piątek, 28 stycznia 2022

Ujawniono tajemnicę "broni mikrofalowej" wymierzonej w amerykańskich dyplomatów



Amerykańscy dyplomaci i urzędnicy bezpieczeństwa cierpiący na szereg niewyjaśnionych problemów zdrowotnych byłe ofiary rosyjskiej broni mikrofalowej, powiedziano nam raz po raz. Ale teraz CIA przyznaje, że Moskwa nie była w rzeczywistości za "syndrom Hawany". Historia ta wpisuje się w niepokojąco znajomy schemat dezinformacji.

Z każdym mijającym tygodniem lista zdyskredytowanych zarzutów wobec Rosji rośnie i rośnie. Raz po raz zachodnie rządy i media wkraczały do akcji, aby poinformować nas o jakimś nowym złym spisku, po czym wycofywały się, gdy okazywało się, że nic z tego nie wynika.

Weźmy na przykład wieloletnią sagę, jaką była Russiagate, zbudowaną na pomyśle, że Donald Trump był rosyjskim agentem. Wciąż jest kilku wierzących, ale w większości ludzie stracili zainteresowanie, gdy stało się jasne, że to stek bzdur i że "Steele Dossier", które to zapoczątkowało, nie było warte papieru, na którym zostało napisane.

Następnie pojawiły się twierdzenia, że Rosja zbroiła talibów, że wprowadziła złośliwe oprogramowanie do sieci elektrycznej w Vermont, że finansowała Brexit za pośrednictwem brytyjskiego biznesmena Arrona Banksa itd. Wszystkie są obecnie zdyskredytowane.

A jednak zarzuty wciąż się pojawiają. Przykładem tego jest historia syndromu Hawany, o którym znów było głośno w tym tygodniu. Dla tych z Was, którzy przegapili, Syndrom Hawany to nazwa nadana tajemniczym symptomom doświadczanym przez setki amerykańskich dyplomatów i agentów CIA na całym świecie, w tym "bóle głowy, zmęczenie, utrata słuchu i wzroku, poważne i wyniszczające zaburzenia poznawcze, szumy uszne, mgła mózgowa, zawroty głowy i utrata kontroli nad motoryką".

Tak szeroki zestaw symptomów poddaje w wątpliwość istnienie jednej przyczyny. Niemniej jednak, szybko pojawiły się spekulacje, że wszystkie te objawy są przykładami jednego "syndromu" i że amerykańscy dyplomaci są celem ataku jakiegoś nieznanego emitera mikrofal, zaprojektowanego do smażenia ludzkich mózgów.

Po zbadaniu czterech możliwych przyczyn Syndromu Hawańskiego - infekcji, substancji chemicznych, czynników psychologicznych i energii mikrofalowej - raport rządu USA doszedł do wniosku, że "ukierunkowany impuls energii RF [częstotliwości radiowej]... wydaje się być najbardziej prawdopodobnym mechanizmem". Syndrom Hawany był "prawdziwy i jest poważny", zauważył dyrektor CIA William Burns, dodając, że istniała "bardzo silna możliwość", że był on wynikiem celowych działań.

Kto mógłby robić coś takiego? Publicznie przedstawiciele rządu USA unikali wymieniania nazwisk, przyznając, że nie mają na to dowodów. Na osobności jednak palcem wskazano Federację Rosyjską, a zarzut ten szybko został wzmocniony przez międzynarodowe media.

I tak New York Times podał, że urzędnicy "zaznajomieni z raportem", o którym mowa powyżej, twierdzą, że krajem stojącym za "atakami" była Rosja. Weteran CIA Lewis Regenstein twierdził, że rosyjskie/sowieckie ataki tego rodzaju miały miejsce od lat 50-tych, pisząc artykuł dla Washington Times z nagłówkiem "68 lat rosyjskich ataków promieniowania mikrofalowego na Amerykanów bezkarnie". "Rosjanie używają 'tajnej broni mikrofalowej' do namierzania amerykańskich szpiegów na całym świecie" - twierdził The Sun. I tak dalej. Media wyrobiły sobie zdanie - winna była Rosja.

Niektórzy eksperci spekulują, że syndrom hawański jest wynikiem celowych ataków, a inni uważają, że szkody wyrządzane ludziom są niezamierzonym efektem ubocznym działania jakiejś maszyny skanującej, zaprojektowanej do pozyskiwania informacji z urządzeń elektronicznych dyplomatów. Tak czy inaczej, winni byli Rosjanie, mimo że nigdy nie przedstawiono publicznie najmniejszego dowodu na poparcie tej tezy.

Nie trzeba było jednak długo czekać, aby sceptycy wysunęli inne teorie. Jedna z nich głosiła, że syndrom został wywołany przez głośne dźwięki wydawane przez świerszcze. Poparcie dla tej teorii znalazło się później w raporcie zleconym przez Departament Stanu USA, w którym stwierdzono, że świerszcze były najbardziej prawdopodobnym winowajcą w 21 odnotowanych przypadkach.

Pod koniec ubiegłego roku pojawiła się kolejna teoria. Syndrom Hawany był "masową chorobą psychogenną", uznała grupa amerykańskich naukowców. Twierdzili oni, że jest to przykład "efektu nocebo", przeciwieństwa efektu placebo. W tym przypadku oczekiwanie, że coś negatywnego stanie się z naszym zdrowiem, powoduje, że coś negatywnego się wydarzy. Po pierwszym incydencie na Kubie, dyplomatom amerykańskim powiedziano, aby zwracali uwagę na "anomalie zdrowotne" i w rezultacie zaczęli je odczuwać. W efekcie wszystko to było w ich głowach.

Niezależnie od tego, jaka była prawda, historia o rosyjskiej broni mikrofalowej nadal zyskiwała na popularności. Teraz jednak wydaje się, że nawet CIA ma wątpliwości. Według doniesień z tego czwartku,
"W nowej ocenie wywiadowczej CIA wykluczyła, że tajemnicze objawy znane jako syndrom hawański są wynikiem długotrwałej globalnej kampanii wrogiego mocarstwa skierowanej na setki amerykańskich dyplomatów i szpiegów, sześć osób poinformowanych o sprawie powiedziało NBC News.

W około dwóch tuzinach przypadków agencja nie może wykluczyć zagranicznego zaangażowania, w tym wielu przypadków, które pochodzą z ambasady USA w Hawanie, począwszy od 2016 roku. Kolejna grupa spraw jest uważana za nierozwiązaną. Ale w setkach innych przypadków możliwych objawów, agencja znalazła wiarygodne alternatywne wyjaśnienia, powiedziały źródła.

Pomysł, że powszechne objawy uszkodzenia mózgu zostały spowodowane przez Rosję lub inne obce mocarstwo celujące w Amerykanów na całym świecie, aby im zaszkodzić lub zebrać dane wywiadowcze, został uznany za bezpodstawny, powiedziały źródła."

Ojej! Jakież to żenujące. Na pewno jest jeszcze kilka przypadków, w których przyczyna choroby pozostaje nieznana, a więc obcego zaangażowania "nie można wykluczyć." Ale to raczej nie jest dowód na to, żeby to wykluczyć. Ta najnowsza ocena obala narrację "Rosja to zrobiła" na szóstkę.

Krótko mówiąc, po raz kolejny okazało się, że karmiono nas tkanką kłamstw. Nie powinno nas to już dziwić, ale cała ta sprawa świadczy o łatwowierności znacznej części naszego politycznego i medialnego establishmentu oraz o potrzebie znacznie ostrożniejszego i opartego na dowodach podejścia do zarzutów o popełnienie wykroczeń.

W dzisiejszych czasach powszechnie narzeka się na brak zaufania opinii publicznej do tradycyjnych instytucji politycznych i medialnych. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest fakt, że ludzie stali się sceptyczni wobec starych "stróżów" prawdy z powodu ich tendencji do wydawania wilczych okrzyków przy każdej nadarzającej się okazji. Jeśli ludzie wierzą w dezinformację pochodzącą z nowszych źródeł, to dlatego, że zostali rozczarowani dezinformacją pochodzącą ze starych źródeł. Te ostatnie są zagrożone, ale winę za to ponoszą tylko one same.

**By Paul Robinson

**Source

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz