czwartek, 23 sierpnia 2018

MATERIAŁY KARMAZYNOWEGO KRĘGU Seria Przejawienia SHOUD 1


Brak automatycznego tekstu alternatywnego.

– zaprezentowany przez ADAMUSA SAINT-GERMAINA i UMIŁOWANEGO SAINT-GERMAINA za pośrednictwem Geoffreya Hoppe
4 sierpnia 2018 r.
LINDA I PUBLICZNOŚĆ: “Happy birthday to you, happy birthday to you, happy birthday Adamus, happy birthday to you!” (publiczność pokrzykuje radośnie i bije brawo, kiedy Linda wnosi urodzinowy tort i balony)
ADAMUS: (chichocze) Ach! Jestem Tym, Kim Jestem, do głębi poruszony (kilka chichotów, kiedy Linda zakłada mu na szyję naszyjnik z wisiorem) w tym pięknym dniu. Dziękuję ci. Ach! (Linda ustawia na stoliku kryształowy kielich i karafkę) Och, ach! Woda. Woda?
LINDA: Tak, proszę pana. Pérignon.
ADAMUS: I biedny Cauldre , który cały już się przygotował na to, żebym mógł stanąć przed wami, a tu nagle to? Ach! Muszę wam powiedzieć, no właśnie, muszę wam powiedzieć, że kocham was wszystkich. (więcej chichotów) Naprawdę.
Wczoraj wieczorem byłem w Klubie Wzniesionych Mistrzów, gdzie rozmawialiśmy i ktoś zapytał: „Adamus, czy naprawdę zamierzasz jutro rozpocząć tę serię o przejawieniu? Czy rzeczywiście jesteś na to gotowy? Czy Shaumbra jest na to gotowa?”
Roześmiałem się. Roześmiałem się serdecznie i odpowiedziałem: „Absolutnie.” Właściwie to odpowiedź powinna brzmieć: „Po co dłużej czekać? Po co dłużej czekać?” Wiedziałem, że przyjdę dzisiaj tutaj, żeby być z wami, wiedziałem, czym się tak naprawdę zajmujemy. Wynurzamy się. Wynurzamy się. Zaliczywszy wcielenie za wcieleniem, wcielenie za wcieleniem teraz się wynurzamy… tak być powitanym? Wystarczy, żeby…
LINDA: Pomyśl sobie jakieś życzenie!
ADAMUS: …sprawić, by Wzniesiony Mistrz uronił łezkę, niejedną zresztą, a nie mogę się już doczekać, żeby wrócić dziś wieczorem do Klubu Wzniesionych Mistrzów – gdybyś zechciał przygotować szybciutko zdjęcia (do Crasha) – żebym mógł je ze sobą zabrać i pokazać: „Popatrzcie! Popatrzcie tylko, co Shaumbra przygotowała! Przyjrzyjcie się, jakie to piękne.” I tak, wczoraj były moje urodziny, jestem spod znaku Lwa, absolutnie. Czy są tu jeszcze jakieś inne Lwy? Wiecie jak to jest. Wiecie jak to jest. (więcej chichotów, a ktoś mówi: „Zdmuchnij świeczkę”)
Muszę pomyśleć… (ktoś woła: „Pomyśl życzenie”) Muszę pomyśleć sobie życzenie.
LINDA: Pośpiesz się, zanim ostatnia świeczka zgaśnie.
ADAMUS: Muszę pomyśleć życzenie i czego miałbym sobie życzyć? Ze wszystkich rzeczy na świecie, ze wszystkich rzeczy w kosmosie.
JOANNE: Edith już zmieniła miejsce. (śmiech)
ADAMUS: Taak, to było… moim pierwszym życzeniem było, żeby Edith zmieniła miejsce. Przesunęła się raptem o jeden rząd do tyłu. (więcej chichotów) Tak więc nie zamierzam… (zgasła ostatnia świeczka)… och, zaraz je znów zapalimy. Zaraz je znów zapalimy.
SHAUMBRA 1 (kobieta): Nie musi ich teraz zdmuchiwać.
ADAMUS: Taak. Całe gorące powietrze, które wydycham zdmuchnęło je. (kilka chichotów) Czegóż miałbym sobie życzyć, skoro Edith już zmieniła miejsce? Czego można sobie życzyć, kiedy się już jest Wzniesionym Mistrzem? Czego miałbym sobie życzyć? Niewiele by się znalazło czegoś, czego bym chciał, niczego nie potrzebuję, nie ma nic takiego, czego bym już nie doświadczył. Podobnie jest z wami, gdyby o tym pomyśleć. Niczego tak naprawdę nie chcecie, niczego nie potrzebujecie, nie ma niczego, czego byście nie doświadczyli. Czego mielibyście sobie życzyć?
Ach! Będę udawał, że wszystkie się palą, bo można wszak to zrobić. (ktoś mówi: „Linda już idzie”, ponieważ Linda niesie więcej świeczek i umieszcza je na torcie) Och, Linda ratuje sytuację. Ale moje życzenia pozostają takie same i podzielę się nimi z wami jak zdmuchnę świeczkę, która zresztą już jest zdmuchnięta. Wiecie, to coś jak dotrzeć gdzieś, gdzie już właściwie się jest. Już zrobione, ale wracacie i doświadczacie na nowo jak to jest zgasić świeczkę, choć ta świeczka jest już zgaszona, a życzenie już spełnione. Ale… (Bonnie podaje Lindzie zapalniczkę) Ach, to wygląda poważnie… jak pistolet. Myślałem, że ona zamierza kogoś zastrzelić.
LINDA: Nie kuś mnie!
ADAMUS: Nie przywykłem do tych wszystkich nowoczesnych… OK. Czy zamierzasz zapalić je wszystkie?
LINDA: Jasne.
ADAMUS: Bo wiesz, w takim razie powinno być tu około 300 000 świec. (więcej chichotów) OK, czego sobie życzę?
LINDA: Czy widzisz napis: “Happy Birthday, Adamus”?
ADAMUS: Widzę. Tak.
LINDA: Czy chcesz więcej świec?
ADAMUS: Nie, nie, tak jest dobrze. Zapalmy tylko te. Wiesz, moglibyśmy tak siedzieć i rozmawiać sobie bez końca, coś jak w przypadku waszego oświecenia, albo możemy po prostu (zdmuchuje świece) to zrobić.
Zażyczyłem sobie wielu dalszych szczęśliwych lat z wami, z wami wszystkimi. Tego sobie zażyczyłem, ponieważ nie potrafię chcieć niczego innego, czy też tak bardzo chcę dzielić je z wami, dzielić całe to wcielone oświecenie.
Przyszła pora
Wiecie, byłem w Klubie Wzniesionych Mistrzów, jak już mówiłem, i uświadomiłem sobie, że udało się. Jesteśmy tutaj. Oni mnie wypytywali, trochę sobie pokpiwając: „Czy naprawdę już jesteście w tym punkcie, czy tylko próbujesz okazać się lepszym od nas?” Wiecie, byli tacy Wzniesieni Mistrzowie, którzy robili przekazy i nauczali poprzez innych ludzi, ale w pewnym sensie, można powiedzieć, byli jakby zazdrośni, no wiecie, i myślą, że wiele z tego to tylko takie gadanie. No to ja im odpowiadam i pokazuję niektóre z transformacji, jakie przechodzicie, jednak myślę, że oni uważają, iż ja próbuję jedynie ich wyprzedzić przed otwarciem Bramy Lwa. A to nie tak, to jest rzeczywiste, inaczej bym tego nie robił. Inaczej nie miałbym tego przesłania, które mam dla was dzisiaj.
To jest bardzo prawdziwe. Jesteśmy u celu. Po co dłużej czekać? Niewiele spośród innych nauk dostarcza wiedzy o tym, jak dojść do Urzeczywistnienia. Właściwie to żadna. Następnym krokiem jaki zrobimy z tego miejsca, do którego doszliśmy, będzie rozmowa o waszym życiu na Ziemi jako oświeconej, urzeczywistnionej istoty. Na tym się skupimy. Niewiele więcej jest do powiedzenia. Jesteśmy u celu. Udało się.
Jest kilka rzeczy do zapamiętania, a Tobiasz mnie prosił, żebym to uwypuklił. Powiedział, żebym uwypuklił , że gdy będziemy wychodzili z tego wszystkiego, ja mówię o wynurzaniu się – wiecie, z wszystkich tych wcieleń, w których teraz tkwicie… Nie uciekacie od nich, po prostu się w nie zanurzacie, a następnie wynurzacie. Tak więc Tobiasz chciał, żebym wam przypomniał dwie ważne rzeczy, kiedy tak teraz wchodzimy w ten etap.
Pierwsze przypomnienie od Tobiasza
Przede wszystkim nie zwariowaliście. Ile razy myśleliście, że zwariowaliście? Ile razy budziliście się w środku nocy, pytając siebie: „Co ja do cholery robię?” Ile razy mocno kwestionowaliście to, kim jesteście oraz całą tę podróż, często skłaniając się ku temu, żeby może jednak zawrócić; że może powinniście być zwykłym człowiekiem. Ale nie możecie. Nie możecie. Próbowaliście, ale nie możecie.
Nie zwariowaliście. Są tacy, którzy mogą tak uważać. Z klinicznego punktu widzenia patrząc, myślę, że można by się z nimi zgodzić. (śmiech) Z klinicznego punktu… taak, to prawda. Jaki to piękny, kryształowy kielich. Dziękuję. (upija łyk wody) Mm, i świetny smak.
Z klinicznego punktu widzenia patrząc, myślę, że ocenieni bylibyście jako cierpiący na urojenia, dwubiegunowość, czy jak to dziś jest nazywane, jako chorzy psychicznie, po prostu szurnięci (więcej chichotów), ponieważ oni tego nie rozumieją. Ale jak to zawsze wam mówiliśmy, bez względu na to, jak bardzo was krytykują czy się przeciwstawiają, tak naprawdę chcą, żebyście byli prawdziwi. Naprawdę chcą. Chcą mieć nadzieję, że życie polega na czymś więcej – zwłaszcza ci, którzy wierzą w jedno życie  – na czymś więcej niż tylko ten krótki pobyt na planecie. Chcą wierzyć, że istnieje magia, że jest coś więcej.
Z kolei ci, którzy wierzą w powtórne narodziny, którzy wierzą w reinkarnację, wiecie, wierzą że znów się narodzą, taak, chcą też w to uwierzyć, ale często są tak mocno uwięzieni w swoich zwyczajach, swoich dogmatach, duchowych rytuałach, że… a tak prawdę mówiąc, można to wyczuć, czasami patrzą na was z góry, bo nie siedzicie pogrążeni w medytacji przez osiem godzin dziennie, niekoniecznie jesteście wegetarianami czy weganami, nie macie ołtarzyków w domu – większość z was nie ma, bo niektórzy ciągle mają – i obchodzicie się bez rytuałów. Wszystko kręci się wokół was, więc oni sobie czasem myślą: „Hmm, to jakaś zwariowana grupa. Taki rodzaj cyganerii, która robi co chce. A przecież duchowość musi być surowa i zdyscyplinowana, trzeba się stosować do pewnych reguł. No a ta grupa robi co tylko jej się podoba. Piją, palą, przeklinają.” (śmiech publiczności i okrzyki)
Nawet w innych wymiarach, poza Klubem Wzniesionych Mistrzów, w niektórych innych wymiarach, które nazywacie wyższą świadomością, nawet tam są tacy, którzy drapią się w głowę i powiadają: „Nie można iść do nieba w ten sposób.” Nie można udać się do nieba samochodem Damiana, bo ten stary grat nie ujedzie tak daleko! (Adamus chichocze) Są ciekawi tej dziwnej grupy, a my sobie siedzimy cicho. Zrobiliśmy naszą robotę, wy zrobiliście swoją robotę, a polegała ona na uwalnianiu, a kiedy wnikniecie w to głęboko okaże się, że polegała na uwalnianiu i Przyzwalaniu. Nie na zamianie jednego rytuału na inny, jednej umysłowej pułapki na inną, ale na odpuszczeniu sobie wszystkiego. A odpuszczenie owo oznaczało w końcowym efekcie przemianę w mądrość.
Zastanawiacie się nad tym, co się dzieje z tym wszystkim, czego się wyzbywacie.  Kiedy wyzbywacie się ran, kiedy wyzbywacie się wszystkich struktur i wzorców warstwa po warstwie, przesiadywania w tym samym krześle, zastanawiacie się, co się z tym dzieje. To zmienia się w mądrość. A kiedy przyzwalacie, wówczas przywalacie tej mądrości, by się w was przejawiła. Dokładnie tutaj (wskazuje na głowę). Nie, nie zwariowaliście. 
Oczywiście, jak wiecie, prawdopodobnie nie było takiego – jak to się mówi – sławnego człowieka, pioniera, czy to w nauce, technologii, filozofii czy w innej dziedzinie, nie było jednego bodaj pioniera, o którym bym wiedział, którego nie uważano by za kogoś w rodzaju szaleńca. Uważam, że trzeba nim być, żeby obrać inną drogę. Trzeba wejść w kontakt z wewnętrzną mądrością. Trzeba coś zrobić inaczej. Nie dojdzie się do tego punktu przesiadując w kościołach albo w „szałasach potów”, czy też aszramach bądź innych tego rodzaju miejscach. Dochodzi się do tego punktu zmieniając uwolnione rzeczy w mądrość, a następnie przyzwalając, by ta mądrość powróciła do waszego życia. O to chodzi. Nie jesteście szaleni.
Prawdopodobnie to była owa rzecz, nad którą Tobiasz z wami pracował najintensywniej: Nie jesteście szaleni. A w tamtym okresie, kiedy energie były tak chaotyczne, pojawiało się owo uczucie, ujęte w stale zadawane sobie pytanie: „Co jest ze mną nie tak?” „Co muszę naprawić?” Nic. Odpuśćcie sobie. Nic nie ma do naprawienia.  
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz