środa, 25 maja 2022

Zachodnie media uprawiają jawną propagandę okrucieństwa dla ukraińskiego rządu

 

Ukraiński rząd szybko uczy się, że może powiedzieć cokolwiek, dosłownie cokolwiek, na temat tego, co dzieje się na Ukrainie, i bezkrytycznie uznać to za prawdziwy news w zachodniej prasie głównego nurtu.

Najnowsza historia to całkowicie niepotwierdzone twierdzenie ukraińskiego urzędnika państwowego, że Rosjanie gwałcą ukraińskie niemowlęta na śmierć. Business Insider, The Daily Beast, The Daily Mail i Yahoo News opublikowały tę historię, mimo że nie ma na nią żadnych dowodów poza pustymi zapewnieniami rządu, który miałby wszelkie powody, by kłamać.

"Komisarz ds. praw człowieka ukraińskiego parlamentu powiedział w czwartek, że roczny chłopiec zmarł po tym, jak został zgwałcony przez dwóch rosyjskich żołnierzy" - czytamy w raporcie Business Insidera, który następnie został podchwycony przez Yahoo News. "Oskarżenie to jest jednym z najstraszniejszych, jakie pojawiły się w związku z inwazją Rosji na Ukrainę, ale nie jest wyjątkowe".

Na końcu czwartego akapitu dochodzimy do zastrzeżenia, którego każdy krytycznie myślący człowiek powinien szukać, czytając takie historie w prasie głównego nurtu:

"Insider nie mógł znaleźć żadnych niezależnych dowodów na poparcie tego twierdzenia".

W swoim charakterystycznym stylu The Daily Beast zamieścił tę samą historię w znacznie bardziej krzykliwy i przyjazny kliknięciom sposób.

"Według ukraińskiego komisarza ds. praw człowieka, martwy chłopiec należy do dziesiątków rzekomych ofiar gwałtów na dzieciach, w tym na dwóch 10-letnich chłopcach, trojaczkach w wieku 9 lat, 2-letniej dziewczynce zgwałconej przez dwóch rosyjskich żołnierzy i 9-miesięcznym niemowlęciu, które na oczach matki zostało spenetrowane świecznikiem" - pisze The Daily Beast.

Jedynym źródłem dla tej najnowszej fali opowieści o tym, że "Rosjanie gwałcą dzieci na śmierć" jest oświadczenie ukraińskiej komisarz ds. praw człowieka Ludmiły Denisowej, zamieszczone na stronie internetowej rządu Ukrainy. To krótkie oświadczenie nie zawiera żadnych dowodów, a jego angielskie tłumaczenie kończy się następująco:

    Apeluję do Komisji Śledczej ONZ do spraw naruszeń praw człowieka podczas rosyjskiej inwazji wojskowej na Ukrainę, aby wzięła pod uwagę te fakty ludobójstwa narodu ukraińskiego.

    Wzywam naszych partnerów na całym świecie do zwiększenia presji sankcyjnej na Rosję, do dostarczenia Ukrainie broni ofensywnej, do przyłączenia się do śledztwa w sprawie zbrodni pochopnych w naszym kraju!

    Wróg musi zostać powstrzymany, a wszyscy zamieszani w okrucieństwa na Ukrainie muszą zostać postawieni przed sądem!

Oto, co dziś uchodzi za dziennikarstwo w świecie zachodnim. Przedstawianie całkowicie bezpodstawnych zarzutów przeciwko wrogom USA, opartych wyłącznie na twierdzeniach urzędnika państwowego, który domaga się więcej broni i sankcji przeciwko tym wrogom, oraz wygłaszanie twierdzeń, które brzmią jak z filmu "Zawsze słonecznie w Filadelfii".

Nie możemy definitywnie stwierdzić, że te gwałty nigdy nie miały miejsca. Nie możemy też definitywnie stwierdzić, że rząd australijski nie przechowuje pozaziemskich samolotów w podziemnym bunkrze w Canberze, ale nie traktujemy tego jak ustalonego faktu i nie publikujemy mainstreamowych wiadomości na ten temat tylko dlatego, że nie możemy udowodnić, że jest to nieprawda. Nie tak działa ciężar dowodu.

Oczywiście gwałty na dzieciach to bardzo realna i poważna sprawa, i oczywiście gwałty są jednym z wielu okropieństw, które mogą być zadawane ludziom w bezprawnym środowisku wojny. Ale przekształcanie strategicznie wygodnych twierdzeń rządowych na ten temat w wiadomości bez żadnych dowodów jest nie tylko dziennikarskim nadużyciem, lecz także prawdziwą propagandą okrucieństwa.

Jak już wcześniej wspominaliśmy, USA i ich stronnicy mają ustaloną historię stosowania propagandy okrucieństwa, jak na przykład niesławne "wyjmowanie dzieci z inkubatorów", rozpowszechniane w niesławnych zeznaniach Nayirah z 1990 r., które pomogły uzyskać zgodę na wojnę w Zatoce Perskiej.

Propaganda okrucieństwa była stosowana od bardzo dawna ze względu na jej skuteczność w mobilizowaniu społeczeństw przeciwko wybranym wrogom - od średniowiecza, gdy Żydów oskarżano o porywanie chrześcijańskich dzieci, by je zabijać i pić ich krew, przez XVII-wieczne twierdzenia, że Irlandczycy zabijali angielskie dzieci i wrzucali je do morza, po twierdzenia z czasów I wojny światowej, że Niemcy okaleczali i zjadali belgijskie niemowlęta.

 Propaganda okrucieństwa często dotyczy dzieci, ponieważ dzieci nie mogą być postrzegane jako uczestnicy walk lub osoby niewinne, i zazwyczaj obejmuje najbardziej przerażające zarzuty, na jakie propagandziści mogą sobie pozwolić w danym momencie historii. W ten sposób tworzy się użyteczne odwołanie do emocji, które omija logiczne zdolności ludzi i sprawia, że przyjmują oni propagandę nie na podstawie faktów i dowodów, ale na podstawie tego, jak się czują.
A propaganda okrucieństwa działa dokładnie tak, jak powinna. Poszukaj w mediach społecznościowych tej fałszywej historii, która została siłą wtłoczona do dyskursu publicznego, a znajdziesz niezliczoną liczbę osób wyrażających swoje oburzenie z powodu złych Rosjan gwałcących dzieci. Andreę Chalupę, działaczkę Partii Demokratycznej, znaną z kontrowersyjnej współpracy z ukraińskim rządem w celu osłabienia kampanii Trumpa w 2016 r., można zobaczyć na Twitterze, jak powołuje się na wspomniany artykuł Daily Beast, by ze złością upomnieć redakcję "New York Timesa" za wyrażenie rzadkiego słowa ostrożności w kwestii zaangażowania USA w wojnę.

"Przed napisaniem tego, członkowie kolegium redakcyjnego New York Timesa powinni byli zadać sobie pytanie, kto z nich chciałby, aby ich dzieci, w tym niemowlęta i dzieci w wieku niemowlęcym, były gwałcone przez rosyjskich żołnierzy, ponieważ to właśnie dzieje się na Ukrainie" - napisał Chalupa na Twitterze.

Widzicie to? Jak całkowicie niepotwierdzone twierdzenie rządu zostało przekształcone w oficjalnie wyglądający materiał informacyjny i jak ten oficjalnie wyglądający materiał informacyjny został następnie przytoczony tak, jakby było obiektywnym faktem, że rosyjscy żołnierze biegają po Ukrainie i gwałcą dzieci na śmierć? I jak to się robi, by pomóc w wytworzeniu przyzwolenia na geostrategicznie kluczową wojnę zastępczą, a także by zbić z tropu tych, którzy wyrażają jakąkolwiek ostrożność wobec tych zagrażających światu eskalacji?

To propaganda okrucieństwa, która robi dokładnie to, do czego jest przeznaczona.

Oprócz wszystkich innych powodów, dla których USA i ich sojusznicy muszą wysyłać na Ukrainę coraz więcej maszyn wojennych o coraz większych możliwościach niszczenia, muszą to robić także dlatego, że Rosjanie bezkarnie gwałcą tam dzieci na śmierć. A tak się składa, że tak się składa, iż jest to korzystne dla scentralizowanego imperium USA, którego celem jest jednobiegunowa dominacja, dla ukraińskiego reżimu i dla kompleksu wojskowo-przemysłowego.

I to nawet nie był cały zakres obscenicznej propagandy okrucieństwa w mediach masowych, prowadzonej tego dnia w imieniu ukraińskich urzędników. W Newsweeku ukazał się artykuł zatytułowany "Rosjanie podkładają ładunki wybuchowe w dziecięcych łóżkach i pokojach: Ukraiński oddział saperów", który informuje nas, że "Dowódca ukraińskiego oddziału saperów powiedział, że rosyjskie siły celują w dzieci, podkładając ładunki wybuchowe w ich pokojach i pod łóżkami".

Następnie na końcu drugiego akapitu znów znajdujemy to magiczne zdanie:

"Newsweek nie dokonał niezależnej weryfikacji tego twierdzenia".

Raport Newsweeka opiera się na części żenującego paszkwilu ABC News Australia o ukraińskim zespole, który rzekomo jest odpowiedzialny za usuwanie min przeciwpiechotnych na terenach zajętych wcześniej przez siły rosyjskie. W artykule tym zespół ten określono mianem "oddziału dzielnych rozminowywaczy", a siły rosyjskie nazwano "barbarzyńskimi".

ABC bezkrytycznie informuje o wszystkich nikczemnych sposobach podkładania przez złych Rosjan ładunków wybuchowych w celu zabijania ukraińskich cywilów, w tym o podkładaniu min w dziecięcych łóżeczkach i misiach oraz podkładaniu ich pod poległych ukraińskich żołnierzy. Na samym dole artykułu znów widzimy magiczne zdanie:

"ABC nie było w stanie niezależnie zweryfikować tych doniesień, ale potwierdzają one zarzuty prezydenta Ukrainy".

A więc to, co mówią nam ukraińskie służby, "potwierdza" to, co powiedział nam prezydent Ukrainy. Trudno o bardziej solidną podstawę niż ta, prawda? Świetne dziennikarstwo, chłopaki.

Rząd ukraiński ma wszystko do zyskania i nic do stracenia, jeśli powie wszystko, co musi powiedzieć, aby otrzymać więcej broni, więcej funduszy i coraz bardziej bezpośrednią pomoc od mocarstw zachodnich, więc jeśli wie, że zachodnie media będą bezkrytycznie relacjonować każde jego twierdzenie, dlaczego nie miałby kłamać? Dlaczego nie powiedzieć dowolnego kłamstwa, które jest potrzebne do realizacji własnych interesów i programów? Byłoby niemądre z ich strony, gdyby nie skorzystali z okazji, jaką im dano.

Zachodnia prasa wie, że coś takiego ma miejsce. Doskonale wiedzą, że Ukraina prowadzi bardzo wyrafinowaną kampanię propagandową przeciwko Rosji i sieje dezinformację, aby ułatwić tę wojnę informacyjną. To nie jest tajemnica. Uczestniczą w tej kampanii świadomie.
Środki masowego przekazu rozpowszechniały propagandę okrucieństwa na temat tego, co dzieje się na Ukrainie, zanim jeszcze rozpoczęła się inwazja, jak na przykład wtedy, gdy w lutym podano, że Rosja ma listę dysydentów, dziennikarzy i "wrażliwych grup społecznych, takich jak mniejszości religijne i etniczne oraz osoby LGBTQI+", które zamierza łapać i torturować, gdy dokona inwazji. Zabawne, że zupełnie przestaliśmy o tym słyszeć.

A wszystko to dzieje się w tym samym czasie, kiedy zachodnia klasa polityczna i medialna nadal wrzeszczy o niebezpieczeństwach związanych z "dezinformacją" i pilnej potrzebie ścisłego uregulowania jej obiegu w Internecie, nawet po tym, jak amerykańscy urzędnicy od razu przyznali, że rozpowszechniali dezinformację na temat Rosji i Ukrainy. Gwarantuję, że żadne z tych całkowicie pozbawionych dowodów twierdzeń nie zostanie ocenzurowane przez "osoby sprawdzające fakty" na platformach mediów społecznościowych.

Fakt, że zarówno Dolina Krzemowa, jak i media informacyjne głównego nurtu przyjęły za pewnik, że manipulowanie opinią publiczną na temat tej wojny jest ich zadaniem, mówi wszystko, co trzeba wiedzieć o tym, jak wolne i oparte na prawdzie są tak zwane liberalne demokracje świata zachodniego. Jesteśmy oszukiwani i wprowadzani w błąd, aby zgodzić się na programy, które bardzo łatwo mogą doprowadzić do nuklearnego armagedonu, a jeśli kiedykolwiek podniesiemy głos sprzeciwu, zostaniemy nazwani putinowskimi propagandystami i agentami dezinformacji.

Robi się bardzo, bardzo źle. Odwróćcie się, ludzie. Zła droga.

**By Caitlin Johnstone

**Source

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz