poniedziałek, 28 lutego 2022

Kanada i Zachód stają się państwami bezwolnymi

 


Likwidacja protestu kanadyjskiego konwoju ciężarówek przez Trudeau i jego popleczników ujawniła program zachodnich elit. To, czego jesteśmy świadkami w Kanadzie, jest emblematyczne dla społeczno-politycznej i ekonomicznej kondycji USA i ogólnie Zachodu.

Unieważnienie praw naturalnych i prawnych, "legalny" zakaz sprzeciwu, likwidacja małych, niezależnych producentów (na korzyść monopoli), rosnąca penetracja inwigilacji państwowej i korporacyjnej, domyślnie zatwierdzone hakowanie nazwisk i adresów dysydentów i ich zwolenników, demaskowanie dysydentów przez prasę i media społecznościowe, konfiskata własności tych, którzy mają "nieakceptowalne poglądy" - to nie tylko fakty w Kanadzie; to najbliższa przyszłość, jeśli nie teraźniejszość, w USA i nie tylko. Razem stanowią one model państwa chińskiego, który jest szeroko rozpowszechniany na całym świecie, model stworzony, nieświadomie lub nie, przez elity zachodnie.

Teraz, gdy maska została zdjęta, odsłoniła się naga i zniewieściała twarz tyranii. Jest to tyrania lewicowych patusów autorytarnych - tyrania państwa, oczywiście, ale także lewicowych żołnierzy wśród tak zwanej inteligencji i aktywistów. Te ostatnie grupy składają się z tych, których wartości "klika u władzy" rzekomo reprezentuje - "różnorodność, sprawiedliwość i inkluzja" z ich opiniami pochodzącymi z tłumu. Zostali oni wyszkoleni przez swoich nadrzędnych władców, by postrzegać odstępstwa od ortodoksji rasowej i polityki tożsamościowej über alles jako oczywiste zło. Jak na ironię, wraz z władzami, które są u władzy, uważają odmienne zdanie za odpowiednik faszyzmu, podczas gdy mężowie stanu i ich służący przy każdej okazji demonstrują swoje faszystowskie postawy i działania. Ich pogarda dla nieumytych dorównuje jedynie ich własnej niepewności (i na niej się opiera), ponieważ podstawą ich awansu społeczno-zawodowego jest specjalny status tożsamościowy lub niezachwiana wierność programowi. Posiadanie właściwych poglądów zyskało status moralny, którego odmawia się kierowcom ciężarówek i całej reszcie hoi polloi.

Ironia losu mnoży się w nieskończoność. Justin Trudeau i jego współpracownicy porównują protestujących do zwolenników totalitarnych reżimów z przeszłości, a jednocześnie wprowadzają totalitarne środki w życie. "Honk honk" to, czyż nie wiecie, "skrót od 'Heil Hitler'", a nie sygnał dla kierowców ciężarówek, aby oczyścić drogę dla cennego ładunku i tych, którzy go przewożą, czy też symbol protestu przeciwko wymuszonemu bezruchowi. Takie "odwracalne blokady" i odwracanie rzeczywistości to pewne symptomy totalitaryzmu1.

Nawet socjaliści papugują establishmentowe poglądy na temat kierowców ciężarówek i ich protestu, prawdziwego ruchu klasy robotniczej, jeśli taki kiedykolwiek istniał, ale w ich mniemaniu nie tego rodzaju, ponieważ nie opierał się na właściwym credo. "Wolność" nie tylko nie jest godnym obiektem - jest to okrzyk "skrajnie prawicowego", białego supremacjonisty neonazisty. "Wolność od konieczności" jest tym, co wychwalają socjaliści i ich towarzysze, tak jakby wszelka działalność gospodarcza nie opierała się na fundamentalnym braku. A konieczność jest dokładnie tym, co reprezentują kierowcy ciężarówek, koniecznością, której ci, dla których pracują kierowcy i inni pracownicy, muszą bez zastrzeżeń zaprzeczać.

Wolność została uznana za towar nieistotny. Amerykańska Bill of Rights i kanadyjska Charter of Rights and Freedoms zostały skutecznie unieważnione, ujawnione jako niewiążące palimpsesty, które mają zostać nadpisane przez "Emergencies Act" i inne dekrety stanu wyjątkowego. Te "święte" dokumenty rzeczywiście mają status pism religijnych w świeckim państwie - przez niektórych uznawanych za prawdziwe, ale nie mające zastosowania poza prywatnymi przekonaniami. Zasada, że prawa, które te dokumenty uznają, nie pochodzą od rządów, ale są ich preegzystencją, została odrzucona z drwiną. Elita rządząca przyznała sobie prerogatywę do unieważniania ich na rozkaz.

W najnowszej retoryce i dyktatach o braku wolności wyraźnie brakuje jakiejkolwiek wzmianki o obawie przed rozprzestrzenianiem się kowida. Na wypadek, gdyby pozostały jakiekolwiek wątpliwości, teraz wiemy już jednoznacznie, że nigdy nie zostaliśmy zamknięci dla "własnego dobra", ale raczej z góry ustalonego desideratum, by powstrzymać, zakazać i wymusić posłuszeństwo od chętnego lub niechętnego podmiotu. Ci, którzy widzieli w covid-19 pretekst do stosowania przymusu, zostali oczyszczeni z zarzutów, niezależnie od tego, czy ich lokaje twierdzą inaczej, czy nie. Owszem, covid-19 może być poważną chorobą, ale łagodzenie skutków choroby nigdy nie było ostatecznym celem reżimu covidowego. A ci, którzy wierzyli, że uzasadnienie dla rzekomych środków łagodzących było szczere, muszą teraz przyznać, że "stan wyjątkowy" będzie trwały, jak sugerował włoski filozof Giorgio Agamben prawie dwadzieścia lat temu.

 Mimo to wielu z nich nadal w pewnym stopniu decyduje o sobie, jeśli tylko zapewni się im niezbędną swobodę. Jednak nieustanne pociągnięcia ze strony władców establishmentu i ich biurokratycznych wykonawców sprawiają, że pętla nieustannie zaciska się na szyjach większości (mimo pozornego ustąpienia ostatniego wariantu Covida) - na razie tylko w wymiarze psychologicznym. W każdym razie na każdym kroku upomina się nas, byśmy zastanawiali się, co jest dozwolone, a co zabronione, czy to pod względem ekspresji ekonomicznej i politycznej, mobilności, czy nawet najskrytszych myśli2 .

**By Michael Rectenwald

**Source

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz