Obecnie bardzo ważną częścią
życia ludzkiego jest oczyszczenie. Stąd biorą się różne
nastroje ludzi... od radości do krańcowego smutku. I to jest
zupełnie normalny proces... i musimy przez to przejść... nie
ma innej drogi. Szczególnie w tym cyklu, w którym jesteśmy i
wszyscy bez wyjątku bierzemy udział w tej transformacji, czy
się z tym utożsamiamy, czy nie, i czy tego chcemy, czy
nie... bo na przykład nie przynależymy do żadnej religii i
nasza filozofia życia jest inna. Dzisiaj wszyscy stanęliśmy
na jednym wielkim apelu. I nasza ignorancja tylko sprawi, że
będziemy któregoś dnia mocno zdziwieni, a nawet
sfrustrowani, że nasze życie zostanie nagle wykolejone.
23 lata wcześniej ja byłam w takiej sytuacji, mój życiowy
pociąg nagle wyleciał z torów i nigdy już nie wrócił na
swoje miejsce... i siadłam w pociąg w zupełnie inną stronę,
w kierunku dla mnie zupełnie nieoczekiwanym i nieznanym. I
musiałam wziąć się za tematy, które były mi zupełnie obce.
Obecnie mamy wszyscy taki czas, nie tylko pojedyncze osoby
poczuły to wykolejenie, cała Ziemia bierze w tym udział i
przechodzi Ciemną Planetarną Noc. To, co przechodzimy, to
jest cykl zbiorowy i czym głębiej wchodzimy w ten proces i
już nawet wydaje się nam, że wychodzimy na prostą, a tu
zaczyna się nowa zwariowana karuzela... i tak wiele ludzi
czuje się, jakby jechało na szalonym byku. Wchodzimy w różne
problemy... w różne formy oczyszczenia, chociaż wiele ludzi
szuka winnych swojego stanu na innych odcinkach... i jedni
obwiniają drugich, i nie mogą dogadać się z drugimi... bo
wszyscy mają rację. I poniekąd tak jest, ponieważ jedna i
druga strona przedstawia swoje argumenty. I mamy takie fazy
ostre i przewlekłe.
Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ zmienia się gęstość naszej
planety, jej struktur, manifestują się zupełnie inaczej niż
do tej pory... ale to jest ostre oczyszczanie naszej Ziemi,
z tych wszystkich toksyn, w jakie nasza Ziemia i wszystko,
co na niej się znajduje zostało oklejone. Dzieją się rzeczy,
o jakich jeszcze kilka lat temu nawet nie słyszeliśmy. I te
wszystkie splatania z nami wszystkimi i nasze szalone jazdy
jak na wściekłym byku.
Budzi się nowy Duch Ziemi, o którym większa część ludzi
nigdy nawet nie słyszała, a ta Ziemia wiezie i nas ludzi...
i nie tylko ludzi, na swoim pokładzie, nieważne czy siedzą
na burcie, czy w dolnym pokładzie, jak na Titanicu bogacze i
biedni, ale wszyscy podzielili ten sam los... no może nie do
końca, ocalało kilku wybranych z tłumu.
Wszyscy bierzemy udział w tej szalonej jeździe. I każdy z
nas nie ma tu żadnego wpływu, chociaż mamy tyle wpływowych
ludzi... tak po jednej, jak i po drugiej stronie. A tu się
okazuje, że nie ma jednego mocnego, aby to wszystko
zatrzymać... albo nadać konkretnego kierunku.
Nie tylko fizyczna ziemia jest w dziwnym procesie, ale i
nasze fizyczne ciała, a nawet nastroje ludzi i dziwne
zachowania zwierząt, inaczej zachowuje się przyroda. Póki co
te nasze zachowania nadal biorą się z tożsamości 3 niższych
wymiarów, czyli jesteśmy jeszcze przed wejściem w te wyższe
światy... pomimo że już czasami poczujemy zapach wiosennego
powietrza. I widzimy, jak to wszystko wygląda, i widzimy to
w ziemskim krajobrazie, jakie są tego globalne efekty, jakie
są ludzkie doznania, zamęt, wojny, niepokoje, umysłowe
napięcia. Tylko tego szczęścia czasami maleńki naparstek.
To wszystko odzywa się w naszej świadomości.
Te energetyczne przemiany Ziemi i ludzkości jeszcze nie
osiągnęły swojej krytycznej masy, jeszcze nie przechyliły
się nasze szalki i tak naprawdę, tylko się tak huśtamy, raz
na prawo, raz na lewo. Czyli ani nic nie utraciliśmy, ani
nic nie zyskaliśmy, wyrywamy sobie tylko jakieś cząstki z
tej szalki... a za chwilę już tego nie mamy. Oczywiście to
wszystko jest dla nas wszystkich bardzo frustrujące.
Szaleństwo ludzi udziela się Ziemi... i na odwrót, i ludzie
i przyroda potrafią być mocno aroganckie, trzęsienia ziemi,
wulkany, inne anomalia i celowe działania... odsłaniają się
nowe tereny, znikają stare... i te wszystkie konflikty,
które powodują największy niepokój w naszych umysłach.
Oczywiści to nam odbiera siły w fizycznym ciele.
Nasza Ziemia, co oczywiście, nie jest już dla nikogo
tajemnicą, przechodzi olbrzymi proces, to jest nowy cykl
wniebowstąpienia, następny etap wznoszenia się Kundalini
Ziemi. Chociaż dla wielu ludzi brzmi to śmiesznie i
niewiarygodnie, Ziemia ma swój proces Kundalini i przechodzi
swoją Ciemną Noc Duszy. A obecnie też jest w swoim czwartym
kryzysie. I niestety nie da się tego procesu obejść, bo my
nie chcemy ani tego procesu, ani nowego świata, my wszyscy
płyniemy na tym pokładzie i nie mamy innego wyboru... i
Ziemia przewiezie wszystkich swoich mieszkańców w wyższy
wymiar... albo nie wszystkich, jak ten Titanic, a jak ktoś
będzie za mocno w tym cyklu przeszkadzał, zrzuci go ze
swojego pokładu, jak pies ze swojego grzbietu gryzące go
pchły... i wszyscy ci, co chcą zatrzymać tą transformację w
starym miejscu, są już z góry na przegranej pozycji.
Niestety, stare życie odchodzi... i już rodzi się nowe i
zmusza nas do tego nowego... do wzniesienia się... i ziemia
wchodzi w tą warstwę dziwnego wymierania... ziemia upuszcza
swoją starą gęstość, i czym większą gęstość upuszcza, tym
potężniejsze jest umieranie, ale tym samym większe jest
duchowe zmartwychwstanie.
Ziemia ma swoje fazy Kundalini, wzrostu jej serca, i
świadomości. I aby tego doświadczyć musi wejść głębiej w
swoje etapy wymierania.
W procesie Kundalini człowieka, kiedy ta budzi się w nim,
kiedy się wznosi i w końcu następuje jego wniebowstąpienie,
takie osoby przechodzą Ciemną Noc Duszy, i to nie jedną
fazę. Intensywne etapy wznoszenia się Energii Kundalini, to
proces na 4 etapach. Tyle samo człowiek będzie przechodził
Ciemnych Duchowych Nocy... i za każdym razem będzie ona
silniejsza. Trwa to długie lata i te fazy są nieuniknione,
kiedy chcemy wniebowstąpić. A nie tak jak słyszę od wielu
ludzi, wystarczy im jeden tydzień, aby się przebudzić i
wznieść na najwyższy poziom. To wielka ignorancja i
niewiedza i straszna głupota, nauka takich ludzi... i wielka
krzywda dla jego uczni. I życzę powodzenia tym nauczycielom,
było już ich tak wielu na świecie, tylko wniebowstąpionych
ciągle brak... ale ja nic na to nie poradzę, jeśli ktoś daje
się nabrać na te ich nauki.
Taki człowiek nie jeden raz przejdzie śmierć za życia i im
głębiej wchodzi w te warstwy wymierania, tym mocniej
zmartwychwstaje, tym mocniej budzi się jego świadomość,
poziom jego serca... i te jego fazy będą często bardzo ostre
i znowu przewlekłe... bo to ciało traci gęstość, zmienia
swoje struktury fizyczne i energetyczno-duchowe, to są za
każdym razem nowe napływy w to samo ciało człowieka, innego
już Ducha Kundalini, coraz silniejszego, którego nie sposób
nie poczuć.
Towarzyszy nam kataboliczny rozpad poprzedniego ciała,
apoptoza... wielokrotnie pisałam o tym procesie już wiele
lat wcześniej. To jest ta forma nieustannego wymierania, a
jest to potrzebne, aby uwolnić się od toksyn, od tej czarnej
mazi, miazmy i wchodzimy w taki ostry proces transmutacji
toksyn (i nie ma innej drogi)... i umieramy kilkanaście razy
na dzień... też mówię o tym często... mam wrażenie, że
umieram kilkanaście razy dziennie... i nie jest to miłe
odczucie.
Tylko ci ludzie, którzy mieli przepływ Kundalini w górę
kręgosłupa i doświadczają nieustannych mistycznych
doświadczeń otwierają proces wymierania. Zwróćcie uwagę na
mistyków, jak to oni często mówią – o swoim umieraniu,
przybijaniu do krzyża... (?)... jakaś dziwna w nich
fantazja, nieprawdaż?
Każde wymieranie to odrębny okres załamania katabolicznego,
gdzie nie ma akcji osobistego ego. Widzimy po tym, że mamy
takie okresy, że nie możemy nawet wstać z łóżka, nie można
dojść do łazienki, nie umiemy wlać sobie wody do szklanki,
ani podnieść łyżeczki do jedzenia... i trwa to jakiś czas...
i niczym się nie da leczyć, nie można wzmocnić takiego
człowieka. Często to mówię i życzę powodzenia osobom z
przebudzonym Kundalini w zawodowej pracy... to był mój
życiowy dramat jeszcze w Polsce... wiecznie niekończące się
zwolnienia lekarskie i szarpania się z bosami... a nawet
byłam na rocznej rencie. Czego tam u mnie nie leczyli... i
nic nie naprawili, przychodził czas, a ja znowu leżałam w
łóżku ledwo żywa z wielką gorączką... bez jedzenia i picia,
bo nic do buzi nie wchodziło.
Póki co nadal funkcjonujemy w 3 wymiarze i nadal przenosimy
się stopniowo do wyższego wymiaru... rozpuszczamy nasze
głębsze poziomy, bo ciągle jeszcze nie mamy tej stacji
tożsamości dla Wyższej Duszy, ta stacja dopiero się tworzy.
Podobnie dzieje się to na naszej Ziemi, w naszym globalnym
krajobrazie i stąd to całe ludzkie szaleństwo, brak
spójności. Nasze pola energetyczne są na etapie
energetycznego testowania. Czasami wielokrotnie, a to jest
olbrzymie obciążenie dla naszej psychiki... i nikt nam w tym
nie pomaga, wręcz przeciwnie, zawsze po drodze trafi się nam
jakaś mucha Belzebuba, która próbuje nas włożyć we własną
matrycę, a jak jej nie słuchamy bezlitośnie nas ukąsi.
I bywa nie wytrzymujemy i jak sama często pisałam, stałam z
pięściami w górze i krzyczałam do Boga, aby mnie zostawił w
spokoju... i tupałam nóżkami, bo nie byłam w stanie tego
wszystkiego udźwignąć... podobnie jak dzisiaj w naszym
świecie wielu ludzi poddaje się, a nawet ucieka z tego
świata. Ale czasami lepiej się wykrzyczeć, wytupać nóżkami
własną frustrację, niż ją zakneblować w sobie... ruch,
jakikolwiek by nie był, zmiana linię czasową, czasami lepiej
cofnąć linię frontu, niż popełnić samobójstwo lub zrobić
inną głupotę. Tak jak to było w tym naszym globalnym
szaleństwie, ludzie woleli popełnić głupoty, niż wycofać się
np. z pracy, podczas tego szalonego keczupowania.
Obserwowałam przebudzenie Kundalini El Collie, była na
bardzo dobrej drodze, ale też nie wytrzymała tego
olbrzymiego stresu, poddała się... poniekąd ją rozumiem,
ponieważ wiem, ile razy mnie opadały mi ręce i czułam się
tak bardzo bezsilna... a jeszcze kiedy ci wpłynie w twoje
pola taka mucha Belzebuba, naprawdę jest ciężko! Toteż El,
ku zaskoczeniu wszystkich, któregoś dnia sama przecięła
swoją nić życia. To była jedna jedyna wiarygodna osoba,
którą poznałam z przebudzoną Energią Kundalini. Wspominam o
niej w swoich książkach.
Dlatego ważne jest zrozumienie, nie tylko tego procesu, ale
i takiej osoby, z czym ona się mierzy. To potężne wydarzenie
w cyklu naszej metamorfozy. Nie każdy znajdzie siły, aby
donieść swój krzyż na własną górę, i nie zawsze można
zapobiec tragedii, bo to jest wielka tragedia, kiedy tracimy
taką duszę. Ale jak dzisiaj to widać, jak na luzie ludzie
rzucają sobie ten krzyż na plecy... i wista wio ... i gnają
przed siebie, a jeszcze po drodze, tych co „przeganiają”,
biją batem po ich plecach...
no tak... wista-wio łatwo koniowi powiedzieć.
Musimy jakoś przetrwać te 4 wymiary, a każdy z nich jest
coraz cięższy.
Pierwsze wydarzenie to potężna błyskawica, która
spontanicznie wylewa się z kości ogonowej i jak potężny
wulkan przelatuje przez cały kręgosłup i wylatuje ponad
głowę. To tworzy nie tylko potężny ból fizyczny, ale i
potężny strach... a później następuje euforia i poczucie
braku komunikacji z całym światem.
Skąd to uczucie wielkiego bólu i strachu?
Wbrew co myśli człowiek o tym wybuchu ponad głowę, ta osoba
schodzi głęboko w swoje materialne ciało, dotyka
wewnętrznych energetycznych blokad i boi się bez powodu, bo
dotykamy swojej nieświadomej strefy... i wyciągamy na
powierzchnie ziemi własne ciało bólu, które było do tej pory
przed nami ukryte, wyciągamy go z ciemniej groty i po szoku
jakiego doznajemy, powoli próbujemy go uzdrowić.
To jest pierwszy etap przebudzenia... i człowieka zaczyna
wszystko boleć i cierpi, nie tylko fizycznie, także
mentalnie i duchowo. Staje się niesamowicie wrażliwy,
wszystko mu dokucza i na ciele i na duszy. Wydaje się, że
cierpi bez powodu, ale powód jest i to bardzo ważny... to
jest cały nasz bagaż wcześniejszych inkarnacji, przeżyjemy
to jeszcze raz... tak jak to słyszymy od ludzi, którzy mają
doświadczenia bliskie śmierci, kręci się im ten sam film
życia, ale w tym przypadku tylko doświadczenia z jednego
życia... Energia Kundalini wyświetli nam wszystkie. Ponieważ
to jest nasze ostatnie wcielenie. Musimy przejrzeć jeszcze
raz całe to nasze archiwum i to wszystko uporządkować, a to
jest bardzo ciężka praca.
Od czasu do czasu dotrze też do człowieka ta wspaniała
błogość, stan – jakby wakacje między tym sprzątaniem,
czasami dłuższe, czasami krótsze... i znowu do roboty, i
wcale nie wchodzimy na wyższe piętro, tylko schodzimy coraz
głębiej do własnej piwnicy, gdzie coraz ciemniej i ponuro i
dokuczają nam coraz większe gady, a my porządkujemy i to
wszystko wywozimy na wyższe piętra, aby budować naszą
budowlę... i musimy to wszystko posklejać i uzdrowić, jak
Isis onego czasu Ozyrysa, aby mogło narodzić się nowe życie.
Tym razem uzdrawiamy sami siebie. Dopóki nie poprowadzimy
linii Hara, na wszystkich piętrach, nie będzie spokoju...
ani światła, i trzeba bardzo uważać, aby się nie zatrzasnąć
w tej najniższej gęstości ani w swojej euforii... na to
tylko czekają gady, i chętnie nam pomagają... a nawet
podkładają nogę. Czasami taka długa euforia, to może być
taka pustka, która w tym przypadku nie doprowadzi do nikąd,
a nawet złe siły ci podpowiedzą, że jesteś już na samej
górze (to biały astral)... a taki człowiek tylko zawiesza
światło w tym samym punkcie, czyli na tym samym miejscu
ciała świetlistego. I tak się poczuje taka zawieszona
osoba... zawieszona, pusta, apatyczna.
Drugi etap jest jeszcze cięższy od pierwszego wymierania
toksyn poprzez apoptozę, spowodowany utlenianiem przez wolne
rodniki, następna nadciąga fagocytoza przez mikrofagi. Jest
to proces tak fizyczny, jak i energetyczny.
Następna pojawi się detoksyfikacja na wszystkich poziomach
ciała, w tym w ciele mentalnym i emocjonalnym... i
przeżyjemy nowe huśtawki nastoju. Najmocniej dotyczy to
ciała bolesnego i osobistego ego. Zaczynają się funkcje
endokrynologiczne, to jest śmierć ego.
Trzecia faza, wypalanie, pali się nie tylko skóra, jakby lał
na żywą ranę spirytus, palą się w środku mięśnie, kości,
serce, mózg... i można oszaleć... i nawet już nie można
tupać nóżkami... tylko łzy płyną bezszelestnie po
policzkach, tak bardzo ten człowiek jest wyczerpany, brak na
tym etapie neuroprzekaźników, hormonów i innych substancji
odżywczych w organizmie, dochodzi do krańcowego wyczerpania,
dużych spadków wagi, tak wygląda ta wspinaczka na naszą
górę... i tu ponownie pojawia się wielka depresja. Całe
szczęście pojawią się również chwile spokoju, Wyższa Jaźń
kontroluje cały proces, człowiek w tym czasie zbiera siły...
i może siedzieć w jednym miejscu cały dzień i patrzeć w
jeden punkt i jest mu dobrze. Po tej wielowymiarowej burzy
ciało potrzebuje spokoju i trzeba mu to zapewnić w takiej
formie, w jaką wchodzi, albo spokojnie leżeć na wybranym
boku, albo siedzieć i patrzeć w jeden punkt. Podobnie jest z
jedzeniem, ciało wyrazi życzenie, czego chce, ważne, aby pić
dużo wody i zażywać kąpiele ciała. Kiedy zbierzemy siły
możemy wybrać się w podróż, nad morze, w góry, na inne
przechadzki czy nawet na tańce, odstresować te wszystkie
formy oczyszczania.
Kiedy dochodzimy do tego miejsca, wchodzimy w bardziej
rozległe mistyczne światy, czyli już przebywamy w innym
wszechświecie... jesteśmy już w dwóch wymiarach. Zaczynamy
doświadczać Ciała Chrystusowego.
Ale właśnie tutaj przeżyjemy jeszcze jedno zejście do
piekieł, już to ostatnie... niczym Jezus Chrystus, kiedy
zmartwychwstał, wprzódy odwiedził piekielne czeluście...
zapuścił się aż tak daleko... i tą podróż należy dobrze
zrozumieć.
Tą fazę przerabiałam w roku 2019 w kwietniu, to była
prawdziwa piekielna czeluść, i było tam niesamowicie zimno,
ciemno, pusto... strasznie... nigdy w życiu nie poczułam się
aż tak mizernie. I takiego strasznego emocjonalnego
cierpienia. Płakałam jak małe dziecko i znikąd nie miałam
ratunku. Upadlam nagle na plecy, jak podcięte drzewo, aby
tylko rano postawiłam nogi na podłodze i już leżałam sobie
taka bezsilna z całkowicie zachowaną świadomością. Kiedy się
w końcu jakimś cudem z tego stanu podniosłam, nadal było tam
w środku – strasznie, nie do opisania. Zeszło mi parę
tygodni, zanim się trochę pozbierałam, ale już nie sama,
Tutaj potrzebowałam pomocy, aby na nowo poskładać mój
wywalony kręgosłup a przy okazji zalało całe moje obszary...
i znowu tą powódź trzeba było porządkować. Miałam wrażenie,
że upadło całe moje drzewo życia... a po jakimś czasie
zaczęło budzić się nowe, a we mnie zaczęły budzić się nowe
nieznane mi dotąd symptomy, które trwają do tej pory... to
są już symptomy wniebowstąpienia, które są nie do
znalezienia w jakichkolwiek książkach medycznych czy
duchowych. Póki co cicho-ciemno w tym temacie. Opisywałam te
zdarzenia w swoich doświadczeniach, w książkach.
Te 4 fazy osobistych kryzysów, to głęboka manifestacja
naszej świadomości, dopiero wówczas poczujemy swoją
wielowymiarowość, wielopiętrowość, nasze wewnętrzne systemy,
podziały, granice i przerobimy różne częstotliwości strachu,
bólu, złości, smutku i doświadczymy tysiąca traum z
poprzednich wcieleń i nie możemy uciec od tej ciemności, i
nie możemy żyć z tymi ukrytymi strachami, wyrzucamy je na
zewnątrz... odsłaniamy... to jest takie nasze wewnętrzne
objawienie, nasza apokalipsa. I powoli idąc w górę
kręgosłupa, po tym ostatnim wyjście z tych ciemnych
czeluści, gdzie nawet diabły już nie grasują, zaczyna się
nasz proces wniebowstąpienia, czyli zmienia się w naszym
ciele świetlistym widmo częstotliwości na każdym poziomie,
proces, który może mieć miejsce w człowieku, tylko poprzez
spontaniczne biologiczne przebudzenie Kundalini. W tym
procesie zajdą już w takim ciele daleko posunięte
neurobiologiczne zmiany, to już nie jest ten sam człowiek,
który już zmienił całkowicie swoją starą świadomość. To już
nie jakiś tam pojedynczy błysk światła, chwilowa euforia, to
przebudowana cała świadomość na poziomie transcendentalnym.
Wniebowstąpienie to przeniesienie świadomości z jednej
rzeczywistości do drugiej, wyciągamy wszystko ze swoich
piwnic i przewozimy już świadomie całą ta zawartość w inny
wymiar. Tu także już mamy pełną świadomość, jak działa nasze
ciało świetliste, widmo częstotliwości, które wpływa na
naszą świadomość, zrozumienie.
Etap wniebowstąpienia to wszystkie widma częstotliwości a
każdy z prądów Kundalini jest Falą Trójcy, ustawionych z
trzech energii razem splecionych w jedną falę triady, która
gromadzi całą energetyczną świadomość, wszystko w celu
zbudowania Poziomych Ciał Triady (różnych poziomów Merkabah).
W takim ciele rozpoczyna się aktywacja płynnego światła
plazmowego Świadomości Chrystusowej, kiedy Potrójny Płomień
jest aktywowany w ciele świetlistym, już w całej kolumnie
Linii Hara, to jest 12 poziom. Aktywowany jest wewnętrzny
hydroplazmatyczny Filar Chrystusowego Światła... i rodzi się
nam nowy człowiek, na zupełnie już innym poziomie
świadomości.
Vancouver
21 July 2023
WIESŁAWA https://www.vismaya-maitreya.pl/miecz_prawdy_rodzi_sie_filar_chrystusowy.html
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz