sobota, 30 września 2017

Przebudzenie: dzień przed


Wywiad z Igorem Witkowskim, wiz­jonerem i pis­arzem, badaczem początków ludzkości, prop­a­ga­torem idei kos­micznej współpracy, lau­re­atem Nagrody Hon­orowej Niez­nanego Świata za 2016 r.

roz­mawia: Jędrzej Fijałkowski
Jesteśmy w czarnej dzi­urze, świat osza­lał, zagu­bil­iśmy drogę nie tylko do udu­chowienia, ale i zwykłej przyz­woitości. Nie ma auto­ry­tetów, nie ma wizji przyszłości. Zdążamy ku glob­al­nej katas­trofie. Tym­cza­sem z Pańs­kich książek wynika, że jest Pan optymistą: widzi „światełko w tunelu” i prog­nozuje, że pośpieszą nam z pomocą inne kos­miczne cywiliza­cje. Z ich wspar­ciem wszys­tko napraw­imy. Optymizm to towar wyjątkowo defi­cy­towy. Kto go Panu dostarcza?
– Optymizm bierze się stąd, że ja miałem z Nimi kon­takt. Nawet nie jeden. O szczegółach wolałbym jed­nak nie mówić. Dzięki temu wiem, że ist­nieje konkretny plan odnowienia Ziemi i prze­bu­dowa­nia naszej tożsamości. Więcej – ja widzę, że to się już dzieje, choć więk­szość ludzi wciąż jeszcze tych zmian nie dostrzega. Wiem także, jak to się skończy – musi przynieść konkretny, pozy­ty­wny efekt. Po prostu nie ma innego wyjścia.
We Wszechświecie obow­iązują pewne uni­w­er­salne, odwieczne zasady, które wymuszają konieczność roz­woju, my zaś jako raczku­jąca cywiliza­cja jesteśmy zobow­iązani, we włas­nym intere­sie, je zaak­cep­tować. Dzi­ała­nia Kos­micznych Braci nato­mi­ast mają świad­czyć, że trak­tują nas jak część Kos­mosu, którą zawsze byliśmy, i że więź, jaka nas łączy, oblig­uje ich do wyrów­na­nia dys­pro­por­cji, które ist­nieją między nimi a nami. Takie jest po prostu kos­miczne prawo. Tym bardziej, że wes­zliśmy na kry­ty­czną ścieżkę, która mogłaby doprowadzić do całkowitej zagłady. Ci więc, którzy mają więcej doświad­czenia, usiłują nas z tej drogi zawrócić.
Optymizm czer­pię także z wiedzy o tym, jak Kos­mos funkcjonuje, jakie prawa w nim panują. Jeśli cywiliza­cje w ogóle są (załóżmy…) i rozwi­jają się od mil­ionów czy mil­iardów lat, to te, które przetr­wały nie­zlic­zone zagroże­nia wieku młodzieńczego i pełnią obec­nie wiodącą rolę, muszą być, na zasadzie praw ewolucji, bardzo sil­nie ukierunk­owane na rozwój. W efek­cie prawo jego wspiera­nia jest w Kos­mosie prawem najwyższym. Gdyby chodz­iło np. o sce­nar­iusz z filmu Wojna Światów, to byśmy teraz nie roz­maw­iali. Poza tym, jeśli przyjrzeć się różnym dzi­wnym wydarzeniom z his­torii ludzkości, nietrudno dostrzec, że wielokrot­nie już próbowano nas pok­ierować we właś­ciwą stronę.
– Czy real­iza­cja tego pomysłu dojdzie do skutku i przyszłość będzie wyglą­dała tak, jak Pan to ujął, stupro­cen­towej pewności oczy­wiś­cie nie ma.
Wygląda na to, że jest Pan abso­lut­nie przeko­nany o takim roz­woju sytu­acji. Po przeczy­ta­niu pier­wszego tomu z serii „Instrukcje prze­budzenia” byłem oszołomiony ogromem przed­staw­ionych fak­tów potwierdza­ją­cych Pańską tezę. Fak­tów, które nie pozwalają mieć wąt­pli­wości, że jest tak, jak Pan pisze. Bada­nia piramid i innych wiekowych obiek­tów, które niejed­nokrot­nie sam Pan odwiedzał, fotografował i robił obliczenia, arte­fakty „zakazanej arche­ologii”, niesamowite linie na mapach, koś­cioły na mega­l­i­ty­cznych świą­ty­ni­ach… To, jak Pan pisze, „niemal stupro­cen­towe dowody”. A jed­nak Pańska kon­cepcja dla prze­cięt­nego zjadacza chleba jest karkołomna: oblicze świata, w którym żyjemy, musi ulec meta­mor­fozie, ponieważ w prze­ci­wnym razie świat ten ode­jdzie w niebyt, jedynym zaś ratunkiem są Obcy, którzy tysiące lat temu pozostaw­ili na Ziemi ślady swo­jej byt­ności. Myśli Pan, że wszyscy ludzie chęt­nie wyjdą im naprze­ciw z gołąbkami pokoju w ręku, nie bacząc, że pro­ponowana roz­wo­jowa przyszłość, pełna miłości i zrozu­mienia, pozbawi ich ulu­bionej nien­aw­iści, mamony, uciech fizy­cznych i możli­wości popeł­ni­a­nia wszys­t­kich sied­miu grzechów głównych?
By odpowiedź stała się jasna, muszę krótko opisać, dlaczego jest w ogóle jakiś plan wobec Ziemi. Stanowi to kon­sek­wencję faktu, iż ludzkość stworzyła bardzo poważne zagroże­nie dla swo­jej przyszłości, którego nie jest w stanie dostrzec, mimo wezwań płyną­cych z różnych kierunków. Zatraciła zdol­ność do roz­woju i nie widzi rzeczy pod­sta­wowych, tworzy zagroże­nia mogące pch­nąć ją ku wojnom domowym, nowemu śred­niowieczu itp. Przede wszys­tkim jed­nak zna­j­duje się na progu potężnego kryzysu, jakiego jeszcze nigdy nie było. I kryzys ten nie spadł z nieba, lecz jest kon­sek­wencją decyzji, o jakich w ogóle się nie mówi. Jeśli nakładają się na to dra­maty­cznie naras­ta­jące dys­pro­por­cje mate­ri­alne, groźba wojny religi­jnej w obrę­bie samego Zachodu, rysuje się sce­nar­iusz bardzo ponury, który – jakby mało było doty­chcza­sowego zas­toju – mógłby nas nawet cofnąć. Prob­lem imi­grantów także pojawił się w wyniku real­i­zowa­nia przez Zachód poli­tyki desta­bi­liza­cji Bliskiego Wschodu. To tylko wyr­wane z kon­tek­stu przykłady, bo destrukcja i zastój są w naszym świecie po prostu wszechobecne.
Czytel­nicy Niez­nanego Świata aku­rat dobrze wiedzą, ilu rzeczy nauka nie jest w stanie dostrzec. Nie będę wyliczał wszys­t­kich ist­nieją­cych blokad men­tal­nych, ale z punktu widzenia Obcych w naszym roz­woju osiągnęliśmy punkt zwrotny. Owa mamona i nien­aw­iść – to metody sterowa­nia ludźmi, od których muszą się oni wresz­cie uwolnić…
A co do gołąbków pokoju, wcale nie muszą wychodzić z nimi na pow­i­tanie wszyscy. Chodzi głównie o to, żeby ludziom pokazać prob­lem i dać im rozwiąza­nia, jakich sami by raczej nie stworzyli. Nie będzie żad­nego przy­musu. Niek­tóre jed­nos­tki, jak i kraje nie będą w stanie pójść do przodu, ku oświece­niu, ale wystar­czy, że pow­staną oazy światła, by prob­lem się rozwiązał. Bo ci, którzy zostaną z tyłu, jeśli tacy będą, po jakimś cza­sie po prostu przes­taną mieć wpływ na cokol­wiek. To, co opisuję w książkach, służy pokaza­niu nie tylko innej his­torii ludzkości, ale dostar­cza też dowodów, jak wielu spraw nasz świat nie jest w stanie dostrzec. Różnych spraw, w sumie jed­nak można to chyba nazwać brakiem duchowości.
W swoich stricte naukowych oraz świato­poglą­dowych rozważa­ni­ach zauważa Pan, że rozwój kul­tury „jest zwrot­nicą, mogącą ukierunk­ować rozwój sytu­acji w przyszłości. Na razie nie jedzie (…) żaden pociąg, ale pojawi się on, gdy tylko na Zachodzie będą widoczne zała­ma­nia sys­temu. Wtedy wyłonią się pyta­nia o dal­szą drogę roz­woju…”. Przy­pom­ina mi to moją ulu­bioną his­torię, którą zawsze obdzielam wąt­pią­cych. Otóż między Włochami a Aus­trią, na stromych zboczach Alp, położone jest miasteczko Sem­mer­ing. Ogrom­nym nakła­dem pracy wydrążono w litej skale tunel i zbu­dowano linię kole­jową łączącą Wiedeń z Wenecją. Paradok­salne, że doko­nano tego, zanim skon­struowano pociąg, który był zdolny tę trasę pokonać. Co znaczy wiara i zde­cy­dowana wizja…
Ale, jak ustalil­iśmy na początku roz­mowy – jest Pan optymistą. Jeśli bowiem kul­tura ma zmienić świat…
– Fakt, że zmi­ana będzie miała charak­ter kul­tur­owy, nie mając nic wspól­nego z zagładą, zniszcze­niem czy też III wojną świa­tową, potwierdzają nawet źródła religi­jne, choćby objaw­ienia w Aki­cie w Japonii w lat­ach 80XX wieku. W objaw­ie­niu z Med­ju­gorie podana jest nawet dokładna data tego przełomu, jed­nak została ona przez Koś­ciół uta­jniona, pewnie z obawy przed niepotrzebną paniką. Podob­nie jest zresztą z objaw­ie­niem fatim­skim, którego pełen przekaz nadal nie jest dostępny dla wszys­t­kich. Gdy sięg­niemy do Apokalipsy św. Jana, zna­jdziemy tam taki tekst: W swo­jej prawej dłoni miał sie­dem gwiazd, a z Jego ust wychodził ostry miecz obosieczny, a Jego twarz jaś­ni­ała jak słońce w pełnej mocy. Był to posłaniec, podobny do Syna Człowieczego, miecz, zaś jako język – to ale­go­ryczna zapowiedź przekazu infor­ma­cji. Infor­ma­cji, jak ów miecz — obosiecznej. Niosącej dla jed­nych złe, dla innych dobre nowiny.
To wyraźna wskazówka, że nawet w Bib­lii mamy zapowiedź szoku kul­tur­owego, wstrząśnię­cia ludźmi przez potężny przekaz wychodzący z ust. Przekaz prawdy.
Zapowiedzi Obcych, przepowied­nie, a nawet objaw­ienia religi­jne – wszys­tkie w grun­cie rzeczy mówią więc o tym samym. Tu zdradzę pewien szczegół z uta­jnionego przesła­nia z Med­ju­gorie, które pojaw­iło się w maju lub czer­wcu 2012 roku. Wynikało z niego, że się wiosną 2017 r. pojawi potężny znak. Nie ma pewności, czy tak będzie, aczkol­wiek są i inne syg­nały na ten temat, których jed­nak wolę szerzej nie opisy­wać. Nieza­leżnie od tego w Watykanie panuje już zamieszanie w związku z tym, że w Fatimie padła zapowiedź wielkiego szoku, a wiosna 2017 to również stule­cie tej zapowiedzi.

Igor w drodze
Dochodz­imy do tego, jaką rolę w nad­cią­ga­ją­cych cza­sach mogłyby pełnić Pana książki – udoku­men­towane w sposób niezwykle pre­cyzyjny i przekonu­jący, zaw­ier­a­jące najnowsze wyniki badań naukowych z całego świata. Nie należy Pan jed­nak do najpop­u­larniejszych pis­arzy między Odrą i Bugiem. Czy nie czuje się Pan nieco bezradny, siedząc w psy­chotron­icznej niszy? Jest Pan czy­tany głównie w środowisku, które aku­rat nieźle ori­en­tuje się w tej tem­atyce. Mało kto nato­mi­ast w obrę­bie innych grup społecznych trak­tuje takie pub­likacje serio. Ilu ludzi gotowych jest na zmi­anę? Ilu zechce ją przyjąć?
– Nie ma żad­nego znaczenia, że nie jestem w stanie prze­bić lit­er­atury dla uczest­ników wyś­cigu szczurów… TO będzie się upowszech­niać różnymi kanałami, poprzez słowo, książkę, inter­net. Ludzie już zaczy­nają zauważać, że coś dzi­wnego dzieje się z naszym światem, zwłaszcza od momentu, gdy zaczęto mówić o początku końca Unii. Wyczuwają to, przy­na­jm­niej w Polsce, zaskaku­jąco dobrze. A niedługo zaczną dostrze­gać o wiele bardziej. Moim zadaniem nie jest przemie­nie­nie całego społeczeństwa, lecz pokazanie drogi wyjś­cia, rozwiązań. Proszę mi wierzyć – jestem pewien, że przy­na­jm­niej Polacy uch­wycą sens przemian. Nie ma obawy.
Już Max Planck stwierdził, że nowe idee nie dlat­ego są w końcu akcep­towane, że ludzie się do nich przekonują, ale że wymier­ają, a nowe pokole­nie dojrzewa już z nimi oswo­jone. I właśnie to nowe pokole­nie otworzy się na przemi­any o wiele łatwiej. Tego doty­czy zupełnie odrębny plan, którego na razie nie opisuję…
Błę­dem jest więc przykładanie tu miary obec­nych ograniczeń kul­tur­owych i przekonań. Proszę mi wierzyć, że inteligencje kos­miczne są naprawdę doskon­ałe w swoich skutecznych dzi­ała­ni­ach, na które zuży­wają o wiele mniej energii i szumu, niż my. Mają w tych sprawach duże doświadczenie.

W swoim sied­miok­sięgu „Instrukcje prze­budzenia” wspom­ina Pan często o „Księdze Uran­tii”. To przekaz Stamtąd, ode­brany przez jed­nych ekstrasen­sów, którego wiaro­god­ność potwierdz­iło wielu innych. Od braci z Wszechświata płyną rady, co robić, jak prze­jść od umysłowej degren­go­lady do duchowego rozk­witu. Jed­nakże ist­nieje mnóstwo innych przesłań, zapeł­ni­a­ją­cych głównie półki z sen­sacją i przynoszą­cych niezłe hon­o­raria autorom. Skąd więc pewność, że Księga jest aut­en­ty­cznym dro­gowskazem, przekazem od tych, który pragną nam pomóc w imię dobrostanu całego Wszechświata? Czy mamy jakąś gwarancję, że podobne przekazy są prawdziwe?
– Nie mamy gwarancji. Wiele z tych przesłań jest albo całkowicie wys­sana z palca, albo okazuje się tylko częś­ciowo prawdą, a częś­ciowo manip­u­lacją, mającą na celu osiąg­nię­cie określonych celów przez pozaziem­skie lub ludzkie istoty. Na szczęś­cie zaan­gażowani w ten pro­jekt są w stanie dostrzec, które z przekazów są prawdziwe.
Księga Uran­tii, niedawno zresztą wydana w języku pol­skim, potwierdza wydarzenia, które miały już miejsce, trwają lub w niedalekiej przyszłości się ujawnią, co zaczyna być sprawdzalne. Stąd zau­fanie, że pow­stawała z inspiracji Obcych. Że jest to możliwe, doświad­czyłem na włas­nej skórze, mogę więc mówić o tym z więk­szą pewnoś­cią. Nato­mi­ast nie mogę stwierdzić z całkow­itą pewnoś­cią, czy to także nie jest forma manip­u­lacji. Gdy jed­nak widzę, że nie mamy do czynienia z pus­tosłowiem upraw­ianym pod hasłem kocha­jmy się i uśmiecha­jmy, lecz tworzy się pewna spójna, zazębi­a­jąca się w każdej dziedzinie wizja – daję temu wiarę.
Jak się wydaje, tak właśnie wygląda rzecz z Księgą Uran­tii. Nie twierdzę, że to jedynie słuszna prawda, bo byłoby to typowo ludzkie pode­jś­cie. Ale ona coś tworzy, wywołuje jakiś pozy­ty­wny fer­ment i to mnie przekonuje. Pon­adto można tam znaleźć wiele odniesień do ewolucji wierzeń i w ogóle ewolucji myśle­nia, co bardzo mnie intere­sowało, a czego nigdy nie dowiemy się z wykopalisk arche­o­log­icznych. W tym, intere­su­ją­cym mnie sen­sie, Księga Uran­tii stanowi źródło jedyne w swoim rodzaju. Nie wyk­luczyłbym też, że wskazuje ona celowo także mroczne strony religii (religii jako insty­tucji w ogóle, nie tylko chrześ­ci­jańskiej) po to, by zas­tanowić się, czy jej niere­for­mowalne i skost­ni­ałe dok­tryny nie blokują możli­wości naszego przyszłego duchowego rozwoju.
Koś­ciół zresztą – o czym wiem z kon­tak­tów, które posi­adam – także ma świado­mość nad­chodzą­cych przemian. Ich wizja jed­nak jest wizją powrotu do Koś­cioła Jezu­sowego, do początków chrześ­ci­jaństwa. Ale nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. To będzie zupełnie coś nowego.
Nasza roz­mowa może wydawać się wizją abso­lut­nie fan­tas­mago­ryczną. Wskazuje Pan na logikę, którą charak­teryzuje się plan wprowadzenia ludzkości na wyższy poziom duchowy i kul­tur­owy, niem­niej wszys­tko to nadal są rozważa­nia teo­re­ty­czne. Czy moglibyśmy je pode­przeć, jak sam Pan wspom­niał na początku, „niemal stupro­cen­towymi dowodami”?
– Rozważa­nia teo­re­ty­czne, wspo­ma­gane logiką, mają swoje potwierdze­nie w setkach znalezisk oraz zjawisk funkcjonu­ją­cych w naszym świecie. Nie da się ich inaczej wytłu­maczyć, niż tylko pozostaw­ie­niem na Ziemi przed tysią­cami lat syg­nałów zapowiada­ją­cych zmi­any w momen­cie, kiedy ludzkość dojrzeje do przełomu, określanego przez nią jako Era Wod­nika. Dopiero dziś potrafimy te syg­nały odnaleźć, zrozu­mieć i nawet inter­pre­tować. Pokazują one, że w przeszłości miały miejsce ingerencje oraz przekazy niemożli­wej wiedzy.
Nie da się wszys­tkiego zrzu­cić na przy­padek, albo zamieść pod dywan. Piramidy w wielu zakątkach świata zaw­ier­a­jące przekazy geom­e­tryczne i matem­aty­czne, wartości liczbowe – liczba Pi, ciąg Fibonac­ciego, odkryte dopiero tysiące lat później, wielotonowe bloki skalne obro­bione z dokład­noś­cią do 0,1 mm i wydrążone wewnątrz w taki sposób, że jeszcze dziś nie potrafil­ibyśmy sobie dać rady z podobną tech­niką, linie na płaskowyżu Nazca, mapy liczące ponad 1500 lat, na których wid­nieją oba kon­ty­nenty amerykańskie, cza­szka z krysz­tału, bez widocznych najm­niejszych śladów obróbki i tysiące innych, podob­nych przykładów… – nie da się wytłu­maczyć w inny sposób, niż tym, że Ziemię już dawno musieli odwiedzić Kos­mici, pozostaw­ia­jąc te znaki do odkrycia ludziom przyszłości.
Jakie to ma znacze­nie? Przede wszys­tkim ukazuje, że nauka nie była dotąd w stanie dostrzec dowodów, bowiem, jak cała obecna cywiliza­cja, nie jest w stanie zobaczyć tego, co ma tuż przed nosem. Wymaga więc zre­for­mowa­nia – i z tego punktu widzenia wszys­tko to służy przyszłej trans­for­ma­cji. Nie oszuku­jmy się, to były potężne przed­sięwz­ię­cia stanow­iące niejed­nokrot­nie główne doko­na­nia innych cywiliza­cji, zatem na pewno miały log­iczny cel. Nasza cywiliza­cja nie widzi czegoś takiego jak dzi­ała­nia dłu­go­falowe, ale właśnie po tym poz­na­jemy, że nie ona za tym stała.
Najbardziej niepraw­dopodobne są jed­nak ruiny Puma Punku – mon­u­men­tal­nego kom­pleksu świą­tyn­nego, kul­towego obiektu zamierzchłej cywiliza­cji, leżącego nieopo­dal Tiahua­naco w Boli­wii na wysokości około 3800 m n.p.m. Zbu­dowane są z niepraw­dopodob­nie obro­bionych bloków andezytu oraz dio­rytu, jed­nych z najt­ward­szych skał, trans­portowanych z odległego o 15 km miejsca w pobliżu jeziora Tit­i­caca. Najwięk­szy z tych mono­litów ma wymi­ary 8,71m x 5,17m x 1,07m. Całość przy­pom­ina wielką budowlę ze ściśle dopa­sowanych i skom­p­likowanych klocków lego. Zain­tere­sowanych szczegółami odsyłam do moich książek, a tu jedynie powiem, że znaleziono tam blok skalny z wewnętrznym otworem o kwadra­towym przekroju, tworzą­cym cztery skręty pod kątem 90 stopni każdy! Pod­czas badań podobny otwór usiłowano zro­bić w skale za pomocą współczes­nych narzędzi i próba ta zakończyła się sro­motną porażką.
Ostat­nio okazało się, że w pro­por­c­jach licznych bloków zawarta jest tzw. stała złotej pro­por­cji, roz­maite wartości tan­gen­sów, liczba Pi, i wiele innych współza­leżności matematyczno-​geometrycznych.
Javier Escalante, znany i zasłużony arche­olog boli­wi­jski, mówiąc w 2001 roku o Puma Punku, stwierdził, iż najnowsze bada­nia pokazują, że wszys­tko, czego tam doko­nano, było wcześniej pro­jek­towane i planowane przed wyko­naniem w kamie­niu oraz, że kom­pleks ten zaw­iera przekazy o charak­terze matem­aty­cznym i geom­e­trycznym, przy czym nade­jdzie czas, kiedy te przekazy dla przyszłości zostaną rozszyfrowane.
Tu istot­nie się nie mylił. Powoli je odkry­wamy. Sam oso­biś­cie badałem ruiny Puma Punku. Pod­czas wykony­wanych pomi­arów odkryłem kilka dotąd jeszcze niez­nanych zależności liczbowych, przekazów matem­aty­cznych. Ruiny tego świą­tyn­nego kom­pleksu są pod każdym wzglę­dem zdu­miewa­ją­cym zjawiskiem, generu­ją­cym pyta­nia, na które współczesna nauka wciąż jeszcze nie znalazła odpowiedzi. Zresztą ona nawet nie stawia takich pytań!

Dyplom laureata Nagrody Honorowej NŚ za 2016 rok
Pana książki, to nie tylko infor­ma­cyjny przekaz o możli­woś­ci­ach i rzeczy­wis­tości, która ma nade­jść. To także pasja, za pomocą której chce Pan przekonać czytel­ników, że wszys­tko jest możliwe, i że ist­nieje – ba, już się tworzy – możli­wość lep­szego jutra. Zdaje Pan jed­nak sobie na pewno sprawę z tego, że gdyby naszą roz­mowę zaprezen­tować gdzieś na forum ludzi niezain­tere­sowanych syg­nal­i­zowaną prob­lematyką, zostal­ibyśmy wyśmi­ani i wyszydzeni…
– Mam tego świado­mość. Jed­nak pojawia się tu sprzy­ja­jąca okoliczność, która polega na potwierdza­niu na każdym kroku wydarzeń, które opisuję w swoich książkach jako przyszłą wizję. I ludzie już zaczy­nają rozu­mieć, że coś się na Ziemi zmienia. To odczu­cie jest coraz powszech­niejsze. Dostrzegam to na spotka­ni­ach, w kon­tak­tach oso­bistych, kore­spon­dencji mailowej. Mniej więcej od roku pojawia się przeko­nanie wieszczące koniec Unii Europe­jskiej, coraz wyraźniejsze są głosy, że Zachód stoi dziś na roz­drożu, ist­nieje przeświad­cze­nie o kra­chu finan­sowym, na rynkach masowo kupowane jest złoto. Te zjawiska będą się nasi­lać, a próba wyśmi­a­nia naszej roz­mowy przy­pom­i­nałaby trochę gogolowskie: Z kogo się śmieje­cie? Z samych siebie się śmieje­cie
Co jest przy­czyną tak dra­maty­cznej sytu­acji całej ludzkości? Niead­ek­watny do współczes­ności paradyg­mat naukowy? Zagu­bil­iśmy cel ist­nienia? Złoty cielec i kor­po­racje stały się współczes­nymi bogami, a nien­aw­iść naszą modlitwą?
– Wszys­tko razem wzięte. Wszys­tko razem jest przy­czyną zała­ma­nia się doty­chcza­sowej wizji świata, wizji ist­nienia, bycia. To są poje­dyncze man­i­fes­tacje jed­nej więk­szej całości. Jedna wyjęta cegła z fun­da­mentu może zawalić dom. Tych cegieł wyjęliśmy znacznie więcej. Czego więc możemy oczeki­wać, jeśli nie katastrofy?
Nauka napotkała na bari­ery nierozwiązy­walne na bazie aktu­al­nego paradyg­matu. Zachód zapętlił się we własne sidła; nie dostrzega, że nad­szedł koniec gospo­darki rabunkowej, za najbliższym rogiem czeka kryzys gospo­dar­czy zupełnie inny, niż ten, który przewidują roz­maici spece od rynków. To coś, czego jeszcze nie było. Nato­mi­ast na pewno będzie on kon­sek­wencją poli­tyki glob­al­iza­cji pomyślanej tak, że eksportu­jemy prze­mysł do Trze­ciego Świata, obniżamy koszty, firmy odno­towują zyski, ale równocześnie ludzie tracą pracę, bo własny prze­mysł zamiera. Ten model jest na dłuższą metę nie do utrzy­ma­nia. Dlat­ego wspom­i­nałem wcześniej o gospo­darce rabunkowej. To doprowadzi do śmierci tego systemu.
Zmi­any nie ograniczają się jedynie do Pol­ski, Europy, czy USA. Nabier­ają mocy glob­al­nej. W ostat­nim cza­sie pow­stały różnego rodzaju świa­towe insty­tucje wywiadu gospo­dar­czego, mające za zadanie określanie w poszczegól­nych kra­jach praw­dopodobieństwa spodziewanych masowych fal rozruchów społecznych. Jedna z nich wymieniła w swoim rapor­cie kilka państw, których te rozruchy mogą dosięgnąć, w tym, niestety, również i Pol­skę, na równi z Libanem i Ara­bią Saudyjską. Niepoko­jąco wyglą­dają także prog­nozy w przy­padku Chin.
Dziś zbier­ane jest żniwo tego, co zostało zasiane. Może to być początkiem roz­padu egzys­tenc­jal­nego Europy. I nie chodzi tu wcale o ataki ter­ro­rysty­czne. Prob­lem w tym, że jeśli rozpocznie się kryzys gospo­dar­czy, a może to nastąpić już wkrótce, wyleje się on po prostu na ulice, prowadząc do ujawnienia wszys­t­kich doty­chcza­sowych napięć w każdej dziedzinie życia. Dys­pro­por­cji mate­ri­al­nych, etnicznych, religi­jnych, kul­tur­owych… I nikt nad tym nie zapanuje, a tę bezrad­ność widać już dziś. To w nieodległej per­spek­ty­wie krach doty­chcza­sowych sys­temów władzy.
Zau­fanie do poli­tyków spad­nie do zera, Ludzie odwrócą się od aktu­al­nego układu, winiąc go za upadek. To wyt­worzy inne niż doty­chczas, odd­olne mech­a­nizmy, które całkowicie prze­budują zachod­nie społeczeństwa (zburzyć stare, by zbu­dować nowe). Nawet gdy­bym nie wiedział tego, co wiem – potwierdza to zwykła logika. Tu nie potrzeba jas­nowidza. W Polsce ten odd­olny ruch już się pojawił. I cho­ciaż wielu ludzi odbiera taką sytu­ację w ponurych barwach, uważam, że jesteśmy mimo wszys­tko w lep­szej sytu­acji. Nam łatwiej będzie zmienić pode­jś­cie do nowych wartości, do nowej wizji społeczeństwa. Sądzę, że nasze społeczeństwo budzi się nieco wcześniej, niż gdzie indziej.
Kiedy przy­jeżdżają do mnie ludzie z Zachodu i przeprowadzają wywiad, czy też robią audy­cję dla telewizji, widzę, że oni mają zupełnie inną per­cepcję rzeczy­wis­tości i dużo więk­sze ograniczenia od nas, Polaków. Wychowano ich od kołyski na tzw. kul­turze masowej i pewnych rzeczy w ogóle nie są w stanie dostrzec. Nie znają żad­nej alter­natywy. To, co podaje prasa i telewizja, jest dla nich pro­gramem do wierzenia. U nas, zanim taką medi­alną infor­ma­cję zaak­cep­tu­jemy, wzbudzi ona dziesiątki wąt­pli­wości. Świad­czy to o tym, że Pol­ska ma pewien atut do wyko­rzys­ta­nia, swoisty hand­i­cap kulturowy.
Nasi Nauczy­ciele, tak myślę, powinni jed­nak chyba w jakiś sposób przy­go­tować nas do zrozu­mienia nad­chodzą­cych zmian. Zostaw­ili, co prawda, mnóstwo arte­fak­tów, świad­czą­cych, że ich powrót będzie nie­u­nikniony, przez te lata przy­było nam rozumu i także nauka zmieniła swoje oblicze, ale prze­cież będziemy wchodzić w te zmi­any z nowym paradyg­matem kulturowo-​duchowym. To jakby inna bajka, na którą nie za bardzo jesteśmy przygotowani…
– I tak się dzieje. To ważna część zmian. W różnego rodzaju zapowiedzi­ach mowa jest o tym, że u ludzi zostanie otwarte trze­cie oko. Oczy­wiś­cie nie w ten sposób, że Oni uczynią to za pomocą jakiegoś mag­icznego zak­lę­cia, lecz udostęp­nią nam sposoby, dzięki którym będziemy mogli to uczynić. Tak, jak robią to zresztą cały czas: nie dają ryby, tylko wędkę. A do nas należy wybór, czy będzie nam się chci­ało chcieć. I jeśli mogę się tu nieskrom­nie pochwalić, mnie się to udało, zaś metodę doty­czącą zdoby­cia tej umiejęt­ności opisałem w siód­mym tomie Instrukcji prze­budzenia zaty­tułowanym Otwar­cie trze­ciego oka, który ukaże się wiosną 2017 r. To zupełnie odmi­enna, niez­nana do tej pory tech­nika; inna niż ta, którą doty­chczas stosowal­iśmy. Niema­jąca nic wspól­nego z nap­inaniem woli, dra­maty­cznym skupi­e­niem i wypowiadaniem tajem­niczych mantr. Wręcz prze­ci­wnie – to droga całkowitego rozluźnienia. Nad tą tech­niką pra­cow­ali amerykańscy i rosyjscy pra­cown­icy służb spec­jal­nych, poświę­ca­jąc jej stworze­niu ponad dwadzieś­cia lat. Chodzi o metodę całkowicie skuteczną, bo, jak mówię, sam ją na sobie sprawdz­iłem. W książce pod­jąłem bardzo konkretne i dostępne dla każdego ćwiczenia umożli­wia­jące otwar­cie trze­ciego oka.
Czy możemy się jeszcze jakoś przy­go­tować do tej Przemi­any? W 2012 budowano betonowe schrony…
– Schrony tu nie pomogą. To zupełnie coś innego. Nie można nawet powiedzieć, że chodzi o zagroże­nie. Nie ma potrzeby wykupy­wa­nia cukru, mąki i innych artykułów spoży­w­czych, bo to niczego nie zmieni. Co ludzie mogą naprawdę zro­bić i co będzie miało duże znacze­nie, to otwar­cie się na całkowicie nowe i zupełnie inne infor­ma­cje niż te, do jakich byli dotąd przyzwycza­jeni. Istota prob­lemu polega na tym, by, patrzeć szerzej niż dotąd, być elasty­cznym w sto­sunku do rzeczy­wis­tości i odna­jdy­wać w niej nowe hory­zonty oraz nowe możli­wości, nie zaś zagroże­nie. Kryzys, o którym roz­maw­ial­iśmy, będzie trwał jakiś czas, chodzi więc o to, żeby mimo chwilowych złych odczuć nie pod­dać się prz­er­aże­niu, gdyż sytu­acja będzie ewolu­owała w dobrą stronę.
Pon­adto myślę, że bardzo pomocne może też być przeczy­tanie szczegól­nie szóstego tomu Instrukcji prze­budzenia, w którym został opisany sce­nar­iusz tych wydarzeń. Cho­ciaż wszys­tkie tomy mają tę wartość, że z każdej strony wyjaś­ni­ają i przy­bliżają naszej per­cepcji najbliższą przyszłość. Bo to naprawdę już się dzieje.
Czeka­jmy cier­pli­wie. To, co nade­jdzie jest nie­u­niknione i pojawi się na naszych oczach. Nie jest Armage­donem, lecz lep­szą przyszłoś­cią. Będziemy tego świadkami.
Pozosta­jąc pod niekła­manym wraże­niem naszej roz­mowy, dziękuję za spotkanie.

BIOGRAM

IGOR WITKOWSKI jest autorem ponad 60 książek oraz ponad stu artykułów, pub­likowanych głównie w cza­sopis­mach piszą­cych o tech­nice wojskowej. Brał udział w kilku­nastu telewiz­yjnych pro­gra­mach doku­men­tal­nych real­i­zowanych dla stacji TVP, TVN, Dis­cov­ery Chan­nel i amerykańskiego kanału His­tory Chan­nel. Był redak­torem naczel­nym miesięczników Tech­nika Wojskowa i Druga Wojna Świa­towa. Więk­szość jego książek poświę­cona jest his­torii wojskowej, a w szczegól­ności his­torii Trze­ciej Rzeszy. Za swe najwięk­sze osiąg­nię­cie uważa Nową prawdę o Wun­der­waffe, która stanowi kom­plek­sowy opis niemiec­kich pro­jek­tów zbro­je­niowych i naukowych i, jak żadna inna podobna pub­likacja, została oparta na poszuki­wa­ni­ach autora w archi­wach na trzech kon­ty­nen­tach, stanow­iąc uko­ronowanie kilku­nastu lat pracy badaw­czej. Warte odno­towa­nia są też zawarte w jego pub­likac­jach anal­izy doty­czące zagroże­nia terrorystycznego.
Drugi, niem­niej istotny panel zain­tere­sowań i badań autora, którego efek­tem jest również kilka­naś­cie wydanych książek, stanowi his­to­ria naszej cywiliza­cji, w tym niez­nane aspekty cywiliza­cji starożyt­nych. Za najważniejszą z tego punktu widzenia uważana jest książka Oś świata zaw­ier­a­jąca opis oso­bistych badań autora boli­wi­js­kich ruin Puma Punku, gdzie zna­j­dują się bloki kami­enne, których sko­pi­owanie, zdaniem wielu spec­jal­istów, byłoby niemożliwe nawet dzisiaj. Oś świata to jedyna na świecie edy­cja poświę­cona głównie tej zagadce. I. Witkowski jest także autorem sied­miok­sięgu Instrukcje prze­budzenia (w dal­szej per­spek­ty­wie będzie to dziewię­ciok­siąg), doty­czącego nad­chodzą­cych przemian cywiliza­cyjnych. W jego dorobku zna­j­dują się też powieści: Kod Adolfa Hitlera, Podziemna reduta Hitlera, Sie­dem spo­jrzeń na sre­brną relik­wię.

Artykuł opub­likowano w numerze 12/​2016 (312)

Medytacja Aktywacji DNA - Piątek, 29 września 2017 r


                                   Medytacja Aktywacji DNA
Piątek, 29 września 2017 r


Medytacja Aktywacji DNA
Ta medytacja służy do utrzymania struktury i umożliwienia aktywacji DNA.
Nie ma określonego limitu czasu na żaden krok. Czas potrzebny na każdy krok zależy od osoby.

Wykonaj 6 kroków medytacji poniżej lub kliknij tutaj, aby słuchać


https://www.youtube.com/watch?v=UUz0QlatYEc&feature=youtu.be


Krok 1



Relaksuj:
użyj wybranej metody, aby połączyć się z źródłem


Krok 2


Otaczaj się fioletowym:
ze źródła wprowadzają fioletową lub fioletową energię. Poczuj, że zaczyna
drżeć twoje ciało duchowe.

Krok 3


Otaczaj się wewnętrzną warstwą złota:
Poczuj, że każda komórka w ciele zaczyna drżeć do uniwersalnego rytmu.

Krok 4


Wyrównaj swoją wewnętrzną energię samą ze źródłem:
Przesuń się na poziom komórkowy. Wizualizuj i dostosuj
energie twojego ciała do tych, które pochodzą ze Źródła.

Krok 5

Niech
aniołowie zakończą proces: Zadzwoń do aniołów i niech aniołowie zakończą proces aktywacji.

Krok 6


Powrót do stanu normalnego:
Zakończyć przez powrót do obecnego stanu świadomego


Wysłano przez Galaktycznego Jacka o 21:08

piątek, 29 września 2017

Prawda o śmierci naszego syna - tragedia rodziny Wiśniewskich i kłamstwa systemu


Opublikowany 28 wrz 2017
Kilka miesięcy temu odwiedzili nas państwo Lena i Marcin Wiśniewscy, którzy próbując ratować życie syna stali się przedmiotem publicznej nagonki. Człowiek, który w pewnym momencie terapii ich syna Bogumiła pomógł mu podawaniem witaminy B-17 stał się przedmiotem medialnej nagonki oraz objęty działaniami prokuratury. Materiał zbyt długo czekał na publikacje, ale nie ma tego dobrego co by na dobre nie wyszło publikujemy go w trakcie bezprzykładnej kampanii oszczerstw przeciw uczciwym ludziom.

 
 

Nikt nie może być poddany eksperymentom naukowym, w tym medycznym, bez dobrowolnie wyrażonej zgody.Tak mówi konstytucja oraz Art. 192. § 1. KK Kto wykonuje zabieg leczniczy bez zgody pacjenta, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.Tak mówi Kodeks Karny.

https://stopsyjonizmowi.wordpress.com/2011/06/17/szczepienie-dzieci-nie-jest-obowiazkowe-jest-wyrok-sadu/ 

10 BUDDYJSKICH NAWYKÓW, KTÓRE ZMIENIĄ TWOJE ŻYCIE

 Zdjęcie użytkownika Uświadom To Sobie.


Jednymi z najszczęśliwszych ludzi na naszej planecie są mnisi buddyjscy. Nic w tym dziwnego zważywszy na to, że praktykują z goła odmienny styl życia od preferowanego w naszym zachodnim świecie. Dobre nawyki buddyjskie? Jasne! Przyjęcie ich bowiem (tak, za to czy jesteśmy szczęśliwi czy nie odpowiadają nasze codzienne nawyki właśnie! Sprawdź jakie nawyki mają wiecznie nieszczęśliwi ludzie!) może mieć bardzo pozytywny wpływ na nasze poczucie szczęścia, a jak już wiemy dobry nastrój oraz docenianie najdrobniejszych rzeczy w naszym życiu są kluczowymi elementami otwierającymi nas automatycznie na nowe.
Z uporem maniaka wolimy jednak nastawiać się ciągle na oczekiwania wywołujące często rozczarowanie i frustrację.

Czego w ogóle oczekujesz? Miłości, szczęścia, spokoju? Przecież to wszystko masz już w sobie! Wystarczy po to sięgnąć! Po co blokować przepływ swobodnej energii? Wtedy nic dobrego się przecież nie wydarzy.
Jak udowodniono pole serca jest kilkaset razy silniejsze od pola rozumu, a Wszechświata o wiele bardziej interesują Twoje uczucia niż słowa, np. klepane w niepokoju afirmacje. Oczekując wysyłasz zatem sygnał braku i dlatego otrzymujesz go jeszcze więcej. Wyślij intencję i odpuść, wtedy szansę na materializację wzrastają wielokrotnie.
Ludzie wydający pieniądze na doświadczenia, a nie na rzeczy są dużo bardziej szczęśliwi
Dobre nawyki buddyjskie takie jak praktyka uważności oraz skupianie się na prostocie życia, wykluczają wszelkie materialistyczne komplikacje. Między innymi z tego powodu właśnie buddyzm staje się coraz bardziej popularny, ponieważ oferuje odpowiedzi i rozwiązania na trapiące problemy współczesnego zagubionego do granic świata. Dodatkowo otrzymujemy zupełnie inny punkt widzenia tego Kim Naprawdę Jesteśmy. Każda żywa istota ceniona jest bardzo wysoko, jako część Całości, z której wszystko powstało. Doceniane są również wszelkie aspekty życia.
Jeśli szukasz ucieczki od wszelkich zawirowań i komplikacji współczesnego świata pełnego cierpienia, wojen, chorób i depresji praktyki buddyjskie mogą okazać się dla Ciebie wybawieniem. Sprawiają bowiem, że upraszczasz życie zamiast je jeszcze bardziej komplikować oraz nadajesz mu nieporównywalnie większe znaczenie i wartość. Przejęcie tych dobrych nawyków może odmienić całe Twoje życie.
Dobre nawyki buddyjskie, które warto “przechwycić”
1. Nie komplikuj, upraszczaj!
Życie nie jest aż tak skomplikowane jak nam się wydaje. Wszystkie nasze problemy zostały stworzone przez nas (czy to na poziomie świadomym czy podświadomym), więc możemy je tym samym wyeliminować. Nie wspominając już o tym, że najczęściej nie potrafimy zaakceptować tego co zsyła nam los. Staramy się wszystko kontrolować, zamiast płynąć z nurtem po najmniejszej linii oporu i dać się prowadzić życiu słuchając wewnętrznego głosu.
Celem większości ludzi jest gromadzenie jak największej ilości rzeczy oraz pieniędzy, lecz nie oszukujmy się, to nie gwarantuje szczęścia. Można mnożyć przypadki zamożnych, nieszczęśliwych i zagubionych ludzi, którzy mieli u stóp cały świat. I odwrotnie – ludzie którzy posiadają bardzo niewiele dóbr materialnych, a ich serca przepełnia poczucie szczęścia oraz wewnętrznej równowagi. Za pieniądze można kupić przyjemności, owszem (i wcale nie chodzi o to, by sobie ich odmawiać), ale prawdziwego i trwałego szczęścia nigdy. To drugie pochodzi z wewnątrz i nie ważne jak trywialnie to zabrzmi już teraz masz w sobie wszystko czego potrzebujesz do szczęścia!
2. Bezinteresowna pomoc
Przypomnij sobie momenty w życiu, w których czułeś się najlepiej, odczuwałeś szczęście i zadowolenie. Masz? W wielu przypadkach są to chwile, w których bezinteresownie komuś pomogłeś. Uśmiech i wdzięczność drugiej osoby są bezcenne! Dając bowiem nie tylko pomagasz innym ludziom, ale zwiększasz również poziom dopaminy w swoim mózgu!
Do życia w stylu buddyjskim bezinteresowne podejście jest wręcz niezbędne. Jest czymś więcej niż tylko dawaniem. Ty i ten drugi to jedno. Wyświadczając (bezinteresownie!) przysługę drugiemu wyświadczasz również ją sobie. Gdybyśmy wszyscy byli bezinteresowni nie mielibyśmy w życiu tylu problemów.
Puść ego i zadaj sobie pytanie “Co dobrego masz do zaoferowania światu”? Jeśli nic sensownego nie przychodzi Ci do głowy to podpowiem: nie musi być to żaden rewolucyjny wynalazek, wystarczy, że zmienisz się i zaczniesz kierować się w życiu życzliwością, dobrocią i miłością. Uwierz mi, że to bardzo popłaca. Przekonania w stylu “masz miękkie serce, musisz mieć twardą dupę” są bardzo szkodliwe! Tu nie chodzi o brak asertywności i stawianie innych na pierwszym miejscu. Chodzi o to, by człowiek był człowiekiem. O to, by powróciły zanikające ludzkie odruchy takie jak na przykład empatia. O to by przypomnieć sobie, że wszyscy pochodzą z tego samego Źródła.
Będziesz miał wówczas wpływ na zmianę częstotliwości na naszej planecie, co w konsekwencji przyczyni się do nieuchronnej zmiany zbiorowej świadomości, a tym samym przyszłości świata! Brzmi nieprawdopodobnie, prawda? Ale zapewniam Cię, że o to właśnie w tym chodzi i tak to działa!
To, że tu teraz jesteś oznacza przecież, że bardzo tego chciałeś.
3. Medytacja
Aby naprawdę poznać Boga, musisz wykroczyć poza rozum.
Medytacja również stanowi kluczową część buddyzmu. Siedzisz po prostu w cichym miejscu przez dziesięć minut i zmieniasz cały dzień na lepsze. Już dawno udowodniono, że medytacja zmienia mózg! Musisz tylko usiąść, skupić się na przykład na oddechu, a przelatującym myślom przyglądać się z pozycji obserwatora, nie utożsamiając się z nimi zupełnie. Jest to oczywiście jedna z form medytacji, ale tak na prawdę nawet nie trzeba do tego siadać i zamykać oczu, można wiele najprostszych czynności zamienić w medytację, jak choćby sprzątanie.
4. Praktyka uważności chlebem powszednim
Dążenie do tego, aby uważność stała się kluczową częścią każdego dnia znacznie poprawia nastrój. Świadomość nie oznacza, że otaczasz się oświeconymi ludźmi i medytujesz całymi dniami. To przeznaczanie czasu na poszerzanie horyzontów oraz rozwój duchowy. Bycie uważnym przekłada się na nie osądzanie innych ludzi, uzyskiwanie szczęścia z naturalnego źródła oraz duchowy rozwój.
5. Szacunek oraz uczenie się od starszych
Innym buddyjskim dobrym nawykiem, który pomaga w życiu jest słuchanie ludzi mądrzejszych od siebie. Nie wiemy przecież wszystkiego (czasami najsensowniejsze co przychodzi do głowy to popularne wiem, że nic nie wiem ;) Słuchaj innych nie tylko po to, by odpowiadać, ale po to, by się czegoś nauczyć. Pokora w życiu jest bardzo ważna.
Starszyzna nie powinna być traktowana jako zbędny balast, lecz darzona szczególnym szacunkiem. Dzieci wychowywane w domach wielopokoleniowych często mają w dorosłym życiu mniejsze problemy ze sobą, niż te wychowywane tylko przez młodych, poszukujących jeszcze siebie, zagubionych rodziców, którzy bardzo często mentalnie sami jeszcze są dziećmi.
6. Otwórz się na zmiany
Otwarcie na zmiany może odmienić życie. Czasami już sama myśl o zmianie może przerażać, ale w konsekwencji nie musi oznaczać przecież niczego złego. Ewolucja leży w naszej naturze, po to tu jesteśmy: aby się rozwijać i zmieniać. Zrozumienie tego ułatwi Ci przejście przez ten proces. Życie jest o wiele ciekawsze, gdy nie skupiamy się na utrzymywaniu zastałego porządku rzeczy.
7. Aromaterapia
Niedoceniana przez wielu aromaterapia, przez mnichów buddyjskich stosowana od dawna. Olejki eteryczne przynoszą bowiem ogromne korzyści zdrowotne, o czym można przeczytać choćby tutaj i tutaj. W zależności od konkretnego olejku mogą one traktować problemy zdrowotne, promować sen i relaks, zmniejszać stres oraz wspomagać pamięć i koncentrację. Wdychanie oleju kadzidłowego podczas medytacji stanowi niesamowite doznanie!
8. Żyj obecną chwilą
Najważniejszego dobrego nawyku, którego powinniśmy się uczyć od mnichów buddyjskich jest życie w teraźniejszości. Większość naszej złości, frustracji, lęku i smutku pochodzi z przewidywania przyszłości lub pobytu w przeszłości. Prawda jest niestety taka, że pozwalamy naszemu umysłowi robić z nami co mu się żywnie podoba.
W dzisiejszym świecie nie jest to łatwe, ale za każdym razem, gdy tylko sobie o tym przypomnisz, wracaj do teraźniejszości. Zaoszczędzi Ci to ogromne ilości stresu oraz negatywnych emocji.
9. Doceniaj i bądź wdzięczny
Bez względu na okoliczności zawsze znajdzie się coś za co można być wdzięcznym. To są bardzo dobre nawyki i to nie tylko buddyjskie. Wiesz ile osób na świecie nie ma dachu nad głową, pożywienia, dostępu do bieżącej wody i wszelkich wygód, z których korzystasz? Albo jak cudownie jest móc zasnąć bez bólu, z obiema zdrowymi rękami i nogami?
Wdzięczność otwiera serce na więcej. I pozwala dostrzegać pozytywy nawet w najgorszych okolicznościach.
Narzekanie natomiast stanowi drugą naturę większości ludzi, a jeżeli przytrafia się nam coś dobrego podchodzimy do tego dość obojętnie, biorąc za pewnik. Dlaczego więc miałbyś otrzymywać kolejne prezenty? Czy obdarowywałbyś chętnie niewdzięczną osobę, której ciągle coś się nie podoba? Dlaczego więc oczekujesz tego od Wszechświata?
10. Kochaj i szanuj siebie
Wtedy Twoje serce będzie zdolne, by dawać miłość innym. Z pustego bowiem i Salomon nie naleje. Dlaczego więc myślisz, że nie darząc siebie miłością (nie chodzi tu o egocentryzm, a jedynie przejaw zdrowej miłości do siebie) możesz naprawdę obdarzyć nią kogoś innego? Dodatkowo, gdy wzrośnie Twoja samoocena i szacunek do siebie inni to wyczują i również zaczną traktować Cię inaczej.
Ponadto będąc szczęśliwym, pełnym miłości i szacunku do siebie człowiekiem nie wyrządzisz też krzywdy innym, bo zwyczajnie nie będziesz rezonował z takimi niskimi wibracjami.
Osoby “najpodlejsze” i “najbardziej nieznośne” to tak na prawdę osoby głęboko nieszczęśliwe, które najbardziej potrzebują.. właśnie miłości. Dlatego nie szastaj pochopnie osądami i nie zapominaj o tym, że każdy z nas tak na prawdę jest tu tylko aktorem ze swoją rolą do odegrania. Czasami Ci “źli faceci” na naszej drodze są potrzebni po to, żeby wybudzić nas z letargu, w którym żyjemy. Żebyśmy mogli się na przykład usamodzielnić.
Z perspektywy Absolutu wszystko ma konkretny powód. Bądź za to wdzięczny i wspinaj się do góry po drabinie ewolucji. Po to tu przecież jesteś!
Takie są właśnie codzienne dobre nawyki buddyjskie! Nie tyle chodzi o konkretną religię (więcej o jej wpływie we wpisie Religia, czyli w jaki sposób podporządkowano sobie ludzkość), co styl życia wspomagający proces przebudzenia. Przypominasz sobie w ten sposób o swojej Prawdziwej Istocie, co w konsekwencji daje niesamowitą siłę, poczucie wewnętrznej równowagi oraz spokój ducha. Zaniedbując te praktyki na nowo dajesz się zapętlić w iluzje i jesteś jak papierowy statek wypuszczony na wody oceanu. Pytanie tylko czy tego właśnie chcesz?
Źródło: https://planetaswiadomosci.pl

Jak zwiększyć częstotliwość i zwiększyć wibrację - Teal Swan














Ten film to medytacja z przewodnikiem, która podnosi wibracje do piątego wymiaru, co prowadzi do ścieżki wznoszenia. Zostaniesz połączony z dziesięcioma Archaniołami, którzy pomogą Ci otworzyć i aktywować 12 czakr. To przyniesie Ci pewność siebie, nadzieję, mądrość i miłość.





 

 

 


Jesteśmy utkani z energii.
Fioletowy Płomień (Reiki Energy Purple znajduje się na czubku głowy) Fioletu kolory pomagają nam połączyć się z naszymi I AM / Higher Self / God / Love / Avatar. A

usiądź, odpocznij, popatrz 💜💜💜




masz do swojej chwilki medytacji dwa dodatki

film Violet Flame
i
kryształową Merkabę

neutralne miejsca nie powiązane z żadną religią ..
http://www.askteal.com

czwartek, 28 września 2017

7 postaw Sokratesa, które powinniśmy naśladować


Sokrates był jednym z największych filozofów w dziejach, a przy tym uważał, że wcale nie jest mądry. Mówił zrozumiałym językiem, był dociekliwy, żądny wiedzy i mocno trzymał się swoich zasad. Choć żył niemal 2500 lat temu, nadal możemy wiele się nauczyć z jego słów.



Jacques Louis David, "Śmierć Sokratesa" (1787)
Jacques Louis David, „Śmierć Sokratesa” (1787)

Filozofia dla gentlemana

W trakcie moich studiów historycznych podjąłem decyzję o uczęszczaniu na drugi kierunek, żeby nieco rozwinąć swoje horyzonty. Padło na filozofię – kolejna niepraktyczna dziedzina. Niestety z powodu natłoku zadań i późniejszego wyjazdu na studia w Hiszpanii, wytrwałem tam tylko rok, ale to wystarczyło, żeby dać się zauroczyć Sokratesowi.
Dla mnie Sokrates jest wyjątkowy z uwagi na przystępny tok myśli i ciekawe poglądy, jednak nie on jeden z filozofów wart jest poznania. Filozofia uczy spoglądania na świat z różnych punktów widzenia i myślę, że każdy gentleman powinien ją chociaż „liznąć”. Świetnym pomysłem będzie sięgnięcie po jakąś przystępną syntezę historii filozofii, a później zagłębianie się w działa wybranych myślicieli.
Dziś spróbuję Was nieco przekonać do filozofii, prezentując kilka myśli Sokratesa. Ten Ateńczyk jest z pewnością doskonałym punktem wyjścia. Sokrates bowiem jest jednym z pierwszych wielkich myślicieli (ok. 470 p.n.e. – 399 p.n.e.), mistrzem Platona i filozofem, do którego wszyscy późniejsi musieli się jakoś ustosunkować. Był niezmordowany w udowadnianiu ludziom, że nic nie wiedzą, czym zyskał licznych wrogów. Ateny w końcu nie wytrzymały presji i starego Sokratesa skazano na śmierć. Co ciekawe zbytnio się nie bronił, ale o tym dlaczego tak było, piszę poniżej.
<<Zobacz też: Gentleman a przeszłość – jak uczyć się historii?>>

1 – Pokora

Jedna z najbardziej znanych i najważniejszych myśli Sokratesa wyraża się w popularnym zdaniu „wiem, że nic nie wiem”. Filozof starał się uczyć pokory udowadniając swoim rozmówcom, że choć mają siebie za wszystkowiedzących, w istocie wiedzą niewiele. Jednak dla Sokratesa sama niewiedza nie była problemem. Świadomość braku wiedzy mogła bowiem prowadzić do jej poszukiwania i umiłowania. To właśnie miało charakteryzować filozofów i ogólnie ludzi mądrzejszych.
Sokrates ostro krytykował natomiast nieświadomość niewiedzy. Mawiał: „tylko głupcy nie mylą się nigdy”. Wiedział bowiem, że im ktoś jest mądrzejszy, tym lepiej wie, jak wiele musi się jeszcze nauczyć. Zapamiętajcie sobie: „Najmądrzejszy jest, który wie, czego nie wie” i dążcie do wiedzy, żeby umieć zadawać kolejne, bardziej złożone pytania. Przydać się może też przestroga: „Strzeż się ludzi, którzy są pewni tego, że mają rację”.
Gentleman nie powinien się wywyższać nad innych i uważać za lepszego. Szybko bowiem może trafić na kogoś, kto mu pokaże gdzie jest jego właściwe miejsce. Uważam, że powinniśmy zawsze mieć z tyłu głowy myśl, że nawet w dziedzinie, na której dobrze się znamy, nie wiemy wszystkiego. I powinniśmy być otwarci na nową wiedzę.

2 – Prowadzenie dyskusji

Dialogi Sokratesa (fachowa nazwa to „dialogi Platona”, bo Platon był ich autorem, ale Sokrates jest głównym bohaterem), to podstawowe źródło wiedzy o jego filozofii. Są one też wspaniałą szkołą prowadzenia dyskusji. Ateńczyk doskonale wcielał się w rolę pragnącego wiedzy prostaczka i wciągał w rozmowy ludzi, którzy byli chętni go pouczać. W trakcie debaty usypiał czujność swojego towarzysza pozornie zgadzając się na jego tezy, ale dodatkowymi pytaniami doprowadzał je do absurdu. W końcu zmuszał rozmówcę do przyznania, że tak naprawdę nic nie wie. (T. zw. „metoda elenktyczna”) Mawiał: „Puste worki nadyma wiatr, bezmyślnych ludzi – próżność”.
Z drugiej strony rozmawiał z ludźmi żądnymi wiedzy, ale nie posiadającymi jej. Używał prostych słów i ogólnych pytań, żeby rozmówca sam doszedł drogą dedukcji do istoty rzeczy bardziej złożonych. Niejako prowadził towarzysza za rękę pozwalając wiedzy „narodzić się” samej (t. zw. metoda majeutyczna czy „położnicza”). Prawdy stojącej za tą wiedzą nie można już było obalić: „Nikogo i niczego nie umiem słuchać jak tylko argumentu, który mi się po rozwadze wyda najstosowniejszy”.
Obie metody robią wielkie wrażenie dzięki prostocie argumentów i logicznemu myśleniu. Sokrates nie wywyższa się (w końcu uważa, że sam też nic nie wie) i prowadzi dyskusję najwyżej na poziomie rozmówcy. Co prawda przesadzał, ze sprowadzaniem na ziemię interlokutorów (gentleman powinien z tym bardziej uważać, żeby nie nastawiać innych przeciwko sobie), ale i tak warto czerpać inspirację z tych dialogów.
Nicolas-André Monsiau, ok. 1800.
Nicolas-André Monsiau, ok. 1800.

3 – Dążenie do wiedzy

Zdobywanie wiedzy nie było dla Sokratesa sztuką dla sztuki. Wierzył, że za wiedzą stoi prawda, a za prawdą dobro i cnota (gr. areté). Bez wiedzy nie można czynić dobra, ani być szczęśliwym. Natomiast zło jest popełniane albo nieświadomie, albo z powodu braku wiedzy. Mawiał: „Człowiek nie jest nigdy zły dobrowolnie”. To ostatnie stwierdzenie jest krytykowane jako nielogiczne, ale i tak warto spojrzeć na wiedzę jak na czynnik, który pomaga nam postępować słusznie. To chyba wystarczający powód by do niej dążyć i ją pogłębiać. Warto zapamiętać przestrogę Sokratesa: „Życie bezmyślne nie jest warte życia”.
Niezwykle interesujące jest też to, jak Filozof zalecał dążyć do zdobywania wiedzy. Mianowicie namawiał do robienia tego, co sam uwielbiał, czyli rozmawiania. Wierzył, że najwięcej nauczymy się od innych ludzi, a przynajmniej w trakcie prowadzenia dialogu z nimi. Poprzez dyskusję i zadawanie pytań najszybciej dociera się do wiedzy: „Nie nauczą mnie niczego kwiatki, czy drzewa, lecz tylko drugi człowiek”. Pewnie dlatego nie chciał żyć nigdzie poza Atenami.
Dyskusja jest też świetnym sposobem na poznanie samego siebie. Niekiedy człowiek sam nie zada sobie odpowiednio trudnego pytania, a w rozmowie jest to całkiem możliwe, dzięki czemu można poznać swoją reakcję. Sokrates wierzył, że prawda tkwi w ludziach od momentu ich narodzin. Dlatego pomagał jej się „narodzić” w rozmowach z innymi i dlatego też zalecał swoim uczniom rozmowę, żeby pozwolili swojej wiedzy wyjść na wierzch. Co prawda nie uważam, że prawda w nas tkwi, ale konfrontacja z innym bardzo przyspiesza proces kształtowania światopoglądu. Warto z tego korzystać!

4 – Dobro i cnoty

Z powyższym punktem wiązało się kilka myśli. Przede wszystkim wiara, że człowiek może się nauczyć cnotliwego (dzielnego) życia. Czyli może być dobrym człowiekiem i prawym obywatelem dzięki pogłębianiu wiedzy i dążeniu do prawdy. To trochę jak moje przekonanie, że każdy może być prawdziwym gentlemanem, tylko musi chcieć dążyć do tej postawy. Zarówno przeciw Sokratesowi, jak i mnie wystąpią jednak oponenci, którzy uważają, że takich cech nie można nabyć, tylko trzeba się z nimi urodzić.
Po drugie, Sokrates krytykował dążenie do takich celów, jak bogactwo materialne, sława czy władza. Jego zdaniem, nic nie jest ważniejsze od dążenia do wiedzy i prawdy, a tym samym do dobra. Reszta natomiast przychodzi sama razem z prawdą. Prawdziwie pożyteczne, są bowiem tylko rzeczy dobre, a nie odwrotnie. Uważał też, że nie powinniśmy z niczym przesadzać, ale to jeszcze nie jest zasada złotego środka Arystotelesa.
Miał też jedną, bardzo trafną radę dotyczącą prawdy: „W całym życiu szanuj prawdę tak, by twoje słowa były bardziej wiarygodne od przyrzeczeń innych”. Każdy gentleman powinien o tym pamiętać.

5 – Ćwiczenie siły woli

Zanim na studiach zabrałem się za lekturę dialogów, wyczytałem w jednej syntezie nauk Sokratesa, w jaki sposób ćwiczył panowanie nad swoim ciałem. Niesamowicie mi tym zaimponował. Filozof uważał bowiem, że ciało ogranicza nas: „Jeśli ktoś z nas pragnie poznać coś w sposób czysty, musi się od ciała wyzwolić i samą tylko duszą oglądać rzeczywistość” oraz „Nie może człowiek poddawać się i ulegać pragnieniom i pożądaniom ciała, ale zawsze należy postępować zgodnie z rozumem, który jest najlepszym doradcą”.
Właśnie dlatego Sokrates w upalne dni chcąc się napić wody ze studni (pamiętajcie, że to gorąca Grecja!), wyciągał najpierw jedno wiadro, które powoli wylewał pod swoje stopy. Pił dopiero z drugiego. W ten sposób starał się opanować pragnienie i nie rzucić łapczywie na wodę.
Niekoniecznie powinniśmy robić to samo, ale warto czasem sprawdzić na ile nasze pragnienia panują nad nami, a na ile my mamy nad nimi kontrolę. Gdyby się okazało, że tej kontroli mamy za mało, trzeba pomyśleć o pracy nad tym elementem. Kto, jak kto, ale gentleman powinien panować nad sobą, przynajmniej w stopniu dobrym.

6 – Dbanie o własne państwo

Kolejna cecha Sokratesa, która przykuła moją uwagę, była dla niego zgubna. Ateńczyk nękał swoimi pytaniami i dociekaniami ludzi odpowiedzialnych za politykę i władzę. W swoim mniemaniu pokazywał im jak mało wiedzą i ile jeszcze przed nimi jest nauki. Jednak w ich oczach, byli zwyczajnie ośmieszani, a jak wiemy, osoby mające władzę, tego nie lubią.
Niektórzy twierdzą, że Sokrates krytykował demokrację ateńską, ale ja raczej zgodziłbym się ze zdaniem Poppera, że on w istocie krytykował ją, żeby ją naprawiać. Na swoim procesie mówił: „…nie łatwo znajdziecie drugiego takiego, który by tak, śmiech powiedzieć, jak bąk z ręki boga puszczony, siadał miastu na kark; ono niby koń wielki i rasowy, ale taki duży, że gnuśnieje i potrzebuje jakiegoś żądła, żeby go budziło.”
Sporne mogą być metody Sokratesa i odpowiedź na pytanie, na ile budująca była ta krytyka. Godne naśladowania jest jednak wszelkie dążenie do poprawy swojego państwa, a nie jedynie spuszczanie głowy i podążanie za głosem tłumu.

7 – Brak strachu przed śmiercią

Sokrates sięga po truciznę (cykutę).
Sokrates sięga po truciznę (cykutę).
Sokrates za głosem tłumu bynajmniej nie szedł, czym uzbierał sobie grupkę silnych wrogów. W końcu stanął przed sądem za psucie młodzieży oraz bezbożność wobec greckich bogów. Proces ten opisuje jedno z najważniejszych dzieł dotyczących Filozofa: „Obrona Sokratesa” Platona i gorąco zachęcam Was, żebyście właśnie od tej książeczki zaczęli zgłębianie jego myśli.
Sokrates stanął wobec groźnych zarzutów z podniesioną głową. Próbował początkowo bronić się swoimi metodami, ale widząc, że te nie skutkują nie przyjął klasycznych metod oskarżonych – łkania, kajania się, błagania itp. Chociaż nie chciano robić z niego męczennika i były spore szanse by życie zachował, Sokrates drwił z sądu i ostatecznie wybrał śmierć.
Czy chciał w ten sposób coś udowodnić? Zostać bohaterem? Nie. Po prostu Sokrates wierzył w wiedzę, a że nie wiedział co jest po śmierci nie mógł logicznie się jej obawiać. Powiadał: „Bać się śmierci jest tym samym, co mieć się za mądrego, nim nie będąc”. Sokrates wybrał życie zgodnie ze swoimi przekonaniami i nie dostosował się do narzuconej mu woli sądu. Dla nas stał się symbolem nieustępliwości, ale też specyficznie rozumianego rozsądku. Nam rozum pewnie podpowiedziałby ucieczkę przed śmiercią, bo nie wiadomo co po niej jest. Jemu podpowiedział, że nie ma powodu do ucieczki, bo właśnie nie wiadomo co po niej jest.


Sokrates zginął od wypitej trucizny w 399 r. p.n.e. Myślę, że nie żałował swojego życia, w którym wielokrotnie pokazał, że potrafi się sprzeciwić bezprawiu. Często był osamotniony w swojej walce, ale nawet jeśli ostatecznie zginął, stał się inspiracją dla wielu osób. Nie można więc powiedzieć, że zginął na darmo.
Źródła:
Platon „Obrona Sokratesa
Piotr W. Juchacz, „Sokrates. Filozofia w działaniu.

http://czasgentlemanow.pl/2014/09/7-postaw-sokratesa-ktore-powinnismy-nasladowac/

Według mnie przypomina Konfucjusza,
Razem próbowali motłoch czegoś nauczyć,
Za życia nie doceniani i nie lubieni przez władzę,
Za to po śmierci, gdy przestają być groźni, wychwalani.

autor blogu

środa, 27 września 2017

Wolna wola.


Pewnego dnia Dusza powiedziała: nie macie tutaj wolnej woli, a jedynie jej złudzenie. Jak to rozumieć?

Prawo wolnej woli działa na Ziemi dopiero od pewnego poziomu: gdy stajesz się ŚWIADOMY. Prawdziwa świadomość to świadomość z poziomu serca, nie z poziomu umysłu.
Na Ziemi mamy ziemski umysł i ego, które nieodpowiednio ustawione/ ukierunkowane robią tutaj wiele niewłaściwego. Ta "niewłaściwość" polega na zaburzaniu i blokowaniu harmonijnego, nieprzerwanego przepływu boskiej energii. Ludzki świat zbudowany na ziemskim umyśle jest tego niezaprzeczalnym przykładem.
Świadomość serca, to przyjęcie kosmicznej ODPOWIEDZIALNOŚCI za myśli i czyny. Zdajmy sobie sprawę z tego, że nasze osobiste decyzje wpływają nie tylko na nasze życie i przestrzeń, ale także na cały Wszechświat, na Wszechświaty innych istnień.
Płaszczyzna wolnej woli otwiera sie gdy żyjesz z poziomu serca. Wówczas kierujesz się miłością i wszystkimi tymi wartościami, które ona w sobie zawiera. Pragniesz dobra swojego, pragniesz dobra ogółu rozumiejąc jednocześnie, że droga innych to jest przede wsztstkim prawo do wolności wyboru. Nawet, jeśli oznacza to krzywdy, ktore wyrządzamy sobie w stanie nieświadomości. Rozumiesz także, że Twoja pomoc, może być jedynie stwarzaniem dla innych okazji uchylających im furtkę do wstąpienia na drogę osobistego wzrastania. Kto gotowy skorzystać, ten skorzysta.
Mądrość serca (Twoją osobistą nawigację) masz w sobie. Ona jest podstawową przyczyną naszego rozwoju. Mądrość serca otwiera płaszczyznę wolnej woli. Wejście i życie w przestrzeni serca czyni nas istotami, które cechuje kosmiczna odpowiedzialność. Od tego momentu otwiera się potencjał kreowania rzeczywistości.
Stajesz się przytomny. Uruchamia się Twoje osobiste duchowe okno na świat. Jesteś gotów do świadomego budowania rzeczywistości z poziomu wolnej woli. Zanurzasz się w nurcie życia, który jest niczym innym jak nieskończonym przepływem boskich energii. Korzystaj do woli. To wszystko jest dla Ciebie.
Na świadomości serca zbudujemy nowy czas.
Wszystkiego dobrego.

wtorek, 26 września 2017

Czy drzewa przed potopem mogły mieć kilometr wysokości ?



Źródło: http://popotopie.blogspot.com/2013/06/slepienie-ochronne-nad-ziemia.html
Według biblijno naukowego modelu świata przed potopem na Ziemi nie padały deszcze, ilość tlenu była o wiele większa, tak jak i pole elektromagnetyczne naszej planety. Warstwa wody otaczająca Ziemię stanowiła filtr nieprzepuszczający szkodliwego promieniowania kosmicznego, które obecnie dociera do atmosfery i degraduje całe biologiczne życie.
Naukowe opracowania tego tematu wspominają i o innych czynnikach, które powodowały szokujący gigantyzm roślin i zwierząt. Przykładowo na indonezyjskiej wyspie Jawa znaleziono szczątki olbrzymiej małpy człeko­kształtnej Giganthopitecus. 


Na podstawie żuchwy, ponad dwa razy większej od żuchwy człowieka, można wnioskować, że stworzenie to miało ponad 4 metry wzrostu ! Franz Weidenreich znalazł w 1939 skamieniałe zęby tego samego typu co wspomniana małpa. Są trzy razy większe niż współczesnego człowieka. Podobnych znalezisk dokonano też we wschodniej Afryce i w południowych Chinach. Część badaczy podejrzewa, że olbrzymie zęby mogły należeć do "ludzkich" gigantów. Jeśli były to olbrzymie małpy, posiadające wielkie mózgi to może były inteligentne ? 


Oczywiście zakładając, że inteligencja zależy od wielkości mózgu, a nie od konstrukcji biologiczno-genetycznej, przewidzianej w zamyśle Projektanta. Jak państwo pamiętają pisaliśmy o znajdowanych w południowo-zachodniej Afryce niezwykle wielkich pięściakach i skrobaczach, których używać musieli ludzie olbrzymy. Przyjmując wielkość małp jako cztero krotnie większych niż obecne, możemy zastanowić się jakiej wielkości były ówczesne drzewa. Obecnie największymi drzewami są Sekwoje Olbrzymie, dorastają do 95 metrów wysokości, ale ścinano już wcześniej i takie które miały 135 metrów wysokości i 12 metrów średnicy ! 


Jeżeli te większe wyrosły jakiś czas po potopie, to jakiej wielkości były drzewa przed potopem ?! Istnieje spora grupa ludzi wierzących, że przed kataklizmem istniały drzewa monstrualnych wielkości, dochodzące do kilometra wysokości ! Jeżeli małpy były cztery razy większe, to stosując analogię, można przyjąć wysokość przedpotopowych drzew na cztery razy większą od najwyższej sekwoi, co daje około 700 metrów wysokości i średnicę 50 do 70 metrów. 


Niektórzy poszli dalej i uważają, że istnieją skamieniałe pnie drzew jeszcze bardziej monstrualnych wielkości. Taka hipoteza jest kusząca, ale nie wiemy czy realna ? Można by w takim ujęciu zastosować "Teorię Przerwy", która w jakiejś mierze mówi o istnieniu innych układów biologiczno cywilizacyjnych w jeszcze dalszej przeszłości niż powstanie Adama i Ewy, z jeszcze bardziej przedziwnymi warunkami, niż te uznawane z i tak ekstremalne. 


Takie dywagacje można by ograniczyć do minimum jeśli znalazł by się ktoś kto potrafi zbadać i odróżnić skałę proponowanych tu domniemanych megalitycznych pni kilometrowych gigantów od skamieniałych pni i drzew uznanych za autentyczne pozostałości świata sprzed potopu. Rozmyślając o takim przedziwnym scenariuszu można sobie wyobrazić kogoś w Vimanie kto oglądając Ziemię nieuzbrojonym okiem z kosmosu, i las o wysokości kilometra, nie zauważył by większej różnicy od lasu o wysokości 135 metrów.


Gdyby istniał las o rozmiarach tak monstrualnych to gdzie podziały się skamieniałe drzewa giganty ? Możliwe, że zostały pogrzebane i są nie do rozróżnienia od zwykłych gór-skał. Mówi się przecież całkiem poważnie, na podstawie odwiertów, że w wielu miejscach grubość naniesionej warstwy potopowego błota (obecnie skały) wynosi 6 do 7 kilometrów. Temat jest wysoce kontrowersyjny więc decyzja o tym czy ta hipoteza jest prawdopodobna należy do państwa. "lecz właśnie głosimy, jak zostało napisane, to, czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują." ! List Koryn. 2:9
Gigantyczne drzewa Edenu, dowody fotograficzne.



Tajemniczy symbol na rzeźbach z całego świata – co on oznacza?





Źródło: bestusanews.com
Ludzkość jest gatunkiem z amnezją – upływ wieków pozbawił nas większości wiedzy na temat starożytnych oraz ich technologii. Dziś wiele zabytkowych rzeźb, posągów oraz dzieł sztuki jest obiektem analizy i dyskusji, gdy ludzie starają się na ich podstawie dowiedzieć czegoś o swoich przodkach.


W Mezopotamii – kolebce cywilizacji, symbol tajemniczej "torebki" jest prezentowany na niezliczonych rzeźbach kamiennych oraz posągach, które sięgają wiekiem 10 tysięcy lat przed naszą erą. Motyw torebki wyjątkowo intryguje badaczy.

Sumeryjczycy opisywali, że Annunaki – wielcy bogowie, dzieci boga Anu, zrodzeni w początkowym okresie tworzenia wszechświata – nosili coś na kształt torebki. Obiekt miał być połączony z archetypem drzewa życia, które pośredniczy między niebem a światem podziemnym. Miał on łączyć wszystkie formy stworzenia. 



W starożytnym Egipcie istnieje z kolei symbol Ankh, które posiada bardzo podobne znaczenie. Podejrzewa się, że zarówno Ankh, jak i tajemnicza torebka, mogą odnosić się do tego samego. Symbol torebki można odnaleźć także w wielu historycznych miejscach w Meksyku. Widać ją również w sztuce Indonezji.

Do dziś badacze zachodzą w głowę, jak symbol stał się tak ogólnoświatowym motywem. Co tak właściwie reprezentuje? Niektóre mity głoszą, że zawierał tajną wiedzę, oferowaną przez bogów. Czy może była to jakaś forma starożytnej technologii, która została zapomniana?