niedziela, 14 sierpnia 2016

Właściwie dlaczego?

Właściwie dlaczego z tego właśnie miejsca tyle już razy padło nawoływanie do budowania słowiańskiego sojuszu pod rosyjską egidą?
Albowiem taka koncepcja może nawet wydawać się nierealistycznie awanturnicza. Groźna i wiodąca Polskę na geopolityczne manowce.
Przecież w systemie państw Zachodu, pod amerykańsko-niemiecko-żydowskim parasolem, tak przeogromnym i potężnym, możemy zażywać spokoju ludzi, którzy swoje uczucia i kalkulacje właściwie ulokowali.
Tak by się na pierwszy rzut oka mogło wydawać. Jednak realny bieg dziejów będzie przebiegał według zupełnie innego scenariusza. I nikt go nie napisze w anglosaskich imperialnych stolicach (Waszyngton, Londyn), lecz zrealizuje się na wielkich przestrzeniach eurazjatyckich stepów, czyli w samym Sercu Lądu.
Sprowadza się to do niezłomnego przeświadczenia, wynikającego z historycznych obserwacji, że w zasadniczym sporze między cywilizacjami morza a mocarstwami lądowymi, te ostatnie na końcu zwyciężają. Jest tak, gdyż kontynent dysponuje większymi rezerwami, tymi rzeczywiście rozległymi; zaś ocean to w końcowym rozrachunku coś ulotnego, jakby złudnego.
Kupiec i kramarz przegrają z oraczem i drobnym producentem. Dziś powiada się, że Anglosasi są przepotężni, dysponując nieograniczonymi dobrami, wspaniałą technologią, organizacją pracy, etc. Imperia kontynentalne – Rosja i Chiny – są na tym tle jednak upośledzone. Moskwa przez swe uzależnienie od energetycznych surowców, Pekin zaś jest mimo wszystko wciąż krajem Trzeciego Świata. Tak się mówi. Ale popatrzmy na Zachód, przede wszystkim na niekwestionowanego lidera: Stany Zjednoczone.
Czyż Ameryka nie jest swoistą monokulturą, budującą swoją mocarstwowość na globalnej władzy dolara, czyli na eksporcie ostatecznie tylko pokolorowanego papieru. Jego rola przywiązana jest również do jednego z paliwowych surowców: ropy naftowej. Wystarczy krach na giełdzie, by to monstrualne mocarstwo, można by rzec, że nawet wszechmocne, dosłownie z dnia na dzień straciło przysłowiowy grunt pod nogami, nurzając się w apokaliptycznych otmentach egzystencjalnego kryzysu.
Czyż wiele do tego już trzeba? W tym czasie Rosja odcięta szczęśliwie od świata na skutek nałożonych sankcji, wciąż będzie tym czym jest dotąd; a nawet relatywnie czymś o wiele większym. Niektóre próby Waszyngtonu, wciąganie Moskwy w objęcia dużego militarnego konfliktu przypominają działania topielca, który dla własnego źle pojętego dobra, pogrąża w toń samego ratownika.
Stany są bowiem pozbawione istotnych gałęzi przemysłu, przede wszystkim ciężkiego. A branża leków i medykamentów, nie zapewni sukcesów na licznych militarnych frontach. Tak właśnie najprawdopodobniej potoczy się historia świata. Zawsze jest dobrze być po stronie zwycięzców. Tak szczęśliwie dla Polski ułożyły się sprawy po pierwszej i drugiej wojnie.
Nasz los, nasze powodzenie opiera się na polityce kontynentalnej. Tak jesteśmy usytuowani z geopolitycznej perspektywy. I to są te realne podstawy wielokrotnego wołania o słowiańskie imperium. Jednym słowem chodzi o syntezę ideologii z geopolityką. I nie inaczej.
Antoni Koniuszewski
Myśl Polska, nr 33-34 (14-21.08.2016)
http://mysl-polska.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz