Nasza planeta jest bombardowana strumieniami cząstek plazmy protonowej docierającymi do „Jej” drugiej strony i aktywującymi wewnętrzne królestwa i zewnętrzne sfery. Manifestacjami tego są burze i intensywne upały doświadczane na całej planecie. Zaledwie kilka godzin temu doszło do rozbłysku słonecznego „Klasy C.8” i „Klasy M.2”, z których każdy wysłał swoją plazmę lub koronalne wyrzuty masy (CME). Nasze Słońce wciąż jest gotowe do wysłania najpotężniejszego z rozbłysków, jakim jest „Klasa X”.
Gdy nasza planeta rozpoczyna swoją zmianę magnetyczną, otrzymuje nadchodzące podmuchy z Wielkiego Centralnego Słońca, jest uderzana przez dodatnio naładowane protony spoza naszego Układu Słonecznego z powodu wyczerpania ziemskiego pola magnetycznego (magnetosfery) i nie tylko, stworzenie (w tym ludzkość) jest rzucane i odwrócił się, wyczerpany i obolały, niespokojny i przygnębiony. Magnetosfera wyczerpuje się w tej erze od 1859 roku, kiedy miało miejsce „wydarzenie Carringtona”. We wczesnych godzinach porannych 1 września 1859 roku astronom-amator Richard Carrington zauważył kilka ogromnych plam słonecznych za pomocą swojego teleskopu w swoim obserwatorium na przedmieściach Londynu w Anglii.
Później tej nocy eksplodowały niezwykle potężne rozbłyski słoneczne z towarzyszącymi CME, a następnie na całym świecie zaobserwowano zorze polarne – z których większość miała kolor zielony. Niebo stało się tak jasne na całym świecie, że ludzie wstawali z łóżek, aby rozpocząć dzień pracy, myśląc, że nadszedł świt. Nawet ptaki zaczęły ćwierkać. Ludzie zgłaszali, że czują się bardzo zmęczeni, jakby nie przespali nocy. Wkrótce jednak na całym świecie zaczęły dochodzić do przerażających wydarzeń. Ziemia dosłownie zatrzęsła się w wielu miejscach; maszyny telegraficzne stanęły w płomieniach; telegrafiści odczuwali wrażenie, jakby byli porażeni prądem; zapaliły się budynki i domy.
Tłumy ludzi niemal wszystkich narodów wybiegały na ulice, krzycząc ze strachu, myśląc, że nadchodzi biblijny „Armageddon”, a co za tym idzie, że świat się kończy. Nazywało się to „Zdarzenie Carringtona”. Oczywiście świat powoli się odbudowywał, ale wielu ludzi doznało emocjonalnej traumy i obawiało się, że ludzkość będzie miała przedsmak tego, co miało nadejść. Późniejsze obliczenia wykazały, że rozbłyski słoneczne, które eksplodowały 1 września 1859 r., odpowiadały wybuchowi 10 miliardów bomb atomowych! Dzisiejsi naukowcy zbadali i odkryli, że co 100 lat dochodzi do potężnej eksplozji rozbłysków słonecznych, które powodują ogólnoświatowe zniszczenia. Ponadto magnetosfera zmniejszała się o niewielki procent co 100 lat. Teraz jednak podobno wyczerpuje się co dziesięć lat. Obecnie światowi naukowcy uważają, że uszczuplono go o około 20 procent.
Wielu wierzy, że wkrótce zmierzamy do wydarzenia w stylu „Carringtona”. Są jednak tacy, którzy wierzą, że zmierzamy do tego, co nazywają „Falą Miłości” (zobacz mój poprzedni artykuł, który dokładnie wyjaśnia, czym właściwie jest „Fala Miłości”), a niektórzy nazywają to „Wydarzeniem”. Inni nazywają to „Wielkim Błyskiem”. Jak wskazałem we wcześniejszych artykułach, zdecydowanie wierzę, że nasza planeta zmierza do pewnego rodzaju głębokiego kosmicznego wydarzenia. To zawsze miało miejsce przed skokiem do innej „yugi” („wieku”), w której ludzkość zaczyna coraz bardziej wznosić się w świadomości, aż w końcu osiągnie „złoty wiek”. Nie wierzę, że ktokolwiek może podać dokładne szczegóły na ten temat i że ci, którzy to robią, prawdopodobnie mają do czynienia tylko z fantazyjnymi pojęciami.
WIERZĘ w to, że jeśli szczerze podchodzimy do podniesienia świadomości i angażujemy się w codzienną modlitwę i medytację, czynienie dobrych uczynków dla innych oraz w pielęgnowanie naszych fizycznych naczyń naturalnymi pokarmami i lekarstwami dostarczonymi nam przez ŹRÓDŁO, to bez względu na energię słoneczną i inne kosmiczne sprawy można załatwić w łatwiejszy sposób. Podróż do stawania się bardziej wypełnionym i otoczonym ŚWIATŁEM, a co za tym idzie, uwalniania gęstości węgla nie zawsze jest wygodna. Coraz więcej ludzi — bez względu na to, czy rozumieją „nauki duchowe”, czy nie — zgłasza różne „symptomy” fizjologiczne, umysłowe i emocjonalne.
Wielu, oczywiście, spieszy się do tradycyjnych lekarzy, oczekując, że zostaną „naprawieni”. Czasami wydawane są recepty na szkodliwe leki, a czasami osoba jest kierowana do innych lekarzy na dalsze badania, ponieważ uważają, że „coś” jest rzeczywiście „nie tak”, ale po prostu nie wiedzą, co to jest.
Z drugiej strony, ci, którzy rozwinęli wyższe zrozumienie i którzy dbają o siebie z perspektywy duchowej i naturopatycznej, zdają sobie sprawę, że „praca” „odrodzenia” trwa, dopóki wystarczający procent ludzkości nie zacznie spadać „kanał rodny” i na zewnątrz do ŚWIATŁA następnego wieku.
Nieustanne podmuchy fal uderzeniowych są „skurczami” naszego STACIA się”
**Przez dr Schavi M Ali
**Źródło
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz