„Najważniejszym i najbardziej podstawowym w twoim życiu jest twój związek z Teraz albo raczej z każdą formą, jaką przybiera Teraz, czyli z tym, co jest i co się dzieje. Jeżeli związek ten jest dysfunkcyjny, zaburzenie to odzwierciedli się w każdym innym związku i sytuacji, z jaką się spotkasz. Ego można by prosto zdefiniować jako dysfunkcyjny związek z chwilą teraźniejszą. To właśnie w danej chwili możesz decydować, jakiego rodzaju chcesz mieć do niej stosunek.
Jeżeli osiągnąłeś pewien stopień świadomości, możesz decydować o swoim stosunku do chwili obecnej. Czy chcę, by chwila teraźniejsza była moim przyjacielem, czy wrogiem? Chwili tej nie można oddzielić od życia, więc tak naprawdę decydujesz o tym, jaką relację chcesz mieć z życiem. Gdy postanowisz, że chwila teraźniejsza będzie twoim przyjacielem, pierwszy krok należy do ciebie: bądź dla niej życzliwy, witaj ją serdecznie bez względu na to, w jakim przyjdzie przebraniu, a już niebawem zobaczysz rezultaty. Oto życie staje się dla ciebie przyjazne, ludzie są pomocni, okoliczności ci sprzyjają. Jedna decyzja zmieniła całą twoją rzeczywistość. Lecz tę jedną decyzję musisz podejmować wciąż na nowo – dopóki taki sposób życia nie stanie się dla ciebie czymś naturalnym.
Decyzja, by uczynić chwilę teraźniejszą swoim przyjacielem, to kres ego. Ono nigdy nie może zestroić się z chwilą obecną, czyli z samym życiem, ponieważ w jego naturze tkwi ignorowanie, stawianie oporu czy dewaluowanie Teraz. Czas to coś, dzięki czemu ego żyje. Im ego jest silniejsze, tym większą władzę nad twoim życiem ma czas. Wtedy każda myśl w twojej głowie koncentruje się na przeszłości lub przyszłości, a twoje poczucie własnego ja zależy od przeszłości, jeśli chodzi o twoją tożsamość, i od przyszłości, jeśli chodzi o zaspokajanie potrzeb ego.
Dla ego chwila teraźniejsza jest w najlepszym razie pożyteczna jako środek do celu. Zabiera cię ono gdzieś w przyszłość do punktu, który uważa za ważniejszy, nawet jeśli ta przyszłość nigdy nie pojawi się inaczej jak tylko w formie chwili teraźniejszej, a zatem nie jest niczym więcej niż myślą w twojej głowie. Mówiąc inaczej, nigdy nie jesteś całkowicie tutaj, ponieważ zawsze bardzo starasz się dotrzeć gdzie indziej.
Gdy schemat ten staje się wyraźniejszy, a jest to bardzo powszechne, chwilę teraźniejszą traktuje się tak, jak gdyby była przeszkodą, którą należy pokonać. Wtedy rodzi się niecierpliwość, frustracja i stres, a w naszej kulturze tak właśnie wygląda codzienne życie wielu osób, ich normalny stan. Życie, istniejące tu i teraz, postrzega się jako „problem” i przychodzi nam żyć w świecie problemów, które wszystkie trzeba rozwiązać, zanim będziemy mogli poczuć się szczęśliwi, spełnieni lub naprawdę zaczniemy żyć – albo tak myśleć. A trudność polega na tym, że kiedym rozwiązujemy jeden problem, natychmiast pojawia się drugi. Dopóki chwile teraźniejszą uważa się za przeszkodę, nie ma końca problemom. „Będę takie, jakie chcesz abym było – mówi nam Życie lub Teraz. – Będę ciebie traktować tak, jak ty mnie traktujesz. Jeśli uważasz mnie za problem, stanę się, dla ciebie problemem. Jeżeli uznasz mnie za przeszkodę, będę przeszkodą”.
Co gorsza – i to także jest zjawiskiem powszechnym – chwilę teraźniejszą uważa się za wroga. Gdy nienawidzisz tego, co robisz, skarżysz się na swoje otoczenie, przeklinasz to, co się przytrafia lub przytrafiło, lub gdy twój dialog wewnętrzny składa się z różnych „powinno” i „nie powinno”, z oskarżeń i obwiniania, wówczas kłócisz się z tym, co jest, sprzeciwiasz temu, co zawsze już jest faktem. Czynisz z Życia swojego wroga, a ono ci mówi: „Chcesz wojny, to będziesz mięć wojnę”. I wówczas rzeczywistości zewnętrznej, która zawsze odzwierciedla twój stan wewnętrzny, doświadczasz jako wrogiej.
Zasadnicze pytanie, jakie trzeba sobie często zadawać, brzmi: „Jaki mam stosunek do chwili teraźniejszej?”. Potem stań się czujny, żebyś mógł usłyszeć odpowiedź. Czy traktuję Teraz jedynie jako środek do celu? Czy widzę w nim przeszkodę? Czy czynię z niego wroga? Skoro chwila teraźniejsza jest zawsze wszystkim, co masz, skoro Życie jest nierozdzielne z Teraz, sens tych pytań jest w rzeczywistości jeden: jaki mam stosunek do Życia?
Pytanie to jest doskonałym sposobem na to, abyś zdarł maskę z istniejącego w tobie ego i wszedł w stan Obecności. Zadawaj je sobie często, aż już przestanie ci być to potrzebne.
Jak można wznieść się ponad ten dysfunkcyjny związek z chwilą obecną? Najważniejsze, aby dostrzec go w sobie, w swoich myślach i działaniach. W momencie gdy to widzisz, gdy rozumiesz, że twój stosunek do Życia jest zaburzony, znajdujesz się w chwili teraźniejszej. Zrozumienie to początek Obecności. Gdy dostrzegasz dysfunkcje, zaczyna ona ustępować. Niektórzy ludzie śmieją się na głos, kiedy ją widzą. Wraz ze zrozumieniem przychodzi siłą wyboru – decyzja, aby powiedzieć owemu Teraz „tak”, uznać je za swojego przyjaciela. […]
W życiu każdego człowieka nadchodzi czas, gdy chce się on rozwijać i zdobywać jak najwięcej na poziomie formy. Właśnie wtedy pragniesz pokonywać ograniczenia, takie jak słaba kondycja fizyczna lub niedostatek finansowy, zdobywać nową wiedzę i nowe umiejętności lub dzięki działalności twórczej wnosić do świata coś nowego, co wzbogaca życie twoje i innych ludzi. Może to być utwór muzyczny, dzieło sztuki, książka, świadczona przez ciebie usługa, wykonywana funkcja, firma lub organizacja, którą sam założyłeś lub do której rozwoju bardzo się przyczyniasz.
Kiedy przebywasz w chwili teraźniejszej, kiedy całą uwagą skupiasz się na Teraz, wówczas Obecność będzie wpływać na wszystko, co robisz, i będzie to przeobrażać. Pojawi się w tym wysoka jakość i siła. A obecny jesteś wtedy, gdy twoje działanie nie są głównie środkiem do celu (pieniądze, prestiż, zwycięstwo), lecz same w sobie są spełnieniem. i gdy w swej pracy jesteś radosny i ożywiony. I oczywiście nie możesz być obecny, jeśli nie masz przyjaznego stosunku do chwili teraźniejszej. To jest fundamentem efektywnego działania, którego nie zatruwa negatywizm.
Forma oznacza ograniczenie. Jesteśmy tutaj nie tylko po to, aby doświadczać ograniczeń, lecz również po to, by rozwijać swoją świadomość, wznosząc się ponad nie. Pewne ograniczenia można pokonać na poziomie zewnętrznym. Ale w życiu mogą pojawić się inne, z którymi trzeba nauczyć się żyć. Te można przezwyciężyć tylko wewnętrznie. Wszyscy prędzej czy później się z nimi spotykamy. I albo chwytają cię one w pułapkę egotycznych reakcji, albo wznosisz się ponad nie wewnętrznie, poddając się bezwzględnie temu, co jest. Tego właśnie mają nas one tutaj nauczyć. Stan świadomości polegający na poddawaniu się otwiera w twoim życiu wymiar pionowy, wymiar głębi. I z tego wymiaru wypłynie coś ku światu, coś o nieskończonej wartości, co w innym przypadku pozostałoby nieprzejawione. […]
Brak oporu jest to klucz do najpotężniejszej siły we wszechświecie. Dzięki temu bowiem świadomość (duch) wolna jest od uwięzienia w formie. Wewnętrzne niestawianie oporu formie – temu, co jest lub co się wydarza – to zaprzeczenie absolutnej rzeczywistości formy.
Opór sprawia, że świat i sprawy tego świata, w tym również twoja postaciowa, iluzoryczna tożsamość, czyli ego wydają się bardziej realne, solidne i trwałe, niż są. Świat i ego nabierają ciężaru gatunkowego i absolutnej ważności, a ty traktujesz wówczas bardzo poważnie samego siebie i ten świat. Grę formy postrzega się wtedy błędnie jako walkę o przetrwanie i gdy ty tak to postrzegasz, staje się ona twoją rzeczywistością.
Wiele dziejących się wydarzeń, wiele form, jakie przybiera życie, ma charakter efemeryczny. Wszystkie one są ulotne. Przedmioty, ciała i ego, zdarzenia, sytuacje, myśli, emocje, pragnienia, ambicje, lęki, dramat… pojawiają się, chcą być najważniejsze i zanim je poznasz, znikają, rozpuszczają się w nicość, z której wypłynęły. Czy kiedykolwiek naprawdę istniały? Czy były kiedyś czymś więcej niż sen – sen o formie?
Gdy budzimy się rano, wizje senne znikają, a my mówimy: „Och, to był tylko sen. To nie była prawda”. Ale coś w tym śnie musiało być rzeczywiste, bo inaczej nie mógłby zaistnieć. Kiedy zbliża się śmierć, może patrzymy wstecz na nasze życie i zastanawiamy się, czy było ono tylko snem. Nawet teraz możemy cofnąć się myślą do ostatnich wakacji albo do jakiejś wczorajszej sceny i przekonać się, że bardzo przypominają sen z ubiegłej nocy.
Istnieje sen i istnieje coś, co śni. Snem jest krótkotrwała gra form. Jest nim świat – względnie rzeczywisty, ale nie całkowicie. I mamy również coś, co śni, a więc absolutną rzeczywistość, w której pojawiają się i znikają formy. Śniącym nie jest osoba. Osoba to część snu. Śniącym jest podłoże, w którym sen się pojawia i które ten sen umożliwia. Jest to absolut ponad wszystkim, co względne; bezczasowość ponad czasem; świadomość znajdująca się w formie i ponad nią. Śniącym jest sama świadomość – którą ty jesteś.
Przebudzenie się ze snu to nasz obecny cel, cel całej ludzkości. Gdy się obudzimy, stworzony przez ego ziemski dramat dobiegnie końca i pojaw się sen o wiele bardziej dobroczynny i wspaniały, a jest nim nowa Ziemia. […]
Poczucie nieszczęścia czy negatywizm to choroba naszej cywilizacji. To, co na poziomie zewnętrznym oznacza zatrucie środowiska, na poziomie wewnętrznym jest negatywizmem. Panuje on wszędzie, nie tylko tam, gdzie ludziom czegoś brakuje, ale nawet częściej tam, gdzie mają aż nadto. Czy to nie dziwne? Nie. Świat obfitości jeszcze bardziej utożsamia się z formą, bardziej zatraca się w treści, mocniej tkwi w pułapce ego.
Ludzie uważają, że ich zadowolenie zależy od tego, co się dzieje, a więc zależy od formy. Nie rozumieją, że to, co się dzieje, jest we wszechświecie czymś w największym stopniu niestałym. Bezustannie podlega zmianom. Patrząc na chwilę teraźniejszą, ludzie uważają, że albo została zepsuta przez coś, co się stało, a nie powinno, albo czegoś w niej brakuje, bo nie wydarzyło się coś, co powinno. I dlatego nie dostrzegają głębszej doskonałości, która jest nieodłączną cechą samego życia, która zawsze tu istnieje, która tkwi ponad wszystkim, co się wydarza lub nie wydarza, ponad formą. Zaakceptuj więc chwilę teraźniejszą i odkryj tę doskonałość, która tkwi głębiej niż jakakolwiek forma i której czas nie dotyka.
Radość Istnienia, będąca jedynym prawdziwym szczęściem, nie może do ciebie przyjść w postaci żadnej formy, posiadanego dobra, osiągnięcia, osoby ani zdarzenia – w postaci tego, co ci się przytrafia. Ta radość do ciebie nie przychodzi – nigdy. Emanuje ona bowiem z bezpostaciowego wymiaru twojego wnętrza, z samej świadomości, i dlatego tożsama jest z tym, kim jesteś.
Dwoista rzeczywistość wszechświata, który składa się z przedmiotów i przestrzeni – przedmiotowości i nicości – jest także twoją naturą. Zdrowie, harmonijne i owocne życie ludzkie to taniec między tymi dwoma wymiarami tworzącymi rzeczywistość: między formą i przestrzenią. Większość ludzi tak bardzo utożsamia się z wymiarem formy, z postrzeganiem zmysłowym, myślami i emocjami, że ta druga, ukryta połowa znika z ich życia. Utożsamianie się z formą więzi ich w ucisku ego.
Można by rzec, ze to, co widzisz, słyszysz, czujesz, czego dotykasz lub o czym myślisz, to tylko jedna połowa rzeczywistości. To forma. Np. w nauce Jezusa nazywana jest ona po prostu „światem”, a drugi wymiar – „królestwem niebieskim” lub „życiem wiecznym”.
Tak jak przestrzeń pozwala wszystkim rzeczom istnieć i tak jak bez ciszy nie byłoby dźwięku, ty nie mógłbyś żyć, gdyby nie istniał ów podstawowy bezpostaciowy wymiar będący esencją tego, kim naprawdę jesteś. Moglibyśmy tu użyć słowa „Bóg”, gdyby nie było ono tak mylące. Wolę termin Istnienie. Istnienie jest wcześniejsze niż egzystencja. Egzystencja jest bowiem formą, treścią, „tym, co się dzieje”. Egzystencja to pierwszy plan życia, a Istnienie to w pewnym sensie tło.
Zbiorowa choroba ludzkości polega na tym, że tak bardzo pochłania nas to, co się dzieje, tak hipnotyzuje nas świat ulotnych form, tak absorbuje nas treść naszego życia, że zapominamy o esencji, o tym, co istnieje ponad treścią, formą, myślą. Ludzi tak bardzo spala czas, że zapominają o wieczności, która jest ich początkiem, domem, przeznaczeniem. Wieczność to żywa rzeczywistość tego, kim jesteś.”
Eckhart Tolle – „Nowa Ziemia”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz