czwartek, 23 stycznia 2020

Rozmowa Nie ma życia bez krzemu - Rafał Górski 14 stycznia 2020 r.


Nie ma życia bez krzemu 

O tym, jakich mikroelementów brakuje w naszych organizmach, co robić, żeby je uzupełnić, jak chronić się przed rakiem, i o inteligentnych kompleksach złota monojonowego opowiada Stanisław Szczepaniak, wynalazca i prezes Jednostki Innowacyjno-Wdrożeniowej INWEX Sp. z o.o.
Ktoś kiedyś powiedział, że „jeżeli się poruszamy, to tylko wtedy, kiedy czujemy napór śmierci. Ona narzuca tempo naszym działaniom i intensywność uczuciom”. W 2002 roku poczuł Pan napór śmierci. Proszę o tym opowiedzieć.
Zbudził mnie silny ból kręgosłupa. Krzyknąłem przez sen. Jak się później okazało, to był tętniak rozwarstwiający aorty piersiowej, brzusznej i tętnic udowych. Aorta naciskała na kręgosłup. Została zatrzymana praca nerki na parę godzin, oddawałem mocz co kilka minut. Jednocześnie nogi były blado-sine i zimne, w ogóle tam krew nie docierała. To była tragiczna noc. Ciśnienie wynosiło 200-220 na 120-140, czyli serce pompowało. Okazało się, że serce, które ma moc 140 WAT, potrafi, pompując krew, nawet złamać kręgosłup.
Co stało się potem?
Nie wiedziałem, co się dzieje, myślałem, że to zwykła grypa, przeziębienie. Lekarze mówili, że trzeba operować, że została zablokowana tętnica. Całe szczęście, że nie poszedłem na tę operację, bo bym już nie żył. W międzyczasie rodzina załatwiła mi rezonans magnetyczny. Badająca mnie pani od razu powiedziała, że stan jest bardzo zły, według niej tragiczny, ale przyjdzie profesor, to opisze. Zanim przyjechał profesor, przyjęli mnie do szpitala, no i od razu mi powiedziano na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej, że tu kilka dni mogę pożyć, może kilka godzin, może kilka minut, w związku z tym mam się nie ruszać, nie denerwować, nie stresować.
Przygotowywano mnie do operacji. Tak się złożyło, że w tym samym czasie pacjentem w szpitalu był dyrektor Polfy, który miał tętniaka aorty brzusznej. Jak to mówią „w stosunku do mnie to mały pikuś”. On ściągnął światowej sławy kardiochirurga z Włoch, który miał go operować. Razem leżeliśmy w szpitalu w podwójnej sali, najlepsze pokoje, telewizor na pilota, łóżko na pilota, przepiękna łazienka dla ludzi, którzy mają korzystać z ostatnich minut swojego życia. On poszedł na operację w piątek, ja miałem być operowany w sobotę. Jego operacja miała trwać półtorej godziny, góra dwie. Operacja polega na tym, że pracuje płuco-serce, a kończyny dolne i górne plus jelita, krótko mówiąc „flaki”, są zamrożone w lodzie, żeby rozkład krwi, czyli hemoliza, nie nastąpił zbyt szybko. Ponieważ lekarzy ściągnięto praktycznie z całego województwa świętokrzyskiego i śląskiego, operacja się przedłużyła do 2 godzin i 42 minut. Operacja się udała, ale krążenie nie wróciło, więc nastąpiła już hemoliza.
Profesor z Włoch przyszedł do mojego pokoju i powiedział, że ma taki zwyczaj, że jak ktoś umrze na stole, to na drugi dzień on nie operuje. W związku z tym, że kolejnym dniem miała być niedziela, zoperuje mnie w poniedziałek. Kiedy na weekend wróciłem do domu i przemyślałem wszystko raz jeszcze, stwierdziłem, że ta operacja jest w ogóle niewykonalna. Jeszcze mi powiedzieli, że moja operacja będzie trwała dużo dłużej. Pomyślałem: tamten zmarł po 2 godzinach i 40 minutach, a ty gościu będziesz operowany 6 godzin, bo miały mnie operować trzy zespoły, kardiologiczny, naczyniowy i wewnętrzny, i każdy chciał dwóch godzin. Po przeanalizowaniu sytuacji nie wróciłem już do szpitala. Wydzwaniali do mnie, bo nasz kielecki NFZ przelał 75 tysięcy złotych na operację, czyli oni już widzieli te pieniądze na stole.
Jaki wniosek z tego płynie dla nas?
Coś nie działa z profilaktyką zdrowotną, z zapobieganiem chorób, na przykład z profilaktyką chorób nowotworowych. W Polsce rak zabija ponad 100 tysięcy osób rocznie, to około 300 osób dziennie. Czyli dwa samoloty pasażerskie lądujące na lotnisku w Warszawie rozbijają się dzień w dzień. I nikt nie reaguje. Dlaczego? Idźmy dalej. Ponad 190 tysięcy osób rocznie zapada na nowotwory. Jak pokazują dane statystyczne, na świecie rośnie ilość pieniędzy na walkę z rakiem, rośnie i… rośnie krzywa zachorowań na raka. To jest po prostu chore. System funkcjonowania służby zdrowia trzeba zmienić od podstaw, takie absurdy nie mogą się dziać. Dziś zasady obowiązujące w leczeniu pacjenta nikogo nie dopingują do lepszej jakościowo pracy.
Jak Pan stanął na nogi?
Zacząłem szukać, dlaczego stało się to, co się stało. Co było przyczyną kruchych naczyń krwionośnych, w tym przypadku aorty. Zrobiłem analizę pierwiastkową włosów. Czysty przypadek, ktoś mi podpowiedział, że warto ją zrobić. Wyniki pokazały, że brakowało w moim organizmie aż 99% krzemu. A krzem jest czynnikiem kolagenotwórczym. Brakowało mi też 98% boru. Dodatkowo miałem niedobory witaminy D3, a przecież ona jest czynnikiem odpornościowym przeciwko różnym chorobom, łącznie z chorobami nowotworowymi. Taki splot korzystnych i niekorzystnych dla mnie wydarzeń. Od tego czasu zająłem się profilaktyką różnorakich chorób, zwłaszcza mojego organizmu. Przygotowałem pierwszy własny suplement zawierający krzem i bor. Przetestowałem go na sobie i do dziś dzięki niemu mam się bardzo dobrze. Suplement krzem z borem zdobył kilkanaście prestiżowych międzynarodowych nagród i jest chroniony kilkoma patentami.
Panu chyba było łatwiej zająć się tym z uwagi na wykształcenie chemiczne?
Tak, było mi łatwiej zrozumieć pewne procesy fizykochemiczne, biologiczne, które zachodzą w organizmie ludzkim, jak również wpływ różnych czynników chemicznych na nasze zdrowie. Dodatkowo pomocne było logiczne myślenie, które jest u mnie naturalne, ponieważ od wielu lat jestem wynalazcą i prowadzę firmę.
Rozumiem, że stan bliski śmierci to zasługa stresu związanego z prowadzeniem firmy?
Wpływ miała przede wszystkim nieuczciwa konkurencja. Groźna, bo działała na dwóch polach: wysokiego urzędnika i grupy przestępczej. Było to powiązanie gangsterów i urzędników, mających kontakty z aparatem ścigania. Pierwsi gnębili mnie oddolnie, drudzy odgórnie. Wielokrotnie pobili mi rodzinę, na mnie organizowano zamachy, spalono mi zakład, próbowano podpalić drugi zakład, działo się źle.
Miał Pan dużo, szczęścia, że Pan to wszystko przeżył…
Dzięki najwyższemu to przetrwałem. Dawnej sprawności niestety już nie mam. Nikt nie zszyje mi aorty bez operacji, ona sama się nie zagoi. Ale hemoroidy, choroba nowotworowa, czy żylaki, wszystko się cofnęło dzięki temu, że się suplementuję.
Analiza pierwiastkowa włosów to temat nieobecny w rozmowie pacjenta z lekarzem. Dlaczego warto sobie to badanie zrobić?
Analiza pierwiastkowa włosów jest nowoczesną metodą diagnostyczną umożliwiającą ocenę stanu odżywienia organizmu. Na podstawie pomiaru 29 pierwiastków (w tym 5 pierwiastków toksycznych) i ich wzajemnych proporcji we włosach możemy dowiedzieć się dużo o naszym zdrowiu.
Pierwszy raz zetknąłem się z tą analizą w latach 80., kiedy mój kolega korespondował z kimś z NASA. To był czas „żelaznej kurtyny”, lotów w kosmos, czas pierwszych kosmonautów. Pewnego razu zaproponowali mu, żeby znalazł paru chętnych i wysłał próbki ich włosów do Stanów Zjednoczonych. Oni zrobią analizę tych próbek. Oczywiście opisali całą technologię, co z tego wynika, co to daje na przyszłość. Okazuje się, że to bardzo dużo daje, na przykład, jeśli zrobimy jakąś analizę, obojętnie czy z krwi, czy limfy, czy osocza, to otrzymujemy tylko chwilowe stężenie mikroelementów; w tym momencie, bo za godzinę, za 5 czy za 10 godzin może być diametralnie inne. Z kolei analiza włosów to średnia z kilku tygodni. W zależności od tego, jak długo włosy nam rosną. Czyli to jest średnia czegoś, co jest w organizmie permanentnie, non-stop i na podstawie tego możemy wyciągnąć właściwe, logiczne wnioski. Przykładowo, że żelaza i kobaltu jest za mało, a cynku i miedzi jest za dużo.
Opiniuję różne analizy z włosa, które dostarczają mi ludzie i np. czytam, że wynik wskazuje na 580% miedzi. To za dużo, o wiele za dużo. W takim przypadku mamy do czynienia z tzw. chorobą Willsona, która jest głównie chorobą wątroby. Więc już po analizie takiej analizy włosów wiadomo, co się dzieje, a z innych badań nie wyjdzie, że ktoś ma chorobę Willsona. U mnie brakowało krzemu. Dzięki analizie pierwiastkowej włosów dowiedziałem się o tym i mogłem zadziałać, uzupełnić ten niedobór. Z obecnie wykonywanych badań wynika, że 95% społeczeństwa ma totalny niedobór krzemu. Mamy również totalny niedobór kobaltu, czyli pierwiastka, który powoduje tworzenie w organizmie witaminy B12. B12 pełni ważną funkcję w mitochondriach – „fabrykach energii” naszego organizmu. Mitochondria wytwarzają 90% energii, której potrzebujemy do naszego życia.
Aż się prosi, żeby NFZ finansował każdemu takie badania włosów.
Oczywiście. Tak powinno być, bo to jest ułamek procenta w stosunku do kosztów leczenia. Ale od ludzi słyszę, że czasami pacjent idzie do lekarza, no i lekarz wyśmiewa te wyniki, mówi, że tą analizą to może sobie „tyłek podetrzeć”.
A dlaczego lekarze tak podchodzą do tego badania?
Bo nikt im o nim nie powiedział, bo nie znają zalet tej analizy, bo nikt ich o niej nie uczył, ani na sympozjach, ani na studiach, nigdzie. Jeśli ktoś się nie douczy samodzielnie, nie doczyta gdzieś tam w literaturze czy internecie, to nie wie. Najskuteczniejsze są te analizy włosów, które badają szerokie spektrum pierwiastków toksycznych i pierwiastków, które ja nazywam „życiodajnymi”. Z takiej analizy można bardzo dużo dowiedzieć się o swoim organizmie.
Nawet czy jest chory na nowotwór?
Tak. Przykładowo, jeśli z analizy wynika bardzo wysoki poziom wapnia w stosunku do normy – np. 500%, to wiadomo, że człowiek jest na sto procent chory na chorobę nowotworową. Rak fermentuje glukozę beztlenowo do kwasu mlekowego, czyli zakwasza organizm. Nasz organizm jest inteligentny, w to miejsce wysyła pierwiastki alkaliczne. Jeżeli my nie będziemy spożywać w piciu i jedzeniu tych pierwiastków, to organizm weźmie je z kości. Dlatego głównym składnikiem kości jest wapń. Organizm przesyła go do guza nowotworowego. Teoretycznie i praktycznie powinno być 99% wapnia w kościach a 1% we krwi. Okazuje się jednak, że u niektórych pacjentów jest 50% na 50%. W związku z tym włosy mają to 50-krotne przekroczenie wapnia. Więc na sto procent można powiedzieć, że ktoś jest chory na raka.
Co jest przyczyną?
Dr Krzysztof Krupka, lekarz, napisał pracę habilitacyjną o wpływie pierwiastków wapnia i magnezu na choroby nowotworowe. Zrobił badania w województwach, w których ludzie najczęściej chorują na raka. Okazuje się, że przyczyną jest wyjałowienie gleby. Tam, gdzie gleby są żyzne, np. na Kujawach, tam najrzadziej ludzie chorują na raka. W związku z tym moja cała filozofia poszła w kierunku: „uzupełnić brakujące mikroelementy w glebie, a będziemy zdrowi”. Przykładowo polskie gleby mają deficyt ponad 80% boru i ponad 60% miedzi i całej masy innych życiodajnych suplementów.
Czyli dzisiaj niezbędnych dla naszego zdrowia pierwiastków brakuje glebie? Brakuje w pożywieniu, które ona rodzi?
Tak, dzisiaj się mówi, że ktoś produkuje „zdrową żywność”. A co to znaczy „zdrowa żywność”?! Że nie ma GMO, nie ma pestycydów, że nie ma glifosatu, ale nikt nie mówi, „co tam jest”. Powinniśmy spożywać 80 mikroelementów, które powinny być w jabłku, w marchewce, w zbożu. Ale ich tam nie ma w odpowiednich ilościach lub wcale. My powinniśmy robić analizę gleby lokalnie, żeby wiedzieć, że ta gleba ma niedobór tego, a tamta tamtego. I powinniśmy kompleksowo uzupełniać jej skład o mikroelementy, tak żebyśmy mieli naprawdę zdrową żywność. I to trzeba pisać „ta żywność zawiera tyle jonów magnezu, wapnia, cynku, miedzi, chromu, wanadu itd.” I wtedy wiemy, co jemy. Jeżeli mamy informację na opakowaniu „zdrowa, polska żywność” czy „ekologiczna żywność”, to mało wiemy. Wiemy tylko, że przy jej uprawie nie są stosowane środki ochrony roślin. Taka jest procedura, że możemy ją nazwać „zdrową żywnością” wtedy, kiedy przez 3 lata nie używamy środków ochrony roślin i nawozów sztucznych, a to jest za mało.
Rozumiem, że Pan chce wzmocnić Polki i Polaków poprzez wzbogacenie gleby mikroelementami?
Powinniśmy badać glebę pod kątem zawartości mikroelementów i produkować je na potrzeby tej gleby. Przykładowo na hektar gleby potrzeba 12-15 kg jonów cynku, miedzi już tylko kilka kilogramów, molibdenu tylko 0,5 kg, boru 0,5 kg. Czyli też musi być odpowiednia proporcja pierwiastków dodawanych do gleby. W rezultacie stworzylibyśmy naprawdę coś, co po prostu dawałoby nam zdrowie pod każdym względem. Chorób przewlekłych jest ponad 150, określa to dziennik ustaw. Do chorób przewlekłych należy m.in. cukrzyca. Cukrzyca głównie spowodowana jest brakiem odpowiednich aminokwasów i brakiem chromu i wanadu. Jeżeli nie ma ich w glebie, a nie ma dzisiaj nawozów chromowych ani wanadowych, w związku z tym gleba nie ma tych pierwiastków i nie dziwmy się, że z każdym rokiem przybywa prawie 10-15% cukrzyków. W Polsce 5 mln osób choruje na cukrzycę między innymi z braku chromu.
Czy tylko w Polsce nie ma systemowych rozwiązań w tym obszarze?
Nawozów chromowych nie ma jedynie w Unii Europejskiej i w Stanach Zjednoczonych, a reszta świata, pozostałe cztery kontynenty, te nawozy stosują, łącznie z: Chinami, Japonią, Indiami, krajami Azji, Afryki i resztą Europy.
A z czego to wynika, że Europa nie stosuje?
A to trzeba się zapytać naszych parlamentarzystów.
W 2019 roku w Polsce decydenci ogłosili Narodowy Program Onkologiczny. Jak Pan ocenia tę inicjatywę?
To jest super inicjatywa. Kluczowym pytaniem jest, czy ona wynika z oddolnej inicjatywy obywateli, czy raczej korporacji farmaceutycznych. Jeżeli pochodzi od ludzi z dołu, to jest to światełko w tunelu. Bo ludzie chcą mniej chorować, mniej cierpieć i żyć dłużej. Jednak, jeżeli strategia jest produktem lobbystów korporacji, to będzie wszystko robione po to, by stosować i aplikować coraz więcej preparatów tak zwanej chemii czy radiochemii. Tu trzeba być uważnym i szukać odpowiedzi.
Generalnie wszystko zależy od ludzi, od inicjatywy obywatelskiej, od inwencji ludzkiej, bo ludzi jest trzydzieści parę milionów i jeśli wszyscy będą chcieli coś poprawić, to poprawią. Narodowa Strategia Onkologiczna obejmuje lata 2019-2029. Przez te 10 lat ludzie mogą stworzyć wszystko, żeby zapobiec tej groźnej chorobie nowotworowej. Czyli od ludzi to zależy, dlatego ja namawiam zawsze do inicjatywy. Nie siedź facecie czy facetko, tylko zrób coś dla siebie, dla najbliższych, dla rodziny.
Czyli rozumiem, że zachęca Pan obywateli do tego, żeby pytali swoich posłów, rząd o to, co robią w tym zakresie.
Tak. Mówię o tym szeroko w mediach. Mamy 460 posłów i 100 senatorów. Proszę do nich pisać, dzwonić, mailować, również do Ministerstwa Środowiska, Ministerstwa Zdrowia i wszystkich innych decydentów, którzy mają wpływ na nasze zdrowie. Przykładowo proszę pytać Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, „dlaczego stosujemy glifosat w Polsce?”. W Stanach Zjednoczonych jest 14 tysięcy pozwów, są już wygrane sprawy procesowe, „że glifosat, czyli Roundup powoduje raka” i to są odszkodowania na 2 mld dolarów. W Polsce natomiast przy zgodzie rządu, posłów i senatorów rakotwórczy glifosat nadal stosuje się na masową skalę, np. do osuszana gryki, z której produkuje się kaszę gryczaną, czy w parkach miejskich do likwidacji chwastów. Glifosat jest powszechnie dostępny dla każdego. To jest chore i bardzo niebezpieczne.
Zwraca Pan też uwagę na to, że z jednej strony polskie prawo dopuszcza rakotwórczy fluor, a z drugiej strony nie dopuszcza pierwiastków, które są dla nas, dla naszego zdrowia niezbędne. O co tutaj chodzi?
W tej materii decydują i sprawują nadzór Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (European Food Safety Authority – EFSA) i minister zdrowia w danym kraju. Maksymalna dzienna dawka dla fluoru wynosi 3,5 mg. To jest bardzo dużo. Jeśli przez miesiąc pobieralibyśmy codziennie taką dawkę fluoru w pożywieniu lub wodzie pitnej, to nasza szyszynka ulegnie zwapnieniu. Kiedy szyszynka ulegnie zwapnieniu, nie mamy łączności między ciałem a duchem i jesteśmy ZOMBIE, czyli posłusznymi niewolnikami, a nawet gorzej niż posłusznymi niewolnikami, jesteśmy automatami i to jest trucizna. Między innymi amerykański biochemik wielokrotnie nominowany do Nagrody Nobla, Dean Burke, określił, że fluor jest najsilniejszą neurotoksyną, która powoduje choroby nowotworowe. I to nie tylko on, wielu innych naukowców również tak twierdzi.
A my teraz go spożywamy np. w paście do zębów.
Pasta do zębów, fluorowanie zębów na siłę w szkołach itd. Trucizna nie powinna być podawana dzieciom.
 ⇒  więcej ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz