niedziela, 29 maja 2022

W oszałamiających zmianach, WaPo przyznaje katastrofalne warunki, upadek morale ukraińskich sił frontowych

 

Wojna Rosji na Ukrainie trwa już czwarty miesiąc, a media głównego nurtu raczą nas niekończącymi się nagłówkami i analizami ogromnych strat militarnych Rosji. W tym samym czasie siły ukraińskie były raczej lansowane, a ich sprawność na polu walki romantyzowana, przy czym do tej pory nie podano do publicznej wiadomości praktycznie żadnych informacji o aktualnych stratach w ukraińskich siłach zbrojnych, niepowodzeniach i stratach w sprzęcie.

Jednak po raz pierwszy dziennik "The Washington Post" przedstawił zaskakująco negatywną i smutną ocenę tego, jak radzą sobie wspierane i wyposażone przez USA siły ukraińskie. Zniknęła różowa, idealizująca soczewka, przez którą zazwyczaj przedstawiane jest każde spotkanie z Rosjanami. Korespondent WaPo i autor nowego raportu Sudarsan Raghavan podkreśla, że "ukraińscy przywódcy kreślą obraz militarnej nietykalności wobec Rosji. Jednak dowódcy przedstawiają bardziej realistyczny obraz wojny, w którym słabo uzbrojeni ochotnicy opisują, że zostali porzuceni przez swoich wojskowych i stanęli w obliczu pewnej śmierci na froncie".

Jak wielu uważnych i mniej idealistycznych obserwatorów podejrzewało przez cały czas, stały strumień zarówno propagandy wojennej, jak i jednostronnych relacji w mediach społecznościowych, gdzie wydaje się, że jedyne czołgi, które są wysadzane, to czołgi rosyjskie, posłużył do przedstawienia zachodniej opinii publicznej bardzo wypaczonego obrazu pola walki. O ile być może łatwiej jest ulec tej proukraińskiej tendencyjności, opierając się na niezliczonych tak zwanych otwartych źródłach wywiadowczych, samozwańczych "ekspertów" na Twitterze, o tyle jest to mniej prawdopodobne, jeśli wejdzie się na Telegram, gdzie zalew nieocenzurowanych nagrań wideo z obu stron daje prawdziwszy obraz, co zdaje się sugerować również najnowszy raport.

Raport Washington Post z opóźnieniem przyznaje, że lawina propagandy od początku opierała się na narracji prokijowskiej i prozachodniej: "Filmy z ataków na rosyjskie czołgi i pozycje są codziennie publikowane w mediach społecznościowych. Artyści tworzą patriotyczne plakaty, billboardy i koszulki. Poczta wypuściła nawet znaczki upamiętniające zatonięcie rosyjskiego okrętu wojennego na Morzu Czarnym".

Raport przechodzi następnie do realiów słabo wyszkolonych, słabo dowodzonych i wyposażonych oddziałów, składających się głównie z ochotników na wschodzie, które znajdują się coraz bardziej otoczone przez przeważające liczebnie wojska rosyjskie, które spenetrowały prawie cały region Donbasu. "Ukraina, podobnie jak Rosja, podała niewiele informacji o zabitych, rannych i stratach w sprzęcie wojskowym. Ale po trzech miesiącach wojny kompania licząca 120 ludzi zmniejszyła się do 54 osób z powodu śmierci, obrażeń i dezercji" - czytamy w raporcie, śledząc losy jednego z batalionów.

Źródła raportu mówią o tym, mimo że grozi im sąd wojenny w warunkach silnie kontrolowanego przepływu informacji:

    "Wojna łamie ludzi" - powiedział Serhij Hajdaj, szef regionalnej administracji wojennej w obwodzie ługańskim, przyznając, że wielu ochotników nie zostało odpowiednio przeszkolonych, ponieważ władze ukraińskie nie spodziewały się inwazji Rosji. Utrzymywał jednak, że wszyscy żołnierze są pod dobrą opieką: "Mają wystarczająco dużo środków medycznych i żywności. Jedyną rzeczą jest to, że są ludzie, którzy nie są gotowi do walki".

Raport odnosi się do wideo szeroko rozpowszechnionego w tym tygodniu w sieci, na którym grupa wielkości plutonu oświadcza, że po prostu nie może walczyć z powodu braku broni, amunicji, żywności i odpowiedniego wsparcia dowództwa:

    "Jesteśmy wysyłani na pewną śmierć" - powiedział ochotnik, czytając z przygotowanego scenariusza, dodając, że podobny filmik nakręcili członkowie 1 Batalionu 115 Brygady. "Nie jesteśmy sami w takiej sytuacji, jest nas wielu".

Ukraińskie wojsko odpierało twierdzenia wolontariuszy we własnym filmie zamieszczonym w sieci, mówiąc, że "dezerterzy" mieli wszystko, co potrzebne do walki: "Myśleli, że przyjechali na wakacje" - powiedział jeden z członków służby. "Dlatego właśnie opuścili swoje stanowiska".

W następstwie tego filmu ukraińscy żołnierze, którzy wystąpili w nim, zostali oskarżeni o "dezercję":

Pojawiły się kolejne filmy o podobnym wydźwięku: oddziały skarżą się nawet na to, że pozostawiono je do walki w i tak już niemożliwych warunkach z karabinami z czasów I i II wojny światowej, które niewiele mogą zdziałać w starciu z o wiele większą siłą ognia Rosji.

Zaskakujący raport WaPo dokumentuje ponadto, że grupy ochotników, którzy wcześniej byli technikami w szybach naftowych, sprzedawcami lub wykonywali inne zwykłe zawody, takie jak rolnicy, są wysyłani na pozycje frontowe na południu i wschodzie - mimo że wydawało im się, że najpierw zostali związani z prostymi posterunkami bezpieczeństwa w znacznie mniej intensywnych okolicach, takich jak Lwów.

"Wystrzeliliśmy 30 pocisków, a potem powiedzieli: 'Nie możecie dostać więcej, za drogo'" - opowiada jeden z ochotników. I jeszcze więcej: "Kiedy tu przyjeżdżaliśmy, powiedziano nam, że będziemy w trzeciej linii obrony" - powiedział Łapko. "Zamiast tego przyjechaliśmy na linię zerową, na linię frontu. Nie wiedzieliśmy, dokąd zmierzamy".


 Sytuacja stała się jeszcze bardziej tragiczna, gdyż w obliczu najintensywniejszych jak dotąd działań Rosji zmierzających do otoczenia ukraińskich pozycji w Donbasie, brakuje nawet wody:

    W ostatnich tygodniach sytuacja znacznie się pogorszyła. Kiedy w wyniku bombardowań na dwa dni przerwano im łańcuchy dostaw, mężczyźni musieli zadowolić się jednym ziemniakiem dziennie.

    Większość dni i nocy spędzają w okopach wykopanych w lesie na obrzeżach Toszkiwki lub w piwnicach opuszczonych domów. "Nie mają wody, nic tam nie ma" - mówi Lapko. "Tylko wodę, którą przynoszę im co drugi dzień".

Tymczasem zauważalna zmiana retoryki prominentnych urzędników i publicystów w ostatnim czasie wyraźnie sugeruje, że nie wszystko jest w porządku z ukraińskim wojskiem...

WaPo zamieszcza również następujące druzgocące świadectwo i ocenę:

    "Wielu doznało szoku pociskowego. Nie wiem, jak ich policzyć" - powiedział Lapko.

    Ofiary śmiertelne są w dużej mierze utrzymywane w tajemnicy, aby chronić morale żołnierzy i opinii publicznej.

    "W ukraińskiej telewizji widzimy, że nie ma żadnych strat" - powiedział Lapko. "Nie ma w tym prawdy".

Wiele z ofiar poniesionych przez wspomnianą jednostkę ochotniczą wynikało z braku logistyki, która pozwoliłaby na transport rannych do szpitali za linią frontu. W raporcie podkreślono, że ogół katastrofalnych warunków panujących w siłach frontowych doprowadził do tego, że oficerowie i szeregowi coraz częściej odmawiają wykonywania rozkazów wyższego dowództwa.

Dzięki temu świeżemu i nieoczekiwanemu raportowi Washington Post, główny nurt polityki zdaje się z opóźnieniem przyznawać to, za co jeszcze kilka tygodni temu można było dostać zakaz wstępu na Twittera..

Brief Ukraine War Update  The Russians spent the previous month carving Ukrainian forces in the Donbas into relatively small, isolated concentratio


"Lapko i jego ludzie byli coraz bardziej sfrustrowani i rozczarowani swoimi przełożonymi. Jego wniosek o przyznanie odznaczeń nie został zatwierdzony" - czytamy w raporcie. "Dowódca jego batalionu zażądał, by wysłał 20 swoich żołnierzy na inną linię frontu, co oznaczało, że nie mógł rotować swoich ludzi z Toszkiwki. Odmówił wykonania rozkazu."*By Tyler Durden

**Source

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz