niedziela, 7 lutego 2016

Co łączy kosmitów i nasze DNA?


O zapoczątkowaniu życia na Ziemi przez przybyszów z odległych galaktyk napisano już całe tomy, tylko gdy o takim scenariuszu mówią autorzy pokroju von Danikena, zwykle dzielimy to przez trzy. Gdy jednak za ową teorią opowiadają się poważni naukowcy (w tym Nobliści), sceptycy tracą argumenty.

Co łączy kosmitów i nasze DNA? Foto: Onet

Naukowcy twierdzą, że klucz tkwi w naszym kodzie genetycznym. Teoria ta mówi, że dowodem na "kosmiczne" pochodzenie ludzi jest nic innego, jak łańcuch DNA.

Argument jest prosty - skoro wciąż nie wiadomo, jaką funkcję pełni jego spora część (pozornie jest wręcz bezużyteczna), to może tak naprawdę przyczyna takiego, a nie innego wyglądu łańcucha jest bardziej tajemnicza niż nam się wydaje. Część naukowców twierdzi, że pełni on rolę regulatora całego życia na Ziemi. DNA zostało nam bowiem niejako "wszczepione" przez cywilizację pozaziemską.
Rosyjski biolog Piotr Garjajew uważa, że DNA to idealne narzędzie w ręku obcych - generator postrzegania i instrument wirtualnej rzeczywistości. To obcy wciąż ustalają więc zasady na naszej planecie, nie tylko regulując życie, ale też chroniąc nas przed pełną świadomością źródła naszego pochodzenia. Być może DNA jest też nośnikiem kodów, których nie potrafimy (i zapewne nigdy nie będziemy umieli) odczytać. Również Zecharia Sitchin, jeden z twórców paleoastronautyki i autor "Kronik Ziemi" uważa, że DNA to genetyczna zabawka w rękach Obcych.
W książce "Życie: pochodzenie i natura" dr Francis Crick, laureat Nagrody Nobla i jeden z odkrywców struktury molekularnej DNA twierdzi, że zaawansowana cywilizacja musiała "przetransportować" na Ziemię DNA jako "ziarna życia", bądź życie dostało się na naszą planetę przez znajdujące się w kosmosie zarodniki bakterii, np. za pośrednictwem meteorytu (tzw. teoria panspermii).
Podobnie uważa sir Fred Hoyle, brytyjski matematyk, kosmolog i astronom, który pisał w "Nature": "Prawdopodobieństwo powstania życia z nieożywionej materii jest w zasadzie znikome (1 na 1040000). Liczba, która mu odpowiada jest wystarczająco duża, aby pochować całą teorię ewolucji. Nie było żadnego samorództwa (abiogenezy), ani na tej Ziemi, ani na żadnej innej planecie. A jeśli nie powstaliśmy jako wynik przypadku, to musieliśmy być produktem jakiejś wyższej inteligencji". Samoistne powstanie życia przez przypadkowe połączenie się aminokwasów w unikalne łańcuchy tworzące proteiny jest więc według niego niemożliwe.
Część naukowców idzie jeszcze dalej i przypuszcza, że DNA nosi w sobie także informację o naszych "przodkach". Jest wręcz zbiorem pamięci wszystkich gatunków, które przyczyniły się do rozwoju homo sapiens i generuje naszą świadomość jak niezwykle wyrafinowane implanty.
Istnieją też teorie, że nasze DNA zostało celowo zepsute przez istoty pozaziemskie, już długo po tym, jak zaczęło się nasze życie na Ziemi. W książce "Deewolucja człowieka" Michael A. Cremo zakłada, że ludzkość istniała na Ziemi już 100 milionów lat temu. Oczywiście twierdzenie to całkowicie przeczy teorii Darwina, Cremo zadaje więc pytanie: "Jeśli nie pochodzimy od małp, to skąd się wzięliśmy?". I szybko odpowiada: "Nie ewoluowaliśmy z materii, my deewoluowaliśmy, w formę człowieczą z czysto duchowej".
Czy DNA jest więc programem obcych? Czy to jest prawdziwy Matrix? Może zadaniem DNA jest działać jak wirus komputerowy, który sprawia, że ludzkość jest tylko zdalnie sterowanym żyjątkiem bez wolnej woli, a wszechświat wokół nas jest sztucznie wykreowaną rzeczywistością? Zakodowane przez obcych DNA, nie tylko nie pozwala nam zobaczyć sztuczności świata wokół nas, ale też nie pozwala nam się "obudzić" - odzyskać pełnej świadomości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz