0. Trzy miliony razy lepszy

W połowie roku 1986 poszedłem na spotkania bostońskiej grupy fanów komputerów Macintosh - mieszkałem wtedy w USA i byłem świeżym posiadaczem Maca SE. Na spotkanie przybyło kilkaset osób, bo okazja była wyjątkowa: prezentowany był jeden z pierwszych dysków zewnętrznych do Maca. Dysk miał pojemność 20 MB (megabajtów) i kosztował 1200 dolarów, na aktualne pieniądze to byłoby dolarów 2600. Dziś dysk zewnętrzny do Maca o pojemności 2 TB (terabajtów) kosztuje 75 dolarów, czyli jest tańszy trzydzieści cztery razy a większy - sto tysięcy razy. Stosunek ceny do pojemności twardego dysku spadł ponad trzy miliony razy... Co będzie za kolejne trzydzieści lat?
Zmiany technologiczne i związane z nimi zmiany społeczne następują w dzisiejszym świecie bardzo szybko, niektórzy uważają nawet, że  coraz szybciej, wykładniczo, bo moc obliczeniowa komputerów wzrasta dwukrotnie co półtora - dwa lata. Nie wiemy, czy rzeczywiście zmiany będą coraz szybsze, ale, jeśli się nad nimi chwilę zastanowić, już ich obecne tempo jest oszałamiająco szybkie.
Przypomnijmy sobie świat bardzo niedawnej przeszłości.
Piętnaście lat temu nie było smartfonów, ani Facebooka i innych mediów społecznościowych, tworzących dziś podstawowy sposób komunikowania się ludzi - a które wydają nam się istnieć od zawsze. Zaledwie trzydzieści lat temu Internet był narzędziem komunikowanie się naukowców nauk ścisłych (i nie było stron www ani Google'a!) a komputery osobiste były własnością nielicznych osób i firm. Nie mówiąc o tym, że trzydzieści lat temu istniał jeszcze Związek Radziecki, Polska była krajem komunistycznym, a o terroryzmie islamskim nikt nie słyszał. Pisało się na maszynach do pisania, dzwoniło z budek telefonicznych, a po informacje chodziło do biblioteki albo pytało mądrych znajomych.
Zmian technologicznych i wywołanych przez nie zmian społecznych niemal nie zauważamy, dostrzegamy je dopiero, kiedy zatrzymamy się i przyglądamy przeszłości. Ponieważ ewolucyjnie jesteśmy przystosowani do rzeczywistości niezmiennej, więc przyszłość wydaje nam się po prostu kontynuacją teraźniejszości (co najwyżej smartfony będą mieć większe ekrany...) - nam, to znaczy również politykom i ekspertom, którzy prognozują co się wydarzy za 5 czy dwadzieścia lat. Tymczasem zmiany w przyszłości, o których chcę pisać, a które nadejdą w najbliższych kilkunastu czy dwudziestu paru latach będą znacznie większe niż te, które się nam dotychczas przydarzyły - bynajmniej nie z powodu nadchodzącej wojny.
Ani Internetu, ani Facebooka, ani smartfonów ludzkość się nie spodziewała i ich nie przewidywała. Podobnie nieprzewidywalne wynalazki i rozwiązania powstaną z pewnością również w najbliższych latach - i nie o nich chcę napisać, bo z definicji nic o nieprzewidywalnych wynalazkach powiedzieć się nie da. Na pewno powstaną i na pewno jakoś zmienią świat. Nie chcę również pisać o scenariuszach wybuchu wojny z Rosją czy z Chinami ani o globalnym ociepleniu - bo skutki ocieplenia są mniej więcej znane a wojen mamy nadzieję uniknąć.
Chcę zająć się trzema zjawiskami, trzema procesami, które już się rozpoczęły, ale których przyszłe skutki są niedostrzegane, ponieważ ich dzisiejszy wpływ na losy świata jest jeszcze znikomy. Są jednak procesy nieodwracalne i rosnące - a przekształcić świat mogą bardziej niż globalne ocieplenie. Są jak huragan, który na razie powstaje daleko nad Atlantykiem, ale o którym wiadomo, że z tydzień uderzy z morderczą siłą na wybrzeże Florydy. Tak i one uderzą w naszą, europejską i światową cywilizację - chociaż w odróżnieniu od huraganu ich skutki mogą być również dobroczynne. Wiadomo jednak, że stworzą krajobraz nie do poznania.
Te trzy procesy odmieniając świat bliskiej przyszłości to eksplozja demograficzna Afryki, genetyka i sztuczna inteligencja.

1. Pół miliarda nowych sąsiadów

Tylko pierwszy z tych procesów jest takim, z którym ludzie mieli już do czynienia i jakoś sobie przez ostatnie sto lat radzili - to eksplozja demograficzna. Ale teraz mamy do czynienia z eksplozją specyficzną, dokonującą się głównie u naszych, europejskich bram: przede wszystkim w Afryce. A interesuje nas nie tyle sama eksplozja co jej konsekwencja -przyszła masowa emigracja do Europy.
W Egipcie co pół roku przybywa milion ludzi. Etiopczyków jest o milion więcej co pięć miesięcy. W Nigerii jest o milion nowych mieszkańców więcej co dziesięć tygodni. Według aktualnych prognoz ONZ w latach 2015-2030 liczba ludności Afryki wzrośnie o 450-570 milionów ludzi. W sumie w Afryce będzie w 2030 mieszkać ponad półtora miliarda, cztery razy tyl co w Unii Europejskiej. Czy ktoś wierzy, że te setki milionów nowych ludzi znajdą u siebie w ciągu najbliższych kilkunastu lat podobną do europejskiej zamożność, że Egipt będzie w stanie co pół roku tworzyć milion a Nigeria dwa i pół miliona nowych miejsc pracy?
Jeśli nawet uda się te nowe setki milionów w Afryce nakarmić (o czym jestem przekonany ze względu na drugi proces, o którym piszę dalej) to czy wizja nieporównanie lepszego życia w Europie nie skłoni, powiedzmy, 10 procent tych młodych ludzi do próby poprawienia swojego losu, od którego oddziela ich zaledwie parodniowa wędrówka i kilkugodzinna podróż na łodzi przemytników? Te 10 procent to byłoby prawie pięćdziesiąt milionów do roku 2030, trzy miliony rocznie... Rok 2015, kiedy do Europy przybyło niecałe dwa miliony imigrantów z Azji i Afryki był jakby próbą generalną przed gigantyczną wędrówką ludów, która może się rozpocząć w każdej chwili.
Jak sobie  z tym Europa poradzi?
Na scenariusz masowej imigracji Europa nie jest przygotowana. To, że scenariusz taki wydaje się zatrważający nie znaczy, że jest nierealistyczny. Przeciwnie, jest niemal pewny - miliony będą chciały się do Europy dostać, a w miarę jak stopniowo kraje afrykańskie jednak będą się rozwijać, będą też rosły możliwości finansowe chętnych na nowe życie. Wędrówka z 2015 pokazała potencjalnym imigrantom z Afryki i Azji, że dostanie się do Europy jest możliwe, tylko trzeba działać szybko i być zdeterminowanym. Taka masowa wędrówka może być również wymuszona masowym głodem albo konfliktem zbrojnym (na przykład wojną domową muzułmanów i chrześcijan w dwustumilionowej Nigerii). Może też być wywołana umyślnie: jeśli prezydent Putin będzie chciał zdestabilizować Europę Zachodnią, co go powstrzyma przed dostarczeniem libijskim czy tunezyjskim przemytnikom stu tysięcy nadmuchiwanych łodzi, żeby dwadzieścia milionów ludzi wywołało bezprecedensowy chaos w Unii Europejskiej? Może się też zdarzyć, że ocieplenie klimatu spowoduje w Afryce takie zmiany klimatyczne, takie pustynnienie i taki głód, że zmusi dziesiątki milionów zdesperowanych ludzi do migracji – albo do emigracji.
Wiadomo już dziś, że ci potencjalni imigranci  nie są w najmniejszym stopniu potrzebni gospodarce Europie. Wprawdzie w opowieściach patrzących w przeszłość a nie w przyszłość polityków europejskich stale pojawiają się twierdzenia, że z powodu pogarszającej się sytuacji demograficznej Europa potrzebuje imigranckich rąk do pracy, ale to tylko złudzenia (albo kłamstwa) polityków. Owszem, chwilowo Europa potrzebuje ludzi do pracy, ale potrzebuje nie ich rąk a głów. Potrzebuje wykształcenia, specjalistycznej wiedzy, których młodzi afrykańscy czy pakistańscy (jeden z krajów najbardziej aktywnych w wysyłaniu imigrantów do Europy w 2015, co roku przybywa tam trzy miliony ludzi) półanalfabeci albo imigranci z podstawowym wykształceniem Europie nie zapewnią. Owszem, czterdzieści i pięćdziesiąt lat temu niepiśmienny chłop z tureckiego interioru mógł pracować w niemieckiej fabryce, bo wystarczało, że nauczył się przykręcać dwie śrubki - ale to było pięćdziesiąt lat temu. Dziś takie proste prace Europa wyeksportowała do Chin.
Zresztą pracy dla Europejczyków, nawet tej wymagającej głów, też wkrótce nie będzie - o tym w ostatniej części.
Zapobieżenie wielkiej wędrówce ludów z Afryki jest, miejmy nadzieję, możliwe - ale to zadanie, nad którym Unia powinna już dzisiaj pracować ze wszystkich sił. Zgoda na masową imigrację z Afryki czy Azji Środkowej oznaczałaby w Europie zgodę na powstanie wielomilionowych zbiorowości trwale bezrobotnych, sfrustrowanych imigrantów, na ogół niechętnych integrowaniu się ze społeczeństwami europejskimi. Jest to przepis na katastrofę społeczną i polityczną, wobec której wersja opisana w "Uległości" Houellebecq’a jest tylko dobranocką dla niewinnej dziatwy.
A kryzys demograficzny Europy za chwilę się skończy dzięki nowym mocom, które uzyskali dla nas biolodzy.

2. My w roli pół-bogów

Nie wiadomo, czy będziemy potrafili poradzić sobie z wyzwaniem eksplozji demograficznej w Afryce, ale przynajmniej jest to wyzwanie zrozumiałe i jakoś znane z przeszłości. Jednak kolejne, które pojawiło się pięć lat temu, jest całkowicie nowe.
Chodzi o odkryty w 2012 tzw. CRISPR-Cas9.   Po raz pierwszy mamy możliwość nie tylko zmieniania DNA każdego żyjącego człowieka ale również zmieniania DNA przyszłych pokoleń - zmieniania kierunku ewolucji, pisze we właśnie wydanej książce "A Crack in Creation" (wyjedzie po polsku w tym roku) współodkrywczyni tego mechanizmu, Jennifer Doudna.
Brzmi jak science-fiction, ale jest czystą science.
Sam mechanizm CRISPR znany był biologom już od kilkunastu lat jako mechanizm obronny niektórych bakterii przed wirusami. Polega on na tym, że dzięki fragmentom DNA, skopiowanych kiedyś od atakujących je wirusów,  przy ponownym ataku identycznego wirusa bakterie są w stanie sklasyfikować  napastnika i poprzecinać rozpoznawane przez siebie fragmenty jego DNA.    Z przełomowych badań przeprowadzonych w 2012 wynikło, że ten mechanizm może być, po pewnych modyfikacjach, zastosowany do dokonywania precyzyjnych modyfikacji DNA (genotypu organizmu). Samo cięcie staje się początkiem procesu, w którym organizm stara się naprawić uszkodzenie a to, w jaki sposób je naprawi, podpowiadają mu badacze.
Mechanizm CRISPR-Cas9 umożliwia najróżniejsze rodzaje zmian w genotypie: od zmiany pojedynczej litery (nukleotydu) w jednym z genów, poprzez usunięcie jakiegoś genu aż do dodanie innego, również takiego, który pochodzi od odmiennego gatunku! Oprócz enzymu Cas9 badacze odkryli też inne enzymy o podobnym działaniu a według najnowszych badań można przy pomocy technologii CRISPR-Cas9 nie tylko zmieniać geny ale również włączać i wyłączać geny (takie zmiany są nietrwałe, więc mogą w niektórych wypadkach być bardziej pożądane niż trwałe zmiany DNA – przeprowadzono takie próby na genach związanych z zanikiem mięśni i cukrzycą typu 2 u myszy). Z drugiej strony można też dokonywać zmian, które dotyczą także przyszłych pokoleń - gdy manipulacje genetyczne dokonane zostaną w zarodku albo w komórkach jajowych lub spermie - nowy organizm przekaże zmienione geny swojemu potomstwu już bez interwencji biologów.
Chociaż od kilkunastu lat istniały dwa inne sposoby zmieniania zapisu genetycznego, ZFN i TALEN, to rewolucyjność CRISPR polega na połączeniu łatwości wszechstronnej manipulacji z jej taniością. Tam, gdzie zmiana genu w laboratorium kosztowała setki tysięcy dolarów i zajmowała biologom miesiące, teraz kosztuje setki dolarów i zajmuje dni. Można nawet kupić gotowe zestawy CRISPR do zmieniania genotypu jednej z bakterii - takie zestawy domowe, typu "Mały biolog" - za 130 dolarów opisał ostatnio "Scientific American". Jeśli znasz sekwencję DNA jakiegoś organizmu, to możesz to DNA pociąć na kawałki, usunąć kawałek albo dowolnie zmienić - tak jak to robisz z programem do pisania tekstów pisze profesor Max Cobb w tekście "Nowy wspaniały świat zmian genetycznych".
Badania nad CRISPR i enzymami, które dokonują cięcia (najważniejszym z nich jest na razie Cas9) rozwijają się niesłychanie szybko, zajmują się nimi setki laboratoriów na świecie, w tym polskie, na przykład w Instytucie Chemii Bioorganicznej PAN w Poznaniu zespół prof. Marty Olejniczak bada naprawianie genu odpowiadającego za chorobę Huntingtona.. Możliwości tej technologii wydają się niemal nieograniczone.
Można tworzyć nowe odmiany roślin, na przykład odporne na brak wody, można leczyć choroby genetyczne, można przywracać do życia wymarłe gatunki (wszczepiając ich unikalne geny do DNA gatunków pokrewnych, np. geny mamuta do DNA słonia), można modyfikować geny zwierząt i ludzi (na przykład modyfikując geny odpowiedzialne za kolor oczu) albo wszczepiać organizmom nowe geny, pochodzące od innych gatunków. Ostatnio naukowcy chińscy stworzyli nową odmianę świń, które mają znacznie mniej tłuszczu niż świnie tradycyjne. Gen, powodujący, że świnie będą mieć lepszą proporcję mięśni do tłuszczu nie jest jednak genem świńskim - został  wzięty z DNA myszy...
W laboratoriach przygotowywane są terapie chorób genetycznych (takich np. jak mukiwiscydoza), które za kilka lat zmienią życie setek tysięcy ludzi. Zakończyły się właśnie sukcesem badania nad leczeniem hemofilii, badania kliniczne anemii sierpowatej, rozpoczną się w 2018. (Oprócz CRISPR-Cas9 istnieją jeszcze inne metody manipulacji DNA i RNA, jak choćby badany obecnie lek na chorobę Huntingtona czy lek umożliwiający leczenia strasznej choroby skóry, pęcherzykowego oddzielania się naskórka, której poddano pierwsze dziecko).
Wyhodowane już nowe odmiany roślin (np. ziemniaka ze zwiększoną zawartością witamin A i D) – jedna tylko firma Calyxt w oparciu o wcześniejszą technologię zmian genetycznych TALEN stworzyła już 19 takich roślin; ich modyfikowana soja, której olej będzie dużo zdrowszy od obecnego jest już uprawiana. Tych roślin modyfikowanych genteyczni będzie dużo więcej – wszyscy studenci, praktykujący w Calyxt używają teraz mechanizmu CRISPR, nawet studiujący do licencjatu będą go w stanie używać,  mówi szef firmy Dan Voytas.  A to tylko jedna z firm pracujących nad tym, by światu przynieść obfitość żywności - również  tym setkom milionów nowych mieszkańców Afryki i Azji, o których pisałem poprzednio. Oczywiście, istnieje możliwość, że przeciwnicy GMO zablokują wprowadzanie nowych roślin i przyczynią się do głodu w Afryce i wzmożenia emigracji do Europy - ale liczę, że jednak rozsądek zwycięży.
Istnieje też niebezpieczeństwo wykorzystania mechanizmu CRISPR do tworzenia broni biologicznej i różne inne, które można sobie wyobrazić.
Przeraża mnie i jednocześnie zachwyca co innego.
Jest chyba nieuniknione, że w najbliższych dziesięciu latach narodzi się pierwsze dziecko CRISPR z trwale zmienionym genomem, prawdopodobnie jako rezultat procedury, która ma wyeliminować  na stałe gen powodujący jakąś wrodzoną chorobę - pisze profesor Cobb, prof. Doudna uważa, że to sprawa kilku najbliższych lat. Można będzie poprawiać genotyp człowieka blokując działanie niekorzystnych genów albo je trwale eliminując - czyli leczyć wszelkie choroby o podłożu genetycznym, również zanim się jeszcze objawią. Udanych zmian w wadliwych genach w zarodkach ludzkich już dokonano w kilku laboratoriach. Ale równolegle pojawi się możliwość poprawiania genów i dawania ludziom nowych możliwości. Będziemy mogli być ładniejsi i jeść ile chcemy nie tyjąc.
Poprawianie genów będzie możliwe też u osób dorosłych -  piersi nie będą pewnie powiększać   chirurdzy tylko genetycy (genetyka estetyczna?), przyklejając plastry (?). A poprawianie inteligencji będzie pewnie polegało na zrobieniu zastrzyku (swoją drogą  ciekawe, ile osób się na to zdecyduje...).
Zatem pierwszy krok wykorzystania mechanizmu CRISPR i podobnych mu  to naprawianie/eliminacja genów chorobotwórczych. Drugi - to modyfikowanie genów, żebyśmy mieli więcej cech pożądanych. Ale jest i trzeci krok -  dodawanie do naszego genotypu genów zwierząt lub roślin - czyli zmienianie homo sapiens w inny gatunek, homo sapiens 2.0, homo melius, człowieka poprawionego. Na przykład pewien gatunek nornic ma gen monogamii. Czy powinniśmy, zawierając małżeństwo, taki gen sobie dodawać? Możliwości otwierają się niemal nieskończone.
Homo sapiens 2.0 to perspektywa nie fantastyki naukowej tylko rzeczywistości najbliższych kilkunastu lat. I to perspektywa nie do uniknięcia - jacy rodzice nie będą chcieli, żeby ich dziecko już od początku było zdrowsze, ładniejsze, inteligentniejsze? To, co mnie interesuje tutaj to konsekwencje nie dla kolejnych pokoleń, ale dla tych już istniejących - dla nas. Możemy się spodziewać poradzenia sobie z mnóstwem rozmaitych chorób, nie tylko tych, które mają jeden wyraźny gen powodujący w nieunikniony sposób ich powstanie (jak mukowiscydoza) ale również tych, do których powstawania przyczynia się wiele genów (oprócz czynników środowiskowych), jak choroby serca czy nowotwory.
Krótko mówiąc - możemy spodziewać się absolutnej rewolucji w medycynie: życia do dużo późniejszej starości w bardzo dobrym zdrowiu.
Celem - nieśmiertelność
Jak późna będzie ta starość?  Zlikwidowanie chorób o podłożu genetycznym, skuteczniejsze walczenie z chorobami zakaźnymi (CRISPR będzie też wykorzystywany do walki z wirusami i bakteriami, w końcu do walki z wirusami powstał) przedłuży nam zdrowe życie. Ale, gdy zidentyfikowane zostaną geny odpowiedzialne za długowieczność będziemy w stanie zająć się również nimi. Wiadomo, że nie jest to jeden gen i że mechanizm starzenia jest niezwykle skomplikowany, ale badania genetyczne nad osobami super-długowiecznymi (ponad 110 lat) są prowadzone w kilku ośrodkach amerykańskich, podobnie jak badanie genów zapewniających długowieczność zwierząt (rekin grenlandzki żyje  400 lat)
Na horyzoncie jest wymyślanie zupełnie nowych genów, których w przyrodzie żaden gatunek nie ma. Takie geny, w oparciu o zrobione przez badaczy zupełnie dwa nowe nukleotydy, już zostały stworzone w laboratorium i wszczepione do DNA bakterii E. coli. Czy będziemy w stanie stworzyć gen wywołujący dowolne, planowane przez nas skutki w organizmie człowieka - to się okaże. Ale ponieważ stawką jest prawdziwa długowieczność - albo nieśmiertelność - to niewątpliwie badacze będą intensywnie próbować.
Do tego dochodzą nad przedłużeniem życia i poprawą stanu zdrowia w starości prowadzone  obecnie nad innymi niż zmienianie genów mechanizmami starzenia się organizmów –  telomerami i  komórkami, które z wiekiem przestają się aktywnie dzielić . Ich obiecujące wyniki będą pewnie mogły być wykorzystane wcześniej niż pojawią się terapie oparte na CRISPR bo już w najbliższych latach. Wielkie, sześcioletnie badanie nad opóźnieniem starzenia się komórek przy pomocy wykorzystywanego w leczeniu cukrzycy leku Metmorfiny zaczyna się właśnie w USA.
W ciągu ostatnich stu lat oczekiwana długość życia w Europie wydłużyła się o 33 lata, z 47 do 80  lat. Co trzy lata zyskiwaliśmy rok życia i przypuszczam, że dzięki nowym osiągnięciom biologii co najmniej takiego samego przyrostu możemy oczekiwać w okresie najbliższych 30 lat. Mam nadzieję, że jako 62-latek zdążę jeszcze na te genowe rewolucje i będę w stanie żyć w dobrym zdrowiu i kondycji do stu kilkudziesięciu lat . A wraz ze mną setki milionów innych ludzi i większość czytających ten artykuł (i pewnie znaczna część naszych psów i kotów, na szczęście).
A ponieważ w ciągu tych nadchodzących 30 lat  średnia długość życia w krajach rozwiniętych wydłuży się z obecnych 80 lat do stu kilkudziesięciu, w dodatku przeżywanych w dobrym zdrowiu, to kryzys demograficzny, starzenie się społeczeństw europejskich przestaną być problemem.
Wszelkie przewidywania co do przyszłości systemów emerytalnych trzeba będzie poddać gruntownej zmianie. Obecne dyskusje o zmianie wieku emerytalnego z 65 na 67 lat czy odwrotnie nie biorą pod uwagę rewolucyjnych zmian długowieczności, które nastąpią dosłownie za chwilę. Będziemy mogli pracować dużo dłużej, a przewidywane braki siły roboczej znikną, bez konieczności sprowadzania (nawet wykształconych) imigrantów. Możemy już przestać martwić się tym, że dzieci w Polsce czy w Europie rodzi się za mało - nawet jeśli będzie ich rodziło się jeszcze mniej, to ludności nie będzie ubywać.
Rewolucje w medycynie i na rynku pracy będą ogromne. Na ochronę zdrowia potrzebne będą znacznie mniejsze nakłady, mniej osób potrzebnych będzie do opieki nad osobami starymi.
Ale jeśli będziemy żyć znacznie dłużej - nie jako niesprawni staruszkowie, ale jako sprawni, wciąż młodzi ludzie - to co z nowymi pokoleniami?  Długowieczność pociągnie prawdopodobnie za sobą dalszy spadek liczby rodzących się dzieci - proces, który obserwujemy w każdym kraju rozwiniętym od kilkudziesięciu lat.  Inna rzecz, czy społeczeństwo, w którym dzieci prawie nie ma, będzie nam się podobało...
"Zdolność do kontrolowania genetycznej przyszłości naszego gatunku jest zarówno zachwycająca jak i przerażająca. Zdecydowanie, jak sobie z nią poradzić jest być może największym wyzwaniem, przed jakimkolwiek stanęła ludzkość" - pisze Jennifer Doudna. Manipulując genami, tworząc nowe gatunki, dając sobie długowieczność lub nieśmiertelność - zaczynamy grać rolę bogów. Ale uruchomiliśmy już siły jeszcze potężniejsze, stoimy przed jeszcze większym wyzwaniem.

3. Niedługo stworzymy boga

Największym, egzystencjalnym wręcz wyzwaniem dla ludzkiej przyszłości jest sztuczna inteligencja  (AI, artificial intelligence). W ciągu ostatnich dziesięciu lat weszła niepostrzeżenie do naszego życia codziennego, pomagając nam na rozmaite sposoby. Używa jej każdy, kto korzysta z muzycznego serwisu Pandora, tłumaczeń Google, posługuje się aplikacjami zmieniającymi głos na tekst, posługuje się na swoim smartfonie asystentami typu Siri czy Cortana - ale też każdy, kto po prostu używa wyszukiwarki Google. "W rozpoznawaniu mowy i obrazów AI jest w tej chwili lepsza niż ludzie, to jest osiągnięcie ostatniego roku czy dwóch", pisze New York Times. Co na przykład potrafi sztuczna inteligencja już dzisiaj?
Potrafi:
- wygrać z mistrzami w znacznie trudniejszą od szachów grę "go";
- lepiej od lekarzy diagnozować guzy na podstawie zdjęć; raka jelita zdiagnozować w ciągu sekundy; smartfonem w diagnozowaniu pomagać dermatologom;
- tworzyć kopię sposobu rozmawiania danego człowieka (aplikacja Replika, polecam spróbować) a z jednominutowego nagrania tworzyć kopię głosu do złudzenia przypominającą głos konkretnego człowieka;
- napisać początek powieści-horroru;
- rozpoznać na podstawie zdjęcia, czy ktoś jest homo czy hetero;
- prowadzić chat z klientami (tzw. boty) w firmach, udzielając im potrzebnych informacji.
Listę wielu innych rzeczy, przydatnych w życiu prywatnym i zawodowym, które potrafią już dziś aplikacje sztucznej inteligencji, znaleźć można tutaj.
Postęp jest błyskawiczny: kiedy pisałem ten tekst w drugim tygodniu grudnia, podane zostały informacje o trzech osiągnięciach naukowców z Google: o AI, która umożliwia znacznie szybsze analizowanie genomów ludzi, o AI, która uczy się grać w różne gry (a nie tylko jedną) w oparciu o podane jej zasady gier, bez listy prawdziwych rozgrywek - w ciągu 4 godzin nauczyła się grać w szachy lepiej niż dotychczasowy najlepszy program, pokonała też programy do gry w GO i w japońską odmianę szachów oraz o AI, która tworzy własne systemy AI.
Mówiąc o sztucznej inteligencji warto przyjąć dwie perspektywy czasowe, bliższą (kilkunastu lat) i dalszą, rzędu 30-50 lat, bo odmienne w nich będą zarówno możliwości sztucznej inteligencji jak i wyzwania, z jakimi będą musieli zmierzyć się ludzie.
W bliższej perspektywie rozwijać się będzie sztuczna inteligencja dotycząca rozmaitych szczegółowych umiejętności (jak rozpoznawanie obrazów), w dłuższej - może powstać tzw. AGI czyli ogólna sztuczna inteligencja, odpowiadająca ludzkiej. Tak, taka inteligencja może powstać, wg części specjalistów, w ciągu 30 lat. W ciągu 50 - właściwie panuje co do tego wśród specjalistów powszechna zgoda. Zaś superinteligencja, przewyższająca ludzką wielokrotnie,  niedługo później.
Rewolucja samochodowa
W najbliższych kilkunastu latach sztuczna inteligencja umożliwi masowe stosowanie komputerów i sterowanych nimi robotów tam, gdzie dotychczas pracowali ludzie, doprowadzając nie tylko do zmian w zatrudnieniu ale i masowego bezrobocia. Na przykład samochody bez kierowców, które testowane są m.in. Google, Tesla i Uber zostaną dopuszczone do ruchu w ciągu trzech najbliższych lat. Jeszcze szybciej pojawią autobusy bez kierowców: parlament norweski ma zezwolić na próbne trasy w Oslo od marca 2018. Obok samochodów osobowych testowane są samochody dostawcze i ciężarówki bez kierowców.  "Za 15 – najpóźniej za 20 lat – auta prowadzone przez ludzi zostaną prawnie przegonione z autostrad. Punkt krytyczny zostanie osiągnięty, gdy 20-30 proc. pojazdów będzie w pełni autonomicznych. Państwa spojrzą na statystyki wypadków i zorientują się, że ludzie powodują 99, 9 proc. z nich", mówi Bob Lutz, długoletni szef General Motors.  A kierowcy?
W Polsce jest ponad 600 tysięcy zawodowych kierowców - w perspektywie 15-20 lat (tyle będzie maksymalnie trwała wymiana samochodów na takie bez kierowców) wszyscy oni będą bez pracy. Bez pracy będą też pracownicy call centers, ponieważ typowe rozmowy "mamy dla pana ciekawą ofertę na kupno zestawu garnków" już dziś właściwie mogą być przeprowadzane przez komputery. Sztuczna inteligencja będzie przejmować zawody zarówno fizyczne (robotyzacja w fabrykach) jak i umysłowe. Firma konsultingowa McKinsey szacuje, że z powodu rozwoju sztucznej inteligencji, w najbliższych 13 latach 400-800 milionów ludzi na świecie będzie musiało zmienić pracę - a znaczna część zostanie bez pracy, bo tylko niewielu skutecznie się przebranżowi. Czy wśród czytelników jest ktoś, kto uważa, że kierowcy ciężarówek albo pracownicy call-centers zaczną nową karierę jako specjaliści od robotyki, algorytmów albo badań molekularnych? Raczej powiększą ogromną rzeszę bezrobotnych czy niby-zatrudnionych.
Historyczni optymiście odpowiadają na taką prognozę, że zawsze gdy dokonywała się rewolucja techniczna, część ludzi traciła pracę (np. w rolnictwie albo w przemyśle) ale zaraz znajdowała inną, ponieważ pojawiały się zupełnie nowe zajęcia i zawody. Milionów programistów, informatyków i specjalistów od sztucznej inteligencji siedemdziesiąt lat temu nie było. To prawda, że tak było w historii, ale sytuacja ze sztuczną inteligencją o tyle jest inna, że będzie ona w stanie zastępować ludzi w każdym zawodzie, również w takim, jaki dopiero powstanie - i będzie w stanie zastąpić ludzi kosztując taniej niż kosztuje praca ludzka. Dla ludzi być może pozostaną zajęcia, w których sztuczna inteligencja nie będzie specjalnie rozwijana, związanych z duchowością (księża) i sztuką.
Połączenie dłuższego, zdrowego życia, o którym pisałem w części dotyczącej genetyki, ze sztuczną inteligencją, która przejmie ogromną część prac wykonywanych przez ludzi, całkowicie zlikwiduje przewidywany obecnie problem starzenia się społeczeństw Europy i braku siły roboczej. Owszem, będzie coraz więcej ludzi długowiecznych, ale będą oni znacznie dłużej sprawni fizycznie i psychicznie i - jeśli tylko będzie dla nich praca - będą mogli pracować. Wbrew dzisiejszym prognozom, przewidującym dramatyczne wzrosty obciążenia budżetów na opiekę medyczną i emerytury, te koszty spadną, a nie wzrosną, a zamiast przewidywanych braków siły roboczej w Europie, którą trzeba uzupełniać imigrantami, będzie gigantyczna nadwyżka osób zdolnych do pracy.
Dzięki sztucznej inteligencji, robotyzacji i nowym technikom wytwarzania takim jak drukarki 3D, rosnącemu bezrobociu towarzyszyć będzie nie spadek ale znaczne zwiększenie PKB poszczególnych krajów i całego świata. Dlatego pojawiły się pomysły - bynajmniej nie partii lewicowych, lecz popierane przez takich ludzi jak Elon Musk - wprowadzania tzw. dochodu gwarantowanego dla wszystkich osób, pracujących i niepracujących - dochodu pozwalającego się utrzymać i zastępującego wszelkie formy zasiłków, rent i emerytur. Dzięki kapitalizmowi powstaje coś w rodzaju komunizmu-light: każdemu wg (umiarkowanych) potrzeb.
W perspektywie kilkunastu najbliższych lat czeka nas przejście do nowego rodzaju społeczeństw, w których praca staje się raczej rzadkim przywilejem, a znaczna część społeczeństwa, nawet ludzie o wyższym wykształceniu, nie ma i nie będzie mieć pracy, mając zamiast tego nieograniczoną ilość czasu wolnego i dochody pozwalające na w miarę dostatnie życie. Społeczeństw, w których dzieci rodzi się bardzo niewiele i nie potrzeba mnóstwa pracowników, żeby zajmować się nimi (albo osobami starszymi). Co ludzie zrobią z tym czasem wolnym?
Mężczyźni niewątpliwie dadzą się pochłonąć przez w pełni realistyczne gry komputerowe. "Od roku 2000 dwudziestoparoletni mężczyźni o wykształceniu mniejszym niż licencjat pracują znacznie mniej niż kiedyś zaś znacznie więcej czasu poświęcają rozrywce, to znaczy głównie grom komputerowym. Ta grupa to mężczyźni coraz częściej nie będący w  związkach, bezdzietni i mieszkający z rodzicami albo innymi członkami rodzin", czytamy w miesięczniku „Reason”. Sex będą mogli już od tego roku uprawiać z obdarzonymi sztuczną inteligencją sex-robotami, kosztującymi zaledwie 15 tysięcy dolarów.
Co do spędzania wolnego czasu przez (samotne) kobiety mam więcej wątpliwości.
I co dalej?
W 2016 badacze poprosili specjalistów od AI o ocenę momentu, w którym sztuczna inteligencja będzie w stanie wykonywać różne ludzkie działania. Średni przewidywany czas osiągnięcia przez AI ludzkich możliwości według ponad 400 badanych specjalistów był taka:
- rok 2020: AI zwycięża w mistrzostwach świata w pokerze. Praktycznie już osiągnięte, bo w 2017 program AI pokonał najlepszych zawodowych graczy w pokera;
- rok 2019: AI gra w nowe wersje Angry Birds po 20 minutach lepiej niż ludzie;
- rok 2023: AI odpowiada na pytania o fakty zadawane Gogle'owi w naturalnym języku lepiej niż specjaliści w sposób nieodróżnialny;
- rok 2024: AI jest w stanie udzielać informacji o usługach banku w sposób nieodróżnialny od człowieka; tłumaczy między dwoma różnymi językami na poziomie człowieka (niespecjalisty) dobrze znającego oba;
- rok 2026: AI odpowiada na google'owe pytania typu "Co to znaczy, jeśli światła w domu przygasają jak włączam kuchenkę mikrofalową"; pisze wypracowanie z historii na poziomie szkoły średniej, które nie jest plagiatem;
- rok 2027: udając popularnego artystę AI komponuje i tworzy przebój, który dostaje się na listę 40 najpopularniejszych;
A potem stworzenie ogólnej sztucznej inteligencji o poziomie ludzkim. Cytowani badacze, zależnie od tego, czy pochodzili z Azji czy z USA, różnie wyznaczali ten moment: pochodzący z USA na rok 2090, natomiast pochodzący z Azji na rok 2046. Inni naukowcy, zebrani na konferencji w Asilomar w roku 2015 przewidywali podobnie: że AGI powstanie za 40 lat, dwa lata później skrócili przewidywania do 30 lat (na rok 2047). Jeszcze bliższy termin podaje amerykański wynalazca i futurolog, główny inżynier Google, Ray Kurzweil: uważa, że podobna do ludzkiej inteligencja zostanie stworzona w 2029 -wówczas AI przejdzie tzw. test Turinga, w którym człowiek nie jest w stanie zorientować się, czy rozmawia z drugim człowiekiem czy z komputerem. Ta sztuczna inteligencja będzie podobna do ludzkiej (we wszechstronności, niekoniecznie w sposobie działania) i tania, to znaczy, że praktycznie będzie w stanie zastępować człowieka we wszystkich jego działaniach, również naukowych...
Zdanie przez AI testu Turinga to właściwie moment, w którym tworzymy tzw. ogólną sztuczną inteligencję, AGI, odmienną od rozwijanej dotychczas sztucznej inteligencji szczegółowej, radzącej sobie tylko z określonymi rodzajami zadań (rozpoznawanie obrazów, gra w go).
Szybki rozwój możliwości sztucznej inteligencji dokonuje się dzięki zwiększeniu możliwości obliczeniowych komputerów - podwajaniu mocy obliczeniowych co dwa lata (prawo Moore'a). Ta szybkość zwiększy się jeszcze, bo opracowywane są obecnie specjalne procesory, które zwiększają nawet tysiąckrotnie szybkość działania sztucznej inteligencji. W ciągu kilkunastu lat używane będą do potrzeb AI komputery kwantowe (ich prototypy już istnieją, w czasie pisanie tego tekstu pojawiła się informacja o firmie, która pokazała prototyp używania kwantowego procesora do jednego z zadań sztucznej inteligencji), które tą szybkość działania i możliwości powiększą o kilka rzędów wielkości. Zmianie ulegną też sposoby tworzenie sztucznej inteligencji. Od kilkunastu jest ona głównie oparta na tzw. sztucznych sieciach neuronowych, ale ich pomysłodawca Geoff Hinton właśnie proponuje lepsze rozwiązanie, nazywa je "sieciami kapsułowymi" (cokolwiek by to było).
Oczywiście, nie musi się tak stać. Badania nad sztuczną inteligencją może zahamować wojna jądrowa, zderzenie z asteroidą albo nieprzewidziane w tej chwili trudności w jej tworzeniu - możemy odbić się od nieznanej nam dzisiaj bariery. "Nie ma absolutnie pewności, że zbudujemy ogólną sztuczną inteligencję za naszego życia - albo kiedykolwiek", pisze w wydanej w 2017 książce "Humanity 3.0" (wyjdzie w 2018 po polsku) znakomity kosmolog z MIT prof. Max Tegmark, "ale nie ma też żadnego niepodważalnego argumentu, że nie zbudujemy. Nie wiemy, jak daleko jesteśmy od mety w kategoriach architektury komputerów, algorytmów i oprogramowania, ale postęp jest szybki a z kolejnymi wyzwaniami radzi sobie rosnąca szybko społeczność badaczy AI. Innymi słowy, nie możemy wykluczyć możliwości, że sztuczna inteligencja sięgnie poziomu człowieka i poziomu wyższego".
I co dalej?
Dalej? Po prostu stworzymy boga
Brzmi to jak fantazje pisarza science-fiction ale jest logiczną konsekwencją rozwoju tego, czym zajmują się dzisiaj tysiące badaczy.
"Gdy ludzie stworzą sztuczną inteligencję, rozpocznie swój własny rozwój i zacznie się sama projektować ze wzrastającą szybkością", mówi Steven Hawkings.
Uruchomienie tego procesu tworzenia sztucznej superinteligencji może zająć lata albo dziesiątki lat od momentu stworzenia AGI - w cytowanej ankiecie czterech na pięciu badanych uważało, że superinteligencja zostanie stworzona w ciągu 30 lat od stworzenia AGI, czyli mówimy o roku 2077 w wersji azjatyckich optymistów. To już za 60 lat, nawet bez genetycznej rewolucji dzisiejsi studenci tej chwili dożyją. Japoński miliarder, szef firmy SoftBank i twórca największego na świecie funduszu inwestującego w technologie, Masayoshi Son uważa, że superinteligencja zostanie stworzona w ciągu 30 lat, do 2047 (i będzie miała poziom IQ 10 000). Według Kurtzweila nastąpi to w 2045.
Ten proces samodoskonalenia się sztucznej inteligencji, jeśli zostanie zapoczątkowany, nie będzie mieć żadnego ograniczenia; przeciwnie - im sztuczna inteligencja jest wyższa, tym szybciej może się samodoskonalić. Gdzie jest powiedziane, że ostateczną granicą inteligencji jest poziom 160 punktów, do jakiego dochodzą ludzie? Owszem, jest to dzisiejsza granica możliwości ludzkich, które nawet, jeśli zostaną dzięki manipulacjom genetycznym podniesione to nieznacznie, powiedzmy do 200 punktów (chyba, że wymyślimy nowe geny dające niesłychany przyrost IQ). Doskonaląc się sztuczna inteligencja może jednak osiągnąć poziom dziesięciokrotnie, stukrotnie czy milionkrotnie wyższy... Te poziomy inteligencji oznaczają możliwość dokonywania naprawdę niewyobrażalnych dla nas odkryć i z galaktyczne wręcz możliwości wykorzystywania energii  i przekształcania świata - możliwości, które dotychczas przypisywaliśmy bogom lub Bogu.
Czy będzie to bóg przyjazny nam, wrogi czy obojętny?
Scenariuszy, opisanych przez Maxa Tegmarka jest co najmniej dwanaście, ale nas interesują dwa podstawowe kierunki.W tym optymistycznym łączymy się z tą tworzoną przez nas sztuczną inteligencją - przez przeniesienie ludzkiej świadomości do komputerów, podłączonych oczywiście do sieci. Taką sytuację, nazywaną przez siebie Singularity, Kurtzweil przewiduje za dwadzieścia osiem lat. Albo łączymy się przez bezpośrednie połączenie ludzkiego mózgu z komputerową inteligencją - to jest wizja Elona Muska, który nie wyznacza daty, ale jest przekonany, że taki sposób komunikacji człowiek-komputer konieczny będzie wkrótce i w celu stworzenia go powołał firmę Neuralink.
Według optymistów zachowując poczucie własnego "ja" zyskamy jednocześnie niesłychane możliwości poznawcze, artystyczne i wszelkie inne i staniemy się też częścią "ja" zbiorowego. No i zyskamy nieśmiertelność, chociaż raczej nie w ludzkim ciele lecz w jakiejś gigantycznej sieci komputerowej. W tym scenariuszu, według Maxa Tegmarka ludzkość będzie w stanie dotrzeć od 8 miliardów galaktyk.
Nie wydaje mi się, żebym czuł się tą samą osobą, podłączony trwale do komputera, czy to "Neurolinkiem" czy w jakikolwiek inny sposób (nie mówiąc o skopiowaniu mnie na twardy dysk). Owszem, to może być niezwykłe i ekscytujące jednorazowe doświadczenie, ale jednak moje poczucie ja związane jest nie tylko z moją cielesnością ale i jej ograniczeniami, biologicznymi i umysłowymi. Dlatego optymistyczny scenariusz mnie osobiście niespecjalnie ekscytuje, ale to pewnie kwestia gustu
W scenariuszu pesymistycznym sztuczna inteligencja nie potrzebuje nas do niczego, natomiast potrzebuje atomów, z których się składamy i użyje ich do powiększenia siebie. Jest to scenariusz na tyle prawdopodobny, że wielu badaczy przed nim ostrzega.  "Jeśli miałbym mówić o największym zagrożeniu egzystencjalnym, to pewnie byłaby nim właśnie sztuczna inteligencja", mówi Elon Musk. "Nie rozumiem, dlaczego ludzie się tym nie niepokoją", zastanawia się Bill Gates a Steven Hawkins stwierdza wprost: "myślę, że rozwój pełnej sztucznej inteligencji może oznaczać koniec rasy ludzkiej. Ale", dodaje, "musimy rozpoznać zagrożenia i znaleźć na nie sposoby. Jestem optymistą i wierzę, że się nam uda".
Jeśli zastanowić się przez chwilę, to niebezpieczeństwo stworzenia sztucznej superinteligencji wydaje się oczywiste. Taki twór, przekształcający się samodzielnie w sposób przez człowieka niekontrolowany, nie miałby naszych celów, wartości, pragnień, emocji, marzeń. Nawet jeśli początkowo udałoby się nam umieścić w nim naszą etykę (i jeśli zgodzilibyśmy się, jaka ona jest - o to, co jest słuszne i wartościowe filozofowie i religie spierają się od tysiącleci) to wcale nie jest powiedziane, że superinteligencja nie pozbyłaby się jej jako niepotrzebnego ograniczenia.
Sami ludzie są gatunkiem, który pozbywa się różnych ograniczeń, zarówno tych narzuconych przez warunki naturalne (przestaliśmy być plemionami zbieracko-łowieckimi 10 tysięcy lat temu), przez biologię - CRISPR -  jak i tych, narzucanych przez kulturę czy Boga - a pozbywając się poprzednich wartości, zwyczajów i celów tworzy nowe. Dlaczego uważać, że superinteligencja nie odrzuci tego, co jej na początku zadamy? A nawet gdyby udało się zaprogramować trwale sztuczną inteligencję tak, aby pomagała ludziom, to jak określić jednoznacznie sposoby tego pomagania? Jeśli ma zwiększać nasze szczęście, to czy przypadkiem nie umieści nas w słojach, podłączonych do wirtualnej rzeczywistości, pobudzającej ośrodki nagrody w naszych mózgach? Kwestie szczęścia i dobrego życia, które przynajmniej od czasów Arystotelesa były przedmiotem dyskusji filozofów stają się dziś prawdziwie egzystencjalne.
Szansę na stworzenie sztucznej inteligencji, która będzie nas wspomagać  która nie potraktuje nas jako budulca do własnego rozwoju będziemy mieć tylko jedną - przy początku jej powstania. Powtórzmy - jej powstanie może nastąpić zanim Wasze urodzone właśnie dzieci zdadzą maturę.
Na szczęście, oprócz badaczy, którzy twierdzą, że nie ma się czego bać (główny ich argument jest taki, że ta sztuczna inteligencja to nie za 30 lat ale dopiero gdzieś za 80, więc mamy dużo czasu) jest coraz więcej takich, którzy sądzą, że stworzenie sztucznej inteligencji w formie przyjaznej ludzkości jest zadaniem dla ludzi kluczowym. Profesor Max Tegmark powołał Future of Life Institute, który ma "łagodzić egzystencjalne ryzyka, zagrażające ludzkości, szczególnie związane z zaawansowaną sztuczną inteligencją"; Instytut w latach 2015 i 2017 zorganizował  w Asilomar dwie ważne konferencje specjalistów od sztucznej inteligencji. Elon Musk stworzył firmę badawczą OpenAI, w której miliard dolarów przyrzekli zainwestować zarówno indywidualni inwestorzy jak i firmy,  a która ma "odkrywać i tworzyć ścieżkę prowadzącą do bezpiecznej sztucznej inteligencji".  Amazon, Facebook, Apple i parę innych korporacji powołało "Stowarzyszenie na rzecz Sztucznej Inteligencji Dobroczynnej dla Społeczeństw i Osób". Są jeszcze inne instytuty i stowarzyszenia, pracujące nad bezpieczną dla ludzi przyszłością sztucznej inteligencji.
Zakończenie?
Czasu naprawdę zostało niedużo. Albo już my, albo nasze dzieci, albo najdalej nasze wnuki staną przed egzystencjalnym wyzwaniem, przed jakim ludzkość nigdy nie stała, gdy będziemy musieli zdecydować, jakiego rodzaju ewolucję chcemy: taką, w której istnieją nadal ludzie, być może złączeni trwale z maszynami czy taką, w której zastępuje nas sztuczna superinteligencja.
Dobra wiadomość jest taka, że dzięki nadchodzącym odkryciom genetyki większość czytelników tego tekstu będzie na własne oczy mogła przekonać się, jaką superinteligencję uda się stworzyć i czy nieśmiertelność nie jest przereklamowana.
A teraz możemy wrócić do martwienia się o to, kto wygra następne wybory. I jeszcze ze dwa razy będziemy mogli się tym martwić.
P.S. Jeśli ktoś uważa, że przesadzam w opisie tempa rozwoju możliwości genetyki lub sztucznej inteligencji to proponuję, żeby na miesiąc ustawił sobie w Google Alerts - po angielsku - alerty na hasła "CRISPR" oraz "artificial intelligence". Po miesiącu porozmawiamy.
Podziękowania dla dr Natalii Osten-Sacken za konsultacje części dotyczącej genetyki.
Ukończone 20 lutego  2018