czwartek, 12 stycznia 2017

72 Bomby dziennie - Jak USA nam dzieli demokrację i wolność









Isaac Davis , Staff Writer 
Waking Times
Wśród wielu innych przełomowych wydarzeń, które miały miejsce w 2016 roku , Stany Zjednoczone zrzuciły aż wojskowych 26,171 bomb do obcych narodów. Nie jest to dobra wiadomość dla tych, którzy są w miejscu docelowym, jak i konflikt rozprzestrzenia się na Bliskim Wschodzie, a rząd naciska jak zawsze na wojnie z Rosją i Chinami, zwykłych Amerykanów, którzy płacą rachunek wojny z pieniędzy podatników , mają trochę soul-poszukiwań do zrobienia.
Są to wartości tego narodu powstałe jako najlepsze wspólne ze światem poprzez przemoc i zniszczenie? Czy amerykańska pomysłowość we wszystkich sprawach dotyczących nauki i wydajności zostały przyćmione przez błędne zdolności do wywierania woli oligarchii ,chociaż policyjnych działań i masowych bombardowań? Czy kiedykolwiek taki moment, wystarczy, a my przyznamy, że bombardowanie ludzi nie tworzy pokój i osiąga aspiracje darmowe i moralnych u ludzi?
Jak donosi McClatchyDC:
"USA z rzuciły 26,171 bomb w ubiegłym roku, 3027 więcej niż w 2015 r.



A teraz wyobraź sobie je jw zawieszone i puste,
Lub takie napełnione energia miłości  z kosmosu.

Tak trzymaj i myśl o tym co zrobili Amerykanie,
To co było nie jest nawet zgliszcza można odbudować 

Nie oddawaj rządnej energii takim obrazom i tekstom,
Pozosatwmy je w zawieszeniu tak jak my patrząc na to.

autor blogu 

Arka Jacoba. Maturzysta ratuje od śmierci na morzu [FOTOREPORTAŻ]

Joanna Strzałko
Uratowana rodzina. Jacob pomaga uratowanym wejść na pokład  
Uratowana rodzina. Jacob pomaga uratowanym wejść na pokład "Iuventy". Na zdjęciu niesie półtorarocznego chłopca z Nigerii, który płynął łodzią razem z rodzicami i bratem. Wszyscy zostali uratowani (Fot. César Dezfuli Rello)

Maturzysta z Berlina zebrał 290 tys. euro i kupił statek. Ocalił od śmierci na morzu już 3 tysiące osób. Rozmowa z Jacobem Schoenem


Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej

Jest kwiecień 2015 roku, masz 18 lat, zdajesz maturę i...

–...czytam w wiadomościach, że na Morzu Śródziemnym zatonęła łódź z 800 uchodźcami. Czuję, że nie mogę tego ot, tak zostawić.

Co robisz?

– Zbieram informacje, jak organizuje się misje ratownicze na Morzu Śródziemnym, jaki statek jest potrzebny, ile trzeba na to pieniędzy. Jadę do Hamburga na spotkanie z kapitanami i ekspertami morskimi. Słyszę, że porywam się na coś, o czym nie mam pojęcia. No i że jestem za młody. W końcu jednak mój zapał im się udziela. Siadają ze mną do stołu i dzielą się swoim doświadczeniem.

Jak ludzie dowiadują się o twoim projekcie?

– Media społecznościowe mają ogromną siłę. Ale chciałem też, by pomysł rozszedł się po Berlinie, gdzie mieszkam. Zależało mi nie tylko na kupnie statku, ale i na stworzeniu sieci współpracowników. Organizowałem spotkania, opowiadałem, co zamierzam i jakie mam potrzeby. Powstał dziesięcioosobowy zespół. A z czasem w 47 europejskich miastach zaczęło działać 47 ambasadorów. Jeszcze nie ma wśród nas Polaków, ale mam nadzieję, że wkrótce dołączą. Nasi ambasadorowie szukają wsparcia dla projektu u miejscowych biznesmenów i prywatnych sponsorów.

W październiku 2015 roku zakładasz organizację Jugend Rettet (Młodzież ratuje).

– A w listopadzie rusza kampania crowdfundingowa. Do maja 2016 roku udaje nam się zebrać 290 tysięcy euro i to wystarcza za zakup, remont i wyposażenie holenderskiego kutra rybackiego, którym możemy jednorazowo podjąć 440 osób (nazwiemy go „Iuventa”), oraz na pierwsze misje ratunkowe. Miesięczny koszt naszej działalności na Morzu Śródziemnym wynosi 40 tysięcy euro. W tej chwili mamy środki, by prowadzić operację do końca listopada. Miałem pójść na studia – europeistykę, ale w tej chwili nie mogę zająć się niczym innym. Uniwersytet musi poczekać. Bardzo wspierają mnie przyjaciele i rodzice, choć ci drudzy trochę się martwią, bo podczas akcji ratowniczych na morzu załoga ryzykuje życie.

Kto uczestniczy w misjach?

– Na „Iuvencie” pływa 11, a czasem 13 osób z Niemiec, Włoch, Anglii i Hiszpanii. Ponad połowa załogi to profesjonaliści: kapitan, nawigator, maszynista, lekarz, pomocnicy medyczni ze znajomością francuskiego i arabskiego, szef misji oraz marynarze. Wszyscy pracujemy jako wolontariusze. Ci, którzy mają stałe zatrudnienie, na czas misji biorą urlopy. Jedna operacja trwa 14 dni. Potem na Malcie załoga się wymienia. Pływamy na wodach międzynarodowych w odległości 15-24 mil morskich od wybrzeża Libii. Gdy widzimy tonącą łódź, mamy obowiązek ruszyć z akcją ratunkową. Zabieramy uchodźców na pokład, udzielamy pierwszej pomocy i przekazujemy włoskiej straży przybrzeżnej lub marynarce wojennej Hiszpanii, Irlandii lub Niemiec. Żołnierze traktują nas z wielkim szacunkiem i za każdym razem wyrażają wdzięczność za naszą pracę.

Brałeś udział w akcji ratunkowej?

– Tak, w lipcu, podczas pierwszej misji „Iuventy”. Nigdy nie zapomnę chwili, gdy zobaczyłem tonącą łódź pełną przerażonych ludzi. Ściskało mnie w gardle. W ciągu dwóch tygodni uratowaliśmy 1300 uchodźców. Do dziś – 3000. Od grudnia liczba uchodźców na morzu maleje, dlatego wrócimy do akcji ratunkowych wiosną.

Jesteś dumny?

– Tak, ale jestem też zły, bo mam poczucie, że ktoś się nami wysługuje, że odwalamy robotę za innych. Władze europejskie nie robią w tej sprawie nic. Bo jakby chciały, to zrobiłyby to dużo lepiej niż my. Tymczasem uchodźcy zostawieni są sami sobie. Nie tylko na morzu. Chciałbym, by Unia znalazła rozwiązanie tej trudnej sytuacji nie tylko u nas, ale także w krajach, skąd ci ludzie uciekają. Gdyby tak się stało, nie bylibyśmy już potrzebni. To byłby nasz największy sukces.

KONTAKT

INFO@JUGENDRETTET.ORG
Pieniądze można wpłacać na konto:
Jugend Rettet e.V. Bank: Berliner Sparkasse
IBAN: DE28 1005 0000 0190 4657 43, BIC: BELADEBEXXX

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz