sobota, 26 lutego 2022

I ty tam byłeś



26 lutego 2022 r. przez Steve'a Beckowa


Credit: ubetoo.com

Zdumiewa mnie, że w tak burzliwym czasie można czuć się spokojnie.

Ale takie właśnie doświadczenie jest mi dane. A ja mogę pisać tylko o tym, co jest mi dane.

Teraz czuję powiew miłości i przyjmuję go do wiadomości. W zamian ona się rozwija i jestem zanurzony zarówno w miłości, jak i w pokoju.

Uznaję to za mój naturalny stan.  A wraz z tym rozpoznaniem oboje zakotwiczają się we mnie - albo ja w nich.

W tym stanie nic nie jest złe. Owszem, poza tym stanem wiele rzeczy jest złych i jestem tego świadomy.

Tylko że nic nie jest złe wewnątrz tej bańki świadomości, którą jestem.

Czuję się prawie tak, jakbym musiał prosić Cię o pozwolenie na śledzenie wydarzeń wewnętrznych w tak niespokojnym czasie. Czuję się niezręcznie.

Jednak powiedziano nam, że wszystko jest tak, jak powinno być.  Zaufaj boskiemu planowi. Kiedy w końcu się za to zabiorę?

Ufając planowi, godzę się na bycie. "Idź na górę razem ze wszystkimi innymi, Steve, i napisz o tym". To jest moje zadanie.

***


Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek był w dwóch boskich stanach naraz, więc opiszę, jak się czuję.

Pokój czuję się tak, jakbym ważył tysiąc funtów, a jednak mogę się poruszać. Czuję się masywny, a mimo to mogę robić wszystko tak, jak zwykle.

Miłość chwilowo zniknęła. Skupiam się na doświadczeniu spokoju, na tym, że ważę tysiąc funtów.

Co się dzieje potem?

Doświadczam ciężkości. Uświadamiam sobie, że wszelki ciężar może być związany tylko z tym, co nie jest mną.

Jak mógłbym sam być ciężki? Doświadczyłem niewiarygodnej lekkości ducha (1977).

Zazwyczaj nie doświadczam ducha w ciele w takim stopniu, w jakim jestem świadomy ciężkości. Jest to po prostu to, co noszę w sobie dzień po dniu, nie zauważając tego. Ale kiedy jestem świadomy ducha wewnątrz ciała, jestem również świadomy ciężkości.

Tak jak jestem duchem w ciele, który odchodzi w chwili śmierci, a nie samym ciałem, tak samo nie jestem ciężkością, czymkolwiek ona jest.

Neti, neti. Nie to, nie to.

Wiem o tym, więc mam ten punkt orientacyjny.

***


Dlatego odpoczywam w ciężkości. Widzę, że ta ciężkość to wszystkie moje podstawowe problemy, wzorce nawyków, pliki pamięci - w zasadzie wszystko, co nie jest mną.

Wyłączam telefon komórkowy i zaczynam medytować. Mój umysł jest już spokojny i to od jakiegoś czasu.

To, co robię, powoduje, że w moim polu widzenia tworzy się wir - który wygląda jak tunel.

Potwierdzam z Michałem, że mogę się oderwać i opisać to doświadczenie - to moja misja - nie tracąc go. Czuję jego potwierdzenie.

Gdy wracam do wiru, staje się on bardziej skupiony. Uświadamiam sobie, że to Atman, Jaźń, Chrystus i mówię to. Kłaniam się przed nim.

Widzę siebie, jak wspinam się z jakiejś kupy czegoś. Muszę się wygramolić. Kiedy już się wydostanę, rozpoznaję, że to, co właśnie zostawiłem, jest moim ciężarem.

Odsyłam ten niechciany bagaż z powrotem do Matki, aby go udoskonaliła i poddała recyklingowi.

I wtedy dociera do mnie, co się stało: W pokoju doświadczam mojej lekkości, wewnątrz więzienia mojej ciężkości (mojego ciała fizycznego i bagażu mentalnego/emocjonalnego). Na początku doświadczam ciężkości, a następnie oddzielam się od niej i doświadczam pokoju, nie będąc obciążonym bagażem.

Nazywam pokój ciężkością, substancjalnością przypominającą granit. I tak jest, na jednym poziomie. Następnie, na jeszcze głębszym poziomie, kiedy istota całkowicie oddziela się od swojego bagażu, pojawia się niesamowita lekkość bytu. Niewątpliwie istnieje wiele kolejnych poziomów.

***


Pozostaje jeszcze pamięć komórkowa. A teraz nie ma już wzorców nawyków, które mnie ukrywają i chronią. Jestem jak to, co w Cold Mountain Institute nazywaliśmy "trzęsącą się meduzą". Nie mam skorupy. Teraz drżę na myśl o zdenerwowaniu. Pragnę spokoju.

Wracając do doświadczenia. Równocześnie pokój wzrastał, by wypełnić nowo powstałą przestrzeń, jak rozszerzające się pawie pióra. Uświadomiłem sobie pokój, "dotarłem" do niego, a następnie przystąpiłem do złożenia kilku deklaracji. (Pamiętaj: Urzeczywistnienie jest boskim stanem, jak błogość lub pokój plus zagadka - to rozróżnienie staje się jasne).

W mgnieniu oka wróciłem do doświadczenia Xenii, gdzie wiedziałem, że moje naturalne Ja jest czyste i niewinne. Poprosiłem o napełnienie mnie tym boskim stanem, ponieważ będę go potrzebował.

Poczułem przypływ pewności siebie. Tak właśnie działa Niebiańska Kompania: Daje nam to, czego potrzebujemy, kiedy tego potrzebujemy.

Zgłosiłem się po moje dziedzictwo, ponieważ wiedziałem, że będę go potrzebował. A potem oderwałem się, aby to zapisać.

Po powrocie do normalnego, otwartego dla oczu stanu stwierdziłem, że tym razem nie mam ochoty na powrót. Czuję się odświeżony, odnowiony, pewny siebie. Teraz mogę zająć się pracą.

Gdzie byliśmy?

Teraz widzę, jak przebiegają doświadczenia duchowe.  W przeszłości nigdy nie potrafiłem określić czasu trwania żadnego nastroju czy doświadczenia, które miałem. Dni? Tygodnie? Godziny? Minuty?

Teraz widzę, że kiedy już się wydarzą, jestem skłonny nie pozostawać w nich, ale zejść ponownie do świata i podzielić się nimi. Jestem zorganizowany wokół tego, że są one po prostu chwilowe.

Oznacza to, że większość doświadczeń duchowych, które miałem, prawdopodobnie nie trwała zbyt długo. Zdarzały się przez pewien czas, a potem się kończyły, ponieważ nie miałem głębokiej chęci, aby je kontynuować. To wystarczyło, dziękuję. Czuję się świetnie. Do widzenia.

Zagadka rozwiązana.

Właśnie pokazałem, że urzeczywistnienie jest błogością podnoszącą nas do góry lub spokojem uwalniającym nas na tyle, że to, co wcześniej nie było dla nas jasne, staje się krystalicznie czyste w momencie świtania świadomości na wyższym poziomie. Cały ten proces, który opisałem, był jednym z takich momentów.

I ty tam byłeś.

1 komentarz:

  1. Ja też pomimo medialnych nagonek wojennych, czuję w sobie błogi spokój, ciszę i lekkość, bo wiem że to są tylko podpuchy ciemnych szatańskich rozpadających się sił.
    WIEM, że wszystko ułoży się w Światłości Najwyższego Źródła Wszechrzeczy.

    OdpowiedzUsuń