wtorek, 30 listopada 2021

Odpoczynek w sposobie, w jaki rzeczy się dzieją



Tak, jak wielu z was wie, dostałem Covid-19 w marcu 2020 roku, a następnie po około trzech tygodniach, myślałem, że jest dobrze i wróciłam do pracy. Dopóki się nie załamałem, co stało się bardzo szybko, a potem zaczęłam mieć LongCovid - fala po fali nowych objawów, pogarszające się zdrowie i oto jesteśmy, 20+ miesięcy później. Wciąż nie wyzdrowiałam. I prawdopodobnie żyję z chroniczną chorobą.

To doświadczenie było wieloma rzeczami. Ciężkie na pewno. Ale również błogosławieństwem. Tak, naprawdę. Nie mogę tego podsumować w jednym poście, a jest wiele do powiedzenia, ale to, o czym chcę dzisiaj powiedzieć, to temat, który zauważam w moim własnym życiu i w bieżącym przekazie od innych duchowych nauczycieli i przywódców.

Temat ten to: JESTEM MESSEM i JESTEM BOSKI (i wiem o tym).

To jest wspaniały trend, szczerze mówiąc, i taka ulga, prawda? By faktycznie nie tylko kochać siebie coraz bardziej bezwarunkowo, ale by uświadomić sobie, że nie jesteśmy stworzeni do bycia idealnymi. Albo spełniać jakieś zewnętrzne ideały. Mamy być tym, kim jesteśmy, teraz. Kropka.

To też jest całkiem niesamowite, że zaczyna to prześwitywać. Dla mnie jest to zdrowa i wspaniała alternatywa dla duchowego omijania. Jest to również alternatywa dla myślenia, że możesz kontrolować wszystko w życiu. I jest to alternatywa dla szalonej wiary woo-woo, że rozwój i poszerzanie świadomości uczyni twoje życie doskonałym. Albo że rozwój duchowy ostatecznie doprowadzi nas do życia, w którym nasze ciała nie mają żadnych problemów, spełniają jakiś zewnętrzny ideał i mamy mnóstwo pieniędzy i wszystko, czego chcemy. (OMG)

. . .

Na długo zanim dostałam Covida, byłam głęboko w osobistej transformacji, która rozpoczęła się kiedy zaczęłam badać mój związek z manifestacją i poddaniem się. Praktykowałam pozwalanie przez jakiś czas, ale zaczęłam zdawać sobie sprawę, że była we mnie głębsza tęsknota. I faktycznie, napisałam o tym mówiąc: Chcę pozwolić, aby to, co chce przepłynąć przeze mnie, zostało wyrażone. To jest to, o co chodzi w moim życiu. To jest to, co mnie wzywało.

Kiedy otworzyłam się na to wewnętrzne wezwanie, by pogłębić moje oddanie Samemu Życiu i otworzyć się na większy przepływ, zaczęłam uczyć się i praktykować ofiarowanie - ofiarowanie moich wyzwań, mojego życia, moich nadziei, moich zmagań, mojej własnej całości, Samemu Życiu. I odpuszczanie. Rezygnacja z przekonania, że wszystko można rozgryźć i naprawić. W gruncie rzeczy dla mnie jest to przejście od polegania na umyśle i filozofiach, które mówią nam, że możemy stworzyć cokolwiek chcemy, a Wszechświat jest jak automat do sprzedaży, tutaj, aby dać nam to, czego chcemy.

Zaczęłam głęboko czuć od wewnątrz, że moje życie w rzeczywistości nie polega na nauce manifestowania i kontrolowania nastroju, że raczej moje życie - to piękne doświadczenie - jest pojazdem dla mojej DUCHA. I że ja, będąc emanacją mojej duszy, jestem skupiona w strefie wolnej woli, gdzie to nie może się w pełni wydarzyć - życie kierowane przez duszę - bez mojej zgody, wielokrotnie. Prowadzenie życia kierowanego przez duszę wymaga mojego aktywnego uczestnictwa i współpracy. Zrozumiałam, że muszę wybrać, aby zaprosić to i zmienić się. Nauczyć się być inna. Kultywować życie w taki sposób, abym mogła uczestniczyć w tej wielowymiarowej ekspresji z umiejętnością, jasnością i rezonansem.

Było to trudniejsze niż sobie wyobrażałam. Zwłaszcza kiedy zaczęłam pragnąć oddać moje CAŁE ŻYCIE nieskończonej Jedności. I pozwalać. Ale nie mogłam się zatrzymać. Pragnę tego, drogo i całkowicie. Podzieliłam się tym, jak się modliłam w tych dniach. Modlitwa też była dla mnie czymś nowym. Zdarzało mi się mówić przed snem rzeczy, o których nie miałam pojęcia, dlaczego je mówię. Modliłam się: "Boski Umiłowany - spal mnie! Po prostu spal wszystko, co nie jest tym, kim naprawdę jestem." A kiedy się o to modliłam, tęsknota była pochłaniająca. To była głęboka wewnętrzna pobożność, która pojawiła się online dla mnie.

Teraz wiem, że DUSZA wewnątrz mnie zaczynała przejmować kontrolę. Aby kierować moimi wyborami, kształtować moje pragnienia w synchronizacji z większą wizją tego życia. Jakże jestem za to wdzięczna. Że w jakiś sposób doszłam do stanu, w którym moje Boskie Ja, Wieczne Ja, w jakiś sposób zaczęło się we mnie wznosić i kierować tym, na czym się skupiałam.

 Mimo to, odkryłem, że bałem się odpuścić. Lubiłam mieć kontrolę, a przynajmniej mieć to złudzenie. Nie byłam pewna, czy rzeczywiście ufam ŻYCIU, czy mojej DUSZY, że da mi to, czego pragnę lub co sprawi mi przyjemność. Teraz widzę to również u wielu moich klientów. Zdaję sobie sprawę, jak normalne jest rzutowanie naszej nieufności i bólu na tych, których kochamy, na tych, z którymi byliśmy blisko w związku, lub na których polegaliśmy, kiedy naprawdę potrzebowaliśmy pomocy (jako dzieci, kiedy jeszcze byliśmy zależni). Zdaję sobie sprawę, jak wcześnie, kiedy zostaliśmy zranieni w dzieciństwie, nauczyliśmy się wyłączać nasze wewnętrzne połączenie, aby nie czuć naszych uczuć, a następnie zaczęliśmy przejmować kontrolę w jakikolwiek sposób, aby zarządzać naszymi doświadczeniami. I robimy to również jako dorośli. Dopóki sobie tego nie uświadomimy, trwa to nadal. I nawet uświadomienie sobie tego nie sprawi, że to zniknie, musimy ponownie nauczyć się, jak się otworzyć i pozwolić, jak uhonorować i zadbać o siebie z dorosłą mądrością i granicami, jednocześnie ucząc się, że pozwolenie na życie nie jest tym samym, co zły związek lub ograniczony rodzic przekazujący swoje rany i problemy.

W życiu, jeśli nie rozplączemy się i nie odsuniemy stopniowo naszych rąk od panelu kontrolnego, w rzeczywistości ograniczamy samych siebie, a nasze potencjalnie obfite i satysfakcjonujące połączenie z Nieskończonością jest ograniczone. Ten związek zależy bowiem od otwartości i przepływu. Więc to wewnętrzne przebudzenie, które chciało całkowicie się otworzyć i pozwolić, prowadziło mnie z powrotem do właściwej relacji z Życiem i z samą sobą.

. . .

Więc wracając do Cyklu Zaćmienia + LongCovid nauki z tego momentu... Od niedzieli byłam w strasznej flaucie. Migreny i zawroty głowy. Zawroty głowy. Czujący się naprawdę mdlący i chory. Leki , które przerywają migreny pracowały i użyłem ich 5 razy w 3 dniach. Ale zostawiły mnie z innymi problemami, pogarszając moją tachykardię, czyniąc moją nietolerancję orto-statyczną znacznie gorszą i przynosząc mój najmniej ulubiony symptom: mgłę mózgową. Stałam się bardzo zniechęcona.

Ale wtedy, dziś rano, medytowałam. I w medytacji, nagle pomysł przyszedł mi do głowy, aby wziąć rundę sterydów, które szybko zaczęłam (są to moje leki awaryjne, więc mam je pod ręką). Wkrótce po ich zażyciu, zaczęłam czuć się lepiej. Jasność tego jak działać była właśnie tam, kiedy usiadłam spokojnie i odpuściłam. Otwieram się wewnętrznie. #wdzięczna

Potem zobaczyłam kilka postów o tym, jak nieporządne jest życie niektórych z moich przyjaciół i myślicieli/nauczycieli/pisarzy, których czytam i śledzę. Ostatnio było ich bardzo dużo. Cieszyłam się nimi, ale dzisiaj coś we mnie się otworzyło i zmieniło. Nastąpiła wielka zmiana. Zobaczyłam siebie w ich postach i zaczęłam się rozjaśniać. Zdałam sobie sprawę, że mogę zrelaksować się nad tym, jak bardzo moje życie jest nieuporządkowane. Jak wiele jest niedokończone. Mogę być po prostu człowiekiem - nieporządnym i rozwijającym się człowiekiem, z przewlekłą chorobą i mnóstwem rzeczy, które chcę zrobić, a na które jeszcze nie mogę się zdobyć. I z wieloma rzeczami, które uwielbiam robić i robię dobrze. Uspokoiłam się i zaczęłam czuć się szczęśliwa.

Zaczęłam czuć się przestronna i otwarta. Wtedy znalazłam kluczową myśl w ostatnim poście, który przeczytałam. Był piękny i zawierał ideę, aby:

ODPOCZĄĆ W TYM, JAK RZECZY SIĘ MAJĄ.

I moje czytanie tego uwolniło i uwolniło mnie! Czułam, jak całe moje ciało mięknie i odpręża się i wiedziałam: TO jest droga naprzód dla mnie teraz.

To jest jedyna droga naprzód, która jest dla mnie właściwa. Po prostu akceptacja tego, co jest, jak wygląda moje ciało, gdzie jestem. I odpoczywanie w tym wszystkim. Co za mądry pomysł! Co za dar dla mojego ciała. Wow. I w tym podejściu jest POKÓJ!

Właśnie wtedy go przyjęłam! Wybrałam (znowu) odpuszczenie prób rozgryzienia tego, odpuściłam (znowu) próby kontrolowania rzeczy, których nie mogę kontrolować.
Pomyślałam o tym, czym jest odpoczynek. Odprężenie. Odświeżeniem. Odnawianiem sił. Zaprzestanie wykonywania forsownych czynności.

Widzę, jak ten sposób, ODPOCZYNEK w obecnym stanie rzeczy, oznacza w rzeczywistości rezygnację z walki. I (czy to może być prawda?) faktycznie odkrywam, że teraźniejszość może mnie odżywiać, taka jaka jest, jeśli jej na to pozwolę.

Widzę jak ta droga naprzód daje tak wiele dla mnie! Wiele więcej chwil akceptacji i spokojnego bycia żywym. "Pozwalając wszystkiemu być" (powtarzające się przesłanie Rady Promienistego Światła i mojej Boskiej Jaźni teraz brzmiało prawdziwie w znacznie głębszy sposób).

Kiedy mogę robić rzeczy, robię je. Kiedy nie mogę, to nie mogę - więc tak po prostu jest. I mogę odpocząć w obu. Ciekawi mnie też... co się stanie, kiedy jeszcze bardziej zrezygnuję z kontroli lub iluzji kontroli?

Co jeśli nie jest nam pisane być w kontroli? Co jeśli w życiu chodzi o serce, a nie o głowę? Co jeśli nie powinniśmy być doskonali? Nie mamy tworzyć idealnej pracy, idealnego ciała, idealnego związku czy idealnej fryzury.

Co, jeśli jesteśmy chwalebni Tacy Jacy Są?

To nawet nie jest dla mnie pytanie retoryczne, bo ja WIEM, że to PRAWDA. Wiem to dogłębnie i bez wyjaśnień.

Dlaczego więc tak trudno jest kochać siebie w ten sposób?
Tak wiele myśli na ten temat... Oczywiście... I każdy z nas ma swoje własne powody, swoje własne historie, które przeszkadzają w kochaniu naszej chwały taką, jaka jest i zamiast naprawiać i sprzątać nasze bałagany, moglibyśmy po prostu być ciekawi naszej teraźniejszości. Moglibyśmy otworzyć się na piękno tutaj i na to, co się z nami dzieje. Pozwalać sobie na ODBIERANIE ŻYCIA, z chwili na chwilę.

Kochać siebie i mieć odwagę czuć to, co czujemy. Pozwalając temu płynąć. Wiedząc, że wszystko jest tymczasowe i pozwalając na to.

I kiedy mamy energię i jasność, działając, a kiedy nie, będąc. I odważyć się uwierzyć, że wszystko jest w porządku tak jak jest. I może jest sposób, aby praktykować wiedząc i wierząc, że wszystko nas odżywia. Wszystko to jest DAWANIEM ŻYCIA. Czyż nie jest tak?

Kiedy pozwalam, by moje życie było takie, jakie jest - niechlujne, bo tak naprawdę teraz jest tak niechlujne - odprężam się. Czuję się łatwiejsza i lżejsza. Czuję ulgę. I być może zawsze będzie bałagan. Co jeśli? Tak mi się wydaje. I tak puszczam się kiedykolwiek dostać na szczycie wszystkiego jako aspiracji. I zamiast tego uświadamiając sobie, że jestem STWÓRCĄ i to bałaganiarstwo jest tutaj, a ja jestem boska. Jedno i drugie, i. A może taka jest po prostu natura życia w ogóle? Początki i końce nakładające się na siebie i mnóstwo niedokończonych spraw wszędzie. Tak mi się wydaje.

To znaczy, spójrz na świat. SPÓJRZ NA SWOJE WŁASNE ŻYCIE.
Czy tak nie jest? Oczywiście, że tak. Geez-Louise.
Jak szalone robimy siebie myśląc, że musimy być na szczycie tego wszystkiego. Jakie to wyczerpujące.

Czy widzisz, że na świecie jest tak wiele komunikatów mówiących ci, że to powinno być tym, co się liczy? Że powinieneś skupić się na "robieniu rzeczy wyglądających dobrze lub razem" i nie będziemy nawet wchodzić w to, jak bardzo jest to używane, aby zmusić cię do kupowania rzeczy. (Oy)

Czuję też, jak to jest pogłębienie wiedzy o tym, jak bardzo jestem znacząca. Wiara, że mam znaczenie, bez względu na to, co robię lub czego nie robię. Tylko dlatego, że JA JESTEM. Ty też! Ty też masz znaczenie, bez względu na wszystko. Och, drodzy ukochani przyjaciele, dlaczego TF sprawiamy, że to wszystko jest takie trudne i szalone, kiedy to już jest szalone i trudne (i piękne)? Dlaczego nie wnosimy do tego przestronności i cudowności. Pozwalając i przyjmując. Głębokie uznanie dla naszej własnej siły i odwagi w niepoddawaniu się w trudnych czasach i odwagi, by kontynuować poszukiwanie sposobów życia i bycia, które czują się prawdziwe i właściwe?

Co jeśli to, czego potrzebujemy teraz, jest tutaj? Wbrew wszelkim pozorom?
I samemu Życiu można zaufać i pozwolić, aby nam to dostarczyło. A my możemy skupić się na przyjmowaniu chwili, w jakikolwiek sposób czujemy, że jest to dla nas właściwe. Czasami przyjmuję to, co się rozwija z gniewem i rozczarowaniem. Czasami jestem prze-szczęśliwy. Czasami jestem po prostu zmęczona. Czy to wszystko nie jest w porządku?

"O, Boże. Proszę. Niech będzie dobrze. Bo jestem tak zmęczona próbami zmiany tego..."
Prawda?

Oczywiście, że jest w porządku.

Bo te chwile mijają i oto jesteśmy. Żywi, otwarci i kontynuujący.

A ja jestem tutaj: Refleksja nad tym wszystkim i pisanie. Dzieląc się z Tobą i może Ty też zobaczysz siebie w niektórych z tych rzeczy. Mam nadzieję, że jest to w jakiś sposób użyteczne. Mam nadzieję, że może trochę się śmiejesz, albo uśmiechasz? I przynajmniej odczuwasz jakąś ulgę. Albo ulgę, której być może wcześniej nie było. I może również, nadzieję na radość i więcej słodyczy.

Jesteśmy Jednością, przyjaciele. Obyśmy wszyscy byli pobłogosławieni większym odpoczynkiem i hojniejszą miłością do siebie. To wszystko, co mam teraz.

xo, Ailia

Copyright © Ailia Mira Media | Expect Wonderful by Ailia Mira. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz