sobota, 6 lutego 2016

Zapiski z podróży

Kontaktowanie się ze swoją Istotą.

P1200792

Jedziemy na Machu Picchu. Jest mglisto i pochmurno. Góry toną w kłębach chmur. Ja jednak wiem, że jak będziemy szły wyjdzie słońce i oczom naszym ukaże się oszałamiający widok. Wchodzimy z naszym przewodnikiem Julianem w ruiny. Szukam miejsca, które zobaczyłam dwa dni wcześniej w wizji. A było to tak:
Była piękna słoneczna pogoda i nagle zerwał się jakiś dziwny wiatr. Zapytałam go, czemu tak wieje ? Usłyszałam, że energia którą wytworzyłyśmy jest teraz przenoszona na Machu Picchu, że przygotowywane są dla nas energetyczne drzwi. Przejście przez te drzwi będzie pewnego rodzaju inicjacją dla każdej z nas, będzie Rytuałem Przejścia. Nie będziemy już takie same, narodzimy się na nowo. Chciałam zobaczyć gdzie są te drzwi ? Zobaczyłam tylko nas w szeregu, trawę i stopień. Za drzwiami ustawiły się Istoty z wyższych wymiarów by zharmonizować męską i żeńską energię w nas.
Wchodzimy z naszym przewodnikiem w ruiny. Po chwili wychodzimy na otwartą przestrzeń, zaczynają się schody – tarasy. Wiem, że to jest TO miejsce. Sprawdzam – wahadło mi to potwierdza. Czuję bardzo mocno, że jakaś energia otwiera mi głowę i serce, łzy wzruszenia płyną z oczu. Skupiłam się na lewej i prawej stronie jako energii męskiej i żeńskiej… ale przecież głowa jest męska a serce kobiece, dopiero Przyjaciółka zwróciła mi na to uwagę… Więc rzeczywiście była harmonizacja tych dwóch energii jak w mojej wizji. 

P1200850

Przechodzimy przez część ruin i kierujemy się w stronę Waynapicchu – szczytu o kobiecej, młodej energii. Julian instruuje nas, że będziemy się wspinać powoli, że jest to proces harmonizujący naszą kobiecą energię, że jeśli robi się to świadomie, góra pomaga wejść na szczyt bez wysiłku. Trzeba iść spokojnie jak kot, jak jaguar. Skupiam się na tym i odnajduję swój własny rytm wspinania. Jestem zaskoczona, bo rzeczywiście nie mam nawet zadyszki. Góra mimo że miejscami bardzo stroma jest jednocześnie bardzo miękka i łagodna. Zastanawiałam się co też takiego mamy tutaj zrobić jako grupa, jednak po pewnym czasie porzuciłam te myśli i skupiłam się na wchodzeniu, oczyściłam umysł i cieszyłam się pięknem otaczającej mnie przyrody. Rzeczywiście im wyżej wchodziłyśmy, tym bardziej chmury się rozpraszały a naszym oczom ukazywał się zachwycający widok. W pewnym momencie przyszło do mnie, że mam połączyć dwie góry – tę peruwiańską z naszą polską Ślężą. Ok. pomyślałam, robiłam to już kiedyś. Łączyłam z Przyjacielem Ślężę i wulkan na Hawajach. Za jakiś czas pojawiła się jednak jeszcze Bogini Pele i okazało się, że trzeba połączyć trzy góry: wulkan na Hawajach, Waynapicchu i Ślężę. Zastanawiałam się jak też mam to niby zrobić ? Ale zostawiłam to i postanowiłam skupić się na znalezieniu odpowiedniego miejsca. W pewnym momencie doszliśmy do miejsca, które łączyło się linią prostą ze Świątynią Słońca. Nieopodal znalazłam kamień i wiedziałam, że to dobre miejsce. Była tam jakaś niesamowita energia bo tylko w tym miejscu latało pełno ciemnych i kolorowych motyli. Ktoś mi nawet zrobił zdjęcie, gdzie je widać :)

1752_10153960021289684_3156041717342108384_n

Usiadłam, zamknęłam oczy i zastanawiałam się co dalej ? Jak ja niby mam to zrobić ? Może sobie to wszystko wymyśliłam ? Otworzyłam oczy i zobaczyłam naprzeciwko 3 białe motyle latające razem. Uśmiechnęłam się do siebie bo poczułam, że to znak dla mnie, żebym nie wątpiła. Zamknęłam znowu oczy i usłyszałam, że mam być łącznikiem bo jestem fizycznie na górze pośrodku między górami na Hawajach i w Polsce. Ale co mam robić ? Dalej nie wiedziałam, siedziałam więc spokojnie i czekałam co się stanie. W pewnym momencie zobaczyłam trzy snopy białego światła wystrzeliwujące z trzech gór. Mój snop był jakby magnesem dla dwóch pozostałych. Przyciągnął je do siebie i splótł w jeden warkocz na wzór DNA. Potem z tej spirali wytworzył się torus oplatający, otulający całą Planetę i wracający w to samo miejsce, w którym się zaczął. Obwód został zamknięty.
Czyżby Ziemia też uczyła się jak wytwarzać własne źródło zasilania ?
Szczerze mówiąc to wszystko odbyło się tak spokojnie, że zastanawiam się czy sobie tego nie wymyśliłam ? Jak już było po wszystkim poczułam dłoń na plecach. To Julian mówił, że muszę zejść z tego miejsca bo przychodzi kolejna grupa. Zeszłam i usiadłam w pięknym miejscu. Półkolem otaczały mnie miękkie, zielone góry, w dole również półkolem wiła się święta rzeka Inków, harmonizująca cały czas męską i żeńską energię obu gór Machu Picchu i Waynapicchu.

P1200805

Wyjęłam wahadło i spytałam czy to naprawdę się wydarzyło ? Odpowiedziało mi, że tak i w tym samym momencie zobaczyłam małą jaszczurkę, która przycupnęła na skale i patrzyła na mnie na tyle długo, że mogłam zrobić jej zdjęcie. Jaszczurka uczy nas, żeby ufać sobie i nie wątpić w swoje zdolności… więc chyba dostałam podwójne potwierdzenie… 

P1200811

Szczyt Waynapicchu wprowadził mnie w stan niebywałego spokoju, łagodności i miękkości. To była naprawdę piękna, kobieca energia.
Schodząc ze szczytu czekała na nas jeszcze jedna niespodzianka. Na zboczu buszował wielki czarny niedźwiedź. Niedźwiedź jest dla mnie symbolem opieki i bezpieczeństwa. Jest niewzruszony jak góra, silny i mocny. Zna swoje cykle i podąża za nimi. Wie kiedy nadchodzi czas odpoczynku i zasymilowania tego, czego się nauczyliśmy w fazie aktywności. Czuję, że był dla nas wszystkich znakiem, że teraz nadszedł czas skupienia się na darach, które otrzymałyśmy, czas skupienia się na sobie, swoim ciele, swojej energii i swojej przestrzeni by wraz z zakotwiczeniem tej wiedzy w nas iść dalej przez świat niosąc tą energię wszędzie tam gdzie się pojawimy.

P1200832

A to jeszcze nie koniec naszych przygód na Machu Picchu. Najważniejsze dopiero miało się wydarzyć. Julian pożegnał się z nami a Lea poczuła, żeby podejść do Świątyni Słońca. Zbliżała się burza, obserwowałyśmy pioruny, powietrze było tak naelektryzowane, że niektórym włosy stawały dęba na głowie. Stałyśmy w rzędzie. Lea policzyła, że było nas 11, czyli mamy portal. Potrzebowałyśmy 12 kobiety. Pojawiła się nie wiadomo skąd w białej chuście na głowie, stanęła razem z nami i stała do końca. Ja zobaczyłam tylko, że my czekamy i ONI – Istoty z wyższych wymiarów – też czekają. Światło spływające na Ziemię w postaci błyskawic podane w 3 pakietach, aktywowało w nas to, co robiłyśmy przez całą podróż. Otworzył się portal , przez który dokonało się planetarne uzdrowienie na wielowymiarowym poziomie :D
 
P1200872
Błyskawic nie udało mi się niestety sfotografować ;)

Więcej:
 https://obrazyintuicyjne.wordpress.com/2016/02/05/zapiski-z-podrozy-odc-60-co-sie-wydarzylo-na-machu-pichcu/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz