wtorek, 27 lipca 2021

Listy Magdy

 

 

 

Obudziłam się późno, po 9, a zasnęłam coś około 21, może trochę po. Teraz piję kawę (zapomniałam dodać kurkumy...) i nastrajam się do życia. Za oknem chmury i wiatr, co mnie akurat cieszy po ostatnich upałach (tzn w Plymouth było 26°—28°,lecz mi to wystarczyło). W nocy spadł deszcz, podlał spragnioną Ziemię, ulżył glebie, napoił rośliny. Mam nadzieję, że jeszcze popada. Na to się zanosi. Na dziś żadnych planów, spotkań, wycieczek, spokój w domu, relaks.
Ostatnio coraz częściej się zastanawiam nad tak zwanym matrixem. 
Dochodzę do wniosków(spostrzeżeń), że to również ma wiele warstw, przez które trzeba się przekopać, jeśli się chce widzieć wyraźnie. Pierw odkryłam swój matrix. Odkryłam, że sama nakładam nakładki na ludzi i zdarzenia by dopasować je do tego, z czym czułam się bezpiecznie w dzieciństwie. To tworzyło mój osobisty matrix, pułapkę, poza którą nic nie mogłam zobaczyć. I jedyne co robiłam to powielałam i nakładałam na siebie kolejne postaci i zdarzenia, co skutkowało niezadowoleniem ze świata, ludzi i samej siebie. I tak całe życie, do czasu spojrzenia w zwierciadło, które pokazało mi to i mnie samą w całej okazałości. Tę dobrą i tę wstrętną. Od tego czasu staram się pracować nad tym jak widzę i odbieram rzeczywistość i powoli wyłaniam się ze swojego ułudnego świata. A w trakcie jak się wyłaniam z kłamstwa we mnie zaczynam dostrzegać kłamstwo wokół. I to zaczyna mnie zastanawiać... 
Zostałam nauczona strachu. Jak my wszyscy,a przynajmniej większość. Do niedawna bałam się praktycznie każdego zdarzenia, co - jak dochodzę teraz do wniosku - było totalnie bez sensu. Bałam się policji, urzędów, telefonów urzędowych bądź nieznanych, wszelakich mundurowych, lekarzom, telemarketerom czy zbyt miłym ludziom. Chore? Trochę tak, przyznaję. Lecz to nie był mój świadomy wybór. I nie, nie jest to również wina moich rodziców. To efekt ogółu czasów, w jakich żyjemy. Od wczesnych lat dzieciństwa pokazuje się nam, że tym instytucjom ufać nie można. Straszymy dzieci policjantami, lekarzami i potworami na równi. Może dla nas, jako dorosłych nie brzmi to wszystko groźnie, ale dla dziecka, które nie rozumie nawet co zrobiło źle, policja jest jak diabeł, który je zabierze z bezpiecznego domu. Ile razy mówi się dzieciom "Przestań bo przyjdzie pan policjant i..." - zakończenia bywają różne. Podobnie z innymi funkcjami, które powinny wywoływać uczucie bezpieczeństwa. Czy badania w szkole. Nie wiem jak teraz, ale ja ich nie znosiłam. To rozbieranie się(czasem przed doktorem, czasem przed doktorem i jakąś koleżanką), pochylanie i skłanianie było zwyczajnie poniżające. Niby wiedziałam, że to normalne, ale w środku nie było tej zgody. Wiem, że to ważne by sprawdzić sprawność dziecka, ale sposób wykonania odstrasza dzieci od białych kitli. Do tego straszenie zastrzykami itd, itp. W wieku nastoletnim zazwyczaj to się tylko nasila. Często sami mamy problemy z policją czy innymi instytucjami, a że już jesteśmy co do nich nieufni nierealne jest, żeby oni nam pomogli. Nastolatki są zazwyczaj traktowane jak powietrze albo nawet jak zbędny człon w strukturze ludzkości. A to właśnie ci młodzi ludzie stoją przed najtrudniejszym życiowym wyborem. Czy zamknąć do końca swoje serce i wtopić się w ten dziwny świat, czy też pozostać otwartym i sprawdzić tę drugą opcję. I niestety, zazwyczaj wybierają te pierwszą opcje, z braku wiary w drugą i z braku jakiegokolwiek wsparcia. A to dokłada kolejnych lęków, które rozwijamy pieczołowicie w już dorosłym życiu. Ja dopiero zaczynam zauważać jakie skutki to wszystko pozostawiło na mnie, a jesteśmy w tym wszyscy. Ja, jak większość młodych ludzi, wybrałam zamknięcie serca i pogrążeniu się w mroku własnych lęków. I naprawdę dziękuję wszystkiemu co jest, że jako dorosła kobieta mogę to zobaczyć i zacząć się uleczać. Uleczać od lęku, wmówionych postaw, od wrogości do świata. I życzę z całego serca wszystkim tej możliwości i odwagi by z tej możliwości skorzystać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz