Zbliża się kolejna rocznica Dnia Nakby albo, patrząc z drugiej strony
lustra, prawie równoczesna rocznica proklamowania niepodległości
Izraela, czternastego maja 1948.
Nakba to po arabsku „katastrofa” – يوم النكبة Yawm an-Nakba,
dosłownie „Dzień Katastrofy”, przypada dzień później, piętnastego maja.
Przypominanie o niej jest tępione w Izraelu, a w krajach zachodnich
zwalczane przy pomocy intensywnej propagandy oraz przepisów prawnych,
skierowanych rzekomo przeciw „antysemityzmowi”, ale sformułowanych w
taki sposób, że mogą być również stosowane do tłamszenia krytyki
ideologii Syjonizmu i politycznych wybryków państwa Izrael.
W 2011 roku Knesset uchwalił prawo, pozwalające na zaprzestanie
finansowania z budżetu instytucji upamiętniających Nakbę. Przepis, wraz z
zakazem wspominania o niej w izraelskich podręcznikach szkolnych,
wymierzony jest głównie w szkoły dla 20% arabskich obywateli Izraela,
ale także w żydowsko-arabskie organizacje pozarządowe, próbujące budować
pomosty pomiędzy żydami i Palestyńczykami.
Na terenie własnym izraelska policja i służby rutynowo odmawiają
wydawania zezwoleń na publiczne upamiętnianie rocznicy katastrofy przez
izraelskich Palestyńczyków.
Na Terenach Okupowanych izraelska armia bezlitośnie i bez ograniczeń rozbija i tłumi wszelkie rocznicowe demonstracje.
Jak co roku Izrael i jego apologeci będą po raz kolejny hucznie
świętować i szczycić się dorobkiem państwa „żydowskiego” (w cudzysłowie,
bo mieszka w nim co najmniej 20% obywateli innych wyznań). Będą
akademie, seminaria, flagi, przemówienia i depesze gratulacyjne od
polityków z „zaprzyjaźnionych” krajów. Oficjalnych uroczystości nie
zakłóci oczywiście nic, co mogłoby przypomnieć w jaki sposób kraik ten
powstał.
Jak powiedział kiedyś Stalin, „pojedyncza śmierć to tragedia, milion
zabitych to statystyka”. Kiedy mówi się więc o ośmiuset tysiącach Arabów
wypędzonych w 1948 roku w czystkach etnicznych, o co najmniej 13
tysiącach cywilnych ofiar towarzyszących im masakr, o 400 zrównanych z
ziemią wsiach, mamy do czynienia ze statystyką, której liczby
przerastają możliwość ludzkiej empatii.
Żeby tego uniknąć, przyjrzyjmy się więc bliżej pojedynczemu, choć bardzo
typowemu epizodowi tworzenia państwa „żydowskiego”, którym Syjoniści
tak się chlubią, na przykładzie niewielkiej wioski Abu-Szusza, 8 km od
miasta Ramle, dziś w środkowym Izraelu.
Wieś, istniejącą co najmniej od początku XIX w., zamieszkiwało w 1944
roku, w 233 domach, ok. 970 palestyńskich muzułmanów. We wsi był meczet i
dwa sklepy. W 1947 roku założono szkołę podstawową dla 33 uczniów.
Mieszkańcy utrzymywali się z rolnictwa, uprawiając ok. 250 ha pszenicy i
5,5 ha dobrze nawodnionych sadów owocowych. Ot, typowa prowincjonalna
palestyńska wioska, podobna do 400 innych. W maju 1948 roku historia wsi
została gwałtownie i krwawo zakończona. Żydzi zaczęli atakować Abu
Szusza w kwietniu. Mieszkańcom udało się odeprzeć rajdy syjonistycznych
bojówkarzy, ale nie byli w stanie odeprzeć decydującego ataku, który
nastąpił 13 maja, na dzień przed deklaracją niepodległości Izraela. Wieś
zajęła wtedy Giwati, brygada formowanej z terrorystów Hagany i Palmach
izraelskiej armii. Kilku mieszkańców uciekło, większość pozostała w
swych domach. Giwati została bardzo szybko zastąpiona przez uzbrojoną
milicję z kibucu Gezer, a później przez brygadę Kiriati. 21 maja
przedstawiciele Arabów zaapelowali do Czerwonego Krzyża o interwencję w
celu zatrzymania barbarzyńskich aktów we wsi, ale nawet gdyby żydzi
przejmowali się Czerwonym Krzyżem, jakakolwiek akcja byłaby w najlepszym
razie „musztardą po obiedzie”.
Arjeh Jitzhaki, izraelski historyk z Uniwersytetu Ben Ilan w Tel Awiwie,
tak oto opisuje wydarzenia w Abu Szusza, na podstawie anonimowych
zeznań członków Khmeil Miszmar (Gwardia Izraelskiej Armii):
„14 maja, o świcie, oddziały brygady Giwati zaatakowały wieś. Uciekających mieszkańców koszono z broni maszynowej. Innych zastrzelono na ulicy, lub zarąbano siekierami. Jeszcze innych ustawiono pod ścianą i roztrzelano. Żołnierz brygady Kiriati wziął do niewoli 10 mężczyzn i 2 kobiety. Wszyscy zostali zabici, z wyjątkiem młodej kobiety, która została zgwałcona i której się potem „pozbyto”. Żaden mężczyzna z tej grupy nie pozostał przy życiu, kobietom kazano pochować trupy.”
21 maja wypędzono resztę arabskich mieszkańców wsi. Na jej gruntach
żydzi założyli w 1948 roku osiedle Ameilim, a następnie, w 1951 roku,
moszaw (spółdzielnię rolniczą) Pedaja. Ruiny arabskich domów zostały
zrównane z ziemią w 1965 roku, z polecenia izraelskiej Agencji
Zarządzania Ziemią, podobnie jak pozostałości innych 400 wyczyszczonych
etnicznie wsi, w ramach rządowej akcji pozbywania się „skaz na
krajobrazie”.
Według badań przeprowadzonych przez historyków z palestyńskiego
Uniwersytetu Birzeit w Ramallah, w Abu Szusza zmasakrowano od 60 do 70
ludzi. Liczba ta jest potwierdzona przez odkrycie w 1995 roku na
terenie byłej wsi masowego grobu, w którym znaleziono 52 szkielety.
Abu Szusza jest tylko jednym z epizodów budowy syjonistycznego państwa,
jedną z 10 większych i ponad 100 pomniejszych masakr (wedle badań prof
Jitzhaki), towarzyszących czystkom etnicznym.
„Ojciec” Izraela, Ben Gurion, w ataku – jak dowiodła historia – czystego
chciejstwa tak oto podsumował Nakbę: „Starsi wymrą, młodzi zapomną”.
Minęło 69 lat, prawie wszyscy starzy już wymarli, mimo to kolejne
pokolenia wypędzonych i ograbionych wciąż pamiętają. Nakba nie skończyła
się zresztą z ogłoszeniem niezależności syjonistycznej kolonii.
Masakry, wypędzanie, grabieże, szykany, prześladowania trwały
nieprzerwanie aż do dziś i trwają nadal. Nie zmiecie tego pod dywan
nawet najbardziej hałaśliwe i tryumfalistyczne oficjalne świętowanie
syjonistycznej rocznicy.
Autor, gościnnie: Herstoryk
~ * ~
Czteroodcinkowy film dokumentalny Al-Nakba, ocinek 1:
Opublikowano 9 hours ago, autor: adept
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz