Nikt mnie nigdy nie uprzedził, że duchowość może być podstępną pułapką na ego. Ponad trzy lata spędziłem na poznawaniu duchowych nauk i próbach wprowadzania ich do własnego życia, zanim dowiedziałem się, że duchowość ma też ciemną stronę.
Bardzo to mną wstrząsnęło, poczułem się zdradzony.
Jakim cudem coś, co wyglądało na tak czyste i dobre, może w rzeczywistości być szkodliwe??
Odpowiedź ma wiele wspólnego z tym, co psychologowie nazywają duchowym eskapizmem.
Termin ten wprowadził we wczesnych latach 80. psycholog John Welwood,
chcąc odnieść się do praktyk i wierzeń, których używamy, aby uniknąć
konfrontacji z niewygodnymi uczuciami, niezagojonymi ranami
oraz podstawowymi potrzebami emocjonalnymi i psychologicznymi.
Według pracującego w nurcie integralnym
psychoterapeuty Roberta Augusta Mastersa, duchowy eskapizm sprawia,
że odsuwamy się od nas samych i od innych, by skryć się za zasłoną
metafizycznych przekonań i praktyk. Jak mówi: “Dystansuje on nas nie tylko wobec naszego bólu i osobistych problemów, ale również wobec własnej autentycznej duchowości, pozostawiając nas w metafizycznej pustce, strefie przesadnej łagodności, przymilności i powierzchowności.”
Bolesne doświadczenia: mój własny eskapizm
W swojej przełomowej książce Duchowy eskapizm: kiedy duchowość odłącza nas od tego, co naprawdę ważne, Robert Masters napisał :
“Aspekty duchowego eskapizmu obejmują
przesadny dystans, emocjonalne zobojętnienie i wytłumienie, nadmierną
afirmację pozytywności, całkowite odrzucenie złości, ślepe lub
nadmiernie tolerancyjne współczucie, słabo zaznaczone bądź zbyt
przepuszczalne granice, wypaczony rozwój (kognitywna inteligencja często
dalece wyprzedza inteligencję emocjonalną i moralną), osłabienie oceny
własnej negatywności, obniżenie osobistych relacji z duchowością
i złudzenia dotyczące osiągnięcia wyższego poziomu istnienia”.
polecam również komentarze pod artykułem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz