środa, 28 marca 2018

Zmartwychwstańcy. Jak się żyje po śmierci klinicznej?

http://wyborcza.pl/7,161389,23180901,zmartwychwstancy-jak-sie-zyje-po-smierci-klinicznej.html#Z_BoxGWImg  /więcej/

Wojciech Staszewski
 
Ilustracja Marta Zawierucha
Nagle pojawiła się moja babcia i mówi: "Wróć, to nie jest twój czas". Obudziłam się na stole operacyjnym ku wielkiemu zdumieniu lekarzy
Tekst był opublikowany w "Dużym Formacie" 15 kwietnia 2017 r.

Z niej już nic nie będzie.

Beata umarła w 1988 roku

- Miałam 17 lat i powiedziałam rano do mamy, że coś mnie rozbiera, a mama, żebym lepiej została w domu, bo znów będzie antybiotyk. A to się chyba odzywał krwiak w mózgu po wypadku, który miałam trzy lata wcześniej na ulicy.
Mama wyszła do pracy, a jak wróciła, to w domu było pobojowisko. Z szafek powyciągane, porozrzucane, a ja nieprzytomna na środku pokoju. Czegoś w tych szafkach widać szukałam.
Mama wezwała pogotowie, trafiłam od razu na neurologię. W drodze na salę operacyjną jeden lekarz powiedział: "Z niej już nic nie będzie". A ja to słyszałam. I widziałam swoje ciało leżące na stole operacyjnym. Potem byłam w tunelu, z którego powolutku wyszła jasna istota.
Ale ja spojrzałam w bok
i zobaczyłam tam inny świat. Był zbudowany według całkiem innej architektury, same łagodne kopuły, żadnych ostrych krawędzi. Jasne kolory, piękny park, a w nim dużo roślin, nieznane kwiaty.
Nagle pojawiła się moja babcia i mówi: "Wróć, to nie jest twój czas". I zaraz obudziłam się obolała na stole operacyjnym ku wielkiemu zdumieniu lekarzy.
W szpitalu rozmawiałam z panią psycholog, która interesuje się też parapsychologią. Radziła nie mówić nic lekarzom, bo "powiedzą tylko, że to niedotlenienie mózgu". Ale jak na obchód przyszedł ten lekarz, który postawił na mnie krzyżyk podczas operacji, to nie wytrzymałam: "Powiedział pan doktor, że ze mnie już nic nie będzie". Podczas kolejnych obchodów nie wchodził do mojej sali.
29 lat później ludzie, którzy przeżyli śmierć kliniczną, piszą do Biura Duchów. - Opowiedzieli o tym księdzu, a ksiądz spytał: "Czy widziałaś tam Jezusa? Jeśli nie, to były to diabelskie halucynacje". Więc są przerażeni. Do tego lekarze mówią im, że to majaczenia niedotlenionego mózgu - mówi Beata Kampa, która umarła w 1988 roku. Biuro Duchów prowadzi w bloku w Zabrzu.
Do Biura Duchów zgłosili się między innymi:
Ola Herman, wówczas polska piosenkarka, dziś podolog w Szwecji;
Andrzej Marczewski, reżyser teatralny;
Kris Rudolf, wtedy producent telewizyjny, dziś artysta.

Autostrady światełek.

Ola umarła w 1973 roku

Mój mąż Janusz zginął w 1974 roku w wypadku samochodowym. Jechał do Zakopanego, z Doliny Kościeliskiej wyjechał mu samochód, był bez szans.
Ale ja się tym wcale nie zmartwiłam. Byłam spokojna, bo wiedziałam, gdzie on jest. Ja mu zazdrościłam! Nie potrafiłam płakać.
Dlaczego my w ogóle płaczemy na pogrzebach? Cieszmy się!
Powinniśmy płakać, kiedy rodzi się dziecko i przychodzi na ten okropny świat. Bo to tamten świat jest wspaniały. Byłam tam.
Rok wcześniej przeżyłam śmierć kliniczną. Podczas remontu naszego warszawskiego mieszkania zatrułam się gazem z uszkodzonej rury. Mąż znalazł mnie w domu nieprzytomną, wezwał karetkę i w tej karetce moje serce przestało bić. Ekipa z karetki już się poddała, wtedy mąż, lekarz, skoczył na nosze i sam zaczął mnie reanimować.
A ja w tym czasie rozmawiałam ze świetlistą postacią promieniującą miłością. Zobaczyłam całe swoje życiem nie tyle jak na filmie, ile w postaci trójwymiarowego hologramu. Poprosiłam też świetlistą postać, żebym mogła zobaczyć kulę ziemską z góry, bo miałam takie marzenie od czasu lotu Jurija Gagarina w kosmos. I natychmiast ją zobaczyłam. Tyle że z ziemi szły do góry autostrady światełek.
Ta postać wyjaśniła mi, że to dusze, które opuszczają ziemię, i te, które na nią wracają. Ja nie chciałam wracać, więc postać pokazała mi dom w Zakopanem, w którym mieszkałam z mężem. A ja nic. Wtedy pokazała, jak mama kręci się u siebie po kuchni. "O Boże, przecież ona o niczym nie wie. Ona tego nie przeżyje" - pomyślałam. I ogromna siła wtłoczyła mnie z powrotem w ciało. Wszystko mnie bolało, najbardziej żebra połamane podczas reanimacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz