niedziela, 28 lutego 2016

Przedmioty, które nie powinny istnieć

W archeologii jest pewna kategoria znalezisk, które - zgodnie ze stanem wiedzy naukowej - nie powinny istnieć. Udowadniają one, że historia, której naucza się w szkołach nie jest zgodna ze stanem faktycznym, a ludzie sprzed setek i tysięcy lat wiedzieli i potrafili więcej niż nam się wydaje…
"Problematyczne artefakty" to przedmioty, których - zgodnie z ustaleniami historii i archeologii - nie powinno być. Chodzi m.in. o wytwory ludzkich rąk znajdowane w pokładach geologicznych liczących miliony lat czy dowody na istnienie rozwiniętej myśli technicznej w głębokiej starożytności, a nawet… prehistorii. Sugerują one, że albo ludzkość jest o wiele starsza niż sądzono, albo przed nami istniały na Ziemi inne w miarę rozwinięte cywilizacje.

Spod dywanika uczonego



Foto: forbiddenarcheology.net
W angielskojęzycznej literaturze nazywa się je "out-of-place artifacts" (w skrócie "ooparts"), co oznacza "artefakty nie na swoim miejscu". To wytwory człowieka lub ślady narzędzi, których datowanie wskazuje, że są one niewyobrażalnie stare - czasem nawet starsze od ludzkości! Większość tego typu przedmiotów otacza naukowe tabu. Ponieważ nie pasują do wersji dziejów przyjętej przez "akademię", wiele z nich dosłownie zamieciono pod dywan historii, a niektóre tak dobrze ukryto w muzealnych magazynach, że dziś uznaje się je za "eksponaty zaginione". Do tej grupy zalicza się m.in. miedziany krążek z wyobrażeniem "człowieka-ptaka" wydobyty w 1870 r. z głębokości 40 m podczas wiercenia studni w Lawn Ridge (Illinois) - tak przynajmniej twierdził jego znalazca, Jacob W. Moffit. Jego słowa potwierdzały inne odkrycia w regionie, gdzie z głębin ziemi wyciągano różne metalowe przedmioty. Wspomniana "moneta", tkwiąca pod wieloma warstwami gliny i skał, wyglądała jak wycięty z metalu krążek z dziwnym wizerunkiem oraz znakami przypominającymi nieznane pismo. Z kolei w 1889 r. w bardzo podobnych okolicznościach w miejscowości Nampa (Idaho) spod ziemi wyciągnięto gliniany posążek kobiety z przekrzywioną głową. Według relacji pompa wypłukała go z głębokości 90 m. W jaki sposób figurka się tam dostała? I czy oba przedmioty - dwa z dziesiątków ooparts - można uznawać za wytwory cywilizacji sprzed setek tysięcy czy milionów lat, co sugeruje wiek pokładów geologicznych, w jakich je znaleziono?

Komputery i baterie starożytności



Foto: nytimes.com
Zdaniem konserwatywnych uczonych kilka dziwnych ooparts nie jest w stanie podkopać fundamentów naszej wiedzy o historii cywilizacji. Istnieją jednak znaleziska, które są dla akademików solą w oku. Jest ich względnie niewiele, ale są one mocnym argumentem świadczącym, iż starożytni znali technikę lepiej niż nam się wydaje. W ub. wieku na terenach dzisiejszego Iraku archeolodzy natrafiali często na dziwne "aparaty" składające się z ceramicznych słojów, zwojów folii miedzianej oraz osadzonych w niej żelaznych prętów. W latach 40. niemiecki muzealnik, Wilhelm König, zasugerował, że starożytni mogli używać ich w charakterze ogniw galwanicznych do pokrywania przedmiotów ozdobnych cienkimi warstwami złota. Hipoteza ta rozpalała wyobraźnię i pojawiły się nawet sugestie, że tzw. bagdadzkie baterie (pochodzące prawdopodobnie z ostatnich wieków starożytności) mogły być używane jako… generatory prądu. Łączono je z innym kontrowersyjnym odkryciem - płaskorzeźbami ze świątyni Hathor w egipskiej Denderze, na których widać coś przypominającego do złudzenia współczesne lampy, z których padają snopy światła. Była to zbyt daleko idąca koncepcja, niemniej jednak eksperymenty przeprowadzone dla BBC oraz Discovery Channel udowodniły, że "bagdadzkie baterie" rzeczywiście mogły służyć do wywoływania reakcji elektrochemicznych. Tylko skąd mieszkańcy starożytnego Wschodu przejęli tę technikę? Inne ciekawe znalezisko sugeruje, że wiedzieli i potrafili oni jeszcze więcej. To tzw. mechanizm z Antykithiry nazywany (nie bez kozery) "antycznym komputerem". Urządzenie, a w zasadzie jego szczątki, zostały wydobyte ok. roku 1900 przez poławiaczy gąbek z wraku statku kupieckiego w okolicach wysepki Antykithira na skraju Morza Egejskiego. Znalezisko było silnie zerodowane, choć z biegiem lat uczonym udało się zrekonstruować jego oryginalny wygląd. Zgodnie z najnowszymi teoriami, mechanizm powstał pod koniec III w. p.n.e. i służył jako wielofunkcyjny komputer analogowy wykorzystywany m.in. do wyznaczania zaćmień słońca i księżyca, pozycji ciał niebieskich oraz cykli olimpijskich. Największa zębatka mechanizmu ma 14 cm średnicy. Zgodnie z ustaleniami, pierwotnie składał się on z ok. 80 części i miał postać pudła o wymiarach 34x18x9 cm z kilkoma wskazówkami i "cyferblatami". Najbardziej tajemniczą kwestią pozostaje jego konstrukcja i pochodzenie. Pojawiło się bardzo wiele hipotez, choć najważniejsze pytanie dotyczy tego, gdzie są inne podobne mechanizmy. Nie wydaje się bowiem, by ten znaleziony koło Antykithiry był prototypem (ktoś, kto go stworzył nie eksperymentował, tylko wiedział, co buduje). Jak sugerowali eksperci, mógł on powstać na zamówienie dla Greków gdzieś na Bliskim Wschodzie lub w Egipcie. Nie dziwi również, że jeden z badaczy tego urządzenia i autor książki na jego temat, dr Derek Solla Price, powiedział o nim: "Odnalezienie takiej rzeczy jest jak natknięcie się na odrzutowiec w grobowcu Tutanchamona!".

Młotki i gwoździe zaklęte w kamieniu



Foto: oddpulse.com
Sztandarowymi przykładami "ooparts" są przedmioty znajdowane w bryłach skalnych, co sugeruje, że muszą one być niewyobrażalnie stare. Zwolennikom teorii o "zakazanej historii" daje to do ręki argument, iż przed obecną cywilizacją istniała na Ziemi inna, starsza, która prawdopodobnie upadła w wyniku straszliwych kataklizmów, jakich ślady znajdujemy w podaniach o Noem czy Atlantydzie. Jednym z pierwszych "problematycznych artefaktów", jaki zyskał międzynarodowy rozgłos był tzw. gwóźdź z Kingoodie znaleziony przez kamieniarzy we wspomnianej szkockiej miejscowości w 1844 r. Zgodnie z relacją wielkiego uczonego, Sir Davida Brewstera, skała, w której go znaleziono liczyła prawie 400 mln lat, a zardzewiały gwóźdź w jej wnętrzu zauważyli robotnicy polerujący chropowaty kamień. Równie wiele emocji wzbudził "młotek z Londynu", ale nie chodzi tu o stolicę UK, tylko wieś w Teksasie. W 1934 r. znalazła go podczas spaceru rodzina Hahn. Zauważyli oni, że ze skalnej bryły wystaje drewniana rączka, zaś w kamień "wrośnięty" jest 15-centymetrowy stalowy młotek. Narzędzie mogło być stare, ale raczej nie przedpotopowe. Zasugerowano, że młotek mógł obrosnąć twardą mineralną skorupką w ciągu kilku dekad. Dyskusję wywołał też tzw. artefakt z Coso. W 1961 r. grupka poszukiwaczy geod natknęła się w okolicach Olancha (Kalifornia) na coś wyjątkowo dziwnego. Po rozłupaniu skalnej bryły okazało się, że w jej środku tkwi… świeca zapłonowa. Geolog, który widział znalezisko ocenił wiek skały na pół miliona lat. Specjaliści uznali jednak, że świeca pochodzi z lat 20. ub. wieku i prawdopodobnie otacza ją skamieniała glina. Znacznie bardziej tajemnicze były wykopywane spod ziemi metalowe rury - potencjalne ślady kanalizacji czy rurociągów sprzed setek tysięcy, a może nawet milionów lat. Takową znaleźli w 1968 r. panowie Druet i Salfati w pokładach kredy we francuskim Saint-Jean-de-Livet. Rura miała jednorodną strukturę i symetryczną budowę, a znalazcy, o czym pisze Michael Cremo w "Zakazanej archeologii", nie uzyskawszy satysfakcjonujących wyjaśnień od ekspertów, uznali ostatecznie, że jest to wytwór praludzi. Metalowe rury znaleziono także w skałach góry Baigong w pobliżu jeziora Toson w chińskiej prowincji Qinghai. Na początku ob. wieku media donosiły, że uczeni zamierzali sprawdzić, czym są te tajemnicze struktury dochodzące do 40 cm średnicy i czy mogą być one dziełem… obcych, którzy przed wiekami nawiedzili ten obszar. Obecnie panuje jednak przekonanie, że te dziwaczne znaleziska to rzadkie twory geologiczne. Oprócz tego uczeni natrafiali na wiele innych "anomalii", takich jak ślady niebywale precyzyjnej techniki obróbki kamienia w Puma Punku (ok. VI w. n.e.) czy Abusir (ok. XXIII w. p.n.e.), dowody na transoceaniczne podróże przed epoką wielkich odkryć geograficznych czy zaawansowaną wiedzę dawnych geografów, co uwidacznia słynna mapa osmańskiego admirała Piri Reisa z 1513 r., na której zaznaczono wybrzeża Brazylii, a nawet oficjalnie nieznanej aż do XIX w. Antarktydy

 http://m.onet.pl/wiedza-swiat/strefa-tajemnic/extra,bs749j

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz