Nagranie pokazujące dziwny rytuał odprawiany w ośrodku
CERN w Genewie ożywiło teorie spiskowe związane z Wielkim Zderzaczem
Hadronów. Od lat krążą bowiem spekulacje, że największa maszyna świata
może sprowadzić na Ziemię zagładę albo otworzyć okno do innego wymiaru…
Stworzenie czarnej
dziury, która pochłonie Ziemię lub dziwadełek pożerających materię, a
nawet otwarcie portalu do innego wymiaru – to tylko niektóre wątki z
teorii spiskowych otaczających Wielki Zderzacz Hadronów. Największy na
świecie akcelerator cząstek dla wielu stał się "maszyną strachu", a
internauci zaczęli głośno pytać, czy fizycy z CERN-u, aby na pewno
wiedzą, co robią?
Fizycy-nekromanci
Po kilku latach pracy
superakceleratora fizycy przyznają jednak, że doszli do ściany. Poza
bozonem Higgsa nie wykryli bowiem wiele – żadnych śladów innych
wymiarów, dowodów na supersymetrię ani nieznanych cząstek, co martwi ich
najbardziej.
Na początku sierpnia 2016
r. uczeni z Europejskiego Centrum Badań Jądrowych (CERN), na którego
terenie znajduje się LHC, ogłosili, że uzyskane w grudniu ub. roku dane,
z którymi wiązano wielkie nadzieje na odkrycie nowej cząstki, okazały
się nic nieznaczącym fałszywym alarmem.
Jednak o CERN zrobiło się
ostatnio głośno nie tylko w związku z brakiem sukcesów. W drugim
tygodniu sierpnia br. na YouTube pojawiło się nagranie, które wywołało
lawinę komentarzy odnośnie do tego, co dzieje się w "domu" Wielkiego
Zderzacza. Na filmie widać grupę ludzi odzianych w czarne peleryny,
którzy odprawiają dziwaczny rytuał przed znajdującym się w siedzibie
CERN posągiem hinduskiego boga Śiwy.
Rzeczniczka CERN-u
poinformowała, że nagranie rzeczywiście wykonano na terenie Centrum, ale
bez pozwolenia i wiedzy jego władz, a przedstawione na nim osoby
musiały posiadać przepustki, bez których nie mogłyby się tam przedostać.
"CERN każdego roku gości
tysiące naukowców z różnych stron świata i czasem posuwają się oni za
daleko w swoich wygłupach. Właśnie to miało miejsce przy tej okazji" –
poinformowała pani rzecznik, dodając, że sprawa jest w trakcie
rozpoznania.
Nagranie, na którym
odgrywana jest scena składania ofiary z człowieka pod posągiem bóstwa,
zyskało rozgłos w sieci i wzbudziło liczne komentarze, umacniając
krążącą od lat teorię spiskową o "okultystycznej piątej kolumnie" w
szeregach uczonych z CERN.
Przeglądając internet,
można natknąć się na dziesiątki odnośników do stron z teoriami, że
poszukiwania bozonu Higgsa to tylko przykrywka dla bardziej niecnego
przedsięwzięcia.
Tak jak nekromanci i
poeci sprzed wieków tworzący magiczne kręgi-portale do świata ciemnych
mocy, tak samo fizycy z CERN-u mogą poszukiwać dostępu do innych
wymiarów i zamieszkujących je istot – sugerują wielbiciele spisków.
Czego, a w zasadzie
kogo, fizycy-okultyści mieliby tam szukać? Wśród internautów nie ma co
do tego zgody. Pozostaje pytanie, czy umieszczony na YouTube film nie
jest czasem humorystyczną odpowiedzią naukowców dla tych, którzy
dopatrują się w działalności CERN "drugiego dna"?
To możliwe, jednak
wygłupiając się przed posągiem Śiwy podarowanym przez rząd Indii,
popełnili oni faux pas. Śiwa Nataradźa – czyli Śiwa Tańczący jest bowiem
symbolicznym odniesieniem do celu poszukiwań LHC, a kosmiczny taniec
bóstwa w filozofii hinduskiej oznacza odwieczną aktywność uniwersum i
ruch każdego atomu.
"To tańczący Bóg, który
wypełnia cały wszechświat – tańczy w każdym atomie i komórce twojego
ciała" – pisał o tym amerykański religioznawca Joseph Campbell.
Zwolennicy spisków odpowiadają jednak, że Śiwa to nie tylko pan kreacji, ale i destrukcji…
Dziwadełka zmienią Ziemię w papkę
Historia o okultystach
szukających drzwi do innego wymiaru to tylko jedna z kilku teorii
spiskowych otaczających CERN i Wielki Zderzacz Hadronów. Pozostałe są
równie zaskakujące i, co ciekawe, powstały one w większości nie w
internecie, ale w umysłach różnej maści uczonych.
Choć dziś mało kto o tym
pamięta, kilka osób próbowało nie dopuścić do uruchomienia LHC, grożąc
CERN-owi wstąpieniem na drogę sądową.
Zwolennikiem teorii, że
Wielki Zderzacz jest maszyną zagłady, był m.in. niemiecki biochemik Otto
Rössler, który próbował zainteresować tą sprawą Europejski Trybunał
Praw Człowieka. Niemiec twierdził, że fizycy, poszukując bozonu Higgsa i
eksperymentując z egzotyczną materią, narażają ludzkość na zbyt wielkie
niebezpieczeństwo.
Rössler obawiał się, że
LHC powoła do istnienia czarną minidziurę, która rosnąć może pochłonąć
naszą planetę. Choć specjaliści z CERN-u stanowczo wykluczali taki
scenariusz, niedługo później astrofizyk Rainer Plaga opublikował
artykuł, z którego wynikało, że nikt nie jest w stanie w stu procentach
zagwarantować, że LHC nie stanie się maszyną apokalipsy.
Choć protesty zostały
oddalone i Wielki Zderzacz uruchomiono, pogląd, że europejski
akcelerator to bomba z opóźnionym zapłonem, zyskał sobie zwolenników.
Do innych
niebezpieczeństw łączonych z akceleratorem należały dziwadełka, tj.
hipotetyczne cząstki tzw. dziwnej materii zbudowanej z hiperonów lub
mezonów dziwnych. Gdyby przedostały się one do naszej rzeczywistości,
mogłyby zarazić całą materię swoją "innością" i (jak pisał prof. Martin
Rees) przemienić Ziemię w "martwą supergęstą kulę" o średnicy 100
metrów.
Na swojej witrynie
internetowej uczeni z CERN-u uspokajali jednak, że LHC nie wyprodukuje
czarnej dziury, baniek próżniowych ani dziwadełek, ponieważ nie panują w
nim odpowiednie warunki. Co jednak tyczy się materii dziwnej, warto
dodać, że obawy o jej wytworzenie pojawiały się wielokrotnie w związku z
pracą akceleratora RHIC – starszego brata Wielkiego Zderzacza z
Brookehaven National Laboratory w Upton.
Sabotaż z przyszłości
LHC, który zasłynął też
kilkoma spektakularnymi awariami, nie dostarczył dotąd dowodów na
istnienie nieznanych cząstek, które pozwoliłyby uczonym przekroczyć
granice tzw. modelu standardowego.
Nieoficjalnie może być
jednak zupełnie inaczej, bo ludziom zwykle nie mówi się wszystkiego –
sugerują zwolennicy spisków, dodając, że awarie akceleratora CERN także
mogą nie być przypadkiem.
Jedną z
najoryginalniejszych teorii odnośnie do Wielkiego Zderzacza Hadronów
stworzyli Holger Bech Nielsen i Masao Ninomiya reprezentujący kolejno
Instytut Nielsa Bohra w Kopenhadze i Uniwersytet w Kioto. Twierdzili
oni, że LHC nie działa najlepiej, gdyż… jest sabotowany z przyszłości, i
to wcale nie przez podróżników w czasie, którzy chcą powstrzymać
ludzkość przed naukową katastrofą.
O co więc dokładnie
chodzi? Zdaniem Nielsena i Ninomyi, LHC psuła "fala" z czasów, które
dopiero nadejdą. Przyszłość, na co wskazują niektóre modele, może bowiem
już istnieć i oddziaływać na teraźniejszość. Ich zdaniem bozon, którego
szukano, jest czymś tak nienaturalnym dla naszej rzeczywistości, że
uszkadzał mającą go wytworzyć maszynę jeszcze zanim go ona
wyprodukowała. Wszystko to dzięki zdolności cząstki Boga do podróży
przez czas.
Na poparcie swej dość
ekstrawaganckiej hipotezy Nielsen i Ninomiya podawali przykład
akceleratora SSC (Superconducting Super Collider), który miał mieć moc
trzykrotnie większą od LHC, ale został uziemiony w 1993 r. przez rękę
"opatrzności" (a dokładniej problemy finansowe jego twórców).
Pozostaje pytanie,
dlaczego najbardziej spektakularny eksperyment w dziejach zamiast
entuzjazmu wzbudza strach i dziwne pogłoski? Problemem jest być może
jego stopień skomplikowania. Dla większości ludzi to, o czym mówią
fizycy obsługujący LHC to (nomen omen) czarna magia, a hasła takie jak
"cząstka boga" czy czarna dziura automatycznie budzą strach przed
nieznanym…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz