak fruktozowy syrop kukurydziany (HFC) naturalnie z kukurydzy modyfikowanej, białko sojowe z soi modyfikowanej, a także mięso pochodzące od zwierząt karmionych dietą opartą na GMO. Po zapoznaniu się z danymi w jaki sposób organizm ludzki przetwarza te i inne formy GMO, zespół badawczy odkrył, że DNA z GMO nie jest całkowicie rozkładane przez organizm w procesie trawienia. W przeciwieństwie do mniejszych składników, takich jak aminokwasy i kwasy nukleinowe, stwierdzono, że fragmenty DNA z GMO pozostają nieprzetrawione w całości i nie rozłożone. Co gorsza takie fragmenty przedostają się bezpośrednio do krwioobiegu.
Bazując na analizie ponad 1000 ludzkich próbek z czterech niezależnych badań jesteśmy w stanie dostarczyć dowodów, że zmodyfikowane fragmenty DNA, są na tyle duże, aby przenieść kompletne geny i unikają degradacji. Następnie poprzez niezbadany jak dotąd mechanizm penetrują ludzki układ krążenia
– wyjaśniają autorzy badań.

W jednej z próbek krwi względne stężenie DNA rośliny było większe niż ludzkiego DNA.

Geny z GMO przenikają do jelita cienkiego i zmieniają skład pożytecznych bakterii
To zdumiewające odkrycie podważa dotychczasowe fałszywe oświadczenia koncernów i organizacji lobbujących za GMO o braku różnicy dla organizmu, bez względu na to jaką żywność się spożywa. Firma Monsanto twierdzi nawet na swojej stronie zatytułowanej „Bezpieczeństwo żywności”, że DNA z GMO jest trawione i obecnie brak jest jakichkolwiek zagrożeń.
Przenikanie modyfikowanych genów do krwioobiegu niesie za sobą konkretne zagrożenia. Ich obecność jest związana m.in. z poważnymi stanami zapalnymi, takimi jak zapalenie jelita grubego, gruczolaki jelita grubego, a nawet choroby nowotworowe.
Obecność genów w transgenicznych w jelicie cienkim niekorzystnie wpływa na skład bakterii, które są odpowiedzialne za ochronę przed wszelkimi złymi składnikami pożywienia , a jednocześnie pomagają w przyswajaniu składników odżywczych – stanowią swoistą barierę ochronną, którą możemy stracić.
Problem leży także w tym, że jak do tej pory nie przeprowadzono gruntownych i rzetelnych badań dotyczących wpływu GMO na organizm, a tymczasem taką żywność dopuszczono do obrotu oraz aktywnie się ją promuje. Firmy biotechnologiczne zawsze jedynie stwierdzały, że żywność z GMO jest taka sama jak naturalne jedzenie, bez żadnych dowodów potwierdzających ten fakt, a to wystarczyło dla rządów i instytucji rządowych, aby wprowadzić je i utrzymać je na rynku od już prawie 20 lat.
davidsuzukiDavid Suzuki, współzałożyciel Fundacji Davida Suzuki stwierdził, że:
Nie jest dziś możliwe, aby przewidzieć, jak dalekie konsekwencje może przynieść przenikanie obcych genów do ludzkiego organizmu i jaki to da w konsekwencji wynik.
Trudno się spodziewać, by wynik ten mógł być pozytywny. Dlatego jeśli tylko macie taką możliwość wystrzegajcie się jedzenia modyfikowanego genetycznie, a w szczególności nie podawajcie go dzieciom.

wtorek, 26 kwietnia 2016

Piłeś kiedyś Coca-Colę? Jadłeś coś z Nestle? Jeśli tak, to powinieneś to przeczytać.






Piłeś kiedyś Coca-Colę? Jadłeś coś z Nestle? Jeśli tak, to powinieneś to przeczytać!
Jeśli skorzystałeś kiedyś z produktów firm takich jak Procter & Gamble, Kodak, General Motors, Coca-Cola lub Nestle istnieją spore szanse, iż padłeś ofiara manipulacji na neuronach.
Odpowiedz sobie na pytanie dlaczego właściwie to te przedsiębiorstwa, a nie inne, są znane na całym świecie, a ich produkty sprzedają się w gigantycznych ilościach?
Otóż firmy te są pionierami w dziedzinie neuromarketingu, czyli kontrolowanej manipulacji umysłami konsumentów.
Te firmy giganci jako pierwsi posłużyli się technikami tej nowej gałęzi marketingu, a raczej marketingiem „przyszłości” zarówno do badania rynku jak i, co najważniejsze, kampanii reklamowej swoich produktów.
Na stronie Forbes.com przeczytać można artykuł już z roku 2006, a wiec całą dekadę wstecz, potwierdzający, że bez badań nad gadzim mózgiem klientów, firmy jak General Motors czy Coca-Cola nie osiągnęłyby takiego sukcesu.
A TERAZ DO RZECZY. CZYM JEST NEUROMARKETING?
To stosunkowo nowy rodzaj marketingu, który powstał, ponieważ metody klasycznego marketingu nie sprawdzają się. Okazuje się bowiem, że my jako konsumenci pytani w zwykłych badaniach marketingowych o to, czego chcemy i oczekujemy, bardzo często odpowiadamy w ankietach jedynie tak, aby zadowolić rozmówcę, a nie tak, jak naprawdę myślimy. Neuromarketing powstał więc, by „wyeliminować margines błędu w badaniach marketingowych”, tj. by przejrzeć nas jako konsumentów. Mówiąc przejrzeć mówię literalnie, gdyż neuromarketing wykorzystuje m.in. funkcjonalny rezonans jądrowy, badanie pulsu oraz kodowanie ruchów twarzy naszego ciała.
Do pozostałych (otwarcie przyznanych, nie zapominajmy), metod badawczych, należą m.in. elektroencefalografia, reakcja skórno-galwaniczna, eye tracking (obserwacja ruchu oka), chronometria kognitywna oraz neuroobrazowanie.
Takimi metodami koncerny zyskują informację na temat nieświadomych nam mechanizmów odpowiedzialnych za nasze decyzje nabywcze, podczas interakcji z produktem, jego reklamą itp. Są to informacje na wagę, dosłownie, złota ponieważ eksperci dowiadują się nie tylko w jaki sposób reagujemy na ich produkty. Dowiadują się, jak na takie decyzje wpływać bez udziału naszej świadomości, a za pomocą wspomnianych wyżej mechanizmów.
Niestety. To nie teorie spiskowe – już w samej swej definicji neuromarketing nie tylko nas bada, ale przede wszystkim: „wykorzystuje pomiary ludzkich zachowań, reakcji psychofizjologicznych w procesie optymalizacji bodźców marketingowych”, „wspiera tworzenie przekazu komunikacyjnego zgodnie z wiedzą neuronaukową” oraz „wykorzystuje techniki neuro do wspierania sprzedaży”.
Pod zawiłą definicją, która usypia naszą czujność, kryje się kontrolowana manipulacja na mnie i tobie, posuwająca się aż tak daleko, jak do bezpośredniego oddziaływania na ośrodki naszego mózgu odpowiedzialne za podejmowanie decyzji. To odbywa się bez naszej świadomości, a cały proces działa podstępnie „od zaplecza”. Oznacza to, że już nie od nas zależy na co się zdecydujemy. Pomijam już kwestię badań i kwestii, czy są one dzisiaj przeprowadzane tylko na wybranej, świadomej tego grupie ludzi (niektóre z pomiarów z powodzeniem można by przecież nawet samemu wykonać własnym smartfonem). Wystarczyłoby przebadać jeden ludzki mózg, by wpłynąć na ich tysiące, gdyż mamy je przecież takie same – a potem wcisnąć przycisk KUP. Tak podstępnie, od zaplecza.

GADZI MÓZG – STEROWANIE OD ZAPLECZA
Paul McLean, amerykański neurobiolog stworzył teorię ewolucji potrójnego mózgu która mówi, że ludzki mózg, to w zasadzie trzy mózgi w jednym: nowy, neocortex (część kory nowej mózgu), limbiczny, układ limbiczny oraz mózg stary, gadzi (kora stara mózgu).
Każda z tych części funkcjonuje u nas jakby niezależny mózg: racjonalny, emocjonalny i instynktowny. Mimo, iż ta teoria budzi wiele kontrowersji wśród naukowców, to z jakiegoś powodu cieszy się ona szczególnym zainteresowaniem speców od neuromarketingu i NLP (programowania neurolingwistycznego).
Skupmy się na gadziej części mózgu – to przede wszystkim na niej skupia się cała uwaga podczas szkoleń neuromarketingowych. Nie bez powodu. To właśnie gadzi mózg w badaniach pokazuje bezpośrednio co dany produkt znaczy dla nas na najbardziej fundamentalnym pułapie; bezpieczeństwo, zagrożenie, korzyść, czy stratę. Jest tak dlatego, że gadzia część mózgu odpowiada za najbardziej fundamentalne funkcje życiowe, takie jak przetrwanie, uczucie głodu, oddychanie, decyzje instynktowne oraz ma za zadanie trzymać nas z dala od niebezpieczeństwa. Co jednak najciekawsze, odpowiada on za nasze decyzje jako nabywców usług i towarów. To własnie w nim znajduje się przycisk „KUP”. To tam ostatecznie zapada decyzja o tym, czy coś kupimy, czy nie, komu uwierzymy, a kto spotka się z naszą dezaprobatą.
Znając proces powstawania podświadomej odpowiedzi na produkt, można ten proces również stymulować. Aby zbudować wierność dla swej marki wśród klientów i cieszyć się bogactwem, należy po prostu wiedzieć, jak wywołać pozytywną reakcję w naszym gadzim mózgu. Niestety istnieją proste metody bezpośredniego wpływu na ten ośrodek, bez mowy o udziale naszego racjonalnego myślenia czy woli.
Mimo, iż dla większości z nas takie informacje to nowość, eksperci od neuromarketingu wiedzą od dawna, że nasza ostateczna reakcja na produkt jest determinowana poprzez tę nieświadomą część naszego umysłu. Jednym z nich jest Patrick Renvoise, który twierdzi, że aż 99% naszych decyzji zapada instynktownie, a więc w gadzim mózgu. Rozumiesz teraz, dlaczego to tak ważne, abyśmy wiedzieli coś o tej branży, a o gadzim mózgu co najmniej tyle samo, co eksperci? Gdyby co wieczór okradano twój dom, chciałbyś chyba dowiedzieć się, którędy wkradają się złodzieje? Jeśli zdaje ci się, że wiedza jest droga i czasochłonna, to spróbuj niewiedzy.
TECHNIKI MANIPULACJI
Przede wszystkim należy wiedzieć, że gadzi mózg pracuje na zasadzie bodźca i odpowiedzi na niego. Renvoise twierdzi, iż istnieje sześć głównych bodźców na które reaguje, a więc sześć sposobów wymuszenia na nas zakupu bez naszej świadomej decyzji.
Przede wszystkim, nasz gad w samym centrum zainteresowania stawia… Siebie. Jest egoistycznie nastawiony do wszystkiego, a więc musi widzieć korzyści. Jeśli coś bezpośrednio oznacza dla niego zysk, przetrwanie, bezpieczeństwo, to wielkie szanse, że to właśnie kupimy, a jeżeli coś kojarzy mu się z zagrożeniem, bólem – będzie zmuszał nas do ucieczki.
Sprawdź sam, jak to działa: kupiłbyś odświeżacz do samochodu, który lekko zalatuje gabinetem dentystycznym? Albo perfumy dla żony, które nosiła jędzowata szefowa? To właśnie twój gadzi mózg broni się teraz przed tymi sugestiami. W podobny sposób manipuluje się dzisiaj ludźmi, wykorzystując mechanizmy strachu i przyjemności, umiejscowione w naszym gadzim ja.
Mówiąc, że gadzi mózg musi „widzieć korzyści” mówiłam dosłownie, ponieważ obraz znaczy dla tej części umysłu najwięcej. Co ciekawe, nerw wzrokowy jest bezpośrednio połączony z gadzią częścią i przesyła sygnały o 40 razy szybsze, niż nerw słuchowy. Poprzez bodźce wzrokowe można osiągnąć więcej, niż logiczne wyjaśnienia i opisy. Racjonalnie produkt mniej znanej marki może być dla nas zdrowszy, tańszy, lepszej jakości, a my i tak mamy duże szanse wybrać ten, którego wygląd podświadomie wywołał u nas poczucie korzyści, bezpieczeństwa itd.
A więc dlatego też większość dzieci płacze na widok strasznej miny, a my sami ufamy bardziej ludziom z pogodnymi rysami twarzy. Coś znajomego kojarzy się często z czymś bezpiecznym. A przecież wcale nie istnieją logiczne przesłanki, żeby tak z góry zakładać.
Do gadziego mózgu przemawia również wszystko co namacalne, innymi słowy KONKRETY. Coś, co można zobaczyć, dotknąć. Coś, co ma formę. Nie potrafi on bowiem rozumować, nie pojmuje logicznych haseł, lecz trafiają do niego jasne komunikaty, wiadomości. Reaguje też na kontrasty, często znaczące „z tym będzie ci dobrze” a „bez tego będzie ci źle”.
Ponadto na gadzi mózg, a więc także naszą ostateczną decyzję w procesie nabywania, wielki wpływ ma pierwsze wrażenie jak i ostatnie minuty naszej interakcji z produktem, reklamą czy przedstawicielem handlowym. Początek i koniec determinują percepcję danego zdarzenia dla gadziego mózgu, czyli to, w jaki sposób je odbierzemy.
Pierwsze wrażenie jest filtrem, przez który będziemy widzieć zdarzenie, a ostatnie minuty zadecydują o naszej końcowej opinii, pieczątce jaką opatrzony zostanie produkt w naszym umyśle.
Przykład? Wyobraź sobie stoisko z kremami opływające w luksus, złote i białe barwy; ekspedientki przebrane za złotoskóre Kleopatry, pachnące mlekiem i miodem, tworzą filtr: luksus. Odtąd rozmawiając z nimi i biorąc kremy do ręki będziesz mieć wrażenie, że jakość kremów jest dobra, składniki naturalne, wybrane selektywnie, formuła i receptura sprawdzone, a krem ekskluzywny.
Ale jeżeli ostatnie wrażenie nie będzie dobre, jeśli sprzedawczynie potraktują cię oschło i z pośpiechem, bądź wyślą inny negatywny sygnał do twojego gadziego mózgu, to zapamiętane jako ostatnie wrażenie pozostanie wpisane do naszej podświadomości, jako swoiste hasło, kod tego produktu. Np.:wyzysk.
A co, gdyby stoisko pachniało środkami czystości używanymi w szpitalach, a kremy sprzedawały starsze pomarszczone panie? To przecież wcale nie znaczyłoby, że kremy nie działają, ale większość z nas raczej ominęła by to miejsce ze względu na zapach szpitala, kod: niebezpieczeństwo oraz widok zmarszczek, czyli jasny komunikat (choć nielogiczny): ten krem równa się zmarszczki.
Oczywiście mamy też pozostałe części mózgu, ludzie odczuwają również emocje, są zdolni do zaawansowanych procesów myślowych, itd. Wielu z nas przecież jest świadomych swoich decyzji. Gdyby jednak przyjrzeć się dzisiejszym masom napierającym do kas w supermarketach i zawartości ich sklepowych koszyków, noszonych ubrań i akcesoriów, to można by w to faktycznie uwierzyć. Podczas, gdy na rynku znajdują się tysiące, setki firm sprzedających produkty, czasem zdaje się, że wszyscy dookoła nas korzystają z jednej, wspólnej marki. Takim fenomenem są np. torby Micheala Korsa, które widzę codziennie w zastraszających ilościach na ulicach Oslo.
Na szczęście niektórzy z nas, ku mojej uciesze, coraz liczniejsi, przebudzają się z tego prymitywnego snu, w jaki nas pewne siły na świecie starają się dzisiaj pogrążyć i wykorzystują do życia zasoby nam dane, które czynią z nas istoty myślące i oświecone. Nie łapiemy się już tak łatwo mną haczyki i stereotypy, a budzi się w nas pragnienie bycia istotą świadomą i posiadającą własne myśli. Przynajmniej ja chcę w to wierzyć i dostrzegać we współludziach.
Nie wiem jak was, ale mnie martwi, co niesie ze sobą ta technika. W jakim stopniu możemy dzisiaj mówić o wolnej woli, wolności wyboru, jeśli dzięki znajomości reakcji zachodzących w naszych mózgach można bezpośrednio wpłynąć na ośrodek odpowiedzialny za nasze decyzje? Jeśli to działa na nasze decyzje co do produktów – czyż nie jest logiczna dedukcja, iż podobna technika może działać na nasze poglądy dotyczące innych kwestii? Poglądy życiowe, polityczne, działania i zachowania?
ILE OSÓB TORUJE SOBIE DZISIAJ DROGĘ DO NASZEGO „TAK” BEZ UDZIAŁU NASZEJ ŚWIADOMOŚCI?
Wiedza o tym, w jaki sposób podejmujemy decyzje i jak na nie bezpośrednio wpływać bez naszej woli przypomina mi czasy, w których Jakub I Stuart napisał swoją Demonologię, a co za tym idzie, paleniami czarownic. Niestety, dziś nikt ich nie pali, a w dodatku noszą one garnitury i sporo zarabiają.
Jak się uchronić? Myślę, że jedynym wyjściem jest bycie tu i teraz. Próbujmy wykształcić w sobie nawyk „przebudzenia” za każdym razem, gdy mamy podjąć jakąś decyzję – od kupna produktów spożywczych po kredyty i wchodzenie w interesy z innymi ludźmi. Następnym razem wrzucając do koszyka kaszkę dla dziecka z Nestle zobacz skład, a zdziwisz się, że zawiera biały cukier (cukier krzepi, faktycznie, ale jedynie patogeny chorobotwórcze).
Poświęćmy swój czas, nie kupujmy impulsywnie, posługujmy się narzędziem do myślenia logicznego. Zgłębmy temat i porównajmy kaszki Nestle z innymi, zanim na oślep karmić dziecko tak, jak większość twoich koleżanek.
Kupując Cini Minis nie ufajmy, że jemy pożywny posiłek naładowany witaminami, a zobaczmy listę szkodliwych dodatków jakie zawierają i ich działanie na nasze ciała. Podobnie postępujmy ze wszystkim.
Jest nas tu całkiem sporo na globie, więc to co przedłuża nam życie nie będzie najszerzej reklamowane. Ufajmy bardziej samym sobie, niż masom ludzi na autopilocie prymitywnego mózgu. Wyróbmy w sobie trzeźwość i cierpliwość, aby wybrać to, co praktyczne i dobre, a nie to, co sprzedaje się najlepiej. Nawet jeśli zdaje nam się, że nas nie sięga manipulacja, to chyba każdemu z nas zdarzyło się wrócić do domu z poczuciem źle wydanych (i bez sensu) pieniędzy, niekorzystnego kontraktu w jaki weszliśmy bądź innych decyzji, których nie potrafimy uzasadnić. Wtedy powinna się nam zapalić czerwona lampka.
Cokolwiek nabywamy, w cokolwiek inwestujemy, pamiętajmy, że nasze pieniądze, to nasza energia w fizycznej formie. Bądźmy czujny nie tylko swoich reakcji na osoby czy produkty, ale pilnujmy, by używać swojej najwyższej części mózgu i analizujmy, czy nasze myśli zmierzają w logicznym porządku, czy może wkradły się pewne nielogiczne bodźce i uczucia, które zmieniają logiczny tor myśli, wniosku i decyzji.
Oczywiście, apeluje aby nie popadać w obsesję ani zaprzestać wierzenia w swoje przeczucia, jeśli takie zwykli jesteśmy miewać. Możemy kupić sobie przecież torebkę Prady, RayBany i korzystać z produktów znanych marek, upewnijmy się jedynie, że na pewno tego chcemy i potrzebujemy i, że jesteśmy w każdej chwili naszego życia tuż za jego sterem.
Autorstwo: Katarzyna Gawrońska
Źródło: Wolna-Polska.pl
BIBLIOGRAFIA
1. http://www.twittermastermarketing.eu/neuromarketing-reptilian-brain/
2. http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/16769143
3. http://www.forbes.com/forbes/2006/0703/044.html
4. http://youtu.be/7l9XrQfJf4I
5. http://youtu.be/_rKceOe-Jr0
Żródło:http://wolna-polska.pl/wiadomosci/piles-kiedys-coca-cole-jadles-cos-z-nestle-jesli-tak-to-powinienes-to-przeczytac-2016-04

Kłamstwa rozwoju osobistego


Czy wierzysz w zestaw głupot i kłamstw, którymi bombardowani są klienci branży rozwoju osobistego? Nie, nie jestem przeciw niej. Sam interesuję się nią od 7 lat. Tyle tylko, że tak jak nauka bez moralności prowadzić może na ścieżkę doktora Mengele, tak też rozwój osobisty oparty wyłącznie o marketing i biznes niszczy ludziom życie. Bo chcą mieć łatwo, szybko i bezboleśnie, a by im to obiecać, musisz skłamać. Jak więc kłamie się w branży „rozwojowej”, by dobrze zarobić? To część pierwsza wpisu, bo czuję, że będzie tego baaaaardzo dużo.

Życie jest po to, by być szczęśliwym

Nie, nie jest po to. W zasadzie, według wielu różnych filozofii nie jest po nic. Podporządkowywanie wszystkiego w życiu tylko i wyłącznie własnemu szczęściu i zachciankom to bardzo egoistyczne zachowanie, często także prowadzące do szkody innych. Bo przecież skoro celem mojego życia jest moje szczęście, to co mnie obchodzą inni? Niestety, rozwój osobisty wkłada ci do głowy zbyt dużo „ja chcę”, a zbyt mało „powinienem” lub „dobre dla nas wszystkich jest…”.

Każdy może mieć swoje poglądy i powinniśmy wszystkie tolerować

Idiotyzm. Rozumiem, że lewicowe środowiska takich krajów jak Holandia, czy USA ostro działają na rzecz legalizacji pedo, czy nekrofilii (poczytaj o partii Martjin i obejrzyj film dokumentalny pt „Syndrom Kinseya”, jeśli uważasz, że sobie to wymyśliłem) ale to naprawdę nie świadczy o tym, że mają rację. To samo tyczy się religii i poprawności politycznej. Jeśli twoja religia nakazuje ci zabijać, kraść, palić homoseksualistów, czy oszukiwać, zacznij od siebie i na sobie skończ. Ogromny problem z tolerancją polega na tym, że większość tak naprawdę nie rozumie, czym tolerancja jest. Dlatego rozum przegrywa z poprawnością polityczną i dlatego 98% daje sobie wsadzić do głów nonsensy 2%, które wiedzą, jak robić sobie dobry PR i zgrywać uciśnione ofiary.

Jesteś stworzony do wielkich rzeczy

Nie jesteś stworzony do żadnych rzeczy. Nawet do przetrwania nie jesteś stworzony, bo zawsze zdarzają się defekty, które mogłyby ci to uniemożliwić. Jeśli tak jak ja, interesujesz się socjocybernetyką, czy religioznawstem, łatwo zauważysz, że rozwój osobisty spełnia praktycznie wszystkie kryteria, które pozwalałyby uznać go za religię. Nie będę się na ten temat rozpisywał, bo nie o tym jest artykuł, ale możesz to zobaczyć sam. Jako quasi religia ustawia system wartości, celów w życiu, jego sens i charakter działań, jakie człowiek uważa później, że powinien lub chce podejmować. Rozwój twierdzi, że jesteś stworzony by być wielkim. Inna filozofia może mówić, że jesteś stworzony do rozmnażania się i przetrwania. Jeszcze inna, że jesteś stworzony by zabijać niewiernych, a kolejna – by kochać swoich bliźnich i czynić rzeczy, które są miłe wam obu. Choose wisely.

Każdy ma równe szanse, startujemy z czystą kartą

Nie ma czegoś takiego, jak czysta karta. Masz geny, rodzice mają przeszłość społeczną, prawną, finansową, edukacyjną. Rodzisz się i rozwijasz w określonym położeniu geopolitycznym, masz dostęp do określonych rzeczy, a do innych być może nigdy nie będziesz miał. Nie daj sobie wkręcić, że wychodzisz z bloków tak samo przygotowany i przystosowany, jak inni. Nie dorobisz się miliardów w jedno pokolenie, tak jak nie zbudujesz idealnego zdrowia, jeśli twoja matka była narkomanką, przeżyła ogromny i długotrwały głód, piła w ciąży lub cierpi na choroby genetyczne, które przeszły także na ciebie. Zapoznaj się z tym, czym jest i co mówi epigenetyka, by wiedzieć więcej i móc wpływać na siebie i przyszłe pokolenia pod kątem biologicznym. Wszystko, czego nie dostałeś od rodziców, musisz wypracować i nie ma mowy o starcie na równi z innymi.

Musisz myśleć pozytywnie, wtedy więcej osiągniesz

Pozytywne myślenie jest cholernie groźne i naiwne. Jest przyjemne, ale to nic nie znaczy, bo wiele rzeczy zbyt przyjemnych źle się kończy. Praktyka pokazuje, że ludzie myślący realistycznie lub nawet negatywnie osiągają lepsze efekty, bo po prostu się zabezpieczają. Trzeba jednak odróżnić dwie sprawy – myślenie pozytywne od pozytywnego nastawienia. Pozytywne nastawienie jest ważne i pożyteczne. Z kolei myślenie, że wszystko zawsze pójdzie super jest po prostu idiotyzmem i kończy się porażką. Nie wpadaj w ten schemat i patrz na sprawy realnie. Brian Tracy zawsze mówił, że najważniejsze to poznać rzeczywistość taką, jaka jest, a nie taką, jaka byśmy chcieli, by była. Tracy to chyba jedyny guru rozwojowy, w którego wypowiedziach i karierze nie udało mi się znaleźć żadnych oszustw, przekrętów i perfidii (czego niestety nie można powiedzieć o Robbinsie, Kiyosakim, Trumpie i „elicie” polskich trenerów). Możesz wierzyć Brianowi – nigdy nie myśl pozytywnie. Zawsze zastanawiaj się, co może się zepsuć, po czym od razu stwórz plan naprawy lub najlepiej przeciwdziałania.

Moralność jest tylko systemem, poza który warto wyjść, by osiągać więcej


Zsekularyzowane społeczeństwo zachodu bardzo lubi to hasło, bo jest wygodne i przyjemne. Pozwala na wyciszenie głosu sumienia i skoczenie w przepaść całkowitego hedonizmu i dbania wyłącznie o swoje potrzeby. Bo przecież moralność i dobro nie istnieją! Liczy się tylko moja przyjemność. Na szczęście lądując w więzieniach, na śmietnikach i marginesie społecznym przypominają sobie o podstawach i wracają do nich, choć nie każdemu jest to dane. Nonsens relatywizmu tak religijnego jak ideowego jest bezpośrednio związany z modernizmem, którym przesiąknięta jest lewicowa strona sceny politycznej wraz ze swoim wątpliwej jakości elektoratem. Jeden z popularnych polskich trenerów NLP i rozwoju często powtarzał „Ja się nie zajmuję etyką, tym się zajmuje ksiądz”. Na ironię zakrawa fakt, że powstało na temat jego przekrętów kilka blogów opisujących opinie i doświadczenia klientów, a jego biznes upadł już zdaje się trzy lub czterokrotnie.

Nigdy się nie poddawaj, wtedy osiągniesz sukces

Poddawanie się jest bardzo fajne, gdy próbujesz osiągnąć szkodliwy cel. Nierentowne biznesy, szkodliwe diety, kontuzjogenne treningi i toksyczne relacje to rzeczy, które wręcz proszą się o poddanie. Nieustępliwość jest świetna, gdy grasz o wysoką stawkę, ale nie daj sobie wmówić, że cokolwiek zaczniesz robić, jest dobre. Nie, nie jest. Realnie podejdź do tematu, badaj wyniki i poddawaj się, gdy strategia nie działa lub cel okazuje się zbędny. Robienie rzeczy tylko po to, by powiedzieć o sobie, że jesteś konsekwentny i nic więcej to po prostu głupota.

Najważniejsza jest ciężka praca, niezależnie od tego co robisz

Ciężka praca to podstawa sukcesu, pod warunkiem, że cel jest jej wart. Wiele osób wkłada w swoją pracę niewiarygodne pokłady sił. Czy osiągają sukces? Rzadko, ponieważ praca wymagająca tytanicznego wysiłku nie zawsze jest pracą WARTĄ tego wysiłku. Możesz wkładać w roznoszenie ulotek 100% swoich sił 24 godziny na dobę. Czy staniesz się milionerem? Nie, bo ta praca nie ma możliwości doprowadzenia cię do sześciu zer na koncie. Gloryfikacja pracy za wszelką cenę była dobra w stalinowskiej Rosji, gdy miliony ginęły z głodu, a kolejne w obozach. Najpierw wybierz właściwą pracę i warte jej cele, dopiero później włóż w to wszystkie swoje siły.

Wszystko, co ci się przydarza, zależy od ciebie


Jadący z zawrotną prędkością autobus uderzył w ciebie, bo miałeś negatywne myśli! No tak, dajmy sobie spokój z „sekretową” jazdą. Rhonda Byrne zarobiła swoje, pewnie teraz produkuje inne pierdoły, a ci, którzy łyknęli jej filmy żyją w rozczarowaniu lub depresji. Nie, nie wszystko co się z tobą dzieje zależy od ciebie. Masz na to duży wpływ, ale nie stuprocentowy. Dlatego tak ważne jest inwestowanie w świadomość tego, co cię otacza (polityka, społeczeństwo, kultura, koniunktura, geopolityka, prognozy eksperckie itp), bo wspaniały spec od wszystkiego może w jednej chwili zostać zdmuchnięty przez falę kryzysów finansowych, czy parę bombek zrzuconych na niego dzięki kochanym politykom.

Rozwój służy do tego, by życie było łatwe i przyjemne


Byłoby to piękne, gdyby istniała taka możliwość. Ale nie na tym polega rozwój i osiąganie rzeczy. To, co robimy korzystając z narzędzi rozwoju osobistego staje się coraz trudniejsze, bo ciągle podnosimy poprzeczkę. Najczęściej nie można mieć więcej, łatwiejszymi sposobami. Owszem, są możliwości pójścia na skróty, podłączenia się pod dochodowy trend i osiągnięcia szybkiego sukcesu, ale to nikły procent wszystkich osiągnięć, jakie są udziałem ludzi na świecie. W większości przypadków w miarę osiągania kolejnych szczytów wszystko staje się coraz trudniejsze, bo nagrody dostajesz właśnie za to, że umiesz zabijać coraz większe smoki, a nie dlatego, że dajesz z siebie coraz mniej.

Powinieneś pracować dla pasji

Czy wiesz, że jaskiniowcy odkryli pierwsze prawa rozwoju osobistego? Dokładnie, to nie błąd w tekście! Odkryli oni mianowicie, że jeśli nie będą pracować, zginą tak jak 90% ich braci, bo praca nie jest dla pasji, tylko dla poprawienia i utrzymania poziomu życia. Idea rozwoju osobistego, który już wcześniej nazwałem quasi religią, zakłada podejście oparte o przyjemność, ambicję, marzenia i bezproblemowe życie. To oczywisty nonsens, ale świetnie się sprzedaje. Praca w tej religii ma być źródłem przyjemności, sukcesów, ogromnej kasy, zaszczytów i nie wiadomo czego jeszcze. No niestety, fakty niszczą tą wizję, podobnie jak spotkanie z pierwszym lepszym problemem zawodowym, bo praca nigdy nie była i nie będzie stworzona dla ciebie, czy dla przyjemności, ale dla osiągnięcia zysku, utrzymania lub podniesienia standardu życia, czy też odkrycia czegoś. Praca, która daje sukcesy wcale nie musi być przyjemna. Wręcz przeciwnie – największe sukcesy, pieniądze i honory spotykają tych, którzy mają cholernie ciężkie i wymagające zawody.

Powinieneś znaleźć swoje powołanie i je realizować

Nie ma czegoś takiego, jak powołanie ustalane a priori. Bo skąd miałoby się wziąć? Mając 20 lat, nie masz pojęcia o tym, co będzie dla ciebie dobre, w czym sprawdzisz się najlepiej i jak powinna wyglądać twoja ścieżka kariery. Znalezienie swojego powołania przed rozpoczęciem pracy i bez wykonywania jej przez lata to idea ta samo nielogiczna, jak odkrycie żarówki, zanim spróbowało się ją odkryć. Kryzysy wieku średniego i zmiany branż, jakie często stają się udziałem wielu ludzi to nie przypadki, tylko właśnie sytuacje, w których te osoby znajdują swoje prawdziwe cele, wartości i powołanie. Niestety, wyboru trzeba najczęściej dokonać właśnie wtedy, gdy o życiu nie ma się zielonego pojęcia. Nie nazywajmy tego jednak znajdowaniem powołania, raczej względnie racjonalną próbą przewidywania niewiadomego.

Twoje serce wie, co powinieneś robić

Twoje serce nie wie nawet, co to jest praca. Skąd miałoby więc wiedzieć, jaki zawód masz wybrać? W dawnych czasach, tysiące i setki lat temu, ludzie uważali, że serce jest ośrodkiem myślenia i odczuwania w naszym ciele. Dziś wiemy, że to nieprawda. Nadal jednak mówi się, że coś w tobie powinno ci podpowiadać. Nie, nie podpowie. Zazwyczaj te „podpowiedzi” to po prostu halucynacje na podstawie pragnień lub przeczucia, których nie warto słuchać. Intuicję się wyrabia, ale na podstawie wiedzy i doświadczenia, a nie przypadkowo podejmowanych decyzji i strzelania ślepakami. Nic w tobie nie wie, co powinieneś robić, póki nie przekonasz się o tym na podstawie konkretnej analizy (którą z resztą opiszę na blogu i częściowo dotknąłem jej tutaj: Jaki zawód wybrać ).

Biografie ludzi sukcesu powiedzą ci, jak osiągać wyżyny

Niestety, to również nieprawda. Owszem, możesz się z nich czegoś nauczyć, ale nie spodziewaj się tam wszystkich faktów. Szczególnie, jeśli dana osoba miała cokolwiek wspólnego z polityką, a jeśli mówimy o najbogatszych, te powiązania są 120% pewnie. I nie jest to żadna teoria spiskowa, tylko bardzo proste wnioskowanie – biznesy takie jak Facebook, Microsoft, czy przechodząca obecnie w modę produkcja dronów militarnych i cywilnych, nie powstają bez nadzoru, wsparcia i kontroli władz. Ropa, zbrojenia i najnowsze technologie, czy medycyna nie są ani trochę wolne od polityki. To zbyt ważne branże, by rządził tam wolny rynek. Istnieją biografie takich ludzi, jak John D. Rockefeller, czy Richard Branson, których jedynym zastosowaniem może być odpowiednie użycie w toalecie. Nie mam nic do tych osób, po prostu znam doskonale różnice pomiędzy realnymi biografiami i wydarzeniami z ich życia, a tym, co zostało oficjalnie opisane. Nie czytaj biografii, zajmij się realną wiedzą i praktyką.

Jeśli ktoś zrobił coś raz, zawsze można to powtórzyć

Piękne hasło, tyle że nie ma w nim ani grama prawdy. Powtórzenie czyjegoś sukcesu jest praktycznie niemożliwe. Nie wszystko zależy od ciebie, bo nie masz tego samego wsparcia finansowego, społecznego, sytuacji geopolitycznej, co osoba, której się udało. Nie masz tego samego zdrowia, więc nie jest pewne, czy dasz radę tyle samo pracować. Być może nie jesteś związany politycznie z żadnym dużym ugrupowaniem lub nawet jesteś antysystemowym działaczem, prześladowanym przez urzędy skarbowe i ciąganym po sądach za brzydkie złożenie chusteczki higienicznej. Nie żyjesz w czasach Billa Gatesa, przez co nie masz szans na drugi Microsoft. Facebook już istnieje, więc kolejnego nie stworzysz. Wejdź w świat realnych danych i realnych działań, bo 9/10 startupów upada i wiem, że zawsze sądzimy, że znajdziemy się w tych wspaniałych 10%. Niestety, jak widzisz, są na to niewielkie szanse. Nie idź czyimiś śladami. Korzystaj ze strategii, wiedzy i porad, ale nie wyobrażaj sobie, że cokolwiek powtórzysz.

Tylko biznes ma sens, jeśli chcesz się spełniać zawodowo/finansowo

Praca etatowa, poza pieniędzmi (jeśli ci się uda zrobić mocny biznes, na co szanse wcale nie są tak duże jak mówią to guru rozwoju), ma często więcej zalet niż wad. Szczególnie, jeśli jesteś młody. Ludzie rozwoju, nie wiedzieć czemu zazwyczaj oszuści lub zmanipulowani bywalcy seminariów motywacyjnych, często twierdzą, że tylko biznes lub ewentualnie MLM jest w stanie dać prawdziwe spełnienie życiowe i zawodowe. Jest to nonsens. Skąd wiem? Bo sam tak kiedyś myślałem i nabierając doświadczeń, dokonywałem rewizji przekonań w oparciu o fakty. Niestety, to rzadka umiejętność w świecie rozwojowych junkies. Prowadziłem firmę, niedługo zakładam kolejną, pracowałem też na etacie, realizowałem projekty jako freelancer i wszystkie te opcje są świetne! Zależy po prostu, czego oczekujesz.

Większość osób nie poradzi sobie organizacyjnie, psychicznie i finansowo w prawdziwym biznesie (powiedzmy, firmie powyżej 10-20 osób). Prowadzenie przedsiębiorstwa jest na tyle trudne i czasochłonne, że w większości przypadków, jeśli nie zarabiasz wielkich pieniędzy, lepiej jest zamknąć biznes i przejść na dobry etat. Znam ludzi, którzy zamknęli działalności oparte o projektowanie grafiki, tekstu, czy stron www i przeszli na etat pracując nie tylko mniej i w mniejszym stresie, ale także rozwijając się o wiele intensywniej (dzięki temu, że nie pracują sami, ale z zespołem często lepszych od siebie). Dodatkowo, zarabiają więcej, bo duża firma ma większe możliwości płacowe, niż bycie samemu sobie szefem. Taki człowiek nie musi robić sobie reklamy, zlecenia ma stale i bez przerw. Nie musi bać się o wypłacalność klienta, bo pensje zawsze będą. Nie musi obawiać się upadku firmy, bo ma umowę na kilka miesięcy, czy rok. Ma za to regularne szkolenia, może uczyć się od kolegów z pracy, pogadać z szefem, który mu doradzi i powie co zrobić w trudnej sytuacji. Nie musi się bać kontroli skarbówki, która zamrozi mu konta, czy złego PRu ze strony konkurencji, który może zniszczyć jego wiarygodność i opinię w sieci. Dobre to niewolnictwo, prawda? Niestety, rozwojowe hasła świetnie się sprzedają, bo przedstawiają tylko pozytywną stronę mocy. Gorzej jest, gdy spojrzymy na fakty i zauważymy, że obiecane 200% zysku dzięki nowemu szkoleniu było możliwe tylko na papierze.