środa, 15 czerwca 2016

Agnieszka

Była to burzliwa i gorąca miłość. Mówili do siebie piosenkami, tymi, które tak często nuciliśmy pod nosem, choć nie znaliśmy dotąd ich drugiego dna. Pisali do siebie czułe listy. Pozostawili potomnym piękne wspomnienie o sobie, swojej miłości, o tym, jak wygląda porozumienie dwóch bratnich dusz. Agnieszka Osiecka i Jeremi Przybora.
Romans Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory trwał dwa lata. Między 1964 a 1966 rokiem wymieniali między sobą emocjonalne listy, kartki, telegramy. Pełne radości, smutku, przepełnione świadomością tego, że nie uda im się być razem, choć ich uczucie było gorące. Powstały też piosenki, wiersze, kawałek dobrej literatury – jak określił całą korespondencję Przybora, oddając ją pod opiekę Magdzie Umer.


11.02.1964
Panienko z Kępy!
Pierwszy raz doznałem wzruszeń poezji adresowanej do mnie. Mój Boże, gdyby to tak jeszcze kiedy! A w STS-ie nie byłem, żebyś się przekonała, jak ciężko Ci teraz beze mnie. Myślałem, że trafiłem w twoim życiu na lukę między małżeństwami – że już nic Ci nie poradzę na poprzednie, ale i nie zaszkodzę w następnym. Ale Tobie się luki pewno nie zdarzają. A gdyby – ewentualnie, w przyszłości (niezbyt odległej), to napisz wtedy do mnie na załączonym papierze, bo tak sobie wyobrażam zewnętrznie list od Ciebie.
Ale nie do TV, ale do SPATiF-u adresuj.
Całuję Cię w to drugie, niecałowane jeszcze przez mnie ucho
                                                                             Jeremi 


Fot. materiały prasowe

06.11.1964
…Na starą piosenkę – deszcz –
Na z Kępy panienkę – deszcz –
Na pana Przyborę – deszcz –
Na dusze dwie chore – deszcz –
                                          Agnieszka


Jelenia Góra, 20.05.1965
Kochanie!
Piszę do Ciebie w kropki.
A może to nie kropki, tylko łzy (na taki temat, że Ciebie nie ma ze mną).
Rano było strasznie ładnie: pociąg toczył się między niedużymi pagórkami. Na pagórkach rosła zielona jak sałata – łąka. Na łące stały kwitnące drzewa owocowe (jak bezy) i biało-brązowe krowy gapiące się w takie same biało-brązowe potoki. Przypominało to tak zwane rzeki mlekiem i miodem płynące. Ale dość było spojrzeć na zabudowania, żeby się skapować, że nie jest to ziemia obiecana. Chociaż wielkie słońce...
Na dworcu czekało na mnie dwóch półinteligentów, którzy zaprowadzili mnie do hotelu.
W hotelu zaraz się rozpłakałam.
A teraz myślę o nas.
Odkąd doszedłeś do wniosku, że Ty mnie nienawidzisz, a ja Ciebie chromolę, mam w sobie jakiś zygzak. Wydaje mi się, że będzie albo bardzo dobrze, albo bardzo źle. Najzabawniejsze jest to, że oboje zarzucamy sobie to samo: egoizm (o, bo ja też Ciebie uważam za najpaskudniejszego egoistę ze wszystkich, jakich znam).
Kochany mój! Nie przejmuj się tym wszystkim zanadto. Dość jest przecież ważne i to, że się kochamy. A żeśmy jak pies z kotem – no to trudno. Może i to można porównać do konfliktu mocno uwiązanego psa łańcuchowego z wrednym wędrującym kotem.
Całuję Cię w kącik koło ust i płaczę, że Cię nie ma w Jeleniej Górze. Zaraz sobie napiszę w punktach całe zagajenie, a potem pójdę Ci coś kupić. Czołem!
                                                  Agnieszka




Fragmenty pochodzą z książki "Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory listy na wyczerpanym papierze". Ułożyła i opatrzyła przedmową i komentarzami Magda Umer, wyd. Agora SA, Warszawa 2010
Fot. wikipedia.or

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz