sobota, 4 czerwca 2016

Podróże w czasie są możliwe! Oto sensacyjny dowód

Napisane przez Amon w Maj - 18 - 2016
serveimage (5)
W 1950 r. doszło w Nowym Jorku do tragicznego wypadku. Mężczyzna znany jako Rudolph Fentz został potrącony przez samochód. Wskutek poniesionych obrażeń, zmarł. Nie byłoby w tym nic dziwnego, a o fatalnym zdarzeniu wszyscy pewnie szybko by zapomnieli, gdyby nie jeden szczegół. Fentz odziany był w rzeczy, których już od dawna się nie nosiło. Jego ubiór typowy był dla ludzi żyjących z XIX wieku. Skąd jegomość, który przechadzał się ulicami nowojorskiej metropolii, miał na sobie odzież pochodzącą z minionego wieku? Czy był miłośnikiem stylu retro? Dla wielu osób odpowiedź jest tylko jedna – Fentz był podróżnikiem w czasie. Dowodem na prawdziwość tego twierdzenia miało być przeprowadzone potem śledztwo. Ujawnione w jego trakcie szczegóły okazały się zaskakujące.
Czy podróże w czasie są możliwe? Wśród największych autorytetów świata nauki zdania na ten temat są podzielone. Co jakiś czas na światło dzienne wychodzą materiały, które każą ponawiać to pytanie. Dla niektórych zagadnienie to jest powodem do drwin, dla innych – pojawiające się regularnie doniesienia o tzw. „podróżnikach w czasie”, są dowodem na prawdziwość niezwykłej hipotezy, a przynajmniej przyczynkiem do zakrojonej na szeroką skalę debaty o możliwości przemieszczania się w czasie.
Do zaskakującego wydarzenia, które przez jednych traktowane jest jako dowód na to, że podróże w czasie nie są bujdą, a dla innych stanowi barwną i atrakcyjną legendę miejską, doszło w czerwcu 1950 r. na ulicach Nowego Jorku. Zdaniem świadków, mężczyzna w odzieży sprzed kilkudziesięciu lat wyłonił się nagle znikąd w pobliżu słynnego Times Square. Poza staromodnymi ubraniami miał też bokobrody stylizowane w sposób, który popularny był wiele dekad wcześniej. Tajemniczy pan – według świadków – najpierw zaczął rozglądać się wokół siebie, a potem na jego twarzy zarysowało się uczucie paniki. Chwilę później zaczął on biec przed siebie. Nie trwało to jednak zbyt długo. Przerażony człowiek po krótkim sprincie dostał się pod koła samochodu. Nie udało się go uratować.
Na miejscu wypadku natychmiast pojawiła się policja. Przedstawiciele służb, podczas prowadzonych czynności, dokonali przeszukania kieszeni ofiary wypadku. Jeśli kogoś dziwił już sam wygląd nieszczęśnika, który wyglądał jak człowiek pochodzący z innej epoki, to przedmioty, które udało się przy nim odnaleźć, mogły go ostatecznie zbić z tropu. Mężczyzna miał bowiem przy sobie pieniądze, które pochodziły z XIX wieku. Znaleziono też przy nim list sprzed kilkudziesięciu lat oraz – wyglądające na nowe – wizytówki, na których widniały jego personalia. Nazywał się Rudolph Fentz.
Policja natychmiast wszczęła śledztwo, podczas którego starano się ustalić miejsce stałego pobytu ofiary wypadku oraz adres zamieszkania jego krewnych. Niestety, wszystkie próby spełzły na niczym. W końcu śledczym udało się jednak natrafić na ślad starej kobiety, wdowy po Rudolphie Fentzu, juniorze. Zdradziła ona, że ojciec jej zmarłego męża, Rudolph Fentz starszy, zniknął w 1876 r. w niewyjaśnionych okolicznościach. Miał wyjść z domu na spacer i przepaść bez śladu. Próby jego odnalezienia nie przyniosły żadnych efektów. Czy możliwe było, że doszło do niespotykanego zbiegu okoliczności? Wszelkie wątpliwości co do tego zostały przerwane, gdy okazało się, że adres na wizytówkach odnalezionych w 1950 r. przy Fentzu pokrywał się z adresem zamieszkania zaginionego w 1876 r. mężczyzny.
Opowieść na temat Rudolpha Fentza, który szybko został ochrzczony mianem kolejnego podróżnika w czasie, szybko zaczęła żyć własnym życiem. Historia zyskała tylu samo zwolenników, którzy byli pod wielkim wrażeniem całego splotu niezwykłych wydarzeń, towarzyszących wyjaśnianiu pochodzenia Fentza, co przeciwników, którzy nie mieli wątpliwości, że opowieść, choć niezwykła, jest w dużej mierze wytworem czyjejś bujnej wyobraźni. Nie zmienia to jednak faktu, że została ona zaprezentowana jako prawdziwa w wielu publikacjach, które pojawiały się w latach 70. i 80. XX wieku.
Robiąca wielką furorę historia nie dawała spokoju wielu osobom, które nie dowierzały w prawdziwość podobnych powiastek. Jeden ze sceptyków, Chris Aubeck postanowił przeprowadzić śledztwo i określić, co kryje się za modną opowieścią. Odkrył on, że wszystkie wątki, które zawarte były w powtarzanej w różnych kręgach historii, pojawiły się pierwszy raz w opowiadaniu fantastycznonaukowym, opublikowanym w antologii Jacka Finneya (1951 r.). Potem opowieść miała pojawić się też w broszurze Ralpha Hollanda, członka organizacji Borderland, której członkowie wyrażali przekonanie o istnieniu czwartego wymiaru. Ten przedruku dokonał jednak bez zgody autora, a wszystkie wskazówki informujące o tym, że historia jest fikcyjna, usunął. To miał być ostateczny dowód na to, że wszystko zostało wyssane z palca.
Przeprowadzone w 2005 r. przez Aubecka śledztwo, które miało przeciąć wszelkie spekulacje, nie było jednak przeprowadzone dość rzetelnie. W 2007 r. inni badacze zagadki natrafili bowiem na archiwalny artykuł, pochodzący z 1951 r., w którym opisana została historia Rudolpha Fentza oraz szczegóły przeprowadzonego przez policję śledztwa. Artykuł pojawił się w gazecie na kilka miesięcy przed ukazaniem się krótkiego opowiadania Jacka Finneya, które przez Aubecka zostało przedstawione jako źródło całego zamieszania. Wielu badaczy twierdzi też, że także dziś istnieją dowody na to, że niejaki Rudolph Fentz naprawdę zniknął w 1876 r.
Źródło: niewiarygodne.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz