
Obserwując medialne doniesienia - lub ich brak - na temat e-maili dr Anthony'ego Fauci i tego, co one oznaczają dla pochodzenia koronawirusa, uderza fakt, jak bezlitośnie fałszowane jest wszystko, od ekspertów zdrowia publicznego po naukę.
Jedną z rzeczy, które sugerują e-maile jest to, że Fauci zmówił się z Peterem Daszakiem - szefem EcoHealth Alliance, który skierował amerykańskie fundusze na badania do Instytutu Wirusologii w Wuhan - aby stłumić i odrzucić wszelkie koncepcje, że wirus powodujący Covid-19 mógł nie wyewoluować naturalnie.
Rzecz w tym, że Daszak rzeczywiście udzielał wywiadów na temat swojej pracy w Chinach przez cały ubiegły rok, a nikt w mediach nie pomyślał o tym, żeby połączyć kropki. Mówiąc wprost, Donald Trump powiedział, że wirus pochodzi z Chin i mógł pochodzić z laboratorium, dlatego też musiał być błędny i rasistowski, koniec historii, sprawa zamknięta.
To tylko jeden, najnowszy i najdotkliwszy przykład tego, że narracja za wszelką cenę przebija rzeczywistość. Miliony ofiar śmiertelnych, powszechne zniszczenie gospodarki, tektoniczne zmiany w samym społeczeństwie? Niewielka cena za "postęp" i zapewnienie "prawidłowego" wyniku wyborów w 2020 roku, mogą powiedzieć obrońcy naszej demokracji, bez mrugnięcia okiem. "Odbuduj lepiej!", papuguje prasa.
Trump nie zgadzający się z CNN jest śmiertelnym zagrożeniem dla demokracji i wolności słowa, ale Biden mówiący reporterce, że wolałby ją przejechać elektryczną ciężarówką niż odpowiedzieć na pytanie o wojnę toczącą się obecnie w Izraelu, jest zabawnym żartem, haha, jakże zabawnym. Jaki smak lodów pan zamawiał, sir?
Na pierwszy rzut oka może się to wydawać partyzanckie, ale pamiętajmy, że są to te same media, które kiedyś z dumą wspierały narrację o "broni masowego rażenia Saddama". Tak więc stara dychotomia Demokrata - Republikanin nie do końca się tu sprawdza, a do tego umyka szerszej perspektywie.
Prawdziwie wolne społeczeństwo nie miałoby oficjalnych narracji, napisała na początku tego tygodnia australijska felietonistka Caitlin Johnstone. Rzecz w tym, że współczesne społeczeństwa nie są wolne, a oficjalne narracje to wszystko, co tak naprawdę mają. Gdzie byłaby legitymacja Joe Bidena bez narracji o "powstaniu" 6 stycznia na Kapitolu?
Amerykańscy założyciele skodyfikowali Pierwszą Poprawkę, ponieważ uważali, że wolna prasa jest niezbędna dla wolnej republiki. Jednak kompleks mediów korporacyjnych i ich odpowiedniki z branży Big Tech stały się pieskiem na kolanach, a nie stróżem władzy. Nawet agencje, które kiedyś uważano za neutralne i obiektywne, są w to zamieszane. Agencja AP dosłownie przerobiła swój podręcznik stylu, aby ograniczyć użycie słowa "zamieszki" zeszłego lata. Reuters "fact-checked" Biden's eulogy for Robert Byrd jako fałszywe, ponieważ senator Demokratów nie był "grand wizard" KKK, ale tylko "exalted cyclops".
To, co robi ta orwellowska zamiana faktów na narracje, to warunkowanie opinii publicznej, by powtarzała niesławną obronę Hillary Clinton w sprawie Benghazi: "Co za różnica, w tym momencie, czy to ma znaczenie?".
"Fakty" nic nie znaczą dla tego tłumu. "Nauka" nie jest rygorystycznym procesem poszukiwania prawdy, ale słowem-totem przywoływanym w celu przyznania autorytetu i wyrugowania sprzeciwu. "Prawda" jest tym, czym deklarują, że jest w danej chwili, a kiedy przestaje to być wygodne, bezwstydnie wracają i przepisują swoje własne słowa, udając przez cały czas, że to jest to, w co zawsze wierzyli. Tak, to dosłownie orwellowskie zachowanie, ale oni zdają się tym nie przejmować.
W końcu, co zamierzasz zrobić, zmienić kanał? Właściwie, to się dzieje. Miesiąc po miesiącu, raporty oglądalności pokazują, że CNN i MSNBC są coraz bardziej niszczone przez Fox News - a w szczególności przez Tuckera Carlsona. Odpowiedzią na to jest potrojenie wrażeń i demokratyczne gadanie, a jednocześnie prowadzenie istnego dżihadu przeciwko Foxowi za "dezinformację".
Myślenie, że media pójdą po rozum do głowy, gdy rzeczywistość ratingów uderzy je w twarz, jest głupie. Oni po prostu mają to gdzieś. Czy to możliwe, że nie zależy im na pieniądzach tak bardzo, jak na władzy? I to nie tylko bliskość władzy politycznej, ale władza kształtowania i kontrolowania samej rzeczywistości, przerabiania społeczeństwa zgodnie z ich utopijnymi ideami. Nawet zakładając, że te idee są dobre - a to jest w najlepszym razie dyskusyjne - posiadanie takiej władzy korumpuje absolutnie, by zapożyczyć wyrażenie od Lorda Actona.
Media miały być środkiem, za pomocą którego społeczeństwo zbiorowo postrzega rzeczywistość - a nie twórcami samej rzeczywistości! A jednak zachowują się tak, jakby to drugie było prawdą i zamierzeniem. To jest niebezpieczne. Uważają, że kontrolują rzeczywistość do tego stopnia, że nie da się z nimi dyskutować. Skonfrontuj ich z rzeczywistymi faktami, zasadami lub prawami fizyki, a oni albo cię ocenzurują - albo będą się złorzeczyć i kontynuować.
Zachowanie Bidena zaczyna mieć sens, gdy zrozumiesz, że istnieje on w świecie fantazji, całkowicie wyczarowanym przez prasę i jego personel. Podobnie jak tysiące aktywistów, "organizacji pozarządowych" i kultowych konsumentów dotacji rządu USA na całym świecie. Jak dotrzeć do tych ludzi, którzy zinternalizowali "logikę" Kogoś/Kogoś? To może być najważniejsze pytanie, przed którym wkrótce staną nie tylko USA, ale i cały świat.
**Source
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz