sobota, 20 lutego 2021

Fałszywe i przesadzone twierdzenia, które wciąż są rozpowszechniane na temat zamieszek na Kapitolu

 

era of light alternative news connection 

To, co wydarzyło się na Kapitolu 6 stycznia, było bez wątpienia zamieszkami o podłożu politycznym. W związku z tym uznanie ich za niebezpieczny epizod nie powinno budzić kontrowersji. Każdy przypadek wprowadzenia siły lub przemocy w to, co powinno być pokojowym rozwiązaniem konfliktów politycznych, powinien być opłakany i potępiony.

Ale nic z tego nie usprawiedliwia kłamstw na temat tego, co wydarzyło się tamtego dnia, zwłaszcza w mediach informacyjnych. Potępienie tamtych zamieszek nie pozwala, a tym bardziej nie wymaga, powtarzania fałszywych twierdzeń, aby uczynić to wydarzenie bardziej groźnym i poważnym, niż było w rzeczywistości. Nie ma żadnych okoliczności ani motywów, które usprawiedliwiałyby rozpowszechnianie fałszywych twierdzeń przez dziennikarzy. Im bardziej znaczące wydarzenie, tym mniej uzasadnione i bardziej szkodliwe są seryjne dziennikarskie fałsze.

A jednak właśnie to się stało i nadal się dzieje, od czasu tych zamieszek sprzed prawie siedmiu tygodni. A każdy, kto próbuje sprostować te nieprawdziwe informacje, jest natychmiast atakowany cynicznym oskarżeniem, że jeśli chcesz tylko prawdziwych relacji o tym, co się stało, to próbujesz "zminimalizować" to, co się stało i prawdopodobnie jesteś apologetą, jeśli nie pełnoprawnym zwolennikiem samych protestujących.

Jednym z najbardziej znaczących z tych przekłamań była opowieść - powtarzana w kółko bez żadnych zastrzeżeń przez media przez ponad miesiąc - że oficer policji Kapitolu Brian Sicknick został zamordowany przez pro-trumpowski tłum, który pobił go na śmierć gaśnicą. To twierdzenie zostało po raz pierwszy opublikowane przez The New York Times 8 stycznia w artykule zatytułowanym "Capitol Police Officer Dies From Injuries in Pro-Trump Rampage". Powołał się on na "dwóch [anonimowych] funkcjonariuszy organów ścigania", twierdząc, że Sicknick zmarł "wraz z tłumem szalejącym po salach Kongresu" i po tym, jak "został uderzony gaśnicą".

Drugi artykuł New York Timesa z późniejszego tego dnia - opatrzony bardziej dramatycznym nagłówkiem: "He Dreamed of Being a Police Officer, Then Was Killed by a Pro-Trump Mob" - rozwinął tę historię:


The New York Times, w obecnie "zaktualizowanym" artykule, 8 stycznia 2021 r.

Po opublikowaniu tych dwóch artykułów, ta przerażająca historia o pro-trumpowskim tłumie, który pobił policjanta na śmierć gaśnicą, była powtarzana w kółko przez wielu dziennikarzy w telewizji, w prasie i w mediach społecznościowych. Stała się ona prawdopodobnie najbardziej nagłośnioną i znaną historią tego wydarzenia, co jest zrozumiałe - był to brutalny i barbarzyński akt, który doprowadził do wstrząsającego zabójstwa młodego policjanta z Kapitolu przez tłum zwolenników Trumpa.

Nabrało ono takiego znaczenia z jasnego powodu: Śmierć Sicknicka była jedynym przykładem, jaki miały media, że pro-Trumpowy tłum celowo kogoś zabił. W artykule z 11 stycznia opisującym pięć osób, które zginęły w dniu protestu na Kapitolu, New York Times ponownie opowiedział historię Sicknicka: "Funkcjonariusze organów ścigania powiedzieli, że był on 'fizycznie angażujący się w protestujących' i został uderzony w głowę gaśnicą".

Ale żadna z pozostałych czterech ofiar śmiertelnych nie była z rąk protestujących: jedyną inną osobą zabitą z użyciem umyślnej przemocy była pro-trumpowska protestująca Ashli Babbitt, nieuzbrojona, gdy została postrzelona w szyję przez policjanta z bliskiej odległości. Pozostałe trzy ofiary śmiertelne to wszyscy protestujący pro-Trump: Kevin Greeson, który zmarł na zawał serca na zewnątrz Kapitolu; Benjamin Philips, 50, "założyciel strony internetowej pro-Trump o nazwie Trumparoo", który zmarł na udar mózgu tego dnia; i Rosanne Boyland, fanatyczna zwolenniczka Trumpa, o której Times mówi, że została nieumyślnie "zabita w zgniataniu kolegów z zamieszek podczas ich próby walki przez linię policji".

Dlatego właśnie historia z gaśnicą stała się tak istotna dla tych, którzy zamierzają przedstawić te wydarzenia w jak najbardziej brutalnym i groźnym świetle. Bez Sicknicka, który roztrzaskał sobie czaszkę gaśnicą, nie było tego dnia żadnych ofiar śmiertelnych, które można by przypisać celowej przemocy ze strony protestujących pro-Trumpowców. Trzy tygodnie później "The Washington Post" podał, że dziesiątki funkcjonariuszy (w sumie 140) odniosło obrażenia różnego stopnia, ale żadne nie zagrażały życiu, a co najmniej dwóch policjantów popełniło samobójstwo po zamieszkach. Sicknick był więc jedyną zabitą osobą, która nie była pro-trumpowskim protestującym, i jedyną, która została celowo zabita przez sam tłum.

Trudno przecenić to, jak bardzo ta historia z gaśnicą stała się wszechobecna. Wciąż i wciąż główne media i dziennikarze głównego nurtu wykorzystywali tę historię, aby udramatyzować to, co się stało:
Zgodnie z ruchem wskazówek zegara: Tweet Associated Press, 29 stycznia; Tweet Richarda Engela z NBC, 9 stycznia; Tweet Freda Willmana z Lincoln Project, 29 stycznia; Tweet Nicholasa Kirstofa z The New York Times, 9 stycznia.

Gospodarze telewizyjni intonowali podczas opowiadania tej historii, manipulując emocjami widzów, aby uwierzyli, że tłum zrobił coś niewypowiedzianie barbarzyńskiego:

Po tym, jak media bombardowały Amerykanów tą historią przez cały miesiąc bez przerwy, zajęła ona centralne miejsce w procesie impeachmentu Trumpa. Jak zauważył były prokurator federalny Andrew McCarthy, w samym artykule impeachmentu stwierdzono, że "zwolennicy Trumpa 'ranili i zabijali pracowników organów ścigania'." Kierownictwo Izby ds. impeachmentu wyraźnie twierdziło na stronie 28 swojego memorandum przedprocesowego, że "powstańcy zabili oficera policji Kapitolu, uderzając go w głowę gaśnicą".

Gdy proces o impeachment zakończył się uniewinnieniem, prezydent Joe Biden wydał oświadczenie i odniósł się do tego twierdzenia już w pierwszym akapicie. Sicknick, powiedział prezydent, stracił "życie podczas ochrony Kapitolu przed gwałtownym, rozwydrzonym tłumem 6 stycznia 2021 roku".

Problem z tą historią polega na tym, że jest ona nieprawdziwa pod każdym względem. Od początku nie było prawie żadnych dowodów na jej poparcie. Jedyną podstawą były dwa oryginalne artykuły New York Timesa twierdzące, że stało się to na podstawie twierdzenia anonimowych funkcjonariuszy organów ścigania.

Pomimo tego, że to rzekome brutalne morderstwo miało miejsce w jednym z najbardziej monitorowanych budynków na planecie, wypełnionym tego dnia setkami telefonów komórkowych rejestrujących wydarzenia, nikt nie widział nagrania wideo z tego wydarzenia. Nie uwieczniono go na żadnych fotografiach. Do dziś nie opublikowano raportu z autopsji. Nie podano żadnych szczegółów z żadnego oficjalnego źródła.

Nie tylko nie było powodu, by od początku wierzyć, że tak się stało, ale to, co było wiadomo, powinno wzbudzić wątpliwości. W tym samym dniu, w którym Times opublikował swoje dwa artykuły z historią o "gaśnicy", ProPublica opublikowała jeden, który powinien wzbudzić poważne wątpliwości.

Placówka przeprowadziła wywiad z bratem Sicknicka, który powiedział, że "Sicknick wysłał sms-a [rodzinie] w środę wieczorem, aby powiedzieć, że chociaż został spryskany pieprzem, był w dobrym nastroju". To oczywiście kłóci się z historią Timesa, że tłum "obezwładnił Sicknicka" i "uderzył go w głowę gaśnicą", po czym "z krwawym rozcięciem w głowie, pan Sicknick został przewieziony do szpitala i umieszczony na podtrzymaniu życia".

Ale nie ważne. Historia o gaśnicy stała się już tylko legendą. Nikt nie mógł jej kwestionować. I nikt tego nie zrobił: aż do artykułu w CNN z 2 lutego, w którym zapytano, dlaczego nikt nie został aresztowany za to, co wyraźnie było najpoważniejszym przestępstwem popełnionym tego dnia: brutalne zabójstwo oficera Snick'a przy użyciu gaśnicy. Choć nagłówek nie dawał o tym pojęcia, w środku artykułu przedstawiono dowody, które w zasadzie uznały oryginalną historię z New York Timesa za fałszywą:

    W przypadku Sicknicka nadal nie wiadomo publicznie, co spowodowało jego upadek w noc powstania. Wyniki badania lekarskiego nie zostały jeszcze ujawnione, a władze nie ogłosiły żadnych komunikatów na temat tego trwającego procesu.

    Według jednego z funkcjonariuszy organów ścigania, lekarze nie znaleźli śladów, które wskazywałyby na to, że funkcjonariusz doznał urazu tępym narzędziem, więc śledczy uważają, że wczesne doniesienia o tym, że został śmiertelnie uderzony gaśnicą, nie są prawdziwe.

Historia CNN spekuluje, że być może Sicknick wdychał "niedźwiedzi spray", ale podobnie jak wywiad ProPublicy z jego bratem, który powiedział, że wdychał gaz pieprzowy, nie mówi, czy pochodził on od policji czy od protestujących. Jest to również tylko teoria. CNN zauważyła, że śledczy są "zaniepokojeni brakiem dowodów, które mogłyby udowodnić, że ktoś spowodował jego śmierć, gdy bronił Kapitolu podczas powstania w zeszłym miesiącu". Poza tym, "do tej pory, niewiele informacji zostało udostępnionych publicznie na temat okoliczności śmierci 13-letniego weterana policji, w tym ustaleń z autopsji, która została przeprowadzona przez lekarza sądowego DC."

Mało kto zwrócił uwagę na to niezwykłe przyznanie się pochowane w tym artykule. Nic z tego nie zostało poważnie zakwestionowane, dopóki stosunkowo nowy punkt sprzedaży o nazwie Revolver News 9 lutego nie skompilował i nie przeanalizował wszystkich sprzeczności i braku dowodów w przeważającej historii, po czym Tucker Carlson z Fox News, powołując się na ten artykuł, poświęcił pierwsze osiem minut swojego programu 10 lutego na zbadanie tych ogromnych dziur w dowodach.

To spowodowało, że prawicowe media zaczęły kwestionować to, co się stało, ale mainstreamowe media liberalne - te, które w pierwszej kolejności agresywnie rozpowszechniały tę historię - w dużej mierze i przewidywalnie zignorowały to wszystko.

W tym tygodniu gazeta, która jako pierwsza opublikowała fałszywą historię - zamiast sprostowania lub wyjaśnienia, jak i dlaczego się pomyliła - po prostu wróciła do dwóch pierwszych artykułów, ponad pięć tygodni później, i po cichu zamieściła coś, co nazwała "aktualizacją" na górze obu pięciotygodniowych artykułów:
Napis, który teraz znajduje się na szczycie obu artykułów New York Times z 8 stycznia o śmierci oficera Scknicka.

Po zakończeniu procesu impeachmentu, artykuły zostały przeredagowane, aby odzwierciedlić, że oryginalna historia była fałszywa. Ale The New York Times nie zrobił nic, aby wyjaśnić błąd tej wielkości, nie mówiąc już o próbie cofnięcia szkód, jakie wyrządził wprowadzając opinię publiczną w błąd. Nie wycofali się wyraźnie, ani nawet nie "poprawili" tej historii. Co gorsza, co najmniej jeden ich artykuł, ten z 11 stycznia, który rzekomo opisuje, jak zginęło tego dnia pięć osób, nadal zawiera fałszywą historię o "gaśnicy", bez żadnego sprostowania czy aktualizacji.

Opowieść o gaśnicy była daleka od jedynego fałszywego lub wątpliwego twierdzenia, które media spowodowały, że krążyły o wydarzeniach tamtego dnia. W niektórych przypadkach, nadal je rozpowszechniają.

W kilka dni po proteście, liczne wirusowe tweety wskazywały na zdjęcie Erica Munchela z opaskami zaciskowymi. Zdjęcie to było nieustannie wykorzystywane, aby zasugerować, że zabrał on te opaski do Kapitolu z powodu zaplanowanego spisku mającego na celu zatrzymanie ustawodawców i przetrzymywanie ich jako zakładników. Politico opisało Munchela jako "człowieka, który rzekomo wszedł do sali obrad Senatu podczas zamieszek na Kapitolu, mając przy sobie paralizator i kajdanki z opaskami zaciskowymi".

The Washington Post użył tych zdjęć, aby odnieść się do "czatujących na skrajnie prawicowych forach, wyraźnie dyskutujących o tym, jak szturmować budynek, zakuwać ustawodawców w kajdanki za pomocą zip-ties". To, że zdjęcie Munchela z opaskami zaciskowymi uczyniło z zamieszek na Kapitolu coś więcej niż zwykłe zamieszki przeprowadzone przez grupę niezorganizowanych odmieńców, ale raczej nikczemny i dobrze skoordynowany spisek mający na celu porwanie członków Kongresu, stało się niemal tak powszechne jak historia z gaśnicą. Po raz kolejny, to New York Times był liderem w konsekrowaniu maksymalistycznych twierdzeń. "FBI aresztuje człowieka, który wniósł na Kapitol opaski zaciskowe", głosił nagłówek gazety z 10 stycznia, a u góry widniało ikoniczne zdjęcie Munchela.
Ale 21 stycznia prokuratura przyznała, że nic z tego nie było prawdą. Nie wziął on ze sobą z domu opasek na zamek błyskawiczny ani nie wniósł ich do Kapitolu. Zamiast tego znalazł je na stole i zabrał, aby zapobiec ich użyciu przez policję:

    Eric Munchel, pro-Trump zamieszki, który szturmował budynek Kapitolu, trzymając plastikowe kajdanki, wziął ograniczenia ze stołu wewnątrz budynku Kapitolu, prokuratorzy powiedzieli w pliku sądowym w środę.

    Munchel, który włamał się do budynku z mamą, został nazwany "zip-tie guy" po tym, jak został sfotografowany, jak pędził w dół sali Senatu trzymając kajdanki. Jego pojawienie się wywołało pytania o to, czy powstańcy, którzy próbowali powstrzymać Kongres przed liczeniem głosów elektorskich 6 stycznia, zamierzali również wziąć ustawodawców jako zakładników.

    Ale zgodnie z nowymi aktami, Munchel i jego matka zabrali kajdanki z budynku Kapitolu - najwyraźniej po to, by policja nie mogła ich użyć wobec powstańców - zamiast wnieść je do środka, gdy początkowo wdarli się do budynku.

(Drugi mężczyzna, którego zdjęcie z opaskami na suwak pojawiło się później, powiedział Ronanowi Farrow, że znalazł je na podłodze, a FBI przyznało, że nie ma dowodów na to, że jest inaczej).

Dlaczego to ma znaczenie? Z tego samego powodu, dla którego media tak entuzjastycznie zareagowały na to twierdzenie. Gdyby Munchel przyniósł ze sobą zip-ties, sugerowałoby to, że z premedytacją uknuto spisek mający na celu zatrzymanie ludzi: byłoby to dość przerażające, ponieważ sugeruje złośliwe i dobrze zaplanowane zamiary. Ale zamiast tego znalazł je na stole przez przypadek i, według jego własnych oskarżycieli, chwycił je z łagodnym zamiarem.

Kolejną, być może najważniejszą sprawą, jest ciągłe upieranie się przy nazywaniu zamieszek na Kapitolu zbrojnym powstaniem. Zgodnie z prawem, powstanie jest jednym z najpoważniejszych kryzysów, jakie mogą zaistnieć. Pozwala ono na praktycznie nieograniczone uprawnienia prezydenckie - dlatego też było tak wiele gniewu, kiedy Tom Cotton zaproponował je w swoim op-edzie w New York Times latem, którego publikacja spowodowała odejście dwóch redaktorów. Insurrection pozwala nawet na zawieszenie przez prezydenta habeas corpus: prawa do bycia wysłuchanym w sądzie, jeśli jesteś zatrzymany.

Tak więc ma to ogromne znaczenie prawne, ale także polityczne, jeśli Stany Zjednoczone rzeczywiście doświadczyły zbrojnego powstania i nadal się z nim zmagają. Chociaż nie ma kontrolowanej, jasnej definicji, termin ten zazwyczaj nie oznacza trzygodzinnych zamieszek, ale trwający, poważny spisek frakcji obywateli, mający na celu obalenie lub w inny sposób obalenie rządu.

Właśnie dzisiaj, PolitiFact rzekomo "sprawdził fakty" z poniedziałkowego oświadczenia senatora Rona Johnsona (R-WI). Sen. Johnson powiedział lokalnej stacji radiowej:

    "Faktem jest, że nie wyglądało to dla mnie na zbrojną insurekcję. Chodzi mi o uzbrojonych, kiedy słyszysz uzbrojeni, nie myślisz o broni palnej? Oto pytania, które chciałbym zadać. Ile broni palnej skonfiskowano? Ile strzałów oddano? Wiem tylko o jednym, i będę bronił tego stróża prawa za oddanie tego strzału.

Serwis fact-checking przyznał senatorowi za tę wypowiedź oznaczenie "Pants on Fire", nazywając ją "niedorzeczną rewizjonistyczną historią". Ale "fact-checkers" nie mogą obalić ani jednego jego twierdzenia. Przynajmniej z tego, co wiadomo publicznie, nie ma dowodów na to, że choć jeden protestujący posiadał, a tym bardziej używał broni palnej w Kapitolu tego dnia. Jak wskazano, jedyną osobą, która została postrzelona, był pro-trumpowski protestujący zabity przez oficera policji Kapitolu, a jedyna osoba, o której mówi się, że została zabita przez protestujących, oficer Sicknick, zmarła w okolicznościach, które nadal są całkowicie niejasne.

To, że protestujący zostali znalezieni przed i po zamieszkach z bronią, nie oznacza, że zamierzali jej użyć w ramach protestu. Na dobre i na złe, USA to kraj, w którym posiadanie broni palnej jest powszechne i legalne. Wiemy na pewno, że nie ma dowodów na to, że ktokolwiek wymachiwał bronią w tym budynku. Fakt ten sprawia, że próba scharakteryzowania tego wydarzenia jako "zbrojnego powstania", a nie zamieszek, jest dość poważna.

W rzeczywistości najbardziej dramatyczne twierdzenia rozpowszechniane przez media w celu maksymalnego podniesienia poziomu strachu i przedstawienia tego wydarzenia jako gwałtownego powstania okazały się bezpodstawne lub zostały jednoznacznie obalone.

15 stycznia Reuters opublikował artykuł o aresztowaniu "Q-Szamana", Jacoba Chansleya, zatytułowany "U.S. says Capitol rioters meant to 'capture and assassinate' officials". Twierdził on, że "prokuratorzy federalni zaoferowali nową złowieszczą ocenę zeszłotygodniowego oblężenia Kapitolu USA przez zwolenników prezydenta Donalda Trumpa w czwartek, mówiąc w aktach sądowych, że zamieszki miały na celu 'schwytanie i zamordowanie wybranych urzędników.'" Przewidywalnie, to spowodowało wirusowe posty w mediach społecznościowych od reporterów głównego nurtu i prominentnych punditów, takich jak Laurence Tribe z Harvard Law, manifestujących w najbardziej złowieszczych tonach, jak to tylko możliwe:
Laurence Tribe @tribelaw
Niektórzy z tych, którzy wtargnęli na Kapitol, zamierzali "schwytać i zamordować wybranych urzędników" - napisali prokuratorzy federalni w nowych aktach sądowych. To jest część tego, za co Trump musi odpowiedzieć w swoim procesie w Senacie i w oskarżeniach po 1/20/21.

15 stycznia 2021

711 Retweets2,127 Likes

Wkrótce potem, jednak, DOJ "urzędnik wycofał się z federalnego twierdzenia, że zamieszki na Kapitolu 'zamierzały schwytać i zamordować wybranych urzędników.'" Konkretnie, "p.o. prokuratora Waszyngtonu, Michael Sherwin, powiedział na briefingu telefonicznym, 'Nie ma bezpośrednich dowodów w tym momencie o zespołach kill-capture i zamachach.'"
NBC News, Jan. 15, 2021
Raz po raz nie pojawiały się żadne dowody na najbardziej melodramatyczne twierdzenia mediów - wyrwane guziki paniki i spiski mające na celu zabicie wiceprezydenta Mike'a Pence'a lub Mitta Romneya. To, co wiemy na pewno, jak zauważył w tym tygodniu The Washington Post, to fakt, że "Pomimo ostrzeżeń o gwałtownych spiskach w Dniu Inauguracji, tylko garstka prawicowych protestujących pojawiła się w krajowych siedzibach władz". Delikatnie mówiąc, nie brzmi to jak trwająca insurekcja.

Wszystko to ma znaczenie, ponieważ z natury rzeczy ma znaczenie, jeśli media lekkomyślnie rozpowszechniają fałszywe informacje na temat najbardziej zapalnych i znaczących historii informacyjnych. Tak jak to miało miejsce w przypadku ich serii wpadek związanych z Russiagate, nawet jeśli każdy "błąd" w pojedynkę może być odrzucony jako stosunkowo nieistotny lub zrozumiały, to kiedy się nawarstwiają - zawsze w tym samym kierunku narracyjnym - ludzie słusznie dochodzą do wniosku, że propaganda jest celowa, a zaufanie do dziennikarstwa ulega dalszej erozji.

Jednak w tym przypadku ma to znaczenie z powodów o wiele bardziej istotnych niż próba ratowania przez media korporacyjne ostatnich resztek wiarygodności. Waszyngton pozostaje bezterminowo zmilitaryzowany. Skrzydła establishmentu obu partii nadal wykorzystują emocje związane z naruszeniem Kapitolu, aby usprawiedliwić nową wojnę z terroryzmem w kraju. FBI jest na tropie dysydentów z prawej i lewej strony, a cenzura w Internecie w imię walki z terroryzmem wewnętrznym wciąż rośnie.

Można - i należy - potępić zamieszki z 6 stycznia bez wyolbrzymiania zagrożenia, jakie stanowiły. Można - i należy - domagać się zarówno dokładności faktograficznej, jak i trzeźwej powściągliwości, nie będąc oskarżonym o sympatyzowanie z uczestnikami zamieszek.

**Source **By Glenn Greenwald


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz