piątek, 28 października 2016

Poszczepienne powikłania u polskich dzieci


Szanowni Państwo!



Odważyłam się napisać ten list, by zwrócić Państwa uwagę na problem dzieci z coraz częstszymi powikłaniami poszczepiennymi. Niestety media głównego nurtu wciąż nie podejmują tematu lub jest to przedstawiane w taki sposób, by przedstawić rodziców, jako opornych, którzy z głupoty nie szczepią swoich dzieci. Do momentu, kiedy nie urodziłam dziecka, też byłam zwolenniczką szczepień, jednak, kiedy mój czteromiesięczny synek, oddany zdrowy do szczepienia i do niego zakwalifikowany, dostał ciężkiej biegunki z krwią i dwa tygodnie walczyliśmy, by nie cierpiał, zaczęłam się zastanawiać, co mogło być przyczyną. Lekarz to zbagatelizował, twierdząc, że to przez spadek odporności i zaprzeczył nawet temu, co jest napisane w ulotce przez producenta o rodzajach możliwych skutków ubocznych. Na wizycie prywatnej inny lekarz potwierdził nasze obawy o powikłaniu, jednak nie zostało to nigdzie zapisane w książeczce zdrowia. Zaczęłam wtedy czytać, szukać innych rodziców i okazało się, że to jest tylko czubek góry lodowej. Na szczęście syn nie doznał ciężkich powikłań neurologicznych, jednak wiem, że takie przypadki zdarzają się już bardzo często. Lekarze niestety bagatelizują problem i obawy rodziców. Decyzja o nieszczepieniu czy przerwaniu szczepień wynika właśnie z wcześniejszych, często tragicznych powikłań tego samego dziecka lub starszego rodzeństwa. Rodzice się boją, często są zastraszani postępowaniem administracyjnym i grzywnami za nieszczepienie dzieci i w końcu decydują się zaszczepić, bo nie mają siły walczyć z systemem, mimo swojego lęku o dzieci, nie mają wyboru. Wierzymy, że dobro naszych dzieci nie zostanie przemilczane. Chcemy, aby świadomość ludzi o niebezpieczeństwach i możliwych konsekwencjach nie była zatajana, chcemy, aby rodzice byli informowani przez lekarzy, co może się wydarzyć po podaniu szczepionek. Rodzice ufają także badaniom przed szczepieniem, jednak jako rodzic muszę powiedzieć, że naszą kwalifikacją przed szczepieniem byłam zszokowana – moje płaczące dziecko, płaczące dziecko na korytarzu, pielęgniarka, która weszła do pomieszczenia dwukrotnie – dziecko zostało osłuchane, a lekarz nie zauważył szmerów, bo przy takim hałasie po prostu nie było to możliwe. Zaufaliśmy w pełni lekarzowi, który nawet nie spytał, czy dziecko miało kontakt z osobą chorą, czy gorączkowało, a mimo to bez dokładnego wywiadu zostało zaszczepione. Dlaczego jesteśmy jako rodzice z tym sami? A w dodatku trwa ciągła nagonka na rodziców „oszołomów”, a my po prostu boimy się o nasze dzieci i chcemy dla nich jak najlepiej, a nie jesteśmy przecież ani naukowcami ani lekarzami, a stoimy przed i tak trudnym wyborem. Boli mnie, kiedy pomyślę o tych wszystkich przypadkach zabranego dzieciństwa, ciężkiej choroby i tej bezsilności rodziców, gdyż państwo nie zapewnia żadnej pomocy po ewentualnych powikłaniach. Z drugiej strony wymaga od obywateli i to nawet pod groźbą kary pieniężnej, pełnego i czasami bezrefleksyjnego poddania się obowiązkowemu kalendarzowi szczepień. Liczymy na wsparcie, ponieważ zostaliśmy sami z tym problemem. Nie mamy poczucia, że nasze dzieci są bezpieczne. Tyle ostatnio mówi się o ochronie życia poczętego, a niepokojące są również doniesienia o wykorzystywaniu tkanek z abortowanych płodów do produkcji szczepionek. Jako katoliczka czuję, że to nieetyczne, nie mogę się pogodzić z tym w moim sumieniu, że miałabym pod przymusem podać taką szczepionkę mojemu dziecku, a jesteśmy do tego zmuszani pośrednio i bezpośrednio. Niestety wciąż powielane są przez lekarzy tezy o tym, że powikłania są niezwykle rzadkie, jeśli popatrzy się na całą zaszczepioną populację. Sytuacja zmienia się, kiedy taka tragedia przydarza się własnemu dziecku. Bardzo martwi mnie to, że staliśmy się, i nasze dzieci również, tylko tymi „do odhaczenia” i postawienia stempla, by wszystko zgadzało się na papierze, bo ktoś będzie z tego rozliczał. Martwi mnie, że nie dba się o nasze maluchy w sposób, jaki powinno. Nam udało się wyleczyć dziecko i nie doznało żadnych powikłań neurologicznych, ale nie wszystkie dzieci mają takie szczęście. Nie chcemy być traktowani jak numerki w kolejce, jesteśmy rodzicami i bardzo boimy się o zdrowie i życie naszych maluchów. My rodzice, po prostu boimy się o nasze dzieci. Nie chcemy, by korzyści finansowe były ważniejsze od zdrowia i życia naszych dzieci. Jeśli dzięki temu, że napisaliśmy ten list, chociaż jeden rodzic będzie bardziej czujny, będzie pytał o skład szczepionki, upomni się o pełną informację o stanie zdrowia dziecka oraz o dokładny wywiad i badanie przed szczepieniem, będę czuła, że się udało. Chciałabym, żeby szczepionki nas chroniły, jednak okazuje się, że ich podanie jest czasami niebezpieczne i kończy się ogromną tragedią i dla dziecka i dla jego bliskich. Jako jedni z rodziców, którzy widzieli, czym jest powikłanie poszczepienne, proszę z całego serca o pomoc. Chcielibyśmy, żeby ktoś nas wysłuchał i nagłośnił nasz punkt widzenia.
Z wyrazami szacunku,
(Dane personalne zastrzeżone na prośbę autorów/Red. W-P.)

Z redakcyjnej poczty: http://wolna-polska.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz