Czy wierzysz w zestaw głupot i kłamstw, którymi bombardowani są klienci branży rozwoju osobistego? Nie, nie jestem przeciw niej. Sam interesuję się nią od 7 lat. Tyle tylko, że tak jak nauka bez moralności prowadzić może na ścieżkę doktora Mengele, tak też rozwój osobisty oparty wyłącznie o marketing i biznes niszczy ludziom życie. Bo chcą mieć łatwo, szybko i bezboleśnie, a by im to obiecać, musisz skłamać. Jak więc kłamie się w branży „rozwojowej”, by dobrze zarobić? To część pierwsza wpisu, bo czuję, że będzie tego baaaaardzo dużo.
Życie jest po to, by być szczęśliwym
Nie, nie jest po to. W zasadzie, według wielu różnych filozofii nie jest po nic. Podporządkowywanie wszystkiego w życiu tylko i wyłącznie własnemu szczęściu i zachciankom to bardzo egoistyczne zachowanie, często także prowadzące do szkody innych. Bo przecież skoro celem mojego życia jest moje szczęście, to co mnie obchodzą inni? Niestety, rozwój osobisty wkłada ci do głowy zbyt dużo „ja chcę”, a zbyt mało „powinienem” lub „dobre dla nas wszystkich jest…”.
Każdy może mieć swoje poglądy i powinniśmy wszystkie tolerować
Idiotyzm. Rozumiem, że lewicowe środowiska takich krajów jak Holandia, czy USA ostro działają na rzecz legalizacji pedo, czy nekrofilii (poczytaj o partii Martjin i obejrzyj film dokumentalny pt „Syndrom Kinseya”, jeśli uważasz, że sobie to wymyśliłem) ale to naprawdę nie świadczy o tym, że mają rację. To samo tyczy się religii i poprawności politycznej. Jeśli twoja religia nakazuje ci zabijać, kraść, palić homoseksualistów, czy oszukiwać, zacznij od siebie i na sobie skończ. Ogromny problem z tolerancją polega na tym, że większość tak naprawdę nie rozumie, czym tolerancja jest. Dlatego rozum przegrywa z poprawnością polityczną i dlatego 98% daje sobie wsadzić do głów nonsensy 2%, które wiedzą, jak robić sobie dobry PR i zgrywać uciśnione ofiary.
Jesteś stworzony do wielkich rzeczy
Nie jesteś stworzony do żadnych rzeczy. Nawet do przetrwania nie jesteś stworzony, bo zawsze zdarzają się defekty, które mogłyby ci to uniemożliwić. Jeśli tak jak ja, interesujesz się socjocybernetyką, czy religioznawstem, łatwo zauważysz, że rozwój osobisty spełnia praktycznie wszystkie kryteria, które pozwalałyby uznać go za religię. Nie będę się na ten temat rozpisywał, bo nie o tym jest artykuł, ale możesz to zobaczyć sam. Jako quasi religia ustawia system wartości, celów w życiu, jego sens i charakter działań, jakie człowiek uważa później, że powinien lub chce podejmować. Rozwój twierdzi, że jesteś stworzony by być wielkim. Inna filozofia może mówić, że jesteś stworzony do rozmnażania się i przetrwania. Jeszcze inna, że jesteś stworzony by zabijać niewiernych, a kolejna – by kochać swoich bliźnich i czynić rzeczy, które są miłe wam obu. Choose wisely.
Każdy ma równe szanse, startujemy z czystą kartą
Nie ma czegoś takiego, jak czysta karta. Masz geny, rodzice mają przeszłość społeczną, prawną, finansową, edukacyjną. Rodzisz się i rozwijasz w określonym położeniu geopolitycznym, masz dostęp do określonych rzeczy, a do innych być może nigdy nie będziesz miał. Nie daj sobie wkręcić, że wychodzisz z bloków tak samo przygotowany i przystosowany, jak inni. Nie dorobisz się miliardów w jedno pokolenie, tak jak nie zbudujesz idealnego zdrowia, jeśli twoja matka była narkomanką, przeżyła ogromny i długotrwały głód, piła w ciąży lub cierpi na choroby genetyczne, które przeszły także na ciebie. Zapoznaj się z tym, czym jest i co mówi epigenetyka, by wiedzieć więcej i móc wpływać na siebie i przyszłe pokolenia pod kątem biologicznym. Wszystko, czego nie dostałeś od rodziców, musisz wypracować i nie ma mowy o starcie na równi z innymi.
Musisz myśleć pozytywnie, wtedy więcej osiągniesz
Pozytywne myślenie jest cholernie groźne i naiwne. Jest przyjemne, ale to nic nie znaczy, bo wiele rzeczy zbyt przyjemnych źle się kończy. Praktyka pokazuje, że ludzie myślący realistycznie lub nawet negatywnie osiągają lepsze efekty, bo po prostu się zabezpieczają. Trzeba jednak odróżnić dwie sprawy – myślenie pozytywne od pozytywnego nastawienia. Pozytywne nastawienie jest ważne i pożyteczne. Z kolei myślenie, że wszystko zawsze pójdzie super jest po prostu idiotyzmem i kończy się porażką. Nie wpadaj w ten schemat i patrz na sprawy realnie. Brian Tracy zawsze mówił, że najważniejsze to poznać rzeczywistość taką, jaka jest, a nie taką, jaka byśmy chcieli, by była. Tracy to chyba jedyny guru rozwojowy, w którego wypowiedziach i karierze nie udało mi się znaleźć żadnych oszustw, przekrętów i perfidii (czego niestety nie można powiedzieć o Robbinsie, Kiyosakim, Trumpie i „elicie” polskich trenerów). Możesz wierzyć Brianowi – nigdy nie myśl pozytywnie. Zawsze zastanawiaj się, co może się zepsuć, po czym od razu stwórz plan naprawy lub najlepiej przeciwdziałania.
Moralność jest tylko systemem, poza który warto wyjść, by osiągać więcej
Zsekularyzowane społeczeństwo zachodu bardzo lubi to hasło, bo jest wygodne i przyjemne. Pozwala na wyciszenie głosu sumienia i skoczenie w przepaść całkowitego hedonizmu i dbania wyłącznie o swoje potrzeby. Bo przecież moralność i dobro nie istnieją! Liczy się tylko moja przyjemność. Na szczęście lądując w więzieniach, na śmietnikach i marginesie społecznym przypominają sobie o podstawach i wracają do nich, choć nie każdemu jest to dane. Nonsens relatywizmu tak religijnego jak ideowego jest bezpośrednio związany z modernizmem, którym przesiąknięta jest lewicowa strona sceny politycznej wraz ze swoim wątpliwej jakości elektoratem. Jeden z popularnych polskich trenerów NLP i rozwoju często powtarzał „Ja się nie zajmuję etyką, tym się zajmuje ksiądz”. Na ironię zakrawa fakt, że powstało na temat jego przekrętów kilka blogów opisujących opinie i doświadczenia klientów, a jego biznes upadł już zdaje się trzy lub czterokrotnie.
Nigdy się nie poddawaj, wtedy osiągniesz sukces
Poddawanie się jest bardzo fajne, gdy próbujesz osiągnąć szkodliwy cel. Nierentowne biznesy, szkodliwe diety, kontuzjogenne treningi i toksyczne relacje to rzeczy, które wręcz proszą się o poddanie. Nieustępliwość jest świetna, gdy grasz o wysoką stawkę, ale nie daj sobie wmówić, że cokolwiek zaczniesz robić, jest dobre. Nie, nie jest. Realnie podejdź do tematu, badaj wyniki i poddawaj się, gdy strategia nie działa lub cel okazuje się zbędny. Robienie rzeczy tylko po to, by powiedzieć o sobie, że jesteś konsekwentny i nic więcej to po prostu głupota.
Najważniejsza jest ciężka praca, niezależnie od tego co robisz
Ciężka praca to podstawa sukcesu, pod warunkiem, że cel jest jej wart. Wiele osób wkłada w swoją pracę niewiarygodne pokłady sił. Czy osiągają sukces? Rzadko, ponieważ praca wymagająca tytanicznego wysiłku nie zawsze jest pracą WARTĄ tego wysiłku. Możesz wkładać w roznoszenie ulotek 100% swoich sił 24 godziny na dobę. Czy staniesz się milionerem? Nie, bo ta praca nie ma możliwości doprowadzenia cię do sześciu zer na koncie. Gloryfikacja pracy za wszelką cenę była dobra w stalinowskiej Rosji, gdy miliony ginęły z głodu, a kolejne w obozach. Najpierw wybierz właściwą pracę i warte jej cele, dopiero później włóż w to wszystkie swoje siły.
Wszystko, co ci się przydarza, zależy od ciebie
Jadący z zawrotną prędkością autobus uderzył w ciebie, bo miałeś negatywne myśli! No tak, dajmy sobie spokój z „sekretową” jazdą. Rhonda Byrne zarobiła swoje, pewnie teraz produkuje inne pierdoły, a ci, którzy łyknęli jej filmy żyją w rozczarowaniu lub depresji. Nie, nie wszystko co się z tobą dzieje zależy od ciebie. Masz na to duży wpływ, ale nie stuprocentowy. Dlatego tak ważne jest inwestowanie w świadomość tego, co cię otacza (polityka, społeczeństwo, kultura, koniunktura, geopolityka, prognozy eksperckie itp), bo wspaniały spec od wszystkiego może w jednej chwili zostać zdmuchnięty przez falę kryzysów finansowych, czy parę bombek zrzuconych na niego dzięki kochanym politykom.
Rozwój służy do tego, by życie było łatwe i przyjemne
Byłoby to piękne, gdyby istniała taka możliwość. Ale nie na tym polega rozwój i osiąganie rzeczy. To, co robimy korzystając z narzędzi rozwoju osobistego staje się coraz trudniejsze, bo ciągle podnosimy poprzeczkę. Najczęściej nie można mieć więcej, łatwiejszymi sposobami. Owszem, są możliwości pójścia na skróty, podłączenia się pod dochodowy trend i osiągnięcia szybkiego sukcesu, ale to nikły procent wszystkich osiągnięć, jakie są udziałem ludzi na świecie. W większości przypadków w miarę osiągania kolejnych szczytów wszystko staje się coraz trudniejsze, bo nagrody dostajesz właśnie za to, że umiesz zabijać coraz większe smoki, a nie dlatego, że dajesz z siebie coraz mniej.
Powinieneś pracować dla pasji
Czy wiesz, że jaskiniowcy odkryli pierwsze prawa rozwoju osobistego? Dokładnie, to nie błąd w tekście! Odkryli oni mianowicie, że jeśli nie będą pracować, zginą tak jak 90% ich braci, bo praca nie jest dla pasji, tylko dla poprawienia i utrzymania poziomu życia. Idea rozwoju osobistego, który już wcześniej nazwałem quasi religią, zakłada podejście oparte o przyjemność, ambicję, marzenia i bezproblemowe życie. To oczywisty nonsens, ale świetnie się sprzedaje. Praca w tej religii ma być źródłem przyjemności, sukcesów, ogromnej kasy, zaszczytów i nie wiadomo czego jeszcze. No niestety, fakty niszczą tą wizję, podobnie jak spotkanie z pierwszym lepszym problemem zawodowym, bo praca nigdy nie była i nie będzie stworzona dla ciebie, czy dla przyjemności, ale dla osiągnięcia zysku, utrzymania lub podniesienia standardu życia, czy też odkrycia czegoś. Praca, która daje sukcesy wcale nie musi być przyjemna. Wręcz przeciwnie – największe sukcesy, pieniądze i honory spotykają tych, którzy mają cholernie ciężkie i wymagające zawody.
Powinieneś znaleźć swoje powołanie i je realizować
Nie ma czegoś takiego, jak powołanie ustalane a priori. Bo skąd miałoby się wziąć? Mając 20 lat, nie masz pojęcia o tym, co będzie dla ciebie dobre, w czym sprawdzisz się najlepiej i jak powinna wyglądać twoja ścieżka kariery. Znalezienie swojego powołania przed rozpoczęciem pracy i bez wykonywania jej przez lata to idea ta samo nielogiczna, jak odkrycie żarówki, zanim spróbowało się ją odkryć. Kryzysy wieku średniego i zmiany branż, jakie często stają się udziałem wielu ludzi to nie przypadki, tylko właśnie sytuacje, w których te osoby znajdują swoje prawdziwe cele, wartości i powołanie. Niestety, wyboru trzeba najczęściej dokonać właśnie wtedy, gdy o życiu nie ma się zielonego pojęcia. Nie nazywajmy tego jednak znajdowaniem powołania, raczej względnie racjonalną próbą przewidywania niewiadomego.
Twoje serce wie, co powinieneś robić
Twoje serce nie wie nawet, co to jest praca. Skąd miałoby więc wiedzieć, jaki zawód masz wybrać? W dawnych czasach, tysiące i setki lat temu, ludzie uważali, że serce jest ośrodkiem myślenia i odczuwania w naszym ciele. Dziś wiemy, że to nieprawda. Nadal jednak mówi się, że coś w tobie powinno ci podpowiadać. Nie, nie podpowie. Zazwyczaj te „podpowiedzi” to po prostu halucynacje na podstawie pragnień lub przeczucia, których nie warto słuchać. Intuicję się wyrabia, ale na podstawie wiedzy i doświadczenia, a nie przypadkowo podejmowanych decyzji i strzelania ślepakami. Nic w tobie nie wie, co powinieneś robić, póki nie przekonasz się o tym na podstawie konkretnej analizy (którą z resztą opiszę na blogu i częściowo dotknąłem jej tutaj: Jaki zawód wybrać ).
Biografie ludzi sukcesu powiedzą ci, jak osiągać wyżyny
Niestety, to również nieprawda. Owszem, możesz się z nich czegoś nauczyć, ale nie spodziewaj się tam wszystkich faktów. Szczególnie, jeśli dana osoba miała cokolwiek wspólnego z polityką, a jeśli mówimy o najbogatszych, te powiązania są 120% pewnie. I nie jest to żadna teoria spiskowa, tylko bardzo proste wnioskowanie – biznesy takie jak Facebook, Microsoft, czy przechodząca obecnie w modę produkcja dronów militarnych i cywilnych, nie powstają bez nadzoru, wsparcia i kontroli władz. Ropa, zbrojenia i najnowsze technologie, czy medycyna nie są ani trochę wolne od polityki. To zbyt ważne branże, by rządził tam wolny rynek. Istnieją biografie takich ludzi, jak John D. Rockefeller, czy Richard Branson, których jedynym zastosowaniem może być odpowiednie użycie w toalecie. Nie mam nic do tych osób, po prostu znam doskonale różnice pomiędzy realnymi biografiami i wydarzeniami z ich życia, a tym, co zostało oficjalnie opisane. Nie czytaj biografii, zajmij się realną wiedzą i praktyką.
Jeśli ktoś zrobił coś raz, zawsze można to powtórzyć
Piękne hasło, tyle że nie ma w nim ani grama prawdy. Powtórzenie czyjegoś sukcesu jest praktycznie niemożliwe. Nie wszystko zależy od ciebie, bo nie masz tego samego wsparcia finansowego, społecznego, sytuacji geopolitycznej, co osoba, której się udało. Nie masz tego samego zdrowia, więc nie jest pewne, czy dasz radę tyle samo pracować. Być może nie jesteś związany politycznie z żadnym dużym ugrupowaniem lub nawet jesteś antysystemowym działaczem, prześladowanym przez urzędy skarbowe i ciąganym po sądach za brzydkie złożenie chusteczki higienicznej. Nie żyjesz w czasach Billa Gatesa, przez co nie masz szans na drugi Microsoft. Facebook już istnieje, więc kolejnego nie stworzysz. Wejdź w świat realnych danych i realnych działań, bo 9/10 startupów upada i wiem, że zawsze sądzimy, że znajdziemy się w tych wspaniałych 10%. Niestety, jak widzisz, są na to niewielkie szanse. Nie idź czyimiś śladami. Korzystaj ze strategii, wiedzy i porad, ale nie wyobrażaj sobie, że cokolwiek powtórzysz.
Tylko biznes ma sens, jeśli chcesz się spełniać zawodowo/finansowo
Praca etatowa, poza pieniędzmi (jeśli ci się uda zrobić mocny biznes, na co szanse wcale nie są tak duże jak mówią to guru rozwoju), ma często więcej zalet niż wad. Szczególnie, jeśli jesteś młody. Ludzie rozwoju, nie wiedzieć czemu zazwyczaj oszuści lub zmanipulowani bywalcy seminariów motywacyjnych, często twierdzą, że tylko biznes lub ewentualnie MLM jest w stanie dać prawdziwe spełnienie życiowe i zawodowe. Jest to nonsens. Skąd wiem? Bo sam tak kiedyś myślałem i nabierając doświadczeń, dokonywałem rewizji przekonań w oparciu o fakty. Niestety, to rzadka umiejętność w świecie rozwojowych junkies. Prowadziłem firmę, niedługo zakładam kolejną, pracowałem też na etacie, realizowałem projekty jako freelancer i wszystkie te opcje są świetne! Zależy po prostu, czego oczekujesz.
Większość osób nie poradzi sobie organizacyjnie, psychicznie i finansowo w prawdziwym biznesie (powiedzmy, firmie powyżej 10-20 osób). Prowadzenie przedsiębiorstwa jest na tyle trudne i czasochłonne, że w większości przypadków, jeśli nie zarabiasz wielkich pieniędzy, lepiej jest zamknąć biznes i przejść na dobry etat. Znam ludzi, którzy zamknęli działalności oparte o projektowanie grafiki, tekstu, czy stron www i przeszli na etat pracując nie tylko mniej i w mniejszym stresie, ale także rozwijając się o wiele intensywniej (dzięki temu, że nie pracują sami, ale z zespołem często lepszych od siebie). Dodatkowo, zarabiają więcej, bo duża firma ma większe możliwości płacowe, niż bycie samemu sobie szefem. Taki człowiek nie musi robić sobie reklamy, zlecenia ma stale i bez przerw. Nie musi bać się o wypłacalność klienta, bo pensje zawsze będą. Nie musi obawiać się upadku firmy, bo ma umowę na kilka miesięcy, czy rok. Ma za to regularne szkolenia, może uczyć się od kolegów z pracy, pogadać z szefem, który mu doradzi i powie co zrobić w trudnej sytuacji. Nie musi się bać kontroli skarbówki, która zamrozi mu konta, czy złego PRu ze strony konkurencji, który może zniszczyć jego wiarygodność i opinię w sieci. Dobre to niewolnictwo, prawda? Niestety, rozwojowe hasła świetnie się sprzedają, bo przedstawiają tylko pozytywną stronę mocy. Gorzej jest, gdy spojrzymy na fakty i zauważymy, że obiecane 200% zysku dzięki nowemu szkoleniu było możliwe tylko na papierze.
Autor: Grzegorz Gajcy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz