niedziela, 27 marca 2022

Były specjalista CIA zdradza sekrety Strefy 51, w tym jej oryginalną nazwę

 

Nawet wy, smutne, żałosne owce, które nie są na naukę o UFOlogii - którzy zmarnowali swoje istnienie, zwracając uwagę na drobiazgi, takie jak rodzina, przyjaciele, kariera i bieżące wydarzenia - są, zakładam, niemniej jednak znane z Obszaru 51 i lore wokół niego. Przypuszcza się, że przechowywane są tam zestrzelone samoloty. Badania, które podobno przeprowadzono na tych statkach. Sposób, w jaki przez dziesięciolecia poddawano je inżynierii odwrotnej, dzięki czemu otrzymaliśmy wcześniej niewyobrażalne technologie, takie jak chipy krzemowe, noktowizory, pierwiastek chemiczny moscovium i Flex Seal (może to zmyślone, ale wygląda na technologię obcych).

To, czego możesz nie wiedzieć, choć powinieneś, to nazwisko George'a Knappa. Jest on dziennikarzem telewizyjnym z Las Vegas, który bardziej niż ktokolwiek inny jest odpowiedzialny za wprowadzenie doniesień o UFO i UAP do głównego nurtu życia społecznego. Z narażeniem własnej reputacji i wiarygodności tropił tropy i ujawniał prawdy, które rząd przez dziesięciolecia ukrywał pod górami biurokracji. W zasadzie każdy film dokumentalny na temat UFO/UAP bez jego wkładu jest stratą czasu. A oto jego najnowsze doniesienia na ten temat:

"CIA Station D" - tak brzmiała pierwotna nazwa Strefy 51. Nowa, ostateczna historia bazy została napisana przez T.D. Barnesa.:
 


    Strefa 51 jest w pewnym sensie żywą, oddychającą sprzecznością - najbardziej znaną tajną bazą na świecie. Stała się inspiracją dla wielu książek, programów telewizyjnych i dużych filmów, ale czy kiedykolwiek była naprawdę tajna?

    "Strefa 51 nigdy nie była tajna. Wiedziało się o jej istnieniu. Chodziło tylko o to, kto tam był i co robił" - mówi Thornton "T.D." Barnes, były specjalista ds. radarów Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) powiedział dla 8 News Now I-Team's, George'a Knappa.

    Barnes [jest] szefem Road Runners, grupy byłych pracowników Strefy 51, którzy ponad dziesięć lat temu ujawnili się, aby opowiedzieć o pracy, jaką wykonywali na pustyni w Nevadzie.

    Barnes posunął się dalej, nakłaniając CIA do odtajnienia zdjęć i dokumentów dotyczących bazy, rzeczy, o których nawet CIA zdawała się nie wiedzieć, w tym prawdziwej nazwy bazy - "Station D", która była pierwotną nazwą CIA dla Strefy 51. Nazwa ta znajduje się również w tytule nowej, ostatecznej historii tego miejsca, napisanej przez Barnesa. ...

    Do tej pory opinia publiczna nie miała o tym pojęcia. ...

    Na początku była to rzekomo stacja meteorologiczna NASA, potem ośrodek badań nad energią atomową, ale przez cały czas CIA rozwijała najbardziej zaawansowane platformy szpiegowskie na świecie i technologię, która pomogła USA wygrać zimną wojnę.

    W latach 70., kiedy nieprawidłowości CIA zwróciły uwagę Kongresu i dwóch prezydentów, nagle w Waszyngtonie zapanowała cisza: CIA zabroniono działalności na terenie USA, zamknięto "Stację D", a kontrolę nad nią przekazano amerykańskim siłom powietrznym.

    W połowie lat 80. uwagę opinii publicznej wzbudziło zajęcie przez Siły Powietrzne 89 000 akrów ziemi publicznej wokół Groom Lake. ...

    "Kiedy rozeszła się wieść, że w Strefie 51 dzieje się coś, w co CIA była zaangażowana przez 20 lat i o czym nikt nie wiedział, zapytałem, co oni tam robili przez 20 lat? I wtedy zaczęła się faza na UFO" - powiedział Barnes.

Po pierwsze: zaklepuję sobie nazwanie moich części Stacji D. W przeciwieństwie do nazwy, na którą odpowiadały przez całe moje dorosłe życie. Więc odczep się, to moje.

Po drugie, co ważniejsze, tylko ktoś z CIA mógł wziąć enigmę owiniętą w tajemnicę wewnątrz zagadki, jaką jest Strefa 51, i spowić ją w jeszcze większą mgłę i zamęt. Przez dziesięciolecia tomy książek, filmów dokumentalnych, podcastów i opublikowanych raportów mówiły jedno, a teraz Thornton "T.D." Barnes mówi coś zupełnie innego.

Więc teraz mamy uwierzyć, że cała ta sprawa z UFO to tylko przykrywka, wymyślona w latach 80-tych, aby ukryć fakt, że CIA tak naprawdę wykorzystywała to miejsce do ochrony USA przed rosyjskimi hordami, tak? Więc wszyscy ci ludzie, którzy pracowali tam lub w pobliskich placówkach - tacy jak Bob Lazar i ppłk Phillip J. Corso, którzy szczegółowo opisali swoją pracę nad inżynierią wsteczną zestrzelonych statków - są w błędzie? Że Strefa 51 to tak naprawdę nasi najlepsi szpiedzy broniący demokracji przed Czerwoną Groźbą?

Może to tylko efekt backfire, a to, co twierdzi Barnes, jest zbyt sprzeczne z moim światopoglądem, bym mógł to zaakceptować. Odrzucam jednak pomysł, że ja i ci wszyscy wariaci, którzy kilka lat temu mówili o szturmie na Strefę 51, mylimy się i nie ma tam nic poza bronią szpiegowską i zaawansowanym sprzętem lotniczym, nad którym eksperymentują Siły Powietrzne. W każdym razie nie z tej Ziemi. A kiedy poznamy prawdę, czy to w tym roku, czy za 100 lat, pamiętajmy, kto miał rację w sprawie największej tajemnicy w historii ludzkości: My, UFO-szaleńcy. Takich jak ja i Stacja D.**Source

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz