Seria ALT SHOUD 9 – prezentowany przez ADAMUSA SAINT-GERMAINA za pośrednictwem Geoffrey’a Hoppe
MATERIAŁY KARMAZYNOWEGO KRĘGU
Seria ALT
SHOUD 9 – prezentowany przez ADAMUSA SAINT-GERMAINA za pośrednictwem Geoffrey’a Hoppe
3 czerwca 2023 r.
Jestem tym, kim Jestem, Adamusem Saint-Germain.
Witam wszystkich. Witam na naszym spotkaniu, na naszym Shoudzie. Witam wszystkich z całego świata. Tak, w rzeczy samej. Chcę przez chwilę się w to wczuć, ale czegoś tu brakuje. Czegoś brakuje i czy to mogłaby być moja kawa?
KERRI: Och, myślałam, że to ja.
ADAMUS: Ach, tak, ty też, ale głównie moja kawa. Dziękuję, droga Kerri.
KERRI: Proszę bardzo.
ADAMUS: Dziękuję. Dziękuję. Ach! Naprawdę to doceniam. Linda, możesz odłożyć ten (deser) na bok. Nie będę teraz jadł. Właśnie spożyłem duży posiłek w Klubie Wzniesionych Mistrzów. Mieliśmy wielką imprezę świętując sprawy, o których będziemy dziś mówić. Ale kawa na planecie Ziemia, rzecz jasna, w każdej chwili.
A na pytanie: „Dlaczego Wzniesiony Mistrz miałby w ogóle pić kawę?” odpowiadam: ponieważ może. To proste. Przeszliśmy – każdy Wzniesiony Mistrz, mamy ich już prawie 12 000 – każdy Wzniesiony Mistrz przeszedł przez Ziemię. Pamiętamy, jak to jest być na Ziemi. Pamiętamy jak to jest tańczyć, pić kawę. Pamiętamy, jak to jest mieć złe dni, które ostatecznie zamieniają się w dobre dni. Pamiętamy, jak to jest mieć rodzinę i przyjaciół, jak to jest wybrać się na długi spacer pośród przyrody.
Pamiętamy wyzwania i, no wiecie, dużo tam rozmawiamy. A tym, którzy pytają, czy to tylko taka historyjka, wyjaśniam: nie, w rzeczywistości naprawdę istnieje Klub Wzniesionych Mistrzów. To znaczy, w końcu jest się Wzniesionym Mistrzem, więc dlaczego by nie? Co innego można robić, po prostu kręcić się samemu przez cały dzień? Mamy klub. Spotykamy się – przepraszam na chwilę (upija łyk kawy). Spotykamy się ze sobą. Opowiadamy historie. Dowcipkujemy o was. (trochę śmiechu) I od czasu do czasu płaczemy. Naprawdę płaczemy od czasu do czasu, ponieważ widzimy, jak ludzie wszystko sobie utrudniają. Nie muszą tego robić. Polało się trochę łez. Prawdziwych łez.
Oczywiście istnieje całe to błędne pojęcie o Wzniesionych Mistrzach: że po prostu unosimy się gdzieś całymi dniami, nic nie robiąc. Niby że moglibyśmy tak się zachowywać, ale czy wy byście tak robili, gdybyście byli Wzniesionymi Mistrzami? Unosilibyście się tak przez cały dzień? Czy nie poszukalibyście innych Wzniesionych Mistrzów, żeby sobie z nimi pogadać? Czy nie wracalibyście od czasu do czasu na Ziemię, żeby porozmawiać sobie z ludźmi? Otóż to, co łączy Wzniesionych Mistrzów – poza wzniesieniem, rzecz jasna – to fakt, że kochają ludzką kondycję teraz, gdy mają ją już za sobą. (kilka chichotów) Kochają swoje doświadczenia.
Wiecie, to tak, jakby Wzniesiony Mistrz miał w sobie własne, wbudowane kino. Może wracać do taśm ze swoimi doświadczeniami na planecie i odtwarzać je, kiedy tylko zechce. Robimy to cały czas. Fajne jest to, że nie musi to być tak, jak zapamiętał to ludzki umysł. Możecie odtworzyć nagranie z czymś, co wydawało się wam okropne; możecie je odtworzyć i zmienić. Możecie zmienić zakończenie, początek i środek. Możecie to zmienić. Zawsze będziecie pamiętali to, co zapamiętał umysł, ale wtedy zdacie sobie sprawę, że możecie wyjść poza to. Możecie dosłownie to zmienić.
Piękno bycia Wzniesionym Mistrzem... naprawdę chcę, żebyście wczuli się w to przez chwilę. Piękno bycia Wzniesionym Mistrzem polega na tym, że jest on wzniesiony – jest oczywiście w innych wymiarach, można powiedzieć; zakończył swoją podróż, jest w swojej własnej suwerenności – ale jednocześnie jest na początku, biorąc pod uwagę swoje pierwsze życie na Ziemi, przechodząc przez wszystkie doświadczenia. To wszystko się dzieje. Kiedy tu siedzicie, skąd wiecie, że to nie jest tylko sen, ta powtórka nagrania waszego bycia człowiekiem na planecie, przechodzącego przez to, czym jesteście teraz? Skąd wiecie, że nie wczuwacie się po prostu w doświadczenie, które mieliście zanim staliście się Wzniesionym Mistrzem? Ach! Coś, w co można się wczuć.
Wszystko jest tutaj. Nie ma przeszłości, teraźniejszości, przyszłości. Tak naprawdę nie ma żadnej różnicy między istotą ludzką, którą jesteście dzisiaj, a Wzniesionym Mistrzem, którym jesteście. Nie ma żadnej różnicy poza percepcją, poza tym, że człowiek mówi: „Och, jeszcze tam nie dotarłem. Mam jeszcze wiele do zrobienia. Wciąż jestem w podróży. Wciąż przez to wszystko przechodzę”. Błąd. W pewnym sensie już tam jesteście. Będziecie wiedzieli, że naprawdę tam jesteście, oczywiście, kiedy zostaniecie przyjęci do Klubu Wzniesionych Mistrzów, jako jeden z prawie 12 000. Wtedy w końcu powiecie: „Jestem tam i jestem tutaj. Teraz to przyznaję”. Jednakże wracajmy do tematu.
Jako Wzniesieni Mistrzowie, siedzimy, opowiadamy historie, przeglądamy je, wracamy i żyjemy naszymi starymi historiami, zmieniamy je, jeśli chcemy. Pijemy kawę. Wiecie, istnieje takie błędne przekonanie, że Wzniesiony Mistrz jest jakimś wielkim guru w jakimś innym, doskonałym wymiarze. To jest doskonały wymiar, ale wciąż jesteśmy bardzo ludzcy i wciąż lubimy odgrywać to człowieczeństwo. Wciąż organizujemy przyjęcia. Czy moglibyście sobie wyobrazić bycie Wzniesionym Mistrzem i nie urządzać przyjęć? Najgorsze jest to, kiedy będąc Wzniesionym Mistrzem nie dostajesz zaproszeń na przyjęcia. (trochę śmiechu) To jest, no wiecie... (Adamus chichocze) Ale są tacy, którzy się zastanawiają: „Wzniesieni Mistrzowie, czy oni nie powinni być jakimiś wielkimi świętymi istotami?” Taak, mogą być, ale nie są. To naprawdę nie ma znaczenia. Jesteście wzniesieni. Możecie bawić się energią w dowolny sposób. To wasz teatr. Możecie robić, co chcecie.
Istotna różnica między Wzniesionym Mistrzem a człowiekiem polega na tym, że zdajecie sobie sprawę, że to tylko historia. Możecie w nią wchodzić i wychodzić z niej. Możecie być aktorem lub aktorami. Nie zatracacie się w niej. Nie macie poczucia, że w niej utknęliście. To wielka różnica.
Weźmy więc z tym dzisiaj głęboki oddech. A kiedy w końcu uświadomicie to sobie, tak na marginesie, zostaniecie przyjęci do Klubu Wzniesionych Mistrzów. Musicie najpierw umrzeć, ale... (kilka chichotów) Cóż, przynajmniej zostaniecie przyjęci.
Tak więc dzisiaj (Adamus popija kawę) – mm – co mamy na liście... Tak, pijemy kawę. Dziś mamy na liście... najważniejszą rzeczą, jaką dziś zrobimy, jest poświęcenie nieco czasu podczas meraby na wypełnienie przestrzeni światłem. Wypełnienie światłem przestrzeni pomiędzy wszystkim innym, a jest dużo przestrzeni. Niektórzy nazwaliby ją ciemnością. To po prostu próżnia. To po prostu pustka. Zrobimy to. Ale płacą mi za godzinę, więc muszę występować przez godzinę. (kilka chichotów) Tak więc, zanim przejdziemy do meraby, czas na rozrywkę.
LINDA: Oooo.
ADAMUS: Będzie niezła zabawa, no wiecie.
LINDA: Chcesz, żebym podawała mikrofon, prawda?
ADAMUS: Owszem.
LINDA: Mhm. Mhm.
Dobroczynne skutki Niebiańskiego Krzyża
ADAMUS: A więc pierwsze pytanie wiąże się z tym, że minęło jakieś sześć tygodni – czy osiem tygodni, czy 12 tygodni, nie ma znaczenia – minęło trochę czasu od Niebiańskiego Krzyża. Jak wygląda wasze życie, w skali od jednego do dziesięciu, pod względem dobrodziejstw, jakich doświadczyliście? Jakie one były? Linda będzie krążyć z mikrofonem. W skali od jednego do dziesięciu, jak wygląda wasze życie pod względem dobroczynnych skutków Niebiańskiego Krzyża?
HENRIETTA: Mam wstać?
LINDA: Czy dziesięć oznacza najlepsze?
ADAMUS: Tak, dziesięć oznacza najlepsze.
LINDA: OK.
ADAMUS: Śmiało i wstań.
HENRIETTA: OK. Czasami czuję się, jakbym unosiła się w powietrzu i czuję się naprawdę zachęcona, żeby rzeczywiście świadomie promieniować światłem. Błogosławię swój dom, kiedy z niego wychodzę. Są pewne osoby, o których wiem, że mają trudności i wysyłam im dobre myśli. Zauważam, że komunikuję się z innymi i mówię: „Błogosławię ciebie i twoją rodzinę”. Nie dlatego, że jestem świętsza od innych. To nie ma z tym nic wspólnego. Ale po prostu naprawdę chcę dzielić się błogosławieństwem z innymi.
LINDA: Od jednego do dziesięciu.
HENRIETTA: Od jednego do dziesięciu?
LINDA: Musisz wybrać liczbę.
HENRIETTA: Dziesięć.
ADAMUS: Dobrze. Mamy dziesiątkę. Podoba mi się twoja chusta.
HENRIETTA: Dziękuję.
ADAMUS: Czy mógłbym ją dostać?
HENRIETTA: Oczywiście.
ADAMUS: Cauldre ubrał się dzisiaj trochę nudno. Potrzebuje nieco koloru. (chichoczą) Przystroiłbym się w tęczę z tyłu. Czy można by teraz?
HENRIETTA: Teraz! (kilka chichotów)
LINDA: To są dwa szaliki.
HENRIETTA: Dwa szaliki.
ADAMUS: Odłożymy to na później. W porządku, niech będzie nudny. Nieważne!
HENRIETTA: I jest jeden ze szpilką w środku, żeby utrzymać go na miejscu, no wiesz.
ADAMUS: Nie martw się o to. Po prostu pozwolimy mu poniekąd zapaść w nudę. (kilka chichotów) OK, dziękuję. A więc jesteś na dziesiątce. Szybkie pytanko, muszę je zadać. Jak to się stało, że od razu nie odpowiedziałaś na pytanie? To było proste pytanie, od jednego do dziesięciu.
HENRIETTA: Pytanie wyleciało mi z głowy.
ADAMUS: OK. To dobra odpowiedź. Taak. Gdzie ono poleciało?
HENRIETTA: (krótka pauza) W pustkę.
ADAMUS: W pustkę. OK. W porządku. Przyjmuję to do wiadomości. Dobrze. Dziękuję ci.
HENRIETTA: Dziękuję.
ADAMUS: Świetnie. A więc osiągnęła dziesięć punktów od Niebiańskiego Krzyża. Tylko jej nie znienawidzcie. (Adamus chichocze) Następny.
MARKO: Och, daj spokój!
LINDA: Och, zamknij się! (chichoczą)
ADAMUS: Marko! Marko, Marko!
MARKO: Cześć.
ADAMUS: Jak ci idzie pisanie książki? (Linda i Marko się śmieją)
MARKO: Czas na reklamę.
ADAMUS: Zapłacił mi...
MARKO: (chichocze) Zapłaciłem!
ADAMUS: ...żebym cały czas pytał o jego książkę, no więc pytam. Dobrodziejstwa w twoim życiu od czasu Niebiańskiego Krzyża?
MARKO: Naprawdę dziesięć.
ADAMUS: OK.
MARKO: Czuję się wręcz powyżej dziesięciu.
ADAMUS: OK.
MARKO: Nie ma dla mnie liczby.
ADAMUS: Łał!
MARKO: Jestem kwantowy.
ADAMUS: OK. Świetnie.
MARKO: (chichocze) Taak.
ADAMUS: Dlaczego tak jest? Jakiś szczególny powód?
MARKO: Mieszkam na Hawajach, stary!
ADAMUS: Taak, OK.
MARKO: Wszystko jasne!
ADAMUS: OK.
MARKO: Żartuję. Ale tak.
ADAMUS: Jesteś kahuną?
MARKO: Co to takiego?
ADAMUS: Ktoś w rodzaju wielkiego kapłana.
MARKO: O taak, taak, taak, taak!
ADAMUS: To znaczy samozwańczym.
MARKO: Och, och, och,,
ADAMUS: Wszystko, co musisz zrobić, to...
MARKO: Jestem guru przez cały dzień.
ADAMUS: ...nazwać siebie kahuną. Taak.
MARKO: Poważnie, po prostu żyję w prawdziwym dobrostanie.
ADAMUS: OK.
MARKO: Taak. Od czasu Niebiańskiego Krzyża po prostu czuję, że wszystkie wcielenia integrują się niejako w tempie turbo, tak szybko.
ADAMUS: Jasne.
MARKO: Ale dzieje się to łatwo. Jakby to wszystko odbywało się bez... przez większość czasu nie jestem nawet świadomy tego w snach, a w ciągu dnia czuję się przez cały czas kreatywny. I po prostu cieszę się własną energią, własną kreacją. Jestem naprawdę... pytam sam siebie: „Jak, do cholery, mogłem to wcześniej przegapić?” Trudno mi w to uwierzyć. Ale tak czy inaczej...
ADAMUS: Dobrze, dziękuję ci.
MARKO: Dziękuję.
ADAMUS: Jeszcze kilka osób. Życie od czasu Niebiańskiego Krzyża.
LINDA: Jadę do Francji. (chichocze cicho)
ELISABETH: Numer dziesięć.
ADAMUS: Dziesięć, OK.
ELISABETH: Tak.
ADAMUS: Dobrze. Żadnych zakłóceń? Żadnych wewnętrznych wyzwań? Żadnego napięcia?
ELISABETH: Wyzwania... brak połączenia.
ADAMUS: Brak połączenia. OK. Czy pracujesz? Masz pracę?
ELISABETH: Tak.
ADAMUS: Jaki masz zawód?
ELISABETH: Jestem lekarką.
ADAMUS: Och, lekarką. Łał. Dobrze. A co myślisz o swoim zawodzie od czasu Niebiańskiego Krzyża? Myślisz o pozostaniu w nim? Porzuceniu go?
ELISABETH: Chcę pozostać w zawodzie, nie mam z tym problemu.
ADAMUS: Nie, OK. Dobrze. OK, mamy trzy dziesiątki.
LINDA: Łał.
ADAMUS: OK.
LINDA: Ja miałabym tylko piątkę! Ale co tam!
ADAMUS: Nie bądź taką optymistką. (kilka chichotów) Witam cię. (do Agnes)
AGNES: Cześć, powiedziałabym, że siedem.
ADAMUS: Siedem. OK. Nie dziesięć.
AGNES: Nie miałam wielkich zakłóceń w życiu ani żadnych takich, ale za to bywałam bardzo niecierpliwa. I nie oczekiwałam bynajmniej jakichś fajerwerków, ale oczekiwałam, że pewne całkiem ludzkie problemy po prostu magicznie znikną!
ADAMUS: Jasne.
AGNES: A one nie zniknęły.
ADAMUS: Nie zniknęły. OK. (chichocze) Czy możesz się nimi z nami podzielić?
AGNES: Tak, oczywiście. Problem z dostatkiem. Wciąż istnieje.
ADAMUS: Problem z dostatkiem. Och.
AGNES: Taak. Dokonałam wielkich zmian w moim życiu. Patrząc z ludzkiej perspektywy na to, od czego wyszłam, jest to ogromna zmiana.
ADAMUS: OK.
AGNES: Jestem szczęśliwa.
ADAMUS: Dobrze.
AGNES: Ale kiedy czasem patrzę, zwłaszcza na innych Shaumbra, którzy żyją tak, jak ja bym chciała żyć, to myślę sobie: „Och! Co ja robię nie tak?”
ADAMUS: Taak, taak. (Agnes chichocze) Taak.
AGNES: Taak. Tak więc nie mogę zbytnio narzekać, ale nie jestem do końca zadowolona.
ADAMUS: OK. Zajmiemy się tą sytuacją później.
AGNES: Bardzo bym chciała. Dziękuję.
ADAMUS: Dobrze. Dobrze. To całkiem proste.
AGNES: Śniłeś mi się w związku z tym.
ADAMUS: Och.
AGNES: I sprawiłeś, że wydało mi się to takie proste. Wciąż jednak nie mogę tego w sobie ugruntować. Nie udaje mi się.
ADAMUS: Ugruntujemy to dzisiaj.
AGNES: Dziękuję ci! To byłoby niesamowite!
ADAMUS: Jeszcze kilka osób. Dobrodziejstwa w waszym życiu od czasu Niebiańskiego Krzyża.
TERRI: Dwa lub trzy punkty na skali.
ADAMUS: Dwa lub trzy, OK. Co się dzieje?
TERRI: Wciąż wiele fizycznego bólu. Uziemienie czakry korzenia, biodra. O, łał.
ADAMUS: Tak. Przy okazji, wyrzuć od razu czakry.
TERRI: OK, okolice bioder. Co ty na to?
ADAMUS: Wyrzuć biodra. To znaczy, no wiesz. (Adamus chichocze)
TERRI: Taak.
ADAMUS: Innymi słowy, wszystko się teraz integruje.
TERRI: Tak, integruje się.
ADAMUS: To część problemu.
TERRI: I chodzę tak śmiesznie. To znaczy, jestem niezdarna. Poza tym...
ADAMUS: Jak to śmiesznie chodzisz?
TERRI: Z powodu moich bioder...
ADAMUS: Och. Och .
TERRI: ...chodzę powoli i muszę pilnować równowagi.
ADAMUS: Jasne.
TERRI: A raz czy dwa razy powiedziałam sobie: „To jest moje ciało” i wtedy mogłam normalnie chodzić. Tak więc jeden albo dwa punkty.
ADAMUS: Jasne.
TERRI: Ale przez resztę czasu, dwa lub trzy, trzy lub cztery.
ADAMUS: O co chodzi z tym całym biodrem?
TERRI: Nie wiem!
ADAMUS: Jak długo to już trwa?
TERRI: Bardzo długo.
ADAMUS: Bardzo długo. Skąd to się bierze?
TERRI: Myślę, że to wstyd i wątpliwości. Nie wiem. Nie wiem. Och, przepraszam, nie! Muszę się jeszcze dowiedzieć.
ADAMUS: Taak, jasne, jasne! (Adamus chichocze) „Muszę to sobie jeszcze uświadomić”. Na razie ci odpuszczę. Ale jesteś dość blisko toalety, tak na wszelki wypadek. (kilka chichotów)
TERRI: Tak.
ADAMUS: Spróbuj zgadnąć. Jak myślisz, skąd wziął się problem z biodrem?
TERRI: Cóż, nieposuwanie się do przodu.
ADAMUS: Nie.
TERRI: Nie?
ADAMUS: Nie. Nie, nie. Wczuj się w to przez chwilę.
(pauza)
Spędziłaś długi czas dźwigając kogoś, coś, sprawy rodzinne.
TERRI: Byłam opiekunką przez długi, długi, długi czas.
ADAMUS: Przez długi czas. Przez długi czas. A część z tego wiąże się z nadmierną troską o rodzinę. A po jakimś czasie, to znaczy, jeśli zawsze próbujesz kogoś lub coś dźwigać, to odbije się to na twoim biodrze. Więc, co masz zrobić?
TERRI: Ooch, OK.
ADAMUS: Taak – eech! (rozciąga się) – puścić to. A potem po prostu...
TERRI: A potem druga strona. (chichocze)
ADAMUS: Nie, nie. Nie, po prostu porozciągaj się. Porozciągaj się.
TERRI: Och! OK.
ADAMUS: I, no wiesz, spędziłaś sporo czasu dźwigając śmieci, które tak naprawdę nie były twoje. Całkiem prosta rzecz. Po prostu odpuść sobie. Zajmiemy się tym później.
TERRI: Tak. Potrzebuję tego.
ADAMUS: Dobrze. Taak. Wiesz, poza tym fizyczne problemy, które się teraz pojawiają, mają również wiele wspólnego z całą tą kwestią ciała świetlistego, z całym tym dochodzeniem do pełni czy jedności.
TERRI: Tak.
ADAMUS: Dziękuję ci. OK. Miejmy nadzieję, że wychodząc stąd dzisiaj będziesz około ósemki.
TERRI: Miejmy nadzieję.
ADAMUS: Dobrze. Jeszcze jedna osoba. Życie od czasu Niebiańskiego Krzyża?
LINDA: Czy ty mnie właśnie spławiłeś?! (chichocze)
DIANE: Trzy punkty.
ADAMUS: Trzy. Co się dzieje?
DIANE: Problemy fizyczne.
ADAMUS: Taak. Co konkretnie?
DIANE: Neurologiczne, głównie w stopach, tak jakbym utykała.
ADAMUS: Jasne.
DIANE: Uziemienie, które...
ADAMUS: Duży ból w stopach?
DIANE: Tak.
ADAMUS: Taak.
DIANE: Nieustanny.
ADAMUS: Taak. Głównie stopy. Gdzie jeszcze?
DIANE: Dłonie. Kolana.
ADAMUS: W takim razie prawie całe ciało. (Adamus chichocze)
DIANE: Prawe ramię.
ADAMUS: Taak, taak. OK. Jak myślisz, o co w tym wszystkim chodzi?
DIANE: (głęboko wzdycha) To coś w rodzaju...
ADAMUS: Czy byłaś Międzywymiarowym Pracownikiem? Czy utożsamiasz się z byciem Międzywymiarowym Pracownikiem?
DIANE: Nie utożsamiam się.
ADAMUS: Nie utożsamiasz się. OK.
DIANE: Ale w takim razie zakładam, że tak jest w porządku.
ADAMUS: Jeśli tak zakładasz, to jest w porządku.
DIANE: OK.
ADAMUS: A więc, o co chodzi szczególnie z problemem stóp?
DIANE: Wygląda na to, że coś mnie przytrzymuje. Jeśli chodzi o pozostanie czy odejście, to...
ADAMUS: Bardziej chodzi o bycie uziemionym. Wiesz, jeśli nie jesteś uziemiona, jeśli energia nie przepływa, to będziesz miała problemy właśnie ze stopami. Trochę też z kolanami. Ale masz rację, mówiąc, że nie jesteś pewna, czy chcesz zostać, czy odejść. I to jest w porządku. Czy możesz się z tym pogodzić? „Nie wiem, czy chcę zostać, czy odejść i nie ma to znaczenia. Jestem tu dzisiaj. Może jutro nie będę”.
DIANE: Tak.
ADAMUS: Chcę powiedzieć, żebyś przezwyciężyła emocjonalne zmagania z tym. Wielka mi rzecz. Wierzę, że wszyscy tu siedzący i większość z was online miała ten sam problem: „Czy naprawdę chcę zostać? Och, nie! Nie powinienem tak myśleć. Powinienem być szczęśliwy przez cały czas”. Nie. Będziecie się nad tym zastanawiać: „Czy powinienem zostać? Co do licha?! Dlaczego?!” Chcę powiedzieć...
DIANE: Czasami.
ADAMUS: Chciałbym odbyć porządną debatę z Shaumbrą. Dlaczego zostajecie?! Co jest z wami nie tak?! (trochę śmiechu) Oszaleliście czy co?! Pytacie: „Dlaczego?!” Ale ja wiem dlaczego. OK, dobrze. Mam nadzieję, że wyjdziesz stąd ze zdrowymi stopami i samopoczuciem na poziomie siedmiu punktów.
DIANE: Dziękuję.
ADAMUS: OK. Podnoszę tę kwestię, całą kwestię dobrodziejstw po Niebiańskim Krzyżu. Rozmawialiśmy o tym w Klubie Wzniesionych Mistrzów i mierzyliśmy wszystkie następstwa od czasu Niebiańskiego Krzyża za pośrednictwem Karmazynowej Rady.
Następstwa Niebiańskiego Krzyża
Nie wiedzieliśmy – nie powiedziałem „nie wiem” – nie rozumieliśmy implikacji wszystkiego, co miało się wydarzyć. Kryje się za tym ogromna dawka fizyki, ale nie rozumieliśmy, co się stanie.
Czasami możemy przyjrzeć się trendom energetycznym. Wiecie, można zobaczyć, w którą stronę statek kieruje się na morzu, dokąd zmierza. Zwykle nie trzeba być medium, wystarczy być obserwatorem: „Oto, dokąd prawdopodobnie zmierzają sprawy”. W przypadku Niebiańskiego Krzyża po prostu nie wiedzieliśmy. To mogło pójść w dowolną stronę. Pewne rzeczy były bardziej prawdopodobne, ale każdy drobiazg mógł sprawić, że wszystko potoczy się w innym kierunku. Było wiele obaw o to, co się stanie. Wiecie, w zasadzie otwieracie niebo i wpuszczacie całą tę inną energię i nie wiecie dokładnie, co się stanie. Jedna mała rzecz mogła coś uruchomić.
Martwiliśmy się, jak dalece spokojny będzie to proces dla planety i dla was, bo sprawa była poważna. Chcę powiedzieć, że jest to największa sprawa, jaka miała miejsce od czasów... no cóż, nawet sprzed Jezusa, nawet sprzed Atlantydy. To ogromna sprawa otwieranie się wymiarów, otwieranie się na całą tę nową energię przybywającą na planetę. To wielka rzecz.
Wiem, że niektórzy z was byli bardzo, bardzo rozczarowani i narzekali na mnie: „Adamus, nic się nie wydarzyło! Spodziewałem się wielkich eksplozji 23 marca. Spodziewałem się, że gospodarka się załamie, świat pójdzie na wojnę, pogoda się zepsuje, a nic się nie wydarzyło”. Moja odpowiedź na to brzmi: „Ufff! Dobrze”. Czyli że wykonaliście swoją pracę, ci z was, którzy byli Międzywymiarowymi Pracownikami.
Ilu utożsamia się z byciem Międzywymiarowymi Pracownikami? (dużo rąk się podnosi) Tak, wielu. Bardzo wielu. Wykonaliście swoją pracę, a ci, którzy byli na Ziemi, również ugruntowywali i wykonywali pracę oraz utrzymywali postęp. Wszyscy wykonaliście swoją robotę, a zatem ostatecznie, przynajmniej do tej pory, Niebiański Krzyż, Apokalipsa przebiegała dość łagodnie, zaskakująco łagodnie ku rozczarowaniu niektórych z was, którzy chcieli, żeby te wszystkie wstrząsające rzeczy się wydarzyły. Ale wszystko odbyło się gładko, co jest bardzo ważne w tym wszystkim, szczególnie dla tych, którzy pracowali w innych wymiarach, wiedząc, że musi nastąpić płynne przejście. W przeciwnym razie mogłoby to być katastrofalne, a drobne niedogodności mogłyby to zepsuć.
Podam kilka przykładów. Podczas Niebiańskiego Krzyża i krótko po nim – a miało to miejsce, gdy organizowaliśmy jedno z naszych spotkań w Konie – doszło do próby zamachu na ważnego światowego przywódcę, co mogło doprowadzić całą planetę i jej gospodarkę do chaosu. Ale nie doszło do tego. To znaczy, wszystko było zaplanowane. Wszystko zmierzało w tym kierunku. Miało się wydarzyć. Ale w ostatniej chwili coś spowodowało zmianę.
Nie dlatego, że wielu z was modliło się o zmianę. Nie dlatego, że chcieliście określonego wyniku. Wystarczająco dużo światła pojawiło się w tej sytuacji, by przewrót pałacowy został zażegnany. Niektórzy z was mogą pomyśleć: „Cóż, dobrze by się stało”. Ale tak naprawdę nie za bardzo ze względu na zakłócenia, które nastąpiłyby w wyniku zamachu.
Było wiele rzeczy, które mogły się były wydarzyć od czasu Niebiańskiego Krzyża – i nie chcę wchodzić w dramatyzm tego wszystkiego, ale mogły się wydarzyć – jednak tak się nie stało. W większości było to bardzo łagodne przejście dla planety.
Otóż mówię o tym, a tymczasem wiele rzeczy nadchodzi. Wiele rzeczy w najbliższej przyszłości. Powiem o tym nieco więcej w Aktualizacji ProGnost, ale wiele jeszcze się wydarzy. Teraz jednak jestem spokojny, że to może się dokonać stosunkowo łatwo w waszym życiu osobistym.
Powiedziałbym, że w skali od jednego do dziesięciu Shaumbra jest prawdopodobnie średnio na poziomie pięciu lub sześciu. Niektórzy dostają jedynkę, jeśli idzie o przebieg tego procesu u nich. Niektórzy dostają dwójkę, ponieważ przechodzą przez istne piekło, ale starają się uśmiechać. Niektórzy przeżywają ogromne trudności w swoim życiu, ale są wyrozumiali; rozumieją, dlaczego tak się dzieje. A dzieje się tak z wielu powodów, jednak oni to rozumieją, więc biorą głęboki oddech i przechodzą przez to. Jednakże jest to kłopotliwe, gdy w ciele dzieje się tak wiele rzeczy. Dolegliwości fizyczne stanowią prawdopodobnie największy problem. Natomiast ogromna jest u Shaumbry stabilność psychiczna. Ogromna, ponieważ jesteście w stanie prowadzić normalne życie, wiedząc, że wszystko się zmienia. Wielu Shaumbra miewa teraz zawroty głowy, niektórzy mówią: „Cóż, po prostu się starzeję. Nie mam już pamięci”. To nie ma z tym nic wspólnego. To ma związek ze zmianą całego systemu.
Tak więc, ogólnie rzecz biorąc, Shaumbra jest na poziomie pięciu, sześciu, jeśli chodzi o pozytywne efekty. Ale to wy obrywacie pierwsi. To wy pierwsi odczuwacie tego skutki. To dotyka waszego ciała. Wpływa na umysł i wszystko inne.
W tej chwili, jak mówię, na planecie panuje w pewnym sensie spokój, ponieważ zachodzą zmiany na bardzo głębokich poziomach, nazwę to metafizyką lub fizyką Adamusa. Dzieją się rzeczy na bardzo głębokich poziomach. Większość ludzi nie ma pojęcia, co się dzieje, ale ostatecznie wpływa to na wszystko.
W tej pracy, którą wykonaliście jako pracownicy Ziemi, czy jako Międzywymiarowi Pracownicy, chodziło nie tylko o otwarcie dostępu do boskości, do wyższych wymiarów, ale także o wykonanie tego sprawnie i gładko.
Zakłócenia na planecie
Dalej: https://winoduszy.blogspot.com/2023/06/seria-alt-shoud-9-prezentowany-przez.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz