poniedziałek, 11 stycznia 2016

Chwile olśnienia

 

Chwile olśnienia

Celem człowieka jest ustawienie własnego życia w zgodzie z Naturą – czyli bez żadnego wysiłku, nie pragnąc niczego osiągnąć, a tylko uznając po prostu to, co jest. Mądry człowiek żyje w zgodzie z samym sobą:

Nie wychodząc przez drzwi
Poznaje wszystko co jest do poznania
Nie wyglądając przez okno
Widzi drogi niebieskie
Bo im dalej się odejdzie
Tym mniej się rozumie
Mędrzec dociera nie wyruszając
Widzi nie patrząc
Czyni nie czyniąc.
(Tao)
Dlaczego? Tego czego człowiek nie ma „wewnątrz” – nie znajdzie w świecie zewnętrznym.
Zachowanie zwierząt zdeterminowane jest przez instynkt, nie przez myśl, i dlatego ich życie pozostaje w absolutnej zgodności z przyrodą - nasze coraz mniej. My nie „czujemy” już przyrody, nie bierzemy jej na poważnie, nie korzystamy już z jej nauk. A przecież wciąż tu jest – wielkie, zawsze otwarte muzeum bez strażników. Uniwersytet dostępny dla wszystkich, z lekcjami o każdej porze dnia i nocy.
Kiedy dotykasz kamienia, czujesz coś? Spróbuj sobie wyobrazić, co czuje kamień. On też ma świadomość. Żaden rzeźbiarz hinduski ze starożytności nie zrobiłby posągu boga, używając żeńskiego kamienia, ani posągu bogini przy użyciu kamienia klasyfikowanego jako męski – na podstawie jego konsystencji, ciepła i pożyłkowania.
Kiedy koncentrujesz świadomość w obecnej chwili, i tym sposobem uwalniasz się od chaosu myśli – uświadamiasz sobie tajemniczą energię w sobie Bezpośrednio odczuwasz ją jako promienność i potęgę swojej własnej obecności: Stan ten nie zawiera żadnej treści, tylko obecność. Innymi słowy, czujesz utajoną energię Stworzyciela. Życie w sobie , w każdej istocie i też w kamieniu lub w roślinie. I oto dociera do ciebie, że „wszystko, co istnieje, święte jest”.
Wielu ludzi tak wierzy we własne umysły, że piękno przyrody właściwie dla nich nie istnieje. Zdarza im się, owszem, powiedzieć: „Jaki piękny kwiat”, ale to tylko mechaniczny odruch, mentalna etykietka. Skoro nie trwają w bezruchu, skoro nie są obecni, tak naprawdę nie widzą kwiatu, nie czują jego istoty, świętości – tak jak i siebie nie znają, nieczuli na własną istotę i świętość.
Ponieważ żyjemy w kulturze bez reszty zdominowanej przez umysł, prawie cała nasza sztuka, architektura, muzyka i literatura , z bardzo nielicznymi wyjątkami , wyprana jest z piękna i z wewnętrznej esencji.
Dzieje się tak dlatego, że sami twórcy ani na chwilę nie potrafią wyzwolić się spod władzy umysłu. Nigdy więc nie docierają do tego miejsca we własnym wnętrzu, z którego płynie wszelka prawdziwa twórczość i piękno.
Umysł pozostawiony sam sobie płodzi potwory – nie tylko z rodzaju tych, które potem trafiają do galerii sztuki. Wystarczy spojrzeć na nasze miejskie krajobrazy i wysypiska przemysłowe. Żadna, inna cywilizacja nie stworzyła aż tyle brzydoty.
Czy patrzyłeś kiedyś bezchmurną nocą w bezkres nieba? Czy odbierał ci mowę jego absolutny bezruch i niepojęty ogrom? Czy słuchałeś, czy naprawdę wsłuchałeś się w szmer górskiego strumienia? Albo w śpiew ptaka w cichy letni wieczór?
Żeby coś takiego dotarło do świadomości, umysł musi znieruchomieć. Musisz na chwilę odłożyć osobisty bagaż przeszłych i przyszłych problemów, a także całą swoją wiedzę; w przeciwnym razie będziesz patrzył, nie widząc, i słuchał, nie słysząc.
Niezbędna jest twoja całkowita obecność. W zjawiskach tych kryje się coś więcej niż piękno zewnętrznych form: coś nienazwanego, niewysłowionego, jakaś głęboka, wewnętrzna, święta esencja. Wszelkie przejawy piękna są nią prześwietlone. Objawia ci się ona tylko wtedy, kiedy jesteś obecny. Czy to możliwe, że ta bezimienna esencja i twoja obecność są jednym i tym samym? Czy istniałaby, gdybyś nie był obecny? Głęboko w nią wniknij. Sam się przekonaj. Kiedy zdarzały ci się te chwile obecności, pewnie sobie nie uświadamiałeś, że na chwilę wkraczasz w sferę bez umysłu.
Powodem twojej nieświadomości było to, że po krótkiej pauzie znowu wdzierały się myśli. Lecz nawet jeśli olśnienie trwało tylko kilka sekund, aby zaraz ustąpić pod naporem umysłu, niemniej pojawiało się. Gdyby nie ono, nie odczułbyś piękna. Umysł nie potrafi go bowiem ani dostrzec, ani stworzyć. To piękno, ta świętość odsłaniała się przed tobą zaledwie na tych kilka sekund, kiedy byłeś w pełni obecny. Ponieważ pauza była krótka, a tobie brakowało czujności i refleksu, zapewne nie zauważyłeś istotnej różnicy między samym doznaniem (niezakłóconą myślami świadomością piękna ) a nazywaniem go i interpretowaniem w myślach. Pauza trwała tak krótko, że wszystko zlewało się w jeden proces.
Prawda jest jednak taka, że gdy tylko wdarła się myśl, po pięknie zostało ci jedynie wspomnienie. Im dłużej trwa pauza między doznaniem a myślą, tym głębsze staje się twoje człowieczeństwo. Innymi słowy, tym większą osiągasz świadomość.
"Życia nie mierzy się ilością oddechów tylko ilością chwil, które nam zapierają dech w piersiach."
Ta  rada, pewnego 100 latka, zabrzmi ci jak marny dowcip gdy się znajdziesz na odludziu -  pod śnieżną lawiną. Albo gdy twój nauczyciel będzie chciał cię o czymś radykalnie przekonać: 
Pewnego razu – mówi bajka – uczeń przyszedł do mistrza i prosił, aby ten go nauczył wyższych stopni w rozwoju miłości do Boga. Mówił, że niższe stopnie już mu są niepotrzebne, gdyż on już wie, jak kochać. Mistrz uśmiechnął się tylko na słowa młodzieńca. Młodzieniec kilka razy przychodził z tą prośbą i otrzymywał zawsze tą samą odpowiedz – uśmiech. W końcu stracił cierpliwość i kategorycznie zażądał od mistrza, aby ten mu wyjaśnił swe postępowanie.
Wówczas mistrz zaprowadził ucznia nad brzeg jeziora – rozkazawszy mu wejść do wody, pogrążył go w falach  i nie pozwolił mu wyjść, z siłą go trzymając pod wodą. Młody człowiek walczył, starając się wydobyć na wierzch, ale nie był w stanie podnieść głowy nad wodę. Na koniec mistrz wydobył go i zapytał:
– Synu mój, czego pożądałeś najbardziej, kiedy byłeś pod wodą.
– Trochę powietrza – odparł młodzieniec, wdychając pełną piersią.
– Zupełnie słusznie – rzekł mistrz i gdy będziesz pożądał Boga jak pożądałeś powietrza – tylko wtedy będziesz gotowy, do wyższych stopni i wtedy będziesz istotnie umiał kochać.
"W Ziemi, planecie ludzi” Saint-Exupery opowiada, jak samolot pilotowany przez Henri Guillaumeta zagubił się gdzieś wśród łańcuchów Andów. Przez trzy dni pilot szedł na piechotę prosto przed siebie w lodowatym zimnie. Aż upadł wymęczony twarzą w śnieg. W tej krótkiej chwili wytchnienia zrozumiał, że jeśli nie podniesie się natychmiast, to nie podniesie się już nigdy. Ale wyczerpany do granic możliwości, nie miał już na to siły. Wolał spokojną, bezbolesną śmierć. W myślach pożegnał się już z żoną i dziećmi, po raz ostatni serce przepełniła mu miłość do nich. Nagle naszła go niespodziewana myśl: jeśli jego ciało nie zostanie odnalezione, żona będzie musiała czekać aż cztery lata na wypłacenie pieniędzy z ubezpieczenia. Kiedy otworzył oczy, ujrzał sto metrów przed sobą wystającą ze śniegu skałę.
Gdyby zdołał się do niej dowlec, stałby się bardziej widoczny dla ekip poszukiwawczych. Uczucie do najbliższych kazało mu podnieść się i iść dalej. I co więcej, już wcale się nie zatrzymał. pokonał dalsze sto kilometrów przez śniegi, aż dotarł do jakiejś wsi. Potem powiedział: 

„Tego, czego dokonałem, nie dokonało żadne zwierzę na świecie”. 
Kiedy wola przeżycia okazała niewystarczającą motywacją, miłość i poczucie odpowiedzialne za innych dodały mu sił do dalszej walki o życie…”
Dopóki nie otrzemy się o śmierć, życie wydaje się nie mieć granie – właśnie tak wolimy o życiu myśleć. Wydaje się, że zawsze będziemy mieć czas na szukanie szczęścia. Najpierw muszę skończyć studia, spłacić raty, wychować dzieci, przejść na emeryturę… O szczęściu pomyślę później. Gdy odkładamy na jutro poszukiwania rzeczy najważniejszych, możemy się przekonać, że życie przeciekło nam przez palce”
Zdarzyło się to wielat temu , w Wigilijny Dzień. Po wypiciu "grzańca" u Poraja w Zakopanym wracałem do schroniska " Betlejemka" na Hali Gąsienicowej. Pokonałem zalesione tereny i wlokłem się po grani Zboczania gdy  zapadł zmierzch. W końcu dotarłem do Przełęczy Między Kopami. Po omacku, w śnieżycy, w śniegu po kolana, wspinałem się stromo pod górę. Gdy poczułem, że zdobyłem szczyt góry, i schodzę już w dół, tafla śniegu po której szedłem zaczęła się obsuwać. Po chwili śnieg przykrył mnie całego. Spadając rozpaczliwie wymachiwałem rękoma we wszystkie strony szukając powierzchni. Mokry śnieg zastygł dookoła mnie w bezruchu. Gdy cofnąłem wysunięta rękę poczułem dopływ świeżego powietrza. Mogłem oddychać ale nie mogłem się ruszyć. Znalazłem się w śnieżnej pułapce.
Czy odkryłeś, kto umiera, kiedy się umiera?
Intelektualnie można zrozumieć, że wraz ze śmiercią umiera też wszystko, z czym się identyfikujemy: ciało, myśli, nasze związki międzyludzkie, doświadczenie i owo „Ja”, któremu przypisujemy tak wielkie znaczenie. Dlatego każdego dnia, by nie przywiązywać się zbytnio do tego, czym nie jesteśmy, warto sobie powtarzać:Jestem świadomością,
Ale czy to wszystko wystarczało, żeby uwolnić mnie od strachu przed śmiercią?
Leżąc pod zwałami mokrego śniegu modliłem się.  Cóż, odnajdą mnie na wiosnę- pogodziłem się w pewnym momencie!!? Ale  też pomyślałem o rozpaczy rodziców. Zacząłem walczyć o życie; i dla siebie, i dla nich. I stał się cud... Nagle tafla śniegu ruszyła i zaczęła spadać po stoku. Znalazłem się znów na powierzchni .... cdn
 Widocznie Śmierć nie jest negatywna. Może być Wielką Nauczycielką. W istocie, dzięki niej zadajemy sobie wielkie pytania na temat życia. A jeśli dobrze się zastanowić: to właśnie ona nas tu na Ziemie przywiodła.
Perspektywa bliskiej śmierci może zatem doprowadzić do swoistego wyzwolenia. W jej cieniu życie nagle nabiera intensywności, wibracji i smaku, jakich nie znaliśmy nigdy wcześniej. Oczywiście, gdy nadchodzi kres, czujemy rozpacz z powodu konieczności odejścia, tak jakbyśmy żegnali się z kimś kochanym, wiedząc, że nigdy już go nie zobaczymy. Większość z nas lęka się tego smutku. Czy jednak nie byłoby czymś jeszcze gorszym odejść, nie znając pełnej radości życia? Czy nie byłoby gorzej, gdybyśmy w chwili rozstania nie mieli powodu do smutku?…”

Jeśli chcesz być wyprostowany.
Przystań na odrobinę krzywizny.
Jeśli chcesz być wypełniony, stań się pusty.
Jeśli chcesz powstać od nowa, bądź użyteczny.
Jeśli chcesz być bogaty, pragnij mniej.
Nadmierne pragnienie prowadzi do szaleństwa!
Dlatego Mędrzec doświadcza jedności,
I staje się wzorem dla świata.
Nie skupiony na sobie, doznaje oświecenia.
Nie przywiązany do swoich racji, daje przykład.
Nie żądając uznania, czyni chwalebne rzeczy.
Nie wychwalany, staje się potężny wewnętrznie.
Dzięki temu świat nigdy go nie pokona.
Czy starożytni wypowiadali puste słowa, mówiąc:
„Jeśli nie chcesz zostać złamany, ugnij się”?
Tao

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz