Autor
Relacja kata i ofiary jest pierwotnym i najpowszechniejszym programem relacyjnym ludzkości, który wziął się z uwarunkowań biologicznych (walka o przetrwanie). Program ten zgłębiam od lat, w historiach różnych ludzi, a także własnym życiu. Są to skomplikowane relacje, w których dochodzi do nadużyć w interpretacjach zarówno ze strony kata jak i ofiary. O tym zresztą pisałam w artykule: „Jak wyjść z uniwersalnego wzorca kata i ofiary.” O ile w przypadku przemocy np. fizycznej, seksualnej pod wieloma względami nie ma wątpliwości, kto jest „winnym” a kto „poszkodowanym”, dużo mówimy o przemocy emocjonalnej i relacjach toksycznych, w których granice się faktycznie rozmywają. Zgodnie z zasadą lustra, ofiara ma w sobie kata, a obwiniany kat – ofiarę, i o tym chcę napisać parę słów.
Istnieją jednostki z cechami psychopatycznymi, które są drapieżnikami i wykorzystują innych, ale obłudnie uważają się za pokrzywdzonych. Satysfakcję im sprawia, gdy innych ściągają w „dół”, do swojego „bagna”. Pragnienie destrukcji ujawnia ich prawdziwe intencje, a przypominanie o swojej „wiecznej krzywdzie”, jest narzędziem dręczenia otoczenia. Oczywiście nie mam tu na myśli realnej przemocy, której zadośćuczynienie jest sprawą oczywistą, ale krzywdy wyimaginowane, wyolbrzymione, które dana osoba kreuje i obsesyjnie wierzy, manipulując tym samym ludźmi i ich emocjami. Maska ofiary może być częścią strategii relacyjnej, opartej na kontrolowaniu otoczenia, by wyegzekwować korzyści – np. czyjąś uwagę, energię, finanse, czas, uczucia. Nierzadko „ofiara” powołując się na swoje rzekome krzywdy, szuka silnych sojuszników, których może napuścić na osobę, którą pragnie „zniszczyć”, bo od dawna była jej celem, reprezentując nieakceptowanego „cienia”.
OFIARA ŻĄDNA KRWI
Ofiara może być zatem ukrytym, żądnym „krwi” katem, czyli drapieżnikiem. Ma to miejsce także w ezoteryce. Pod otoczką „ofiary” bezkarnie oskarża innych o własne niepowodzenia, „pech”, urojenia, zaburzenia, obsesje, problemy życiowe, a nawet nastroje, myśli i emocje Wiara w złe „uroki” i „energie” rzekomo pochodzące od innych, czemu poświęciłam ostatni artykuł („o iluzjach umysłu”), jest dowodem funkcjonowania wielu nadużyć, zabobonów i kompletnej nieznajomości zasady psychologicznej „projekcji cienia”. Obwinianie innych o „złą energię” wiąże się z możliwością mentalnego ukarania napiętnowanych osób, które w rzeczywistości są niewinne. W dawnych czasach było gorzej, bo karano fizycznie. Na przykład polowania na czarownice są oparte na tym mechanizmie kozła ofiarnego, czyli wskazanie winnego całego zła, którego podłoże tak naprawdę jest gdzie indziej, bo w nieświadomości osób oskarżających o „czary”. Dzieje się to nieustannie także i we współczesnym świecie. Mamy skłonność do osądzania, zapominając, że należy wpierw zapoznać się szczegółowo z daną sytuacją, wysłuchać wszystkie strony, nim wydamy na kimś „wyrok”.
Warto sobie uzmysłowić te wzorce i spróbować wyjść z ograniczonych, jednobiegunowych filtrów postrzegania siebie w toksycznym układzie. Ofiara bywa niebezpieczna, ponieważ działa w nieświadomości swoich destrukcyjnych instynktów. Atakując innych, może tłumaczyć, że została tak ukształtowana przez „kogoś”, w związku z tym nie potrafi inaczej. Znajduje wygodne usprawiedliwienie, by nie brać odpowiedzialności za własne czyny.
Sama odkrywałam w sobie „niszczyciela”, gdy byłam ofiarą różnych ludzi i zdarzeń. Najtrudniej w praktyce integracji cienia było przyjąć, że i we mnie jest ta bezwzględność, której brzydziłam się u moich katów. Cechy w nieświadomości dążą do zjednoczenia poprzez lustro otoczenia, o czym pisałam np. w artykule „Bestia w tobie„. Potrafię już wychodzić z roli ofiary, ale wciąż uczę się świadomie integrować cechy „drapieżnika” w pozytywie, tzn. przekuwając w moc duszy, która daje mi pewność i skuteczność działania w chwili kryzysu, pomaga osiągać cele w materii, mądrze kształtować przestrzeń życiową. Wcześniej, gdy wypierałam z siebie te cechy, spotykałam je pod postacią ciemnych postaci, które mnie nawiedzały np. w koszmarach i paraliżach sennych, jak i realnych ludzi, psychopatów, którzy stanęli na mojej drodze.
ZRANIONE DZIECKO
Inną ważną lekcją, po kilku latach użalania się nad sobą, było zrozumienie, że choć nie miałam wpływu na krzywdy z dzieciństwa, które mnie ukształtowały, to za aktualne życie ponoszę odpowiedzialność, ponieważ jestem człowiekiem dorosłym, „rodzicem” dla siebie samego. Przyjęcie konsekwencji swoich decyzji jest wpisane w szkołę życia i osobiste programy do przepracowania. To oczywiście nie wyklucza dochodzenia swoich praw, gdy zostały one złamane. Problem w tym, że można stracić obiektywne i zdroworozsądkowe podejście, gdy podejmujemy „złą” decyzję, mierzymy się z jej konsekwencjami, a potem obwiniamy innych za porażkę, ponieważ nie potrafimy przyznać się do własnych słabości, niedojrzałości, niewiedzy. Pragniemy „odwetu”, dlatego szukamy możliwości ukarania innych, ale tak naprawdę chodzi o ukaranie siebie. Trudno nam pokochać i utulić swoje wewnętrzne dziecko, wziąć je za rękę, wychować z miłością i nauczyć jak radzić z emocjami. A przede wszystkim dać sobie prawo do błądzenia, bez potrzeby agresywnego karania czy to siebie, czy innych.
Bez zdania sobie sprawy z dziecięcych wzorców, które nami kierują i które powinny być uświadomione, oswojone, przepracowane ciężko mówić o dojrzałości emocjonalnej. Rodzice wiedzą, że w rozwoju dziecka może się pojawić etap, w którym obwinia krzesło o to, że się o niego potknęło. Tą tendencję przenosimy później na grunt dorosłości. Można szukać winnych swojego cierpienia wszędzie, tylko nie w sobie. A przecież to w naszym ciele czai się małe, skulone, zranione dziecko domagające się miłości i pocieszenia. A ponieważ nie dostaje tego od siebie, to agresywnie wymusza na innych.
Można uzależnić się od bycia ofiarą, bo to dobry sposób na karmienie się uwagą otoczenia, co jest strategią znaną z dzieciństwa, gdy doświadczyliśmy deficytu emocjonalnego. Warto podjąć psychoterapię, w której człowiek da sobie prawo do odczuwania i opisania emocji, także tych negatywnych. Jeśli ktoś został faktycznie skrzywdzony, to uświadomienie tego faktu i nazwanie rzeczy po imieniu jest częścią procesu odzyskiwania siebie, a także wyboru życia w prawdzie.
JAK ROZPOZNAĆ ?
Z tego co zauważyłam poznając wiele historii z tej tematyki, osoba w trybie roszczeniowej ofiary ma tendencje do głośnego krzyku i szumu. Szuka miłości i zrozumienia swoich krzywd, ale jak dasz jej współczucie, nie potrafi tego przyjąć bo natychmiast uruchamia się w niej kat. Kreuje się na pokrzywdzoną, a jest emocjonalnym oprawcą, próbującym kontrolować ciebie, a nawet realnie szkodzić. Początkowo można być naiwnym, wierzyć w jej historie, próbować pomóc, angażując się czasowo i emocjonalnie, dopóki nie zauważy się nieścisłości w opowieściach, tendencji do zmyślania, wyolbrzymiania, a także powtarzania tych samych motywów, by zwrócić na siebie uwagę.
Ofiary będące katem, charakteryzują się tym, że postępują w sposób niezrównoważony, targane przez zmienne nastroje. Utożsamiają się z owcą, ale postępują jak wilk. Skrajne wyrażanie emocji, będące wynikiem wewnętrznego zafałszowania (od dobrotliwości, pochlebstw po jawną agresję i jad) będą się odzywać coraz bardziej, dopóki sam dajesz temu przestrzeń. Jak się zorientujesz, że cała twoja pomoc jest przeinaczana, a dana „ofiara” w stosunku do ciebie zaczyna zachowywać się agresywnie, zrozumiesz, że takiemu człowiekowi nie da się pomóc na tym etapie, ponieważ on nie chce wyjść ze wzorca, który nim rządzi. Nierzadko jedynym wyjściem pozostaje rezygnacja z dalszej relacji. Oczywiście „ofiara” nie odpuści, ponieważ jest zniewolona programem szukania winnych swojego stanu. Dlatego, jeśli postanowiłeś się odciąć od takiej osoby ku jej wielkiemu niezadowoleniu, poszuka innych słuchaczy i tym razem może na ciebie zwalić wszystko. Na to już nic nie poradzisz. Jedną z najcenniejszych rzeczy, którą możesz dać innym jest czas. I na szczęście masz wybór, komu go poświęcić.
JAK POSTĘPOWAĆ ?
Rozwój osobisty wbrew pozorom jest prosty – zaczyna się od autorefleksji, praktyki uważności, nauki nazywania rzeczy po imieniu i wzięcia odpowiedzialności za siebie i programy, które projektuje się na innych ludzi. Nie wyklucza się jednak ich własnej odpowiedzialności za przestrzeń, która nakłada się na naszą, ponieważ rzeczywistość jest kolektywna, wielowymiarowa. Na najwyższym poziomie jesteśmy jednością, ale ta jedność rozszczepia się w pryzmacie materii na wielość, która tworzy różne potencjały relacyjne, a tym samym możliwość nauki i rozwoju.
Zatem możemy wejść w daną wyniszczającą grę emocjonalno-energetyczną, albo zachować spokój i z miłością wybrać swoją prawdę. Co to znaczy ? Z moich obserwacji wynika, że czasem należy pozostawić agresora – zarówno w typie ofiary, jak i kata, w jego własnym świecie, jeśli wszelkie sposoby dotarcia i uświadomienia zawiodły, a dana osoba po prostu nie chce podjąć pracy nad sobą. Oczywiście, jeśli ktoś przekroczył granice i naruszył dobra osobiste drugiej osoby, należy sięgnąć po środki prawne. Warto pamiętać o tym, że nawet jeśli rozpoznaliśmy wrogów w sobie i pokochaliśmy potencjały, które w nas reprezentują, nie oznacza to, że fizyczni reprezentanci faktycznie się zmienią. Oni też mają swój wybór, będąc kreatorami własnej przestrzeni i danie im czasu na dojrzewanie w swoim trybie, jest przejawem miłości.
Możesz rozwijać się duchowo, integrować w sobie ciemną stronę, wychodzić z ról kata i ofiary, ale dalej możesz tego typu jednostki spotykać na swojej drodze. To nie oznacza, że na tym etapie masz jakiś problem, wręcz przeciwnie. Jeśli jesteś świadomy danego programu, to nic dziwnego, że nieświadomi garną do ciebie po wiedzę. Postęp polega na tym, że rozpoznasz ich problemy i nauczysz z nimi radzić oraz pomagać na tyle, na ile to możliwe, bez potrzeby wchodzenia w wyniszczające wzorce.
https://ciemnanoc.pl/2017/03/16/ofiara-ktora-jest-katem-jak-rozpoznac-i-postepowac/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz