piątek, 09. Listopad 2018
Gwiazdy
i planety to żywe istoty. Żywe i świadome. Tylko w skali dostępnej dla
człowieka, trochę duże… Ze światopoglądem, który ludziom wpojono, można
zwyczajnie nie zauważyć, że planeta żyje, myśli i czuje. Jeżeli jednak
wejdzie się na poziom fal mózgowych znacznie głębszych niż poziom
codziennej aktywności, umysł przestaje się obijać o zewnętrzne formy, a
do świadomości zaczyna docierać prawdziwe rozpoznanie. Wówczas zaczynamy
rozumieć, że wszystko wokół nas jest żywe i świadome.
Siewcy
Życia to piękne i wysoko świadome istoty pochodzące z przestrzeni
duchowych. Ich misją jest pojawianie się w tych rejonach wszechświata,
gdzie obfitość życia dopiero się rodzi.
Młode
planety wysyłają do Siewców radosne zaproszenie. Są piękne, kochające i
gotowe do tego, żeby przyjąć i rozwinąć niezliczoną ilość cudownych
form życia.
Brzemienna
życiem planeta zaprasza do siebie opiekunów. Ponieważ życie rodzi się
wszędzie, niezliczona ilość duchowych pomocników przybywa, aby przyjąć i
wychować rodzące się planetarne potomstwo.
Kiedyś
opiekunów można było z łatwością przywołać. Dziś większość z nich jest
głęboko ukryta, gdyż populacja najgęściej zamieszkującego Ziemię gatunku
stała się zbyt agresywna, aby można było się im ukazywać.
Życie
nie rodzi się z niczego, nie powstaje samorzutnie. Życie rodzi się z
miłości. Miłość to dobro, które we Wszechświecie rozprzestrzenia się
swobodnie i ogarnia każdego, kto chce je przyjąć. Każdy ma do niej prawo
i każdy chętnie się nią dzieli.
Na
Ziemi od kilku długich tysiącleci jest trochę inaczej. Miłość nie jest
traktowana jako dobro powszechne. Podlega ścisłej reglamentacji i
narzucono na nią niezliczoną ilość ograniczeń. Część z nich wrasta w
życie ludzi z pokolenia na pokolenie tak mocno, że nawet sobie nie zdają
sprawy, że ulegają ułudzie. Znam wielu, którzy są przekonani, że miłość
to zazdrość, a przecież Zazdrość, to demon. Lista tego w jak dziwny
sposób ludzie traktują miłość, jest naprawdę imponująco długa.
Ziemia
jest piękna. Spójrzcie na nią. Zachwycająca. Ziemia jest również
cudowną istotą duchową. W jej wnętrzu płonie ogromny rubin. Jego światło
ma magiczną moc przyciągania.
Powiedzieć
Wam sekret? Wszyscy we Wszechświecie o nim wiedzą. Ziemia kocha się w
Słońcu. Z wzajemnością. Słońce kocha się w Ziemi. Czy myślicie, że bez
tej gorącej miłości mogłoby tu powstać jakiekolwiek życie? Nie ma szans.
Wśród
opiekunów licznie przybyłych na wezwanie planety, jest grupa istot
obdarzonych szczególną łaską. Są to opiekunowie żywiołów. Ludzie nazwali
ich Bogami.
Opiekunowie
żywiołów mieli tę wyjątkową właściwość, że żywioły ich słuchały. Użycie
mocy zazwyczaj kojarzone jest z ogromnym natężeniem duchowych sił.
Tymczasem jest to delikatne dmuchnięcie. Niczym oddech życia
przekazujesz swą złotą energię związanemu z Tobą żywiołowi, a on słucha
Cię z lekkością i zrozumieniem. Nie musisz natężać mięśni aby wlać
energię życia tam, gdzie jest ona potrzebna.
Jako
bogowie jesteśmy nieśmiertelni, ale to przecież zrozumiałe.
Przystosowanie się do przyjętego na Ziemi obyczaju śmiertelności jest
dla nas bardzo niewygodne i trudne do przyjęcia. Jeżeli śmiertelność Cię
męczy, porzuć ją, bo to w istocie bardzo nużące złudzenie.
MIASTO NA WODZIE
W
jednej z moich podróży w czasie i przestrzeni trafiłem do miejsca,
które okazało się memu sercu wyjątkowo bliskie. Leciałem nad ciepłą
powierzchnią oceanu. W oddali, na zachodzie zaczęło ukazywać się cudowne
miasto spowite turkusową poświatą. Miasto na wodzie.
Kiedy
znalazłem się bliżej, przyjrzałem się wszystkiemu dokładnie począwszy
od morskiego dna. Było ono ukształtowane niczym ogromna niecka. Skała,
która nieckę tworzyła wyrzeźbiona była niezliczoną ilością misternych
krużganków, komnat i korytarzy. Była to siedziba inteligentnych istot
zamieszkujących morskie głębiny.
Na
powierzchni było jeszcze piękniej. Ogrody i budowle w jakiś sposób
opierały się na podmorskim wsparciu skały tworzącej atol, były jednak
skonstruowane tak misternie, że miało się wrażenie, że unoszą się na
wodzie, tym bardziej, że co chwila spotykało się kanał z bezpośrednim
dostępem do podmorskiej części miasta.
Kiedy
się wynurzyłem, znalazłem się w ogrodzie. Lekkie budowle wzniesione
były na kolumnach. Był to pałac Posejdona. Poczułem się tu tak wspaniale
i znajomo, jakbym znalazł się w najbardziej przytulnym domu. Sam
Posejdon pojawił się po chwili. Był to mężczyzna pięknie zbudowany, o
szczupłej sylwetce, bez przerostu mięśni jak go się zazwyczaj ukazuje na
posągach. Na twarzy o szlachetnych, pociągłych rysach, nie zauważyłem
brody. Przeszedł koło mnie alejką, po czym przy jednej z kolumn wśliznął
się gładko głową w dół do wody. Zmienił przy tym swój kształt. Na czas
pobytu pod wodą przybrał energetyczny awatar bardzo szybkiej ryby lub
ssaka morskiego o silnie opływowych kształtach. Spośród dziś żyjących
ryb najbardziej kształt ten przypomina miecznik, ale mógł to być również
jakiś ówcześnie żyjący gatunek delfina. Podejrzewam jednak, że był to
awatar jedyny i niepowtarzalny w całym oceanie. Ów opływowy kształt oraz
duchowe moce pozwalały Posejdonowi przemieszczać się pod wodą z dużą
prędkością.
TURKUSOWY PROMIEŃ POROZUMIENIA
Całe
miasto otoczone było turkusową poświatą. Wydobywała się ona z ogromnego
kryształu umieszczonego pośrodku wyspy. Strzelał on w górę potężnym
słupem jasnego, niebiesko – zielonego światła. Na pewnej wysokości
światło to napotykało na coś w rodzaju energetycznej kopuły, która
sprawiała, że turkusowy promień rozpraszał się otaczając wszystko
niezwykłą poświatą. Duchowa istota odgrywająca na Ziemi rolę opiekuna
mórz, jako jeden z projektantów życia, był współtwórcą Turkusowego
Promienia Porozumienia. Każde z nas ma takich promieni siedem. Każdy w
innym kolorze i inną spełnia rolę. Kolor turkusowy rozświetla naszą
czakrę gardła i sprawia, że skłonni jesteśmy zrozumieć to, co inni
pragną nam przekazać. Ułatwia nawiązywanie kontaktów. Pozwala wyrazić
oraz nazwać to, co się dzieje w głębi duszy. Twojej i mojej. Pozwala
działać woli. Współtworzy magię.
TRÓJZĄB BOGA MÓRZ
Jednym
z atrybutów nieodłącznie kojarzonych z Posejdonem jest trójząb. Nie
było to wbrew pozorom ostre narzędzie służące do dźgania. Trójząb
pomagał zakrzywiać czasoprzestrzeń. Za jego pomocą można było
przyciągnąć coś, co w fizycznej przestrzeni znajdowało się bardzo
daleko. Jeżeli trójząb coś namierzył, odległość przestawała mieć
znaczenie.Wyglądał inaczej niż ten, na przedstawionym powyżej posągu.
Wszystkie zęby były równej wielkości, żaden nie wystawał przed inne.
Zęby i łącząca je podstawa były dosyć masywne, wyglądały tak, jakby ich
wnętrze skrywało jakieś urządzenie.
Trójząb
na co dzień przechowywany był w świątyni i wykorzystywany do
wytwarzania ochronnego pola siłowego. Ponieważ jest niezniszczalny,
prawdopodobnie znajduje się tam po dziś dzień, tyle że obszar ten jest
obecnie całkowicie pod wodą. Urządzenia utrzymujące trójząb w poprawnym
działaniu, musiały ulec pod wpływem katastrofy deformacji i działają
dziś niewłaściwie. Stąd występujące w tym rejonie świata anomalia
powodujące trudne do wyjaśnienia zniknięcia i przeniesienia w czasie i
przestrzeni. Miasto, które miałem przyjemność oglądać znajdowało się w
miejscu, gdzie dziś rozlewa się Morzem Sargassowe. Tam właśnie jest
Trójkąt Bermudzki. Występujące tam anomalie nie wskazują jednak
bezpośrednio miejsca zatopionego miasta. Trójząb nie jest ustawiony w
pionie lecz przechylony, zatem promień jego impulsów może wywoływać
anomalia w odległości kilkudziesięciu lub kilkuset kilometrów od jego
faktycznego położenia.
Kiedy
pomyślałem o Atlantydzie, pojawiło się przeświadczenie, że względem
wyspy Posejdona leży ona bardziej na zachód i że jest lądem stałym.
Tylko tyle udało się ustalić, gdyż na tym wizja się zakończyła.
Uczestniczyliśmy
w bardzo wielu duchowych podróżach. Moglibyśmy zdać wam relację z
fascynujących przygód. Będziemy to czynić krok po kroku. Teraz jednak
czas na wieści z Galaktyki. Pora wyjawić część tego, co do tej pory było
ukryte.
WIELKI KOŁOWRÓT
W
poprzednim przesłaniu wspomniane było o wielkich portalach, które
otwierane są dla Ziemi. Różnego formatu portali jest zapewne wiele, ale
nam chodzi konkretnie o jeden, za to ogromny. Z wymiaru Ziemskiego nie
jest on widoczny dla oczu fizycznych, natomiast duchowym okiem należy go
szukać na północnym niebie w okolicy Gwiazdy Polarnej. Jego zarys
wytyczony jest przez ogromny krąg, jaki Układ Słoneczny zatacza wokół
Jądra Galaktyki. Zakreślenie pełnego koła zajmuje naszemu Słońcu i
wirującym wokół niego planetom 25920 lat. Słowianie nazywali ten portal
Wielkim Kołowrotem. Znane jest również określenie „cykl precesji”, ale
ponieważ do naszych serc łatwiej trafiają rodzime określenia, pozostańmy
przy nazwie Wielki Kołowrót.
Koło
to w przybliżeniu figura, którą w cyklu wokół Jądra Galaktyki zatacza
Słońce. Pamiętajmy, że Ziemia zatacza kręgi wokół Słońca i dopiero razem
z nim uczestniczy w Wielkim Kołowrocie. Zatem Kołowrót dla Ziemi to nie
okrąg, lecz spirala opisana na okręgu. Wygląda to niczym płatki kwiatu
rozwinięte wokół wielkiego koła. Te płatki to wrota portalu, cały zaś
portal przypomina ogromną energetyczną kopułę utworzoną ze świetlistych
linii przypominających południki i równoleżniki. Miejsca połączeń tych
linii to punkty o szczególnym znaczeniu. Jest takich punktów wiele. Są
one pod opieką wysoko rozwiniętych istot. Niektórzy z opiekunów
przebywają fizycznie na Ziemi.
Otwarcie
portalu po stronie duchowej i kosmicznej związane jest ze zgodnym
wyrażeniem przyzwolenia wszystkich opiekunów. Chodzi o zgodę na Wielką
Przemianę. Zgoda wyrażana jest promieniem wysłanym z serca.
Po
wyrażeniu zgody przez energetyczną kopułę zaczyna płynąć ogromna ilość
świetlistej energii. Płatki koła rozsuwają się niczym przysłona w
obiektywie i otwiera się brama zwana Wielkim Kołowrotem. Rozsunięciu
płatków towarzyszy silna energia wirowa. Są to wiry płynące jednocześnie
w obu kierunkach, z góry na dół i z dołu do góry. Są prawo i lewo
skrętne.
Pełne
otwarcie portalu to zjawisko fascynujące i nieopisanie piękne. Nie jest
to zwyczajne otwarcie drogi w kosmos. Otwiera się droga do
nieskończonej ilości czasów i wymiarów. Nie sposób tego opisać słowami.
Aby
kołowrót mógł skutecznie przejawić swą moc w naszym świecie, potrzebne
są istoty, które otwierają tą gwiezdną bramę od strony fizycznej – na
Ziemi. Energia portalu schodzi w nasz wymiar tylko wtedy, gdy zostanie z
całą mocą i zdecydowaniem przywołana.
W
ciągu minionych 2 miesięcy Wielki Kołowrót był otwierany kilkukrotnie.
Podczas tych kilku otwarć, które należałoby uznać za próbne,
obserwowaliśmy niezwykły ruch po obu stronach Kołowrotu. Zdumielibyście
się jak znaczące istoty przybywały z obu stron. Na obecnym etapie nie
zostaliśmy upoważnieni do ujawniania ich tożsamości. To co się pomiędzy
nimi działo moglibyśmy określić jako próby dojścia do porozumienia.
Nieznany jest nam ostateczny wynik owych negocjacji, ale wszystko
wskazuje na to, że coś niezwykle ważnego się dzieje.
Podczas
jednej z podróży do Kołowrotu przekazano mi, że ostatnia zasłona, jaka
będzie z Ziemi zdejmowana, to Zasłona Gęstości. To ona sprawia, że
wydaje nam się jakoby materia była twarda i nieprzenikliwa. Ona też
utrudnia widzenie energii oraz innych wymiarów.
Wielki
Kołowrót oraz jego kosmiczny obrót to coś potężnego i bezwarunkowego.
Coś, przed czym nie ma odwrotu. Ci, którzy do tej pory tworzyli na Ziemi
zamkniętą i oderwaną od innych wymiarów rzeczywistość, są tego
świadomi. Dlatego u wielu z nich pojawia się coraz bardziej nurtujące
pytanie: „Po której stronie stanąć?”
Nie
u wszystkich. Część nadal stara się realizować program zwiększonej
kontroli umysłów. Kosmiczna szala wciąż potrzebuje naszego wsparcia.
Wszystko się właśnie TERAZ rozstrzyga.
Wielki
Kołowrót jest faktem. Miałem okazję obserwować jego działanie.
Najsilniejsza moc popłynęła przez niego w nocy z 6 na 7 października.
Kołowrót został wówczas uruchomiony na częściowej mocy na około 3
godziny. Choć była to tylko próba, przesłał na Ziemię potężną porcję
energii.
Nie
wiem czy kiedykolwiek widziałem tak silną energetyczną burzę. Potężny
słup energii z portalu. Wszystko wokół tego słupa zaczęło niezwykle
szybko wirować. Nie dla oczu fizycznych. Rzeczywistość widzialna
pozostała nienaruszona, natomiast na poziomie energetycznym, wszystkie
połączenia, które tą rzeczywistość tworzyły były w stanie intensywnego
ruchu. Tak jakby ze stanu skupienia stałego zmieniły się w wirującą
plazmę.
Ruch to Przemiana.
Wszystko jest możliwe.
Tak właśnie działa
Energia Przemiany
znana również jako
Fioletowy Płomień
lub
Taniec Sziwy.
Z całego serca chciałbym opowiedzieć więcej, ale nie o wszystkim mogę teraz.
Gdybyś w najbliższym czasie poczuł, że promień z Twojego Serca jest potrzebny jako zgoda na Nieodwołalną Przemianę,
prosimy Cię
udziel Twej zgody
wyślij Promień.
Niech się dzieje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz