czwartek, 12 listopada 2015

Ayahuasca bez tajemnic. Rozmowa z mistrzem ceremonii

 

Ayahuaskowy trans umożliwia wnikanie w organizm pacjenta i wizualizowanie nękającej go choroby – mówi Francisco Shuña, szaman i „ayahuasquero”, czyli mistrz puszczańskich ceremonii, w rozmowie z Romanem Warszewskim.



Ayahuasca. Źródło: www.warszewski.info
Jak ta roślina się nazywa?
– Ayahuasca.
Jak?
– A-ya-huas-ca, przecież mówię! Ayahuasca to roślina magiczna. Picie sporządzonego z niej wywaru, nie boję się tego stwierdzić, jest czymś absolutnie niepowtarzalnym.
Dlaczego?
– Ceremonia picia ayahuaski odbywa się zwykle po zapadnięciu zmroku, wieczorem. Urządza się ją w porze kolacji, a właściwie – zamiast niej. By ceremonia ta mogła zakończyć się pełnym sukcesem, potrzebne jest pewnego rodzaju wyciszenie, skupienie. Czas przed nastaniem nocy nadaje się do tego najlepiej. Uczestnik obrzędu nie powinien jeść nic ciężkiego, ciężkostrawnego, a najlepiej, jeśli cały dzień pości. Są też tacy, którzy powstrzymują się od jedzenia przez kilka kolejnych dni poprzedzających tę ceremonię. Wiedzą, że wtedy organizm jest najlepiej przygotowany na przyjęcie ayahuaski i przesłania, które z tego spotkania może wyniknąć.
Czym jest ayahuasca?
– Mówiąc najkrócej ayahuasca jest napojem sporządzonym z liany o tej samej nazwie oraz z rośliny „toe” i „chacruna”.
Wyjaśnia to raczej niewiele…
– To jedna z najważniejszych roślin amazońskich, a bez napoju, który się z niej sporządza, nie byłoby kultury amazońskich Indian.
Dlaczego?
– Bo dla większości plemion z basenu Amazonki ayahuasca jest rośliną-nauczycielem i rośliną-mistrzem. To dzięki niej – niejako za jej pośrednictwem – Indianie dowiadują się wielu podstawowych kwestii dotyczących ludzkiej egzystencji. Ayahuasca zdradza im mnóstwo tajemnic i wprowadza w obszary, do których normalnie człowiek nie ma wstępu.
Jak roślina może „wprowadzać” i „zdradzać” tajemnice?
– Może. I to właśnie stanowi największy sekret ayahuaski. Jeszcze długo ludzie nie będą mogli się temu nadziwić i długo będą się głowić nad tym, jak to możliwe. Ale że tak jest, nie ulega najmniejszej wątpliwości. Dowodzi tego wielowiekowa praktyka i doświadczenia, które z niej wynikają. Ayahuasca, po jej wypiciu, zrywa z ludzkich oczu bielmo i pokazuje całe bogactwo otaczającej nas rzeczywistości; bogactwo, które na co dzień nie jest dostrzegane. Pokazuje, że rzeczywistość jest wielowarstwowa i że nie ma warstwy, która jest ważniejsza od pozostałych, jest jakoś szczególnie uprzywilejowana. Udowadnia, że to, co nas otacza jest jak cebula – gdy zedrze się jedną powłokę, spod niej zaraz wyziera następna, jeszcze bardziej intrygująca, jeszcze bardziej zagadkowa niż ta poprzednia. Nadto – w czasie ceremonii jej picia, ayahuasca odpowiada na pytania, które jej zadajesz. Jak masz szczęście – jeśli ayahuasca dostrzeże w Tobie właściwego partnera – może Ci nawet zdradzić, co cię spotka w przyszłości! Roślina ta daje ci bowiem dostęp do Uniwersalnego Rozumu Wszechświata, gdzie zapisane jest wszystko co już było i to co dopiero nastąpi.
Brzmi to po prostu niewiarygodnie…
– Być może. Ale tego, o czym mówię, wielokrotnie doświadczyłem na własnej skórze. Jestem mistrzem ceremonii spożywania ayahuaski. Ayahuasca jest moją wielką przewodniczką i dzięki temu, że cieszę się jej sympatią, mogę innych wprowadzać w jej tajemniczy świat. Świat, który na co dzień leży poza progiem naszego postrzegania.
Ile razy piłeś ayahuaskę?
– Niezliczoną ilość razy. Piję ją co najmniej trzy, cztery razy w tygodniu i trwa to od wczesnej młodości. Ayahuaskę pił już mój ojciec i mój dziadek; moja matka i babka. Pochodzę z rodziny szamanów i „curanderos”. Jeszcze zanim się urodziłem, było wiadomo kim będę i że będę „ayahuasquero”. To już tradycja w tej rodzinie, a jednocześnie najskuteczniejsza metoda, żeby jako szaman osiągnąć naprawdę wysoki szczebel wtajemniczenia.
Ayahuasca jest rośliną halucynogenną…
– Tak. Ale co z tego? Ayahuasca działa poprzez wizje, które roztacza i otwiera (to chyba właściwsze słowo!) przed adeptami biorącymi udział w ceremonii jej picia. W tych wizjach zamyka się jej największa potęga. Ważny jest trans, w który ona wprowadza. Ale na pewno nie jest to narkotyk, w znaczeniu jak słowo to rozumiecie Wy: Europejczycy i Amerykanie. Ayahuasca nie daje bowiem przyzwyczajenia, nie uzależnia. Wręcz przeciwnie. Okazuje się bardzo skuteczna w leczeniu narkomanów i alkoholików. Sam ją ordynuję w kuracjach odwykowych u pacjentów, którzy przyjeżdżają do mnie z Ameryki Północnej i z Europy.
Właśnie. Jaki jest związek między ayahuaską, a leczeniem amazońskimi preparatami roślinnymi?
– Związek ten jest kwestią podstawową. To między innymi dzięki niemu tubylcy roślinę mają w tak wielkim poważaniu. Indianie twierdzą bowiem, że ayahuasca zawiaduje światem amazońskich roślin i w praktyce to przekonanie znajduje potwierdzenie. Ayahuasca jest jakby zwierzchniczką innych roślin, które rosną w dżungli. Szamanowi, który po jej wypiciu, znajduje się w transie, umożliwia postawienie trafnej diagnozy i – jakby tego było mało – mówi mu, jaką roślinę leczniczą powinien zastosować, by danego pacjenta skutecznie postawić na nogi.
Jak roślina może mu to „powiedzieć”?
– Ona mu to „mówi” poprzez obrazy, jakie ukazują mu się w czasie transu.
Na przykład gdy do szamana zgłasza się ktoś z gośćcem stawowym, w wizji, w transie, ukazuje mu się „chuchuhuasi” – roślina skuteczna w zwalczaniu chorób reumatycznych?
– Tak rzeczywiście jest. On widzi wtedy „chuchuhuasi”, a ayahuasca informuje go…
…czy „informuje”?
– Dobrze, niech będzie – „informuje”, w jaki sposób powinien przyrządzić lekarstwo i jakie inne składniki winien jeszcze do niego dodać.
A może szaman po prostu od dawna, z własnego doświadczenia wie, że na reumatyzm i reumatoidalne zapalenie stawów należy podawać „chuchuhuasi” i na tym, a nie na czymś innym polega cała tajemnica?
– Przykład z artretyzmem nie jest dobry, jest zbyt banalny. Jest wiele schorzeń dużo mniej specyficznych niż reumatyzm i wtedy – bez pomocy ayahuaski – szaman byłby całkowicie bezradny.
A z ayahuaską nie jest?
– Nie, bo ayahuaskowy trans umożliwia mu wniknięcie w głąb organizmu pacjenta i zwizualizowanie nękającej go choroby. Gdy chory ma nowotwór, szaman – przy pomocy ayahuaski – jest w stanie ujrzeć chory narząd i toczący go nowotwór! Ayahuasca, poprzez odpowiednią wizję, może mu także podpowiedzieć, jaki puszczański lek powinien zostać zastosowany, by pacjent miał szansę wyzdrowieć.
Francisco! To, co mówisz, brzmi jak herezja! Nikt w Europie nie jest w stanie w coś takiego uwierzyć…
– Chyba nie do końca, ponieważ – z tego co wiem – także w Europie, poprzez odpowiednią medytację, wielu osobom udaje się zwizualizować rozmaite choroby, a następnie – poprzez odpowiednie ich myślowe „wypychanie” z organizmu, czy „obudowywanie” zakażonych stref odpowiednio zwizualizowanymi barierami – przyspieszać proces zdrowienia. Nie jest więc chyba aż tak źle, jak mówisz! Ale – oprócz tego, o czym mówiłem do tej pory – ayahuasca „potrafi” dużo więcej. Nie tylko „pokazuje” na co chory jest pacjent, nie tylko „podpowiada” szamanowi, czym powinien on go leczyć, ale także „uczy” go jaką specyficzną wibrację emitują określone rośliny lecznicze i – gdy „curandero” jest odpowiednio zdolny – „nadaje” mu umiejętność emitowania tychże częstotliwości! W praktyce oznacza to, iż szaman zyskuje umiejętność leczenia mentalnego – w zależności od potrzeb emituje taką, a nie inną wibrację i wcale już nie musi serwować chorym odpowiednich ziół. Jego myśl staje się bowiem odpowiednim ziołem! Ziołem docierającym do organizmu chorego!
To niemożliwe!
– Ale prawdziwe! I nie mów, że na Zachodzie nikt o czymś takim nie słyszał! Macie przecież całą gałąź wiedzy na ten temat, którą określacie jako medycy wibracyjną!
Ale nikt racjonalnie myślący nie jest w stanie w coś takiego uwierzyć!
– Tym gorzej dla takiej racjonalności! Może ta racjonalność po prostu nie do końca jest racjonalna? Bo że jest tak, jak mówię, dowodzi wielka skuteczność tego rodzaju zabiegów! Wielokrotnie mogłem się o tym przekonać na własne oczy. Sam też potrafię je zastosować.
Naprawdę?!
– Oczywiście Wszystko zależy od odpowiedniej koncentracji, od odpowiedniej intensywności myśli. Ayahuasca uczy właśnie takiej koncentracji, umożliwia osiągnięcie odpowiedniego stanu umysłu. Dzięki niej w ciągu kilku sekund potrafię mentalnie przemieszczać się z miejsca na miejsce, potrafię odnajdować zgubione przedmioty. Szukam na przykład Ciebie. Ja jestem w Peru, a Ty w Polsce. Koncentruję się…, myślę… – „gdzie jest Roman?, gdzie on jest?” i po chwili już Cię mam, widzę. Widzę Cię jak na ekranie. Widzę, z kim się spotykasz, co robisz, a nawet – co myślisz… Albo inny przypadek: szukam zgubionego portfela. Koncentruję się…, koncentruję… i po chwili, dosłownie po kilku sekundach, widzę go jak na dłoni. Portfel leży w trawie, nad rzeką, wypadł właścicielowi z kieszeni, gdy ten wysiadał z łodzi. Właściciel idzie w opisane miejsce i znajduje zgubione pieniądze. Wraca do mnie i opowiada, że było dokładnie tak, jak mu powiedziałem. Nie może wyjść z podziwu. Jest szczęśliwy, zadowolony. Pyta mnie tak samo jak Ty – „Señor Montes, como es esto posible?” – „Panie Montes, jak to możliwe?” A ja na to się tylko śmieję. Wiem, że wszystko to może się zdarzyć tylko dzięki ayahuasce, bo ayahusca jest niezrównana! Ayahuasca to wspaniały dar natury! Ayahuasca to przyjaciel, wielki sojusznik!
W jaki sposób można osiągnąć tak wielki stan koncentracji?
– Trzeba lat, żeby dojść do takich umiejętności. Należy setki razy spotkać się z ayahuaską. Trzeba nauczyć się odpowiednio manewrować własnym mózgiem, umysłem. Gdy umiesz umysł odłączyć od tego, co cię otacza, gdy wiesz, jak uciec przed tym, co cię przykuwa do jednego miejsca i co cię rozprasza, wystarczą – gdy masz opuszczone powieki – jeden, czy dwa ruchy gałek ocznych i Twoja myśl ulatuje tam, dokąd powinna się udać. I – jeśli jesteś odpowiednio zaawansowany w szamańskim rzemiośle – trafia bezbłędnie!
Próbujesz sobie te przedziwne zjawiska jakoś racjonalnie tłumaczyć?
– Ja nie potrzebuję takiego wytłumaczenia. Ja po prostu wiem, że tak jest i to mi wystarcza. To rzeczywistość, z którą obcuję na co dzień. Taki jest mój świat. Ty jednak potrzebujesz jakiegoś wytłumaczenia, bo dopóki go nie znajdziesz, że będziesz wierzył, że jest tak jak Ci mówię. Tak naprawdę jednak jakiekolwiek wytłumaczenie niczego nie załatwia, bo zawsze będzie ono skazane na ułomność i fragmentaryczność. Nigdy wszystkiego nie wytłumaczysz raz na zawsze i do końca, po samo dno, bo zawsze pozostanie jakiś sekret, jakaś tajemnica. I tak będzie zawsze. Nie ma na to rady.
Ale gdyby jednak – choć ułomnie i fragmentarycznie – spróbować wytłumaczyć te niezwykłe fenomeny, jakie wyjaśnienie byś zaproponował?
– Już o tym mówiłem: ayahuasca, w czasie transu, daje ci dostęp do Uniwersalnego Umysłu, który istnieje gdzieś we Wszechświecie. Na co dzień tego dostępu nie masz, jest on zablokowany. Ayahuasca natomiast na kilka chwil uchyla przed Tobą owe zatrzaśnięte drzwi i dzięki temu wyrywasz się z krępującego Cię na co dzień gorsetu. I choć przez krótki moment możesz być jednocześnie wszędzie. Jest ona jak doskonały telefon komórkowy, którym – dzięki istnieniu wielkiej, a raczej kosmicznej satelitarnej centrali – w każdej chwili możesz dodzwonić się do najdalszego zakątku świata, wszechświata. Możesz też ujrzeć swoją przyszłość, bo Uniwersalny Umysł jest… właśnie uniwersalny.
Czyli – On jest wszędzie, wie wszystko! Czy to znaczy, że nasza przyszłość już teraz gdzieś istnieje, że jest ona niejako zaprogramowana?
– Oczywiście. Jeszcze jednak elektroniczna analogia: przyszłość jest nagrana tak jak nagrywa się piosenki na kompakt-dysku. Teraz odtwarzany jest pierwszy, czy drugi utwór, całość natomiast składa się z dwunastu piosenek. W niczym nie zmienia to faktu, iż one wszystkie są już od bardzo dawna nagrane, a jeszcze wcześniej ktoś musiał je skomponować…
Ayahuaskowe wizje rządzą się jakimiś prawami – są w nich jakieś reguły, prawidłowości?
– Wszystko zaczyna się po około dwudziestu minutach po wypiciu napoju. Najpierw pojawia się pewien charakterystyczny wibrujący dźwięk, który jest sygnałem, że wizja jest już tuż, tuż, że już nadchodzi. Potem pojawiają się wokół Ciebie niezliczone złote nici, które łączą rośliny z ludźmi, ludzi ze zwierzętami, wiążą wszystko ze wszystkim i wszystkich ze wszystkimi. Oplatają Cię one coraz szczelniej, omotują, przenoszą z miejsca na miejsce. W tym czasie martwe przedmioty nagle ożywają, kamienie zamieniają się w węże i ogromne ptaki, a Ty jesteś w stanie wślizgnąć się pomiędzy atomy, wniknąć w głąb materii… To też czas, żeby ayahuasce zacząć zadawać pytania na tematy, które Cię interesują.
Jaką postać mają odpowiedzi?
– Są to wizje, obrazy. Nie słychać słów, zdań – „jest tak i tak, powinieneś zrobić to, czy tamto”. To inny rodzaj przesłania. Przekaz wizualny. Bardziej całościowy, bardziej bezpośredni. Niekiedy może on nastręczać pewnych kłopotów interpretacyjnych, ponieważ nie każdy jest do niego przyzwyczajonych. Wtedy adeptowi z pomocą powinien przyjść mistrz ceremonii.
Domyślam się, że jego rola jest bardzo duża…
– Mistrz ceremonii – „ayahuasquero” – ma zasadniczy wpływ na przebieg seansu. Zażywa on ayahuaskę podobnie jak adepci biorący udział w ceremonii. Jego reakcje są jednak całkiem inne. Szaman zyskuje wgląd w wizje każdego z uczestników i z każdym może udać się w podróż w głąb psyche i w głąb wszechświata. Może podróżą tą odpowiednio pokierować, a następnie – jeśli symbolika przekazu jest zbyt niejednoznaczna i trudna – może wyjaśnić o co w niej chodziło. Pomagają mu w tym „hicaros” – monotonne magiczne pieśni, którym zwykle towarzyszy muzyka fletu. „Hicaros” sterują przebiegiem wizji, łagodzą je lub – w zależności od potrzeby – wyostrzają. Jeszcze innym pomocnikiem „ayahuasquero” jest dym z fajki. Szaman okadza nim adepta, jeśli dolegliwości fizyczne towarzyszące seansowi stają się zbyt duże. Zwykle przynosi to natychmiastowy skutek.
Dolegliwości jakiego rodzaju?
– Ceremoniom picia ayahuaski najczęściej towarzyszą silne torsje i ostra biegunka. Między innymi dlatego organizuje się je w pewnej odległości od wioski, w jakimś ustronnym miejscu. Dolegliwości te można zmniejszyć przez odpowiedni post w przeddzień ceremonii oraz poprzez ablucje dokonywane „agua florida” – tak zwaną kwietną wodą, wodą nasyconą odpowiednimi ziołami. Zapach tej wody chroni również przed ukąszeniami komarów i węży, co w puszczy, z dala od ludzkich siedzib, jest bardzo istotne.
Torsje, biegunka, ukąszenia insektów… Czy to nie zbyt wysoka cena, jaką trzeba zapłacić za spotkanie z ayahuaską?
– Nie, jeśli weźmiesz pod uwagę, że ayahuasca, niekiedy już nawet po pierwszym seansie, umożliwia przeżycie prawdziwego katharsis. Roślina ta daje wgląd w głąb własnej psychiki i zabiera podróż w głąb materii, w głąb wszechświata. Z takiego przeżycia wychodzisz zmieniony, odmieniony, lepszy. To, co nękało Cię do tej pory, zaczynasz widzieć z całkiem innej perspektywy. Zaczynasz lepiej rozumieć, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi. Stajesz się pełniejszym, bardziej rozwiniętym człowiekiem. Przeżywasz coś w rodzaju oświecenia, satori***.
Znasz wiele osób, które po seansie picia ayahuaski doświadczyły czegoś takiego?
– Inaczej – nie znam dosłownie nikogo, komu ayahuasca w większym, czy mniejszym stopniu by nie pomogła. Rzecz jasna różne są predyspozycje organizmu i niektórzy reagują na nią lepiej, inni zaś gorzej. Jedni są z nią w najlepszej komitywie już od pierwszego spotkania, u innych natomiast zadzierzgnięcie bliższej przyjaźni z nią trwa nieco dłużej. Ale to normalne. Ludzie są przecież bardzo rozmaici. Nie ma jednak nikogo, wobec kogo ayahuasca przeszłaby obojętnie.
Antropomorfizujesz, mówisz o ayahuasce tak, jakbyś mówił o człowieku…
– Bo w wielu wizjach duch ayahuaski pojawia się pod postacią pięknej, uwodzicielskiej kobiety, lub węża – najczęściej anakondy. Dla nas jest ona kimś żywym, jest bardzo bliską istotą. Stąd nasz szacunek dla niej, oddawana jej atencja.
Trudno dać temu wszystkiemu wiarę choć w nikłym procencie…
– Mylisz się. W ayahuaskę i w jej potęgę wierzy coraz więcej ludzi. Wiem to najlepiej, bo przyjmuję coraz więcej gości ze Stanów Zjednoczonych i z Europy, którzy przyjeżdżają do mnie prosząc o to bym wprowadził ich w arkana znajomości z tą wspaniałą rośliną. Ogromna większość z tych ludzi przywozi z sobą do dżungli jakieś nierozwiązane problemy. Ayahuasca im doradza i pomaga im je rozwikłać. Wielu z nich prostuje życie i odpowiada na pytania, na które do tej pory nie byli w stanie znaleźć odpowiedzi. Wyjeżdżają odmienieni, a po pewnym czasie wracają, żeby podziękować.
Tobie?
– Dziękują mnie, choć tak naprawdę powinni dziękować ayahuasce. I sobie. Że mieli odwagę podjąć nękające ich wyzwania, że nie zawahali się, by ruszyć w tak pasjonującą podróż.
Którą podróż masz na myśli?
– Obie. Jedną w przestrzeni, z kontynentu na kontynent, drugą – w głąb samego siebie. Chętnych do podjęcia takiego wyzwania jest coraz więcej. Ludzie zaczynają rozumieć, że problemy, które ich nękają nie są zlokalizowane obok nich, na zewnątrz, lecz że pochodzą z ich wnętrza. A ayahuasca może im pomóc w ich rozwiązaniu. Dlaczego więc mieliby odtrącać jej wyciągniętą dłoń?
Nigdy nie doznałeś niepowodzenia? Zawsze udaje ci się pomóc tym, którzy zgłaszają się do Ciebie?
– W zasadzie nigdy nie poniosłem klęski. Jeśli doprowadzi się do odpowiedniej koncentracji myśli i jeśli po drugiej stronie jest wiara w sukces, uruchamiają się ogromne energie, dzięki którym można dokonać rzeczy, które w powszechnym mniemaniu uchodzić mogą za cuda. Ważna jest też cierpliwość i wytrwałość. Tu jednak szaman i „ayahuasquero” mają ograniczony wpływ, ponieważ są tylko pośrednikami między światem ludzi i duchów. To duchy – duchy roślin, duchy selwy – są ostateczną siłą sprawczą tego, co z nami się dzieje.
Duchy?
– Oczywiście że duchy.
Jakie duchy?
– Duchy będące energią przybierającą – w zależności od sytuacji – najrozmaitsze kształty.
To dlatego ayahuasca – jak mówią – raz jest piękną kobietą, kiedy indziej znów wielką anakondą?
– Właśnie dlatego. Widzę, że byłby z Ciebie niezły „ayahuasquero”!
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: ROMAN WARSZEW

Mój kontakt osobisty z Ayahuasca: http://tamar102.blogspot.com/p/ayahuasca.html
autor blogu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz